tag:blogger.com,1999:blog-11382162616643723392024-03-14T19:08:21.899+01:00Wytrzymałość przynosi pomyślny los.Ciruellaahttp://www.blogger.com/profile/01050219848943733364noreply@blogger.comBlogger28125tag:blogger.com,1999:blog-1138216261664372339.post-61566776935582269912013-07-10T17:22:00.001+02:002013-07-10T17:22:32.390+02:00Rozdzial 19. Karetka przyjechała po 10 minutach od wezwania. Ratownicy zabrali ją nic nie mówiąc o jej stanie.<br />
-Czy mogę jechać z wami?-zapytałem wycierając zapłakane oczy.-Proszę-powiedziałem, kiedy wyczułem, że pielęgniarz chce mi odmówić-Ja muszę z nią jechać. To jedna z nielicznych bliskich mi osób.-dodałem. Ratownik zgodził się.<br />
-Dobrze, ale niech pan wie, że nie wolno zabierać mi nikogo więcej niż poszkodowanego.-powiedział i wskoczył do karetki, a ja za nim.<br />
Będąc w szpitalu lekarze szybko zabrali Dul na oddział. Nie wiadomo co on jej zrobił...Gdy tylko pomyśle o tym co jej się przytrafiło mam dreszcze i wyrzuty sumienia. Chodząc po korytarzu bez najmniejszego celu przypomniałem sobie, że chłopaki jak i Any nic nie widzą. Musiałem do nich zadzwonić, a nie wiem jak mam im o tym powiedzieć. Będzie to najtrudniejsza rozmowa w moim życiu. Jednak muszę ich zawiadomić. Any i Poncho na pewno się zamartwiają wraz z Enirque, a Sabine pewnie się cieszy, że coś takiego jej się przytrafiło.<br />
-Hej Alfonso.-powiedziałem, kiedy ktoś odebrał telefon.<br />
-Hej. Znalazłeś Dul?-zapytał z troską w głosie. Było w nim też słychać strach...Nic dziwnego.<br />
-Tak...-wydukałem.-Możesz dać na głośny?-zapytałem.-Chcę, żeby każdy to usłyszał, bo nie mam siły powtarzać tego-i uwierz mi ty też nie będziesz chciał-zapewnił chłopaka.<br />
-Dobra już możesz mówić. Chłopaki też do nas przyjechali i wszyscy siedzimy w salonie. Wiesz jak jesteśmy z nią blisko. Mów co z nią-poganiał mnie Poncho.<br />
-Jestem z nią w szpitalu. Karetka ją zabrała. Ona...Ona została zgwałcona...-powiedziałem bardzo niewyraźnie przez mój płacz. W słuchawce nie słyszałem nic. Głucha cisza. Po chwili jednak usłyszałem płacz Any i tłuczenie jakiegoś przedmiotu.-Nie wiem dlaczego Josh z nią nie siedział. W końcu chce się z nią spotykać....Ale to też moja wina, jeśli widziałem, że nie bawi się z nim to powinienem do niej dojść, ale rozumiecie moją naturę nieustannego flirciarza. A teraz...Teraz Dul jest w szpitalu w ciężkim stanie, bo ten bydlak ją jeszcze pobił.-wycedziłem przez jeszcze większe łzy. Naprawdę jestem zły na siebie, że nie pilnowałem jej...Gdybym z nią był mogłoby się bez tego wszystkiego obyć.<br />
-To nie jest twoja wina. Widocznie tak musiało być.-powiedziała jakaś kobieta, ale nie była nią Any ani też Vicky. Musiała to być Sabine...Wiedziałem, że nie zrobi to niej jakiegoś większego wrażenia.<br />
-Niech pani wyjdzie z tego pokoju...Nie chcę z panią rozmawiać. To nie dotyczy pani!-powiedziałem krzycząc, przez co zostałem skarcony przez pielęgniarkę.<br />
-Harry! To moja matka i ona tutaj zostanie-powiedziała Anahi. Domyślałem się, że tak będzie, że będzie trzymała jej stronę.<br />
-Harry jedziemy już do was. Podaj w jakim szpitalu jesteście.-powiedział Liam. Podałem mu adres i się rozłączyłem. Usiadłem na krześle pod ścianą i czekałem, aż lekarz wyjdzie i mi coś powie. Jednak prędzej przyjechali moi przyjaciele niż wyszedł do nas doktor. Fakt, że mieszkamy dość blisko szpitala...Gdy ich zobaczyłem w korytarzu nie wiedziałem jak mam się zachować, czy mam przytulić Poncho czy może lepiej się przed nim gdzieś schować. W końcu jego kuzynka została skrzywdzona...Alfonso sam rozwiązał ten problem i podszedł do mnie i mnie przytulił. Chyba rozumiał, że i mi jest ciężko. Jednak nigdzie nie widziałem Josh'a. Ten to ma tupet. Teraz już miałem dowód, że chodzi mu tylko o zaliczenie Dulce- w końcu musi wygrać zakład...<br />
-Panie doktorze, co z nią, co z Dulce?-zapytałem kiedy usłyszałem otwieranie drzwi i wyłaniającego się mężczyznę w białym fartuchu.<br />
-Ocknęła się, ma kilka siniaków, wynikających z pobicia. No i należy zgłosić to na policję. Powinna zająć się tą sprawą.-powiedział.<br />
-Czyli ona została zgwałcona...-zapytałem z malutka nadzieją, że może do niczego nie doszło..<br />
-Niestety tak i o ile jej stan fizyczny jest w dość dobrym stanie-bo nie był to jakiś sadysta-o tyle gorzej może być z jej psychiką. Radzę zapisać ją na wizytę u psychologa-dodał jeszcze doktor.-A teraz może ją odwiedzić tylko jedna osoba, nadal jest dość osłabiona.-powiedział i odszedł.<br />
