"Nie spodziewałem się, że przez ciebie i tego twojego gwiazdorka będę siedział na komisariacie. Wielkie dzięki Dulce:)"
od:Carlos
"Cześć skarbie;* czy nie zapomniałaś o mnie? Widzę, że dobrze się bawisz, ze swoimi koleżaneczkami;d"
od:Michel
Bardzo zdenerwowała mnie ta wiadomość. Myślałam, że jestem już od niego wolna, a tu proszę-wrócił do Meksyku. Skąd on w ogóle wiedział, że tutaj jestem? Przeraża mnie ten człowiek coraz bardziej...Myślałam, że wizyta na posterunku wszystko załatwi, jednak myliłam się. Nie spodziewałam się tego po policjantach, to źle świadczy o nich i o ich podejściu do pracy. Rozczarowałam się, ale powinnam się przyzwyczaić do tego uczucia.
-Dulce, chcesz może na chwilę wejść na boisko i zagrać?-zapytała All tym samym wyrywając mnie z rozmyślań.
-Jasne-odpowiedziałam bez chwili namysłu. Musiałam się czymś zająć, by nie myśleć o tych wiadomościach. Wstałam z ławki zostawiając oparte o nią kule.
-Nie powinnaś grać. Sama jeszcze nie wiesz, co jest z twoją nogą. Nie powinnaś się tak forsować.-zauważyła zatroskana Maite.
-Oj daj spokój. To że studiujesz medycynę nie znaczy, że musisz się tak mądrzyć-powiedziała All. Nie było to zbyt miłe.
-Mogłabyś sobie darować ten komentarz-zwróciła się May. Widać było, że ją to uraziło. Ale nie dziwie się jej. Chciała po prostu dobrze.
-Żartowałam-rzuciła jeszcze tylko All i odwróciła się do Jess i coś szepnęła jej do ucha po czym obie głośno się zaśmiały, spoglądając na brunetkę. Widziałam doskonale, że ją obgadują. Nasza paczka od podstawówki do teraz bardzo się zmieniła-na gorsze. Każda się od siebie odsunęła. Brakuje nam już wspólnych tematów. Każda w innej szkole, inne kierunki, inni znajomi. Tak to już bywa.
-Spokojnie. Wiem co robię-powiedziałam, by uspokoić Maite, która schodziła z boiska. No i rozpoczęła się gra. Na początku bałam się podbiec szybciej do piłki czy wyskoczyć do bloku. Jednak gdy All i Jess po raz kolejny ścięły piłkę i zobaczyłam też za ogrodzeniem zobaczyłam postać podobną do Michel'a krew zagotowała mi się w żyłach po prostu. Widząc, że Jess wystawia piłkę All do ściny wyskoczyłam do bloku. Udało mi się zablokować. Jednak gdy nogą dotknęłam już ziemi moja stopa się wykrzywiła, a ja upadłam na ziemię. Noga mnie cholernie bolała. Nie wiedziałam co się dzieje. W moich oczach momentalnie pojawiły się łzy, które długo nie wytrzymały i wypłynęły. Szybko je ogarnęłam. Nie lubiłam jak rozklejałam się przy ludziach nawet przy przyjaciółkach.
-A nie mówiłam-powiedziała z rozbawieniem w głowie Maite.
-Mai to nie jest śmieszne-powiedziałam masując nogę.-zawieście mnie do szpitala.-dodałam, próbując się podnieść. Jednak moje próby spaliły na konewce, ponieważ z powrotem upadłam na ziemię. Dziewczyny podbiegły do mnie i pomogły mi wstać.
-Chodź biedactwo. Masz szczęście, że przyjechałam samochodem-powiedziała All. Po 5 minutach doszłyśmy na parking, gdzie stało auto Allison. Oczywiście przechodząc przez plac boiska nie obyło się bez pytań czy spojrzeń. Szczerze? W tamtej chwili nie myślałam o nich. Czułam na sobie spojrzenia innych, ale nie miałam siły nawet, by przekręcić głowę na bok czy do góry. Cały czas miałam ją skierowaną do dołu.
