niedziela, 17 lutego 2013

Rozdział 17.


     Wychodząc z knajpki Harry był bardzo zły. Otwierając drzwi szarpnął nimi tak, że odbiły się prawie od ściany, a gdy je zamykał huknął nimi jakby to one najbardziej zawiniły w tej całej sprawie.
-A tobie co?-zapytałam, nie rozumiejąc zachowania chłopaka.
-Nic, a co ma mi być.-powiedział zdenerwowany.
-Harry!-powiedziałam trochę podniesionym głosem, zatrzymując się-O co ci chodzi?! Możesz mi wytłumaczyć, dlaczego jesteś taki zły?
-Ja zły?! Wydaje ci się!-powiedział parskając śmiechem. Nie wiele myśleć podeszłam do niego bliżej i stanęłam na przeciwko niego.
-Spójrz mi prosto w oczy i powiedz, że nie jesteś zły.-chłopak starał się patrzeć mi w oczy, ale widocznie widział w nich nieustępliwość. Zrezygnowany spuścił głowę w dół.-Powiedz mi o co ci dzisiaj chodzi?-zapytałam łapiąc go za rękę i prowadząc w stronę parku, gdzie można będzie usiąść.-Więc powiesz mi?-powtórzyłam pytanie siadając na pierwszej z brzegu ławce.
-Chodzi o to, że nie podoba mi się to, że umówiłaś się z Josh'em. Znam go dłużej od ciebie i wiem, że nie jest ciebie wart, ale..-powiedział chłopak w końcu patrząc się mi w oczy.
-Wiesz co..Wiedziałam, że ci się to nie spodoba, ale zrobiłam to tobie specjalnie na złość. Chociaż nie. Źle to rozegrałam. Powinnam może chodzić z nim na potajemne randki i powinien  być moim potajemnym chłopakiem...-powiedziałam i wstałam z ławki szybko, idąc w stronę domu. Zapomniałam nawet o złamanej nodze, na którą muszę uważać. W tym momencie było mi wszystko jedno.

*perspektywa Harry'ego*

     Dlaczego ona tak zareagowała? Przecież to normalne, że chce dla niej jak najlepiej, a Josh nie jest najlepszą partią. Podobna sytuacja była z Michel'em, a po rozstaniu wyżalała mi się jak ja mogłem jej nie powstrzymać. Tym razem będzie tak samo. Jestem tego pewien. Widziałem w knajpce spojrzenia i uśmieszki Zayn'a i Josh'a. Oni coś kombinują i wcale się nie zdziwię jeśli założyli się o nią....A jeśli to zrobili to im coś zrobię....Zastanawia mnie tylko o co chodziło Dul mówiąc potajemnym chłopaku czy potajemnym umawianiu się? Czy ona słyszała moją rozmowę z Kat? Nie. To niemożliwe. Zanim odebrałem telefon od niej dobrze się upewniłem czy jej nigdzie nie ma w pobliżu. To prawda. Nie chce by wiedziała o niej, bo gdyby się dowiedziała musiałbym jej powiedzieć co mnie do tego zmusiło...
     Moje rozmyślenia przerwał pisk opon niedaleko mnie. Szybko podbiegłem na miejsce. Zebrała się już dużo ludzi..Przepychałem się przez zebranych, przypominając sobie, że Dulce tędy przechodziła. Gdy dotarłem na brzeg chodnika pierwsze co rzuciło mi się w czy, to dziewczyna leżąca na drodze. Dopiero po chwili do mnie dotarło, że jest to Dulce. Ruszyłem do niej nie zwracając uwagi na osoby stojące po boku. Najważniejsza w tej chwili jest Dul. Gdy się już do niej zbliżyłem zobaczyłem, że jest przy niej Josh...Nie powiem, że mnie to nie zdenerwowało, bo okazałbym się kłamcą. Nie zwracając uwagi na niego podbiegłem do dziewczyny. Odepchnąłem lekko klęczącego przy niej chłopaka.
-Dul! Maleństwo! Nic ci nie jest?-zapytałem ze strachem w głosie. Za cały ten wypadek jestem winny tylko i wyłącznie ja. Gdybym się z nią nie pokłócił ona nie wpadła by w złość i nie odchodziła zdenerwowana....Rozejrzałem się dookoła, ponieważ chciałem iść do kierowcy. Niestety nigdzie nie mogłem go znaleźć. Wychodzi na to, że sprawca uciekł z miejsca przestępstwa...
-Już to sprawdzałem.-wtrącił Josh. Odwróciłem się, mierząc go wściekłym wzrokiem.
-Pytał się ktoś ciebie?-zapytałem patrząc na niego ze złością. Równie dobrze, można obwiniać i jego. Gdyby nie jego chamskie przystawianie się do mojego maleństwa nie byłoby całej tej przykrej i niemiłej sytuacji. Chłopak podniósł ręce w geście poddania się i cofnął się lekko do tyłu.
-Nie nic mi nie jest.-powiedziała spokojnie dziewczyna.
-Możesz wstać?-zapytałem podnosząc się lekko ku górze. Dziewczyna kiwnęła głową, więc wziąłem ją na ręce i zaniosłem ją do domu, który był nie daleko parku.-Do zobaczenia na próbie Josh..-powiedziałem na odchodne do chłopaka, który przyglądał nam się.
-Pa Josh...Do jutra-powiedziała Dulce, co znów mną zagotowało...Czy to takie dziwne, że chce jak najlepiej dla swojej przyjaciółki? Ona jest najważniejszą osobą w moim życiu...Nie chce by ktoś zrobił jej krzywdę...