-Ja pójdę-powiedziałem.-Czuję się odpowiedzialny za to...-dodałem ciszej i ruszyłem w kierunku jej sali. Otworzyłem drzwi i zobaczyłem dziewczynę, leżąco na łóżku. Jej twarz był cała posiniaczona. Łzy same napływały do oczu. Podszedł do jej łózka i usiadłem na stołku, które stało obok.<br />
-Dulce...-zacząłem, ale się rozpłakałem. Nie byłem w stanie wydusić z siebie słowa. Miałem mocno zamknięte oczy. Poczułem jak dziewczyna dotyka mojej twarzy opuszkiem palców i ściera moje słone łzy z policzka.<br />
-Harry. Nic się nie stało. Żyję, a to jest najważniejsze-powiedziała uśmiechając się blado. Zadziwiła mnie tą siłą. Wydawało mi się, że będzie załamana, będzie bała się dotyku mężczyzny, ale ona spokojnie pozwoliła się złapać za dłoń i w nią pocałować.<br />
-Jak to nic ci się nie stało?! Dulce to wszystko moja wina. Ja cię tak bardzo przepraszam. Gdybym tylko mógł cofnąłbym ten cholerny czas i cały czas bym miał cię na oku-powiedziałem.<br />
-Harry, ale Michel wszędzie mógłby mnie dopaść. I powinnam się cieszyć, że to się dla mnie tylko tak skończyło.-powiedziała, a jedyne co usłyszałem to jeden wyraz, jedno imię. Nie byłem w stanie uwierzyć, że ten dupek mógł posunąć się do czegoś takiego. To jest straszne! Nie mogę tak tego zostawić.<br />
-To ty widziałaś kto ci to zrobił?-zapytałem, żeby się upewnić, czy dobrze usłyszałem.<br />
-No mówię ci przecież, że to był ten czubek-powiedziała Dulce. Na jej słowa wstałem nerwowo ze stołka.<br />
-Przepraszam, muszę już iść. Przyjdę jeszcze do ciebie-powiedziałem, jakbym był w jakimś transie i nie zważając na odpowiedź dziewczyny wyszedłem z sali. Za drzwiami czekali na mnie znajomi. Nie odjechali beze mnie. Też się martwią o Dulce...Jednak dalej nigdzie nie widziałem Josh'a. Chłopak się założył o nią, ale pytanie brzmi z kim? Z jakim drugim głupim człowiekiem można zakładać się o dziewczynę?!<br />
Czułem na swoim ramieniu czyjąś dłoń. Nie zwracałem uwagi na to i minąłem przyjaciół, szukając doktora, który badał Dul. Po jakimś czasie znalazłem go.<br />
-Dzień dobry, to jeszcze raz ja. Czy jeśli zgłoszę to na policję oni zamkną tego łajdaka?-zapytałem odrywając go od jakieś pielęgniarki, z którą rozmawiał. Trochę niegrzecznie, ale chciałem załatwić jak najwięcej dzisiaj zwłaszcza, że jest już chyba 6 rano.<br />
-Tak mi się wydaję. Jeśli pan chce mogę dać panu telefon do mojego znajomego policjanta. Może on by coś przyspieszył.-powiedział lekarz, który jak widać ma bardzo dobre serce.<br />
-Będę panu wdzięczny do końca życia-powiedziałem. Wraz z doktorem poszedłem do jego gabinetu i tam zapisał mi obiecany numer.-Dziękuję-powiedziałem wychodząc z pomieszczenia.<br />
W domu umyłem się i przebrałem, a kiedy to zrobiłem sięgnąłem po kartkę z numerem telefonu. Wykonałem odpowiedni telefon i teoretycznie mógłbym się przestać martwić, ale zdaję sobie, że to nie jest jeszcze koniec.<br />
-Czyli widzimy się o 10? Jeszcze raz przepraszam jak cię obudziłem-powiedziałem i się rozłączyłem. Przechodząc koło kuchni złapałem jeszcze jedno jabłko i udałem się z powrotem do szpitala. Dzisiaj mieli wypuścić Dulce, żeby złożyła zeznania. Obawiam się, że będzie to dla niej ciężkie. Wydaje się być silna i udaję, że na nią nie odczuwa nic, ale wiem, że ona to przeżywa. Czekam tylko kiedy ona zrozumie, że nie może ukrywać w sobie swoich emocji. Nie może ich dusić. Ma mnie, Anahi, Alfonsa i tatę. Nie jest sama. Ma z kim porozmawiać.<br />
Idąc do szpitala, zauważyłem stojącego przed wejściem Malik'a. Chyba rozmawiał przez telefon. Stał tyłem więc mogłem podejść nie zwracając na siebie uwagi.<br />
-Stary, weź przyjedź...-przechodziłem obok Zayn'a, ale chłopak w tym momencie odwrócił się w moją stronę i się trochę zaczerwienił. Chyba nie chciał, żebym usłyszał te rozmowę.-Tak słuchaj spotkajmy się dzisiaj w barze o 14, a teraz muszę kończyć-zakończył poważnie Mulat.-Siema, to ty wróciłeś?-zapytał się mnie.<br />
-Tak, o 10 mamy spotkać się z policją. Przyjechałem załatwić sprawy z wypisaniem jej stąd-powiedziałem, przyglądając się chłopakowi, który coś najwidoczniej ukrywa.<br />
-To leć. Ja jadę do domu, bo jestem jeszcze umówiony z Perrie, a później z kumplem. Na razie-powiedział, odchodząc.<br />
Pod salą dziewczyny nie widziałem już nikogo, gdy zajrzałem do sali zobaczyłem wszystkich w jej sali. Śmiali się tak głośno, że pielęgniarka im musiała zwrócić uwagę. Nie wszedłem do środka, tylko poszedłem załatwić wypis dla dziewczyny. Chyba już mi pozwolą zabrać ją do domu?<br />