W samochodzie słyszałam tylko jak dziewczyny przekrzykują się, zwalając winę jedna z drugiej. Ich krzyki były straszne. Do tego All ma bardzo donośny głos-z resztą jak ja-i jak dołączyły do niej Jess i Maria to moja głowa już nie mogła tego wytrzymać. Tylko Maite siedziała cicho obok mnie. W sumie nie dziwie się, że nic nie mówi. Wystarczająco dużo powiedziała na boisku, ale nikt jej nie usłuchał, zwłaszcza ja.
-Dziewczyny! Zamknijcie się! To jest tylko i wyłącznie moja wina. Teraz przez swoją głupotę będę miała zniszczone wakacje. Wy nie zawiniłyście...-powiedziałam, ale gdy wymawiałam ostatnie zdanie zamyśliłam się nad sensem wypowiedzianego zdania. Może jednak All i Jess miały jakiś wpływ na to? A może nie? Może gdyby wysłuchały moich próśb, żeby nie ścinały i grały 'lekko'. Tak żebym i ja mogła sobie zagrać nie bojąc się o nogę. Czyli w sumie mogę zwalić winę na dziewczyny.
W recepcji spotkałam się z doktorem, do którego byłam zapisana. Lekarz się zdziwił gdy zobaczył mnie tak szybko. Wizytę miałam dopiero za kilka dni. bo wcześniej nie było wolnego miejsca.
-Dulce co cię tu..-nie dokończył swojego zdania, bo wzrokiem wskazałam na swoją nogę. Pokiwał z dezaprobatą głową i pomógł mi wejść do swojego kabinetu i tam usiadłam na krześle.-zbadajmy ta nieszczęsną nogę. Miejmy nadzieję, że nie jest to złamanie-powiedział lekarz. Podszedł do mnie i pomógł mi wstać i przejść na leżak. Tam kręcąc moją stopą w różne strony i dotykając mnie mocniej w niektóre miejsca. W pewnym momencie wygiął moją stopę tak, że aż krzyknęłam z bólu.-Spokojnie-zaśmiał się doktor.-Powinniśmy zrobić prześwietlenie, żeby się upewnić-powiedział lekarz. Widziałam, że coś wie, a nie mówi mi całej prawdy. Mimo wszystko kiwnęłam twierdząco głową. Mężczyzna przyprowadził wózek i pomógł mi wsiąść. Jadąc na rentgen napisałam szybko wiadomość do Harry'ego.
"Jestem w szpitalu na wcześniejszej wizycie. Nie musisz po mnie przyjeżdżać. All mnie odwiezie;)"
-Niech pani trochę przyspieszy-zwróciłam się do pielęgniarki, która mnie odwoziła. Doktor został tam jeszcze chwilę, by móc dokładnie przejrzeć.
-Tato? Co się stało? Czemu na nie krzyczysz?-zapytałam kiedy byłam bliżej nich.
-I ty sie mnie jeszcze pytasz? Zobacz co sobie zrobiłaś! I to w dodatku przez swoją głupotę, a wy dziewczyny nie jesteście bez winy!-ojciec był strasznie zdenerwowany. Zawsze taki jego stan kończył się jeden-biciem. Teraz nie mogę powiedzieć, że się nie boje. Cholernie się boje! Nie wiem do czego jest zdolny.-Czy już można wejść do lekarza?-zwrócił się do pielęgniarki.
-Tak sądzę. Zaprowadzę państwa do jego gabinetu. Jeśli go nie będzie to najwyżej poczekacie na niego. Nie powinno się mu długo zejść-powiedziała kobieta w średnim wieku. Była bardzo sympatyczna. Jak powiedziała tak zrobiła. W gabinecie nie było nikogo.
-W domu sobie porozmawiamy. Z resztą nie tylko ja mam do pomówienia z tobą.-powiedział stanowczo ojciec nawet nie spoglądając na mnie. Wiedziałam, że i Harry chce sobie porozmawiać ze mną. Teraz siedząc tam chciałam, żeby lekarzowi zeszło się jak najdłużej, by nie wrócić za szybko do domu. Nie byłam gotowa na jakiekolwiek rozmowy. Wiedziałam, że źle zrobiłam i nie potrzebowałam, by ktoś mnie w tym utwierdzał. Moje nadzieje zniszczył doktor, który właśnie wszedł do sali. Nie miał za wesołej miny.