*perspektywa Michel'a*

     Jechałem jak oszalały. Nie mogę się tutaj zatrzymać. Jeszcze nie teraz. To nadal za blisko. Ktoś może rozpoznać samochód. Pomyśleć, że zrobiłem to nie umyślnie, a okazało się czymś czego potrzebowaliśmy. Muszę się jeszcze upewnić, czy Dulce nie żyje. Ona musi zginąć. Nie poprzestanę dopóki nie zapłaci za swoje....Kara i ją dopadnie po mimo cało dobowej opieki jej strażnika, ale jaki z niego opiekun, skoro wpadła mi pod koła?! Po prostu śmiać się chce. A może to kolejna z ich słynnych kłótni. Będąc z nią w 'związku' wiele się dowiedziałem o tej dwójce. Mimo tak dobrych kontaktów często się kłócą, o najdrobniejszą rzecz. Jednak też szybko się godzą. To jest ich słaby jak i zarazem mocny punkt...Najlepiej ma Sabine, bo mieszka z nią, a Harry nie siedzi u nich cały czas..Chyba.
-Muszę jeszcze zadzwonić do Sabine-pomyślałem i docisnąłem pedał gazu, ruszając szybciej przed siebie.

*perspektywa Dulce*

     Po otworzeniu drzwi przez pana Zazdrosnego dobiegł mnie krzyk domowników. Wiedziałam, że będą zaniepokojeni. Już przez telefon dało się usłyszeć smutny i przepełniony płaczem głos. W domu, gdy zobaczyłam, przepychającego się przez Sabine, Any i Ponch'a widziałam strach. Ten mężczyzna w podeszłym wieku bał się stracić kolejną najważniejszą osobę w swoim życiu. A nie ma dla rodziców nic gorszego niż przeżyć własne dziecko.
-Dulce, kochanie nic ci nie jest?-zapytał zatroskany ojciec, stając koło mnie.
-Nie, nic. Wszystko jest w porządku.-odpowiedziałam spokojnie, zeskakując z rąk Harold'a. Mimo że może i wyglądałam dobrze, ale w środku czułam się fatalnie. Moja psychika jest totalną ruiną. Wypadek tylko na chwile pozwolił mi zapomnieć o tym co tak na prawdę siedzi w mojej głowie, co nie daje mi normalnie funkcjonować. Wszystkie moje problemy skupiają się wokół jednej osoby-Harry'ego Styles'a! Nic nie mogę z tym poradzić. Mimo, że jest to mój przyjaciel doprowadza mnie do czegoś, czego nie umiem rozpoznać, ale też robi spustoszenie w mojej psychice, która już wystarczająco zubożała-zwłaszcza przez to co przeszłam z ojcem. Teraz cieszę się, że się zmienił. Nie spodziewałam się takiej zadziwiającej przemiany.-Przepraszam, ale chciałabym iść do siebie. Jestem troszeczkę zmęczona.-powiedziałam i ruszyłam w stronę góry. Oczywiście mój bodyguard do mnie podbiegł, żeby mi pomóc. Odepchnęłam go znacząco i sama poszłam do siebie.-Nie jestem już dzieckiem, Harry-dodałam będąc już na górze. Słyszałam śmeich dobiegający z korytarzu. Czyli nikt się jeszcze nie rozszedł...
     Wchodząc do łazienki usłyszałam jak drzwi się otwierają. Czyżby Harry nie zrozumiał mojego przekazu? Wychyliłam się zza drzwi i zobaczyłam Anahi, która stała jak zbity piesek pod drzwiami. Chciało mi sie z niej śmiać. Wyglądała komicznie, aczkolwiek nie dziwie się jej. Ona wie, że jak jestem zła to lepiej się do mnie nie zbliżać. A dzisiejszy dzień można zaliczyć do najgorszych....
-Wejdź, przecież nie na ciebie się złoszczę.-powiedziałam uśmiechając się do niej, wychodząc z łazienki przebrana w pidżamę.
-Wiem, zauważyłam na kogo kierujesz całą tą swoją złość...-powiedziała Any. Gdyby nie to, że widać to z daleka mogłabym powiedzieć, że czyta mi w myślach.-Co cię tak zdenerwowało? Przecież wszystko było w porządku w knajpce..-zapytała się blondynka, siadając obok mnie na łóżku.
-Zdenerwował mnie później, jak wyszliście.-widocznie nie wystarczyła jej taka odpowiedź, ponieważ gestem ręki kazała mi mówić dalej.-Jestem umówiona z Josh'em jutro o 16. No i panu Zazdrosnemu się to nie spodobało z niewiadomych przyczyn.-dokończyłam. Widziałam, że dziewczynę to nie zdziwiło.
-Dulce. Obiecaj mi coś. Proszę, nie angażuj się tylko w to coś z Josh'em....-powiedziała tylko, co mnie zaintrygowało. Nie wiedziałam o co jej chodzi.
-Możesz mi to wyjaśnić?
-Chodzi o to, że się martwię o ciebie. Jesteś moją przyjaciółką i jest to coś naturalnego.
-Czy tylko o to chodzi? Na pewno -zapytałam dla pewności. Wyczułam w jej głosie, że coś przede mną ukrywa. Nie mówi mi całej prawdy, która może być ciekawa.
-No dobra. To nie wszystko. Usłyszałam jak Josh się przechwalał, że się z tobą umówi....Ale nie wiem ile w tym prawdy. Może to tylko głupie gadanie i faktycznie czuje coś do ciebie?
-Serio?! Czyli Harry słusznie się denerwował. A ja, głupia, uparta, samolubna, egoistka nie uwierzyłam mu.  Jestem beznadziejna. Jak można nie uwierzyć przyjacielowi, który lepiej ode mnie zna Josha?! -powiedziałam opadając bezwładnie na poduszkę.