Po wyjściu ze szpitala rozdzieliliśmy się. Ja z Dulce pojechałem jednym samochodem, a Liam, Lou i Niall oraz Poncho i Any pojechali drugim do domu. My natomiast pojechaliśmy na komisariat, gdzie mieliśmy się spotkać z policjantem. Mam nadzieję, że tym razem, to co przytrafiło się Dulce będzie wystarczające by złapać tego bydlaka. Oni muszą coś z tym w końcu zrobić, bo jeśli on po tym zdarzeniu pozostanie na wolności ani Dulce, ani nikt inny nie będzie czuł się w pełni bezpiecznie.<br />
Przed budynkiem komisariatu czekał na nas już policjant, z którym rozmawiałem kilka godzin wcześniej. Chłopak był mniej więcej w naszym wieku. Wysoki brunet o brązowych oczach. Karnację jak i rysy twarzy miał meksykańskie. Dulce mu się uważnie przyglądała. Z resztą on jej też. Mi też wydawał się być podobny, jakbym go już kiedyś spotkał, ale nie mogę sobie przypomnieć kiedy, gdzie i jak. Totalna pustka.<br />
-Dulce?-zaczął nie pewnie policjant, podchodząc do nas. Dziewczyna skinęła mu jedynie lekko głową. Chyba nie wiedziała za bardzo o co chodzi i skąd ten młody mężczyzna może ją znać.-Nie poznajesz mnie?-zapytał chłopak odsuwając się od niej na wyciągnięcie ramion.<br />
-Przepraszam, ale...-zaczęła, ale zawahała się-Ucker?! Co ty tu robisz?-powiedziała po chwili wpatrywania się w jego oczy. Teraz wszystkie wątpliwości zostały rozwianie. Owym policjantem okazał się nasz dawny znajomy i dawna miłość Dulce-chociaż nie wiem czy można nazwać to uczuciem. Na pewno chłopak coś do niej czuł, a ona była widocznie za młoda, by to zrozumieć. Dziwie się sobie, że pamiętam takie rzeczy?! Pamiętam, jak Dulce pisała do mnie, że znalazł dziewczynę dwa lata starszą od siebie, ale przy niej jest inny-zapomina o znajomych, nie odzywa się do starych znajomych, a zwłaszcza do dziewczyn, ale kiedy jej nie ma w pobliżu jest tym samym normalny, trochę nadpobudliwym chłopakiem. Zawsze mnie dziwiło, że tak może zmienić chłopaka dziewczyna, a jednak. Zdarzają się wyjątki. Dulce podczas każdej rozmowy o nim wydawała mi się zazdrosna...Ale mogłem się mylić. Chłopak poszedł do szkoły policyjnej. Kiedy wyjeżdżałem zaczynał pracę w policji w Meksyku, a jak widać teraz przenieśli go do Londynu, albo sam się tutaj przeprowadził.<br />
-Możemy wejść i wyjaśnić ci wszystko?-przerwałem im te chwile wpatrywania sobie w piękne oczy. Przeczuwa co się święci, ale chciałbym się mylić. Naprawdę.<br />
-Cześć Harry!-powiedział Christopher zauważając w końcu mnie.<br />
-Tak, to bardzo dobry pomysł.-zauważyła Dul. Uckermann zaprowadził nas do swojego gabinetu, czy jak tam to się nazywa.<br />
Wraz z Dulce rozejrzeliśmy się po pomieszczeniu. Było dość normalnie urządzone, jak na policjanta przystało.<br />
-Usiądźcie-powiedział Ucker, wskazując nam ręką na krzesła przed jego biurkiem. Sam usiadł po drugiej stronie.-To z czym do mnie przychodzicie, bo od Harry'ego się niczego nie dowiedziałem. Jak zwykle strzeże twoich sekretów-powiedział, patrząc się na mnie, lekko uśmiechając. Musze mu przyznać rację, zawsze zachowywałem dla siebie to co powiedziała mi Dulce. Wiem, że jeśli coś mi mówi to nie po to, żebym poszedł i zaraz to komuś wygadał. Dziewczyna spojrzała się na mnie i uśmiechnęła się również serdecznie. Do twarzy jej z uśmiechem, niestety teraz w jej życiu jest coraz mniej chwil, które wywołują uśmiech na jej twarzy. To jest przykre.<br />
-Chciałam złożyć zeznania przeciwko Michelowi Grufi.-powiedziała stanowczo czerwonowłosa, kiedy odwróciła ode mnie spojrzenie.<br />
-Dobrze, więc teraz zamieniam się w słuch. Opowiedz mi wszystko co chcesz.-powiedział poważnie Ucker. Doskonale znał Michela i wie do czego zdolny jest. Wie, że jest z niego typ spod czarnej gwiazdy. Kiedy rozmawiałem z nim po tym jak Dulce powiedziała mi, że się spotyka z Grufi zauważyłem, że też nie jest zadowolony z tego powodu.<br />
-Najpierw chce ci powiedzieć, że Michel mnie prześladuje. Przyjechał za mną do Londynu. On usiłował mnie chyba zabić....To znaczy potrącił mnie, ale jak mam to inaczej odebrać, jak pisał do mnie groźby?-wystrzeliła dziewczyna wyrazami jak z jakieś procy.<br />
-Dulce spokojnie-powiedziałem szeptem do dziewczyny, łapiąc ja za dłoń. Spojrzała się na mnie i kiwnęła w zrozumieniu głową. Odwróciła wzrok ode mnie i spojrzała się na Uckera, który sądząc po jego minie był zszokowany. Dziewczyna zrobiła parę wdechów i wydechów, by się uspokoić. Widocznie jej to pomogło, ponieważ mówiła zdecydowanie wolniej.<br />