-Tak jak przypuszczałem ma pani złamaną kość. Założymy pani zaraz gips i będzie mogła pani udać się do domu-powiedział lekarz. Kątem oka spoglądałam na wyraz twarzy ojca...Nie był zadowolony, był piekielnie zły po tym co usłyszał.
Droga do domu trwała w strasznej, okrutnej, niezręcznej ciszy. Bardzo mnie denerwowała. Wiedziałam, że w domu czeka mnie ciężka rozmowa z Harry'm i tatą. Nie wiem dlaczego teraz ze mną nie może porozmawiać ze mną, wyjaśnić tego co mi się stało? Po co przyjechał do szpitala? Co go to interesuje? Teraz się znalazł kochający tatuś-pfff też mi coś. I bez niego było dobrze. Zmienił się nagle i myśli, że teraz będzie wszystko dobrze, że ja od tak zapomnę, że jego choroba wymaże z mojej pamięci tyle lat terroru?! Facet się myli. Może i było dobrze, ale jak widać długo spokój długo nie trwa w moim życiu. Jeszcze pojawienia się w mieście Michel'a dopełnia całości nieszczęść, ale nie mogę się poddać, załamać. Nie mogę okazywać słabości, bo to mnie może zgubić. Nikt nie może się dowiedzieć o powrocie Michel'a. NIKT.
-No proszę już jesteś-wycedził przez zęby Harry wchodząc do przedpokoju-Musimy porozmawiać-powiedział-U ciebie-dodał, gdy pokazałam ręką, by mówił dalej. Zaraz po jego słowach skierowałam się w kierunku schodów. Zaczęłam się wspinać powoli podpierając się kulami. Czułam jak Harry się mi przygląda, ale w jednej chwili podbiegł do mnie i wziął mnie na ręce i zaniósł do mojego pokoju. Nie zajęło mu to minuty, a już byliśmy w mojej sypialni. Posadził mnie na skraju łóżka, a kule oparł o krzesło, stojące obok stolika.
-Harry, proszę cię, nie złość się na mnie. Ja musiałam z nimi zagrać. All mnie już zaczynała denerwować. Wiesz jak ona na mnie działa zwłaszcza kiedy w grę wchodzi sport-zaczęłam się tłumaczyć, ale jego mina wskazywała zdziwienie.
-Nie o tym chcę mówić-powiedział, a ja odetchnęłam z ulgą-jeszcze nie-dodał, a mi mina zrzedła-musimy porozmawiać o powrocie do Londynu-zaczął bardzo poważnie, patrząc się na mnie i usiadł na brzegu łóżka, obok mnie. Nie rozumiałam o co mu chodzi.
-Niby dlaczego?-zapytałam zdziwiona jego pomysłem.
-Nie mów, że nie widziałaś Michel'a kręcącego się dziś wokół boiska?-zapytał chłopak, spoglądając się na mnie podejrzliwie. Zawsze gdy tak na mnie patrzył wiedziałam, że on zna prawdę, a rozmowa jest tylko po to, by potwierdzić jego wersję. Nienawidziłam tego.
-Nie możemy jeszcze wrócić!-powiedziałam trochę oburzona.
-Ty się jeszcze śmiesz na mnie denerwować?! Powinnaś być bardziej ostrożniejsza! A co by było gdyby on do ciebie doszedł i byłby nachalny? Kto by odciągnął go od ciebie? Dziewczyny? Zrozum, że nie jesteś tutaj już bezpieczna.-podniósł głos zdenerwowany Harry. Nie widziałam go w takim stanie jeszcze nigdy.-musisz iść z tym na policję-dodał krążąc po pokoju. Robi tak gdy jest poirytowany. Dosłownie tak jak ja.
-Powiedz mi ile razy można chodzić na policję w jednej i tej samej sprawie?-zapytałam tez już zdenerwowana, próbując wstać z łóżka jednak kiedy już prawie stałam zakręciło mi się w głowie i upadłam na łóżko.
-I jeszcze o tym musimy porozmawiać-powiedział Harry, kiedy podbiegł do mnie, by sprawdzić, czy nic mi nie jest.