-Hej, Dul. Nie wiedziałaś, że to tak może wyglądać..-powiedziała moja przyjaciółka i się do mnie przytuliła.
     Drzwi po raz kolejny się uchyliły i wyłoniła się zza nich postać Loczka. Uśmiechnęłam się nieznacząco, gdy tylko go dostrzegłam.
-Anahi możesz nas zostawić?-zapytałam podnosząc się.
-Nie, niech ona tutaj zostanie. Musze wam w końcu to powiedzieć. A najważniejsze, żebyście we dwie wiedziały to. Reszta może się później dowiedzieć.-powiedział, nie ruszając się z miejsca.
-Możesz nam wreszcie powiedzieć, co tak bardzo chcesz nam przekazać przez pół dnia?-zapytałam.
-Chodzi o Sabine.-wydusił z siebie w końcu.-Ona coś knuje. Coś złego. Chce się zemścić na tobie Dul. I chyba współpracuje...-chłopak nie dokończył, ponieważ został popchnięty przez-po raz kolejny-otwierane drzwi. Widać było, że się zezłościł. Nie dokończył mówić czegoś bardzo ważnego, ale najwyżej powie innym razem. Do pokoju wpadł zdyszany Zayn. Uśmiech nie schodził z jego ciemniejszej twarzy.
-Robimy dzisiaj imprezkę. Przyjdziecie do nas do domu?
-Chętnie się wybiorę! Pójdę powiedzieć Poncho-powiedziała zadowolona Any. Zeskoczyła z łóżka i wybiegła z pokoju, wymijając po kolei chłopaków.
-No jasne, czemu nie? Trochę przyda mi się rozrywki-powiedziałam zadowolona.-Tylko powiedz, o której i razem z Harrym pojedziemy.
-Koło 19? To do zobaczenia-powiedział i wyszedł z pokoju. Zostałam sama z Harry'm. W pokoju zapanowała niezręczna cisza.
-Przepraszam-powiedziała, przerywając ciszę. Podeszłam do niego i mocno go do siebie przytuliłam. Chłopak bez wahania odwzajemnił mój uścisk.
-To jak wybierzesz się ze mną na imprezkę?-zapytałam, uśmiechając się cwaniarsko do chłopaka.Ten kiwnął tylko głową. -Muszę zadzwonić do May i jej się spytać o ten gips. Nie chce w nim dzisiaj iść na imprezę.-powiedziałam i poszłam do stolika, gdzie leżał mój telefon. Gdy się odwróciłam, trzymając przy uchu telefon i wsłuchując się w dźwięk sygnału, Harry'ego już nie było.
-Cześć May. Możesz mi powiedzieć jak długo powinnam jeszcze nosić gips?
-Cześć. A czy to było coś poważnego?
-Nie, raczej nie.
-A jak długo to nosisz?
-Z jakiś tydzień...Tak chyba coś koło tego będzie.
-Wydaję mi się, że powinnaś pójść do lekarza i się zapytać kogoś, kto już skończył szkołę i ma trochę lepsze doświadczenie-powiedziała śmiejąc się.
-No dobra, a ty co o tym myślisz?
-Jak dla mnie powinnaś jeszcze to ponosić przez minimum tydzień.
-Dobra, dobra. Ale nic się nie stanie jeśli zdejmę je teraz?
-Teoretycznie nie, ale w praktyce może odbić się to na twoim późniejszym zdrowiu.
-To znaczy co? Jak doskonale wiesz, nie studiowałam medycyny..
-To znaczy, możesz mieć słabszą, narażoną na częstsze uszkodzenia kostkę, czy co tam masz uszkodzone.
-Dobra. Dzięki ci! A co tam u was słychać?
-W sumie to po staremu. Dziewczyny szaleją, jak to one.-powiedziała znów się śmiejąc
-Czyli norma. Dobra ja już uciekam, muszę jechać do lekarza, a później szykować się na imprezę. Paa!-pożegnałam się i rozłączyłam. Odłożyłam telefon i poszła z powrotem do łazienki.
-Czyli nici z mojej drzemki..-pomyślałam i się przebrałam w świeże ubrania. Poprawiłam jeszcze szybko pościel i zeszłam na dół. Rozejrzałam się po pomieszczeniach, szukając Harry'ego. Znalazłam go leżącego na kanapie w salonie, oglądającego jakiś teledysk.
-Serio nie masz czego słuchać?-zapytałam siadając koło niego, po wcześniejszym podniesieniu jego nóg.
-Nie podoba ci się coś?
-Nie no skądże. Wszystko jest w jak najlepszym porządku-powiedziałam się śmiejąc.
-Co chcesz? Chyba nie jesteś już gotowa na zabawę?-zapytał się nie odwracając wzroku od ekranu telewizora.
-Nie. Chce, żebyś mnie zawiózł do szpitala.-powiedziałam wychylając się tak, by zasłonić mu ekran.
-Po co? Stęskniłaś się za tym klimatem?
-Chcę zapytać się, czy mogę zdjąć gips. Nie chcę iść na zabawę z tym czymś na nodze.-powiedziałam robiąc smutną minkę. Z doświadczenia wiem, że Harry jej nie lubi i zawsze kiedy ją robię, chłopak się na wszystko zgadza. Mimo że nie zawsze się mu chce. Taki mój sposób na Loczka.-To jak zawieziesz mnie, czy mam prosić tatę..?
-Dobra już wstaję. Masz szczęście, że skończył się ten piękny, dobrze zrobiony i śmieszny teledysk.
-Jakiś ty skromny. A teraz zbieraj ten swój ciężki tyłek-powiedziałam, a ten jak na zawołanie wstał i ruszył do wyjścia-ale za to jak seksowny-dodałam do siebie.
-Dziękuję.-powiedział Harry, a ja poczułam na swoich policzkach rumieńce. Wstałam i także ruszyłam ku wyjściu.