-Wczoraj chłopcy z One Direction zrobili imprezę, więc poszłam, by się odstresować od tego wszystkiego. Jednak już w trakcie zabawy, przed tym ważnym wydarzeniem było coś nie tak. Wtedy jakiś facet-nie zwracałam uwagi na twarzy-przystawiał się do mnie. Odepchnęłam go i poszłam szukać Vicky, ale znalazłam dziewczynę dobrze się bawiącą, więc nie chciałam jej przeszkadzać. Any i Poncho tańczyli razem, a chłopaki też byli czymś zajęci. Wyszłam na dwór ponieważ Josh napisał mi, że za chwilę będzie na miejscu. Postałam przez jakiś moment oparta o drzwi wejściowe, ale nie chciałam patrzeć się na tych pijanych, leżących w ich własnych wydzielinach ludzi. Poszłam się przejść. I nie wiem co mnie podkusiło, żeby wybrać tą stronę, która była najciemniejsza i nikt tam nie chodził. Przeszłam kilka metrów i usłyszałam czyjeś kroki. Odwróciłam się nie pewnie i zobaczyłam postać. Przyspieszyłam kroku, a on za mną. W końcu zaczęłam biec. Jednak on był szybszy i mnie dogonił....-Dulce przerwała. Schyliła głowę w dół. Czułem na swojej ręce krople jej łez. To było straszne, patrzeć jak się z tym męczy i nie móc nic zrobić. Usłyszałem, że Ucker odsuwa krzesło. Spojrzałem na niego. Wychylił się na zewnątrz i poprosił jakąś panią o zrobienie herbaty, po czym podszedł do Dul. Uklęk obok jej krzesła, złapał ja za wolną dłoń i starał się ją uspokoić. Widziałem, że coś się unosi w powietrzu.<br />
<blockquote class="tr_bq">
<div style="text-align: left;">
<i>Do pokoju wpada przemoknięty Ucker. Jest załamany, wściekły i zrozpaczony. Wszystkie te emocje są wymalowane na jego twarzy-nie jest dobrym aktorem. </i></div>
<blockquote>
<div style="text-align: left;">
<i>-Stary, co jest?-zapytałem się kiedy chłopak krążył po pokoju. Nic nie odpowiedział, był zamyślony.-Usiądź i sie uspokój!-powiedziałem nie co poważniejszym tonem. Byłem zdezorientowany. Nie wiedziałem co mam sądzić na ten temat, a Ucker nic nie mówi. </i></div>
<blockquote>
<div style="text-align: left;">
<i>Chłopak spojrzał się na mnie i nie pewnie skierował się na łóżko. Rozpłakał się. Rozpłakał jak małe dziecko. Wtedy zorientowałem się, że coś jest nie tak. Ostatni raz płakał tak na pogrzebie swojego dzidadka, którego bardzo kochał i z którym był zżyty. Wstałem z krzesła, stojącego przy biurku i podszedłem do niego. Przytuliłem go i poklepałem po plecach, by dodać mu otuchy. Na razie nic nie mówiłem, o nic się nie pytałem. Czekałem, aż chłopak sam zacznie coś mówić. </i></div>
<blockquote>
<div style="text-align: left;">
<i>-Ona mnie zostawiła...-wycedził. Nie musiałem na to długo czekać. Widziałem, że jest w opłakanym stanie i prędzej niż później powie co mu na sercu leży.-Dulce mnie rzuciła. Powiedziała, że tak będzie lepiej dla nas. Nie jest pewna swoich uczuć do mnie i nie chce mnie zraznić. Niestety zapomniała, że jestem w niej zakochany po uszy i zrywając ze mną mnie zrani.-Przyznam, że mnie tym zdziwił, każdy myślał, że są razem tylko dla jaj, że nie kochają się nawzajem. A tu jednak. Taka niespodzianka, ale prawde mówiąc odliczałem kiedy się rozstaną. Kilka dni temu Dulce napisała mi, że poznała kogoś, że jest świetny, i że się w nim zakochała. Nie mówiłem tego nikomu, ponieważ dziewczyna mnie o to prosiła, stwierdziała, że to nic pewnego. A jednak. Teraz Ucker przez nią cierpi. </i></div>
<blockquote style="text-align: left;">
<i>-Wiesz jakie są dziewczyny. Zawsze niezdecydowane. Może i Dulce nie wiedziała co chce. Poza tym kiedy zaczeliście się spotykać, byliście jeszcze młodymi łepkami. Nie wiedzieliście co to miłość. Ona bardziej traktuje cię jak przyjaciela....</i></blockquote>
</blockquote>
</blockquote>
</blockquote>
</blockquote>
Z biegiem lat, doszedłem do wniosku, że ona też coś do niego czuła, to nie była miłość nieodwzajemniona. Widziałem jej wzrok na jego następne dziewczyny, jak o nich mówi, jak się zachowuję w jego towarzystwie. To zdecydowanie była miłość. Jednak na jej uratowanie było już za późno. Trudno mi o tym wszystkim myśleć, a co dopiero słuchać i rozmawiać o tym z przyjaciółką.<br />
-Jesteś w stanie opowiedzieć co się stało?-spytał Ucker nie pewnym głosem. Dziewczyna kiwnęła głową, przetarła delikatnie oczy i podniosła głowę do góry.<br />
-Chłopak mnie mocniej odwrócił. Zanim zaczął mnie natarczywie i nachalnie całować i dotykać po całym ciele zdążyłam zauważyć, że to Michel. A później wiecie co się stało.-dokończyła i zamilkła, jednak to nie była już ta sama dziewczyna sprzed sekundy. Jej głos stał się zimny. Wydawało się jakby nie czuła nic. Jakby wyłączyła swoje uczucia.-Wiecie co jest najgorsze? To że stało tam tyle osób, a żadna mi nie pomogła, oni stali i patrzyli. Mimo że miałam zamknięte oczy, czasami spoglądałam, czy nie ma nikogo w pobliżu. Dopiero Harry to powstrzymał, a ja gdy usłyszałam jego głos w tłumie straciłam przytomność.-dodała, patrząc się na mnie. Uśmiechnął się do niej lekko i spojrzałem na zamyślonego policjanta. Palcami stukał w biurko, a oczy miał skierowane w stronę szafki, stojącej po prawej stronie. Czułem dalej na sobie wzrok dziewczyny, która była ewidentnie roztrzęsiona. Jej ręka potwornie drżała, jednak dalej nie odwracałem wzroku od Uckera. Byłem ciekaw o czym tak zawzięcie myśli, co go tak zastanawia. Siedzieliśmy w takiej ciszy, która przerywana była stukotaniem o blat biurka.<br />