-Ale tu nie ma o czym rozmawiać. All mnie zdenerwowała nie wiedząc o tym-zaczęłam się tłumaczyć, ale chłopak mi przerwał.
-Ale czym cię zdenerwowała?-zapytał zdziwiony.
-I ty się jeszcze pytasz czym ona mogła mnie zdenerwować?-zapytałam zdziwiona, że nie wie co wywołało we mnie zalążek złości.
-No chyba nie chodzi ci o to co było przed boiskiem?-zapytał zdziwiony, ale też i rozbawiony.
-Tak dokładnie o to mi chodzi-powiedziałam poważnie, ale chłopaka to rozbawiło-No i powiedz mi z czego się śmiejesz, bo mi nie jest do śmiechu.
-Z ciebie, bo jesteś potwornie zazdrosna-powiedział śmiejąc się Loczek.
-Ja? Zazdrosna? Proszę cię-prychnęłam-Nie ma o kogo-powiedziałam dumnie.
-Taak? Pewna jesteś?-zapytał dalej rozbawiony Hazza. Złapał za poduszkę i zaczął mnie nią okładać. Krzyczałam wniebogłosy gdy wreszcie przestał.-Zostawiam cię na góra godzinę samą. Muszę coś załatwić-powiedział Styles, gdy przestał bić mnie poduszką. Miał szczęście, że mam nogę w gipsie i nie mogę się swobodnie poruszać, bo inaczej by się to skończyło.
-Podaj mi laptop to obejrzę sobie jakiś film-powiedziałam, gdy chłopak kierował się do wyjścia.
-Nie ma sprawy.-powiedział i podszedł do stolika, na którym leżał sprzęt. Przyniósł go do mnie po czym pocałował w skroń i szedł do drzwi.-Nie długa będę. Obiecuję.-powiedział zamykając drzwi za sobą.
*perspektywa Harry'ego*
Po wyjściu z domu wsiadłem w samochód i pojechałem na boisko. Musiałem porozmawiać z dziewczynami. Co one sobie myślą? Przez nie moje Maleństwo ma założony gips! I do tego ta sprawa z Michel'em. Ona musi zrozumieć, że nie możemy tutaj być dłużej. Tutaj nie jest już bezpieczna. Muszę porozmawiać o tym z jej ojcem. Może on jakoś na nią wpłynie? Chociaż to jest mało prawdopodobne... Nie wiem co ją przekona. Prędzej kolejna kłótnia z dziewczynami spowodowała jej wyjazd niż coś innego. A może to jest pomysł? Nie, nie mogę jej skłócić z koleżankami. Z drugiej strony one już kiedyś skłócone były, poza tym one uwielbiają się kłócić. Każda z nich ma odmienne zdanie, poglądy na życie. Jedynie Jess jest ślepo zapatrzona w All. Zawsze była na każde skinienie Allison, zawsze robiła co jej kazała. Jessica nie miała swojego zdania, nie umiała podjąć żadnej decyzji bez wcześniejszej konsultacji z brunetką. Kilka lat temu tak nie było. All trzymała się z Maite, a Jess z Dul, a Maria w sumie nigdy specjalnie nie należała do ich paczki. Jednak kiedy Mai przejrzała na oczy zrozumiała, że All to nic dobrego. To dziewczyna, która uwielbia dyrygować innymi ludźmi, nie zważając na nic. Maite nie spodobało się coś takiego i się nie dała, przez co All się od niej trochę odsunęła. Później chciała tego spróbować na Dulce, ale Dul ma bardzo silny charakter. Nie jest osobą, która da sobą pomiatać na oczach innych. To ona jest panem własnego życia, a nie ktoś inny. Za to ją lubię, silna, pewna siebie, zdecydowana dziewczyna, która uparcie dąży do celu. Jednak z drugiej strony jest osoba wrażliwą i to bardzo, którą można szybko zranić. Lubi się zabawić, zażartować, ale słowa wypowiedziane w żartach, które miały jej w jakiś sposób dogryźć brała do siebie, mimo że mówiła, że doskonale rozumie, że to żart. Ciężko jest za nią trafić. Jak każda kobieta ma tysiąc myśli na minutę, zrobi zanim pomyśli przez co często wpadaliśmy w kłopoty, ale tak jak szybko w nie wpadliśmy tak szybko z nich wychodziliśmy.