     Wizyty w szpitalu nie należą do najprzyjemniejszych  ale w tym przypadku cieszę się, że tutaj jestem. Muszę się tego koniecznie pozbyć. Impreza z nogą w gipsie nie jest czymś, czego bym chciała...
      W recepcji wskazali nam sale, do której powinnam się udać.
-Harry, zostań tutaj. Dam sobie radę-powiedziałam, uśmiechając się do niego. Udałam się do wyznaczonego miejsca. Lekarz siedział za biurkiem i czekam na mnie. Usiadłam przed nim i uśmiechnęłam się lekko.
-Dzień dobry. Chciałabym się zapytać czy jest możliwość zdjęcia gipsu. Mam już go od tygodnia, a z nogą jest już dobrze.-powiedziałam, żeby nie przedłużać tego.
-A czy ma pani przy sobie zdjęcie rentgenowskie?
-Tak, już podaje-powiedziałam, sięgając po zdjęcie. Doktor wziął je w dłonie i wyciągnął je do okna, by móc zobaczyć, co mi się stało.
-Wygląda na to, że gips może być zdjęty, ale nadal będzie musiała pani nosić bandaż. No i oczywiście odradzam noszenie butów na wysokim obcasie, bo nie wykluczone, że możemy się tutaj szybko zobaczyć-powiedziałam, odłożywszy papiery. Uśmiechnął się do mnie i mówił dalej-Zapraszam na kozetkę. Zaraz zdejmiemy panie te kłodę-powiedział śmiejąc się. Chyba uważał, że to ma być żart? Nie chcąc wyjść na niegrzeczną uśmiechnęłam się.
     Po kilku minutach wyszłam z gabinetu bez gipsu. Jedynie z małym opatrunkiem wokół stopy.
-Możemy jechać-powiedziałam, podchodząc do Harry'ego. Wyminęłam go i szłam w kierunku wyjścia. Harry po chwili do mnie dołączył. I razem szliśmy do samochodu. Byłam zadowolona, że nie mam tego ciężaru na nodze. Wreszcie mogę się poruszać, jak normalna  zdrowa osoba. Brakowało mi tego przez ten cały czas. Poczucie zdrowia zdobyłam tylko przez chorobę, ale i tak potrwa to krótka. Człowiek stworzony jest do narzekania, więc przy najbliższej okazji będę narzekała na wszystko, na swoje życie, na problemy, na rozterki miłosne, na przyjaciół, na szkołę  Ale czy da mi to jakąś satysfakcję? Nie! W pewnym stopniu pomoże mi to, ale nie całkowicie, a mi chodzi o pomoc całkowitą. Dlatego muszę zacząć stawiać czoło problemom.
     Droga do domu minęła bardzo szybko, ale to może przez to, że jest blisko domu? Tak, to pewnie dzięki temu. Gdy Harry zaparkował szybko pobiegłam do domu i skierowałam się od razu do swojej garderoby. Była już 17, a ja byłam w proszku. Jeszcze do tego ktoś przyszedł mnie denerwować.
-Co chcesz Harry?-zapytałam, kiedy chłopak stanął w progu pomieszczenia, opierając się o futrynę.
-Nic, tak tylko przeszedłem, bo nie chciałem się patrzeć na Sabine.
-A ty znów o tym?!
-No chyba nie będziesz jej broniła i mówiła, że to dobra kobieta, zwłaszcza po tym co wam powiedziałem dzisiaj..?
-Że niby z kimś spiskuje? Harry proszę..Za dużo kryminałów się na oglądałeś i teraz zmyślasz teorie spiskowe, które nie istnieją.-powiedziałam wstając z podłogi, na której siedziałam.
-Czyli mi nie wierzysz? Tak myślałem...-powiedział, smutniejąc i spuszczając głowę w dół.
-Harry to nie tak, że ci nie wierzę-powiedziałam podchodząc do niego i podnosząc jego podbródek.
-Tak? A jak niby jest? Nie oszukasz mnie tak łatwo. Widzę, że mi nie wierzysz i mnie to boli-powiedział chłopak smutnym głosem. W tym momencie powinnam mu uwierzyć, ale mimo wszystko nie potrafiłam. Sabine wydawała się miłą kobietą, a nie jakimś spiskowcem...A co jeśli ona spokrewniona jest...Nie! To nie może być prawdą.-Dulce co jest grane?
-Co? Nie. Wszystko w porządku.
-Nie wyglądasz na 'wszystko w porządku..Powiedz, o czym pomyślałaś.
-A z kim kojarzy ci się nazwisko Moussiere?-zapytałam pełna strachu.
-Nie. Chyba nie z nim. Oni nie mogą być spokrewnieni! Bo jeśli są, to masz rację-powiedziałam, prawie płacząc.
-Dulce. Chodź do mnie-powiedział Harry czule i mnie przytulił.-Nic ci się nie stanie. Jestem i będę przy tobie cały czas.-powiedział, podnosząc mnie na duchu. Minimalnie, ale mu się udało. Zawsze lepsze to niż nic.
-Dziękuję. Pomożesz mi coś wybrać, bo sama się nie zdecyduje.-powiedziałam uśmiechając się do niego. Chłopak złapał mnie za rękę, kiedy się odwróciłam i przyciągnął do siebie. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy. Nasze twarze się zbliżały. Byłam już przygotowana, że mnie pocałuje. Nawet bym się nie zdziwiła, taki typ. jednak chłopak mnie zaskoczył. Nasze twarze były na tyle blisko, by mógł mnie pocałować, jednak chłopak podniósł leciutko głowę do góry i pocałował mnie w czubek głowy. Wolną ręką dotknęłam jego policzka i go po nim pogładziłam.
-Chodź.-powiedziałam i pociągnęłam go w głąb mojej garderoby.