-Czy chcesz, żebym się tym zajął?-zapytał w końcu chłopak.<br />
-Jaszcze się pytasz?-zapytałem ironicznie.<br />
-Dobra, dobra. Zajmę się tym, ale nie wiem czy będzie to łatwa sprawa..niestety-powiedział chłopak.<br />
-Chcę to zrobić. Mam już dość tego wszystkiego. Chcę by to wszystko się skończyło.-zabrała głos w końcu dziewczyna, która jak na razie się przysłuchiwała naszej przepychance słownej.<br />
Po kilku godzinach wyszliśmy z komisariatu. Byłem szczęśliwy, że wreszcie ta sprawa została zgłoszona i wezmą się za nią tak jak należy. Z drugiej strony byłem zmęczony; nie spałem drugą noc z rzędu, i jeszcze kilka godzin spędziliśmy tutaj. Po powrocie, w domu panował spokój. Wszyscy siedzieli w salonie i oglądali jakiś program w telewizji. Gdy weszliśmy do środka, każdy skierował swój wzrok na nas. Było to trochę niezręczne, ale rozumiem to doskonale. Każdy chciał wiedzieć jak nam poszło. Jednak obawiam się czy to dobry pomysł mówić o doniesieniu w obecności Sabine. Ona może przekazać tą wiadomość Michelowi, a ten ucieknie, bojąc się sprawiedliwości. I ten koszmar się nie skończy nie tylko dla Dul, ale dla ans wszystkich.<br />
<br />
<b>*perspektywa Dulce*</b><br />
<br />
Wchodząc do domu bałam się wzroku rodziny i przyjaciół. Bałam się ich pytań. Tego co zamierza zrobić z tym policja, czy może znów odpuści...Na szczęście wspiera mnie Harry i teraz jak się okazało mogę liczyć też na Christophera. Cieszy mnie to, że po tylu latach jest moim przyjacielem, który nie zostawia mnie w potrzebie.<br />
-Przepraszam, ale chce pójść do siebie-powiedziałam, ponieważ wiedziałam po spojrzeniach, że to nie będzie nic przyjemnego. Chciałam uniknąć pytań. Chciałam zostać sama. Wchodząc po schodach słyszałam, jak tata pyta się Harry'ego o wizytę na komisariacie, ale powiedział tylko 'nie teraz'. Domyśliłam się, że nie chce mówić tego przy Sabine. Muszę poprosić Uckera, żeby ją sprawdził i wszystko będzie jasne.<br />
W pokoju zdjęłam koszulkę i spodnie. W samej bieliźnie przeszłam do łazienki, gdzie odkręciłam wodę, by napełniła wannę. Odwróciłam się i przemyłam twarz zimną wodą i rozpuściłam włosy. Wróciłam jeszcze na chwile do pokoju po jakieś świeże ubrania. Gdy wróciłam wanna była już wypełniona wodą. Dolałam do niej trochę płynu oraz sól. Założyłam jeszcze na siebie szlafrok i poszłam do kuchni po kieliszek i sok pomarańczowy. Woda była bardzo gorąca, wiec było mi to na rękę. Na drodze na szczęście nikogo nie napotkałam więc byłam jeszcze szczęśliwsza. Po zabraniu soku i kieliszka pobiegłam szybko na górę. Przechodząc koło łóżka chwyciłam jeszcze telefon i poszłam do łazienki. Podczas kąpieli napisałam wiadomość do Uckera i Josha.<br />
<blockquote class="tr_bq">
<i>"Hej:) Przepraszam, ale nie możemy się dzisiaj spotkać."</i></blockquote>
<div style="text-align: right;">
do: Josh</div>
<blockquote class="tr_bq">
<i>"Hej;) Mógłbyś sprawdzić Sabine Moussiere? Harry podejrzewa, że ma coś wspólnego z Michelem. Chcę się upewnić:)"</i></blockquote>
<div style="text-align: right;">
do: Christopher</div>
Odłożyłam telefon na bok i zanurkowałam. Leżałam pod woda dopóki nie dobiegł mnie dźwięk przychodzącej wiadomości. Myślałam, że to Josh, że chce mimo wszystko mnie odwiedzić po tym wszystkim. Myliłam się. To był Ucker.<br />
<blockquote class="tr_bq">
<i>"Dobrze postaram się to zrobić jak najszybciej. A co do Michel'a to mamy jego ślad. Okazało się ze wydział do spraw narkotyków tez go szuka."</i></blockquote>
<div style="text-align: right;">
Od : Ucker</div>
<blockquote class="tr_bq">
<i>"Dziękuję. Humor mi się trochę poprawił."</i></blockquote>
<div style="text-align: right;">
Do: Christopher</div>
Na prawdę chłopak mi go poprawił. Pierwszy raz odkąd wróciłam do domu pojawił się na mojej twarzy uśmiech, prawdziwy uśmiech Cieszę się, ze Harry zabrał mnie na policje. Przynajmniej mam teraz cień szansy, ze złapią Michel'a. Zwłaszcza ze widziałam w oczach Uckera zaangażowanie. Widziałam, że ta sprawa nie jest mu obojętna tak jak i ja. Zdaje sobie sprawę, że go okropnie potraktowałam i gdybym mogła cofnąć czas zmieniłabym swoje decyzje.<br />
<blockquote class="tr_bq">
<i>"Dasz się dzisiaj gdzieś zabrać, zaprosić na kolację?"</i></blockquote>
<div style="text-align: right;">