Po tej całej sprawie z Michele'em jest mi jej strasznie żal. Typek od początku nie przypadł mi do gustu, ale kiedy Dul jest zakochana słowa do niej nie trafiają. Jest zamknięta w swoim świecie z kochana osobą, jest nią zafascynowana i nie da na nią powiedzieć złego słowa. Taka jest miłość. W końcu mówi się, że człowiek zakochany to człowiek ślepy. Nie sądziłem, że może to byś prawda, ale kiedy z dnia na dzień byłem wtajemniczany w historię związku jej z Michel'em coraz bardziej wierzyłem w słuszność tego stwierdzenia. Sam sobie obiecałem, że nigdy nie zaślepi mnie miłość...
-Hej All!-krzyknąłem, kiedy znalazłem je na boisku-po co chciałaś żeby Dul grała?-wybuchnąłem, stając przed nią. Ta jak gdyby nigdy nic siedziała oparta o ławkę z łokciem położonym na oparciu i uśmiechała się jak niewiniątka-Czy ty wiesz, że mogło to się dla niej gorzej skończyć?-zapytałem i chwyciłem All za ramiona i nią potrząsłem. Nie wytrzymałem. Złość wzięła górę. Nie sądziłem, że tak poniosą mną nerwy, ale Dul to w końcu moja najlepsza przyjaciółka i nie pozwolę jej nikomu skrzywdzić.
-Ej..-powiedziała ostrzej dziewczyna, wyrywając się z moich rąk-chłopie, co się z tobą dzieję? Chciała to zagrała ja jej do niczego nie zmuszałam-powiedziała z taką cholerną obojętnością w głosie, tak jakby nie czuła się choć w jednej setnej winna za to co miało tutaj miejsce kilka godzin temu. Bardzo się zmieniła. To nie jest ta sama dziewczyna co przed moim wyjazdem. Tamta All była moją znajomą, ale ta? Ta jest kimś zupełnie obcym, pozbawionym uczuć, serca, emocji człowiekiem.
-Widzę, że nie mamy o czym ze sobą rozmawiać-powiedziałam patrząc się na nią i próbując odnaleźć w jej spojrzeniu dawną Allison, ale na marne. Jej spojrzenie nic nie mówiło. Kompletnie nic.
-Harry..-powiedziała i przebiegała przede mnie, tak że odcięła mi drogę-nie uciekaj, może pójdziemy na spacer do parku i wszystko sobie na spokojnie wyjaśnimy?-dodała kładąc swoją dłoń na mojej klatce piersiowej. Jeździła na nią we wszystkie możliwe strony. Dawnej All bym nie odmówił i pewnie bym poszedł z nią, a Ta by mi naopowiadała różnych historyjek. Nie miałem siły na takie gierki, a na pewno nie z nią.
-Chyba oszalałaś?-zapytałem odrzucając jej ręce-Myślisz, że będę łaził z tobą, a Dul będzie siedziała sama w domu i się nudziła?-zapytałem pełen goryczy.
-Przecież ma tatę. Niech z nim trochę posiedzi w końcu musza nadrobić te lata stracone-powiedziała nadal się głupio szczerząc.
-Ale jesteś bezczelną suką-powiedziałem na tyle głośno by wszyscy usłyszeli i wyminąłem ją szybkim krokiem, udając się w stronę parkingu, gdzie wcześniej zaparkowałem auto.
~*~
Wreszcie dodałam ten rozdział:) Mam nadzieję, że spodoba się wam długość jak i treść rozdziału:) Siedziałam nad nim dość długo, ale dopiero wczoraj naszła mnie prawdziwa wena, oby pozostała na długi czas.
Mam do was pytanie.
Czy chcecie żeby rozdziały pojawiały się co tydzień i były krótsze, czy co 2 tygodnie i były dłuższe?
Ja osobiście wole dodawać je co 2 tygodnie, wtedy mam więcej czasu na pisanie rozdziału. Decyzje pozostawiam wam:)