~*~

Witajcie!;) 
Jak widzicie pojawił się nowy rozdział. Mam nadzieję, że się wam spodoba:)
Czekam na wasze komentarze. A jeśli doszliśmy do tego tematu....Zaniepokoiła mnie ta ilość komentarzy. Niestety jestem zmuszona do ustawienia wam limitu...:(
15 komentarzy=nowy rozdział

Zapraszam Was też na mój nowy blog!

niedziela, 3 lutego 2013

Rozdział 16.


     Taksówka zawiozła nas na lotnisko bez jakiś zbędnych komplikacji. Cieszyłam się, ponieważ Michel oprócz spuszczenia powietrza z kół nie posunął się do niczego innego. Droga trwała krótko, co mnie zadowoliło, ponieważ nikt nic nie powiedział w aucie-co było jeszcze bardziej dołujące. 
     Będąc już na lotnisku miałam jakieś zwidy. Wydawało mi się, że widzę jak stoi w kolejce po bilet Michel...Ale nie. To nie możliwe. Skąd by wiedział, że wylatuje? A może to zwykły zbieg okoliczności? Ale koła i bilet nie wyglądają mi na to. Myśląc, że to moje majaki, wynikające z przemęczenia odwróciłam się i usiadłam na krześle czekając na nasz samolot.

*perspektywa Michel'a*

     Stałem w tej głupiej kolejce tylko po to, by usłyszeć, że wszystkie bilety są już wyprzedane, a następny lot jest dopiero jutro i to do tego późnym wieczorem. Po prostu świetnie! Nic niestety na to nie poradzę i będę musiał tutaj jeszcze trochę pobyć. Najważniejsze jest bym jak najszybciej dostał się do Londynu. Jeśli zacząłem coś to muszę to dokończyć. A ta sprawa wymaga jak najszybszego dokończenia! Nie mogę tego tak zostawić. Poza tym nawet jeśli bym chciał to nie mogę, bo to nie ode mnie zależy. Jest jedna osoba, która to wymyśliła i odpowiada za powodzenie tej 'misji'. Mogę się domyślać, że nie spodoba się jej opóźniony przylot...Jednak nic na to nie mogę poradzić.
     Poczułem w kieszeni spodni wibracje i sięgnąłem szybkim i zdecydowanym ruchem po telefon. Bez chwili namysłu odebrałem połączenie nie patrząc się na wyświetlacz.
-Halo? Tak już są na lotnisku. Za kilka godzin będą w Londynie  Ja muszę czekać do jutra na kolejny lot. Tak, tak wiem. Rozumiem doskonale, ale jeśli tutaj zostanę  wszyscy pomyślą, że dałem za wygraną. Widzisz, czasami zdarza mi się mieć dobre pomysły. Tak, tak widzimy się na miejscu, a ty teraz będziesz miała większą widownie, więc lepiej poćwicz grę aktorską-powiedziałem i się rozłączyłem chowając telefon do kieszeni. Odwróciłem się na pięcie i udałem się w stronę wyjścia. Gdy stałem na zewnątrz zadzwoniłem po kuzynkę, by po mnie przyjechała. W końcu muszę się gdzieś zatrzymać na tę noc, bo wymeldowałem się z hotelu.
     Po kilku minutach zauważyłem jak nadjeżdża swoim samochodem blondo włosa dziewczyna, której głowę ledwo było widać zza kierownicy. Jest osobą strasznie niską i do tego szczuplutką. Dziewczyna mimo rodziców znalazła zajęcie dla siebie. Dzięki swoim kształtom magazyny dla panów chcieli mieć z nią sesje. Zgodziła się i po pierwszej sesji była kolejna i kolejna, itd. Dzięki temu mają za co jeść....
Dziewczyna zatrzymała się i kiwnęła w moją stronę. Wrzuciłem torbę na tylne siedzenie, a sam usiadłem obok niej i w milczeniu odjechaliśmy do jej domu.