od: Christopher</div>
Wiadomość wyrwała mnie z rozmyśleń. Sięgnęłam jedną ręką po telefon, a drugą po sok. Napiłam się, odczytując sms. Prawie się nim zachłysnęłam. Byłam zmieszana, ponieważ nie wiedziałam co mu odpisać. Jeśli odmówiłam Joshowi to teoretycznie powinnam odmówić i jemu. Jednak to może być druga szansa od Boga? Teraz rodzi się kolejne pytanie, co z Harrym? Jego też darze jakimś uczuciem; ale on ma dziewczynę. Nie mogę czekać na niego. Nie mogę pozwolić sobie na błędy, które będą mnie za pewne wiele kosztowały. Nie mogę też po raz kolejny zranić Uckera...<br />
<blockquote class="tr_bq">
<i>"Dobrze, więc może wpadniesz do mnie ok. 18-19?xx"</i></blockquote>
<div style="text-align: right;">
do: Christopher</div>
Odłożyłam telefon. Zanurzyłam się jeszcze raz w wodzie i po chwili wyszłam z wanny, dopijając sok.<br />
Założyłam szlafrok, zrobiłam nowy makijaż i złapałam kieliszek. Schodząc po schodach usłyszałam czyjś głos. Był to Zayn. Rozmawiał przez telefon. Przystanęłam na chwilę, ponieważ ta rozmowa mnie zaciekawiła.<br />
-Widzę, Josh, że przegrywasz! Zbieraj lepiej kasę! Wiedziałem, że nie będziesz miał z Dulce tak łatwo, jeśli Harry jej jeszcze nie zdobył, to tobie tym bardziej by się nie udało-powiedział Mulat, rozłączył się i poszedł do salonu-do reszty. Zeszłam po cichu na dół, nie mogąc uwierzyć w to co przed chwilą usłyszałam. odniosłam kieliszek do kuchni i zajrzałam do salonu.<br />
-Harry, możesz przyjść do mnie?-powiedziałam, po znalezieniu wzrokiem przyjaciela i szybko się wykręciłam. Chłopak doszedł do mnie kiedy zdążyłam usiąść na łóżku.<br />
-Wiedziałeś, że Josh założył się z Zayn'em?-zapytałam, patrząc przed siebie.<br />
-Domyślałem się.<br />
-No tak. Ostrzegałeś mnie, a ja głupia nie chciałam ci wierzyć.<br />
-Dulce...-przysiadł się do mnie i mnie przytulił. Chwilę posiedzieliśmy tak, potrzebowałam tego dotyku.<br />
-Pomożesz mi wybrać strój, mój osobisty stylisto?<br />
W łazience przebrałam się w wybrane przez Loczka ubrania. Koronkowa bluzka na krótki rękaw i szorty były całkiem dobrym pomysłem. Zrobiłam sobie niedbałego koczka. Poprawiłam sobie jeszcze makijaż i byłam już gotowa. Wróciłam do pokoju i trochę w nim posprzątałam. Poszłam jeszcze do ogrodu i ucięłam parę kwiatów do wazonu. Poprawiłam pościel i wraz z laptopem przeszłam na sofę. Przejrzałam parę stron plotkarskich, gdzie nie obyło się bez plotek. Oczywiście reputacja zespołu pogarszała się i to wszystko moja wina. Gdybym nie spotkała tutaj Harry'ego nic by się nie stało. Dziennikarze by nawet nie wiedzieli o moim istnieniu. Czasami zastanawiam się, czy nie lepiej by było gdybym wyjechała. Nic nikomu nie mówiąc. Tak by było najlepiej. Nie pisano by o zespole, o Harrym, że zdradza dziewczynę, o naszym domniemanym romansie, o moich tajemniczych, częstych wypadkach, że Harry jest odpowiedzialny za to, że mnie zgwałcono. Czasami czytając takie plotki mam ochotę się rozpłakać. Tak po prostu. Jak mała dziewczynka. Może to nie odpowiednie przy moim wieku, ale czasami moja dusza i moje emocje nie odpowiadają mojemu wiekowi.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<i>~*~</i></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgv7Vi6xcciwuKcCdhzS8eggKSrpN0T0URbSCXE3E2v5xGSwnweYUVFpkayFEuq9tB4wS5TinZVtXAIgfLNP94S2B1pa9mdMFkG_E7DI4f9bAJ16DT6nzi6ltmGQj3hJHhnBCJ-YBPfGF8/s1600/tumblr_mpixrzh1Ep1rq2744o3_400.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="160" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgv7Vi6xcciwuKcCdhzS8eggKSrpN0T0URbSCXE3E2v5xGSwnweYUVFpkayFEuq9tB4wS5TinZVtXAIgfLNP94S2B1pa9mdMFkG_E7DI4f9bAJ16DT6nzi6ltmGQj3hJHhnBCJ-YBPfGF8/s320/tumblr_mpixrzh1Ep1rq2744o3_400.gif" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: center;">
I oto 19 rozdział!:) Mam nadzieję, że się wam spodoba i nie możecie się doczekać już kolejnego rozdziału!:) Niestety nie wiem kiedy dodam 20, ale postaram się to zrobić dość szybko:)</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
+postać Uckera została dodana już do 'Bohaterowie':)</div>
Ciruellaahttp://www.blogger.com/profile/01050219848943733364noreply@blogger.com13tag:blogger.com,1999:blog-1138216261664372339.post-1966377418403463712013-07-10T16:37:00.000+02:002013-07-10T16:37:16.601+02:00Informacja. Witajcie po bardzoo długiej przerwie. Są wakacje, a ja mam trochę czasu, więc pomyślałam, że mogę wrócić do pisania. Jednak wszystko zależy od was. Od tego czy będziecie tutaj wchodzić, czytać i komentować bloga:) Mam nadzieję, że znajdzie się chociaż kilka osób:)?<br />
Niedługo dodam kolejny rozdział, 19. Zbliżamy się już do końca tego opowiadania. I wielu z was zmartwię, ale nie będzie tutaj happy endu-dla nikogo, no może dla Any i Poncho:)<br />
<br />
Zapraszam!Ciruellaahttp://www.blogger.com/profile/01050219848943733364noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1138216261664372339.post-8786600829901594602013-03-12T21:52:00.001+01:002013-03-12T21:52:40.175+01:00Informacja.<div style="text-align: center;">
Podjęłam wreszcie decyzję. Nie będę na razie pisała nic na blogu. Zostanie on zawieszony, ponieważ nie chce stracić nazw. Jednak niestety nie wiem kiedy i czy w ogóle wrócę z kolejnymi rozdziałami. </div>
<div style="text-align: center;">
Nadal będę go czasami odwiedzała, żeby sprawdzić wasze nowe rozdziały i oczywiście nadal będę starała się je czytać i komentować. </div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: right;">
Tak więc do napisania-nie wiem kiedy;) xx</div>
Ciruellaahttp://www.blogger.com/profile/01050219848943733364noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-1138216261664372339.post-41320173354528903842013-03-03T21:05:00.001+01:002013-03-06T18:53:30.679+01:00Rozdział 18.<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-large;"><u><i><b>Ważne!!!</b></i></u></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;">Zastanawiam się nad usunięciem blogów. Przyczyn jest kilka. Jedną najważniejszą jest coraz mniejsza ilość komentarzy pod rozdziałami, a mówi to tylko o jednym, mianowicie:coraz mniej osób czyta to nad czym ja siedzę 2 tygodnie...To jest przykre. Kolejną przyczyną jest brak czasu, szkoła itp. Sami chyba rozumiecie co jest zawarte w słowie 'szkoła'(dużo prac domowych, nauki). </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;">Ale jeśli pod tym rozdziałem znajdzie się w dwa tygodnie min. 15 komentarzy nie usunę blogów. </span></div>
<br />
<br />
<br />
Chłopak bez najmniejszych problemów znalazł odpowiedni strój dla mnie. wyciągnął czarną bluzkę, która lekko prześwitywała, niebieskie legginsy. Sama nie zdecydowałabym się na takie zestawienie.<br />
-Dziękuję-powiedziałam i pocałowałam go w policzek-a teraz już możesz wyjść. Muszę iść się umyć-dodałam wyganiając go z pomieszczenia.<br />
-Już, już-powiedział, śmiejąc się. Poczekałam, aż chłopak wyszedł z pokoju i wróciłam do komody, w której trzymałam bieliznę. Wybrałam bordowy, koronkowy zestaw i wraz z ubraniami wybranymi przez Harry'ego poszłam do łazienki. Tam wzięłam szybką kąpiel, ponieważ brak czasu nie pozwalał mi na moją ulubioną długą kąpiel. Po odświeżeniu swojego ciała po całym dniu, który był zakręcony wytarłam mokre ciało. Następnie wysuszyłam włosy. Nałożyłam na nie odpowiedni żel, by ułatwić prace lokówki. Podkręciłam je lekko, poprawiłam makijaż i wyszłam w przygotowanym ubraniu z łazienki. W pokoju stała zdesperowana blondynka z dwiema stylizacjami. W prawej ręce trzymała czarną skórzaną spódnice, która było lekko plisowana oraz czarną, prześwitującą, na długi rękaw bluzkę. Natomiast w lewej ręce trzymała czarną sukienkę, na ramiączka w róże. Obydwa zestawy były piękne, ale Any musiała się zdecydować.<br />
-Muszę przyznać, że bardzo trudny wybór. Na twoim miejscu wybrałabym prawą rękę. Ta skórzana spódniczka mnie urzekła-powiedziałam zgodnie z prawdą.<br />
-Dziękuję kochanie-powiedziała szczęśliwa dziewczyna.-A ty już gotowa?-dodała.<br />
-Tak, Harry mi pomógł-powiedziałam, uśmiechając się do niej.<br />
-Jak widać lubi proste, ale seksowne stroje-powiedziała Anahi uśmiechając się.<br />
-Tak. Masz rację. Ale przyznaj, że on potrafi wybierać ubrania-zaśmiałam się. Wiedziałam, że to może zdenerwować Anahi, ponieważ uważała, że nie ma lepszej stylistki czy stylisty od niej.<br />
-Wiesz..Polemizowałabym tutaj, ale nie mam ochoty i przede wszystkim czasu na to. Tak więc dziękuję za pomoc, ale może jeszcze pójdę do Harry'ego-w końcu jest dobrym stylistą-powiedziała wychodząc z pokoju. Rzuciłam w nią szybko złapaną poduszką, jednak ta obiła się o zamykające się drzwi. Po sekundzie zostały one otworzone i wychyliła się zza nich blondynka wywieszając mi język.<br />
-Wynoś się już małpo!-krzyknęłam i ruszyłam w stronę garderoby. Weszłam do środka i od razu skierowałam się do szafki z biżuterią. Wybrałam złote serce na tego samego odcieniu łańcuszku. Do tego kilka złotych bransoletek. Wyszłam z pomieszczenia i złapałam telefon. Sprawdziłam godzinę i gdy chciałam go schować uświadomiłam sobie, że potrzebuję jeszcze torebkę, ponieważ leginsy nie miały kieszeń. Wróciłam się szybko do garderoby, ponieważ była już 18.30, chwyciłam niebieską kopertówkę i założyłam niebieskie buty na obcasie. Wyszłam z pokoju i na korytarzu przyjrzałam się w lustrze.<br />