*perspektywa Dulce*

     Lot minął bardzo szybko. Nawet nie zauważyłam kiedy wylądowaliśmy na londyńskim lotnisku. Gdy byliśmy niedaleko drzwi wyjściowych dało się już słyszeć głosy fanek Harry'ego jak i całego zespołu, a w drzwiach w towarzystwie ochroniarzy stała pozostała 4 One Direction. Widziałam jak Harry się ucieszył z ich widoku. Dawno ich nie widział, a zżyli się ze sobą bardzo przez te 2 lata. Podbiegł do nich i rzucił się na nich. Ja natomiast podeszłam spokojnie do nich i stanęłam na uboczu nie chcąc im przeszkadzając.
-Czy oni tak zawsze?-zapytałam mężczyznę, który do mnie podszedł. Chyba to ten cały Paul, ale nie jestem pewna. Mężczyzna skinął twierdząco głową i podszedł do chłopców rozdzielając ich.-Zostawcie trochę energii na później, a teraz musimy dostać się do samochodu-powiedział i przeszedł przez środek w kierunku wyjścia-tędy nie wyjdziemy, za dużo fanek...Musimy wyjść tylnym wyjściem-powiedział i sięgnął po krótkofalówkę i powiedział chyba coś do kierowcy. Pewnie żeby przejechał czy coś...
     Chłopaki zupełnie nie zwracali na mnie uwagi, co mnie trochę już denerwowało. Rozumiem, na początku się musieli poprzytulać, poskakać, bo dawno się nie widzieli, a rozmowy na skype dużo nie dają, ale ludzie...Ja tu nadal jestem! Chciałam do nich podejść jeszcze bliżej, jednak gdy zrobiłam jeden krok w przód zrozumiałam, że źle bym na tym wyszła. Za bardzo zaczęli gestykulować rękoma. Odchrząknęłam nie pewnie, ale oni tego nie usłyszeli.
-Helloooo! Ja tu jestem!-powiedziałam zdenerwowana. Nie wytrzymałam już. No ile można?! Gdy doszło do nich, że coś powiedziałam, odwrócili się w moją stronę i spojrzeli na mnie, mierząc mnie od stóp do głów. Spojrzałam na siebie czy nie poplamiłam się czy coś takiego, ale moje jasne dżinsy są w stanie idealnym, tak samo jak sweter w poziome paski granatowo-beżowe. Top mi nie wystawał koło szyi.  Pewnie ich wzrok przykula noga w gipsie i trampek na jednej nodze. Dla pewności poprawiłam sobie kucyka, ale musiałam przez to puścić kule. Harry szybko podbiegł do mnie i mnie podtrzymał, po czym schylił się po upuszczone wcześniej rzeczy. Uśmiechnęłam się lekko i podniosłam głowę.-Dziękuję.-Chłopak uśmiechnął się, ale szybko zakrył swoje perliście białe zęby i podniósł mnie i szybko poszedł ze mną w stronę tylnego wyjścia kiwając na chłopaków, pokazując im coś za mną. Gdy szliśmy w stronę wyjścia odwróciłam się by zobaczyć o co chodzi. Okazało się, że na lotnisko znaleźli się już paparazzi  którzy robili nam zdjęcia. Już wyobrażam sobie nagłówki jutrzejszych wydań tutejszych brukowców.

"Harry Styles ze swoją nową dziewczyną?!"
"Czy nowa dziewczyna Styles'a usidli go na dobre?"
"Co takiego się stało dziewczynie Harry'ego Styles'a?"

Na samą tą myśl przeszły przeze mnie dreszcze. Harry musiał to poczuć, bo spojrzał się na mnie i jego mina sama mówiła "Co jest?" Kiwnęłam głową za siebie, a chłopak chyba musiał zrozumieć. Niósł mnie aż nie znaleźliśmy się na zewnątrz tuż przed ich dużym, czarnym vanem. Harry pomógł mi wejść, a potem sam się wgramolił niezdarnie, przez moje kule, które niekiedy zahaczały się o fotele  Wyglądało to komicznie. Po nim wsiedli chłopcy i już mogliśmy ruszać. Jednak wyjechanie z terenu lotniska nie było łatwym zadaniem, ponieważ fanki zorientowały się, że jesteśmy z tyłu i przyszły tutaj. Jednak nie trwało to aż tak bardzo długo.
    Kiedy samochód stanął zauważyłam, że jesteśmy już pod domem Alfonsa, gdzie kierowca miał nas na razie zawieść. Gdy wysiadałam usłyszałam, że drzwi się otwierają i biegnie w moją stronę. Poczułam jak mnie obejmuję. I to dość mocno.
-Hej. Możesz mnie już puścić. Jeszcze chwila i mnie udusisz.-zaśmiałam się odpychając dziewczynę lekko od siebie. Spojrzałyśmy się po sobie i wybuchnęłyśmy śmiechem. Gdy się trochę już uspokoiłyśmy Any odeszła ode mnie i podbiegła do Harry'ego i się z nim przywitała. Do reszty się jedynie uśmiechnęła. Widać było, że się już znają, ale co się dziwić. W końcu jej chłopak pracuje z nimi. Ścisnęli dziewczynę w środku i razem trzymając się za ramiona podeszli do mnie. Harry oczywiście pomógł mi wejść do domu. Przeniósł mnie przez prób niczym pan młody panią młodą. Słyszałam tylko ciche gwizdy oraz szepty, ale nie zwracałam na nie uwagi, ponieważ było mi zbyt wygodnie, by zeskoczyć na podłogę. Chłopak zaniósł mnie do salonu, gdzie na kanapie siedziała Sabine. Wstała i się przywitała z każdym z nas.
-Idę wnieść twoje walizki na górę.-wyszeptał mi na ucho chłopa i zniknął na korytarzu.

*perspektywa Harry'ego*

     Gdy wyszedł po walizki przechodziłem obok kuchni, w której usłyszałem, że ktoś jest. Zajrzałem do środka po cichu. Okazało się, że jest tam matka Anahi i rozmawia przez telefon.  Mimo, że nie powinienem, stanąłem pod drzwiami i się przysłuchiwałem owej rozmowie. Gdy nie to, że mnie zaciekawiła, bym nie podsłuchiwał.
-Tak. Już jest. Tak..I cały ten boysband też. A weź daj spokój ten jeden to nie odstępuje jej na krok-chyba, że na sekundę  Przed nami dość trudne zadanie, ale musimy się zemścić. Kiedy masz lot? A to dobrze, czyli niedługo się widzimy. Wiem.... Będę musiała uważać, jak będę wychodzić z domu, ale spokojnie...nie takie numery mam już na swoim koncie-powiedziała dumnie. Odchodząc przez przypadek nadepnąłem nogą na fragment podłogi, która skrzypi-co za pech! Szybko udałem, że niby przechodziłem tędy, żeby nie nabrała oczywiście żadnych podejrzeń. Głosy umilkły i już myślałam, że wyjdzie, ale jednak nikt nie wyszedł na korytarz. Zaskoczyło mnie to i to bardzo. Jednak bardziej zaintrygowała mnie jej rozmowa. Była jakaś taka dziwna. Muszę porozmawiać z resztą o tym co usłyszałem, ale nie mogę tego zrobić w domu...Już wiem! Zabiorę chłopaków, Any, Dul i Poncho do kawiarni i tam im wszystko powiem. Boję się, że mi nie uwierzą....Zwłaszcza Any...