-Wyglądam nieziemsko-powiedziałam.<br />
-Tak masz rację, a to wszystko zasługa pana w bujnych lokach-powiedziała Anahi, stając obok mnie i równie przeglądając się w lustrze ze wszystkich stron. Wybrała strój wskazany przeze mnie, ale podejrzewam, że wiele w tym zasługi Poncho. Stylizacja od początku mi się bardzo podobała, ale w pełni strój wyglądał cudnie. Buty na wysokiej koturnie dodały wzrostu blondynce, biżuterii nie miała w cale. Nawet to i dobrze, ponieważ nie komplet nie potrzebował aż tylu dodatków. Uroku dodawały pończochy. Anahi wyglądała jak seksbomba-mi do niej daleko.<br />
-Dziewczyny! Pospieszcie się! Musimy już wychodzić!-krzyknął z dołu Harry. Przejrzałyśmy się ostatni raz w lustrze, dokonując ostatnich poprawek i zeszłyśmy na dół.<br />
Na miejscu przywitała nas grupka ludzi, która już widocznie była napita. Widać, że się trochę spóźniliśmy ale ja z Any musimy wyglądać perfekcyjnie zanim wyjdziemy z domu, a do czego potrzeba dużo czasu. Harry chyba się nawet nie złości, więc zabawy nie będę miała zepsutej-a to najważniejsze. Przez cały czas czułam wzrok Hazzy na sobie, więc na pewno mu sie podobam dzisiaj, a może tylko podziwia jak dobrze wybrał dla mnie strój?<br />
Harry wszedł pierwszy do domu, w końcu to jego mieszkanie. Ludzi było już pełno. Zauważyłam resztę chłopaków z zespołu oraz Josh'a i recepcjonistkę Vicky. Harry i Poncho odeszli od nas do chłopaków, a ja z Any podeszłam do Vicky, które siedziała sama na kanapie i popijała drinka.<br />
-Cześć!-zwróciłam się do dziewczyny-Możemy się przysiąść?-zapytałam. Dziewczyna skinęła głową i usiadłyśmy koło niej. Jednak Any długo nam nie towarzyszyła, ponieważ przyszedł po nią jej Romeo i porwał do tańca.<br />
-Piękna z nich para-powiedziała Vicky, obserwując tańczącą parę.<br />
-Tak wiem. Odkąd się poznali coś ich do siebie ciągnęło, a oni się tego wypierali.-powiedziałam do dziewczyny.-Skąd ja to znam?-powiedziałam pod nosem. Ja powtarzałam to Any, a ona teraz powtarza to mi. Jednak ja wiem swoje-ja z Harrym nie pasujemy do siebie, może i się rozumiemy, ale to wszystko.<br />
-Mówiłaś coś?-zapytała się blondynka. Pokiwałam przecząco głową.<br />
-Wiesz może, gdzie mogę dostać drinka?-zapytałam, bo w końcu przyszłam na imprezę jakiś czas temu, a ja jeszcze nic nie wypiłam.-Z czego się śmiejesz?-zapytałam kiedy dziewczyna się zaśmiała.<br />
-Z niczego. Po prostu nie spodziewałam się, że jeszcze nic nie piłaś. Chodź zaprowadzę cię-powiedziała i wstała. Szła w kierunku kuchni. Droga, która musiałyśmy pokonać była dość ciężka, ponieważ znalazł się na niej wielu pijanych osób, a godzina była młoda. W kuchni nie było lepiej. Na stole było już wiele porozlewanych trunków, poprzewracane kubki, porozwalane paczki chipsów. Jednym słowem chlew. Znalazłyśmy z Vicky jakieś czyste kubki i nalałyśmy sobie drinki. Wypiłyśmy jeszcze kilka i poszłyśmy na parkiet. Dopiero teraz zaczęła się dobra zabawa. Muzyka puszczana przez Malik'a zawładnęła mym ciałem. Nic oprócz bitów z głośników nie słyszałam, ani nie czułam. Vicky gdzieś odeszła i zostałam sama na parkiecie. Nagle poczułam jak ktoś mnie obłapia od tyłu. Nie było to przyjemne, odwróciłam się do niego i odepchnęłam. Nie życzę sobie czegoś takiego. Chłopak zniknął w tłumie tańczących, a ja wyszłam na zewnątrz Chciałam się trochę przewietrzyć. Zimne powietrze dobrze mi zrobi.<br />
Stanęłam przed wejściem, opierając się plecami o framugę. Obserwowałam towarzystwo, które paliło, piło, całowało się. Postałam tam jeszcze chwile cały czas przyglądając się towarzystwu i po chwili poszłam się przejść. Szłam ciemną ulicą i jak na moje nieszczęście lampy się nie paliły. Było to trochę przerażające, ale chciałam się przejść, byłam też wypita więc nic nie było dla mnie straszne.<br />
Mój spacer był tylko i wyłącznie moją zachcianką. Kiedy byłam jakieś 500 metrów od domu chłopaków usłyszałam, że ktoś idzie za mną. Odwróciłam się szybko jednak nie mogłam dostrzec twarzy, wiedziałam tylko, że to mężczyzna. Przyspieszyłam kroku, by sprawdzić czy chłopak mnie śledzi, czy to zbieg okoliczności, że idzie w tą samą stronę co ja. Niestety okazało się, że chłopak mnie śledzi. Nie było mi już do śmiechu, zaczęłam biec. Tajemniczy chłopak również przyspieszył kroku. Chciałam do kogoś zadzwonić. Wyjęłam w pośpiechu telefon z kopertówki i wybrałam numer do Harry'ego. Kiedy chciałam już przyłożyć urządzenie do ucha napastnik mnie złapał. Przyciągnął mnie i zaczął całować. Dotykał mnie po całym ciele. To było coś obrzydliwego. Zaczęłam krzyczeć, ale chłopak