*perspektywa Dulce*

     Harry po zaniesieniu moich bagaży przyszedł do salonu. Widać było po nim, że coś go trapi. Mimo, ze udaję dobrego aktora-nie jest nim. Ale ja jako dobra przyjaciółka nie chce wyprowadzać go z błędu, bo za każdym razem owej próby kończy to się malutką sprzeczką..Sama nie wiem, czemu go wtedy tak ponosi...Widać nie lubi być krytykowany. Z resztą kto to lubi. Ja sama nie znoszę kiedy ktoś wytyka mi błędy.
     Chłopak szybkim krokiem znalazł się obok mnie, nie opierając się o oparcie, patrząc się w podłogę. Pewnie nie wie jak ubrać w słowa to co chce nam powiedzieć. Może wreszcie wyjawi coś o tej swojej dziewczynie?!
-Możemy dzisiaj wyjść do jakieś Nando's albo gdzieś na spacer, wszyscy?-zapytał ni stąd ni zowąd. Nadal spoglądał na dywan, jakby tam miał napisane wszystko to co ma nam powiedzieć. Spojrzałam na resztę zebranych, którzy byli równie zdezorientowali jak ja. Mimo wszystko kiwnęliśmy twierdząco głowami.
-O której chcesz wyjść?-zapytał Liam.
-Nie wiem, jak najszybciej-powiedział Harry, lekko zdenerwowany.
-Wyjdźmy może teraz?-zapytałam się.
-Jeśli teraz to ja nie mogę. Jestem umówiony z Danielle-powiedział Liam spoglądając na zegarek.
-A ja z El-powiedział Louis.
-No dobra, najbardziej zależy mi, żeby Dul, Any i Poncho poszli ze mną. Wy, chłopaki nie musicie.-powiedział Harry, spoglądając znacząco na mnie i pozostałych wymienionych.
-To dobrze, że nie musimy iść, ale wiesz, że ja zawsze jestem chętny do Nando's-powiedział Niall, szczerząc się głupio.
-Ja też mogę się przejść z wami-powiedział Zayn.
-No to mamy ustalone. Harry pomóż mi wstać.-powiedziałam podnosząc rękę w jego stronę, by pomógł mi.
     Po jakiś 10 minutach byliśmy na miejscu. Droga mimo ciszy, która nam towarzyszyła całą podróż, minęło o dziwo szybko. Oprócz Any i Poncha nie odzywał się nikt. Aczkolwiek gołąbeczki zlizywały sobie miód z dzióbków. To było obrzydliwe, ale rozumiem ich. Po otworzeniu drzwi do knajpki do moich nozdrzy dostał się zapach kurczaka. Dobre miejsce wybrał Harry, zwłaszcza, że jest pora lunchu. Podeszliśmy wszyscy do wolnego stolika i wpatrywaliśmy się, czekając aż Hazza powie nam czemu nas tu ściągnął.
-Harry. Nie mamy tyle czasu ile tobie się wydaje-powiedział Poncho. Jednak nie było dane odpowiedzieć mojemu przyjacielowi, ponieważ zauważył nas Josh, ich perkusista. Oczywiście dosiadł się do nas. Zayn i Niall zaczęli z nim żartować. Rzecz jasna i ja w końcu dołączyłam do ich dyskusji, ponieważ siedziałam koło Josh'a. To było nie do uniknięcia. Josh to fajny chłopak, ale bardzo gadatliwy i żartobliwy-a to są cechy, które między innymi lubię u chłopaków. Lubię osoby, które mnie potrafią rozśmieszyć, a Josh to potrafi. Jest także przystojny, co też się liczy, nie ma co się oszukiwać. Ilekroć rozmawiałam na skype czy przez telefon z Harrym, który był na próbie albo w domu z resztą chłopaków zawsze z Hazzą i Josh'em dogadywałam się najlepiej. To jest dwoje chłopaków, którzy są dla mnie ideałem męskości, choć nie do końca jeszcze rozwiniętej. Do nich pasuje jeszcze Zayn, ale z wiadomych przyczyn nie interesuję się nim. Może gdybym nie miała takich zasad jakie mam bym z nim flirtowała...jednak wiem, że kocha Perri i nie chciałabym tego w jakikolwiek sposób zniszczyć. Natomiast Harry i Josh to inna historia. Nie. Przepraszam. Josh to inna historia. Harry ma tajemniczą dziewczynę, a której wątpię  ze powiedział komuś z zespołu...Boli mnie to, nie powiem, że nie...Ale jeśli Loczek nie mówi mi czegoś to kierują nim jakieś powody. On nigdy nie zrobiłby czegoś o czym by mi nie powiedział. Byłam jedną z pierwszych osób, którym mówił o swoim podbojach miłosnych, o swoich rozczarowaniach, o przemyśleniach. Zawsze mówił mi co jest prawdą a co kłamstwem w gazetach o nim czy o zespole. Byłam jego psychologiem...Tak. Można tak spokojnie powiedzieć. I nadal tak jest z tym jednym drobnym wyjątkiem. Cieszyło mnie to bardzo. Nie każdy mógł być takim powiernikiem Harry'ego jak ja. Dla mnie jest to swego rodzaju zaszczytem, z którego ja jestem bardzo dumna i cieszy mnie to, że mi ufa. Jednak z drugiej strony, wiem o nim tyle, że nie powinien mnie interesować jako ktoś z kim mogłabym się spotykać. W końcu wiem jak obchodzi się z dziewczynami...Mimo wszystko ma w sobie coś, co działa na mnie jak płachta na byka.
-Harry przepraszamy, ale my już musimy zmykać. Powiesz nam to najwyżej później-powiedział Poncho wstając od stołu, a za nim Anahi. Dziewczyna, gdy była gotowa do wyjścia z lokalu podeszła jeszcze do Hazzy, położyła dłoń na jego ramieniu i powiedziała coś na ucho. Po jej słowach, chłopak uśmiechnął się lekko, ale po chwili znów pogrążył się w smutku...To jest dla mnie straszny widok. Nie lubię takiego Harry'ego. Mam wyrzuty sumienia, gdy widzę go w takim stanie. Widzę, że coś go trapi, ale nie jestem w stanie mu pomóc, bo zamiast tego flirtuje z jedynym wolnym ideałem. Jednak cały czas zaprząta mi myśli to po co Loczek ściągnął nas wszystkich tutaj. Co takiego ważnego ma nam do powiedzenia, że nie chciał tego robić w domu?
-Dulce!-krzyknął Josh razem z Malik'iem. Widocznie musiałam się zamyślić  tak że troszeczkę odpłynęłam od ich rozmowy. Otrząsnęłam się lekko, wyprostowałam i wpatrywałam na chłopaków na przemian.-Chodzi o to, że chciałbym cię jutro wyciągnąć na jakiś spacer-spojrzałam się znacząco na swoją nogę w gipsie-A może na kolacje?-zapytał Josh. Przyznam, ze pytanie postawiło mnie w dość niezręcznej sytuacji.
-Ja z Niall'em już się zmywamy. Zostawiamy was-powiedział zadowolony od ucha do ucha Mulat.
-To jak?-zapytał się Josh ponaglając mnie z odpowiedzią. Spojrzałam ukradkiem na zamyślonego przyjaciela. Jednak nie był już zamyślony. Teraz wyczekiwał mojej odpowiedzi. Widziałam, że się gotuje ze złości.
-W porządku. To o której przyjdziesz po mnie?-odpowiedziałam na przekór Hazzie. Mi tez się coś od życia należy!
-O 16? Pasuje ci to?
-Jasne.-powiedziałam uśmiechając się do niego słodko.
-Dulce musimy już iść-powiedział Harry, podnosząc się szybko od stołu. Tym sposobem mam pewność, że jest zły na mnie. Harry chciał pomóc mi wstać jednak Josh go uprzedził. Gdy już stałam uśmiechnęłam się do niego dziękując za pomoc.
-Dziękuję. Do jutra-powiedziałam i chciałam już się odwrócić, ale Josh zatrzymał mnie pocałunkiem w policzek. Zaskoczyło mnie to, ale było to miłe z jego strony.
-Tak, to my sobie już poradzimy Josh-powiedział ze złością do chłopaka przy okazji mierząc go gniewnym wzrokiem. Ni podobało mi się to. Kim on jest, żeby tak się zachowywać? On może mieć kogoś, a ja już nikogo nie mogę mieć, bo książę Harry jest zły....
~*~

Wreszcie dotarłam z nowym rozdziałem. Nie jest on tak długi jak poprzedni, ale lepsze to niż nic:) Mam nadzieję, że chociaż wam on się spodoba, bo ja uważam, że jest do dupy;< ale niestety nie mogłam nic lepszego wymyślić;/ Do tego końcówkę rozdziału pisałam jeszcze przed wyjściem na połowinki..no i jest jaka jest. 
Przepraszam za jakiekolwiek błędy:)

Ostatnio zauważyłam, że trudno jest wam przekroczyć próg 15 komentarzy....Niepokoi mnie to troszeczkę;( Jednak liczę, że weźmiecie się w garść:) Jeśli to się nie zmieni i będzie ich coraz mniej nie będę pisała kolejnej części historii, a tym bardziej 3, która dotyczy najbardziej Harry'ego. Decyzja należy do was. 


Zapraszam was też na mojego tumblr'a. WWW.CIRUELLAA.TUMBLR.COM Znajdziecie tam głównei ikonki i tła na twitter'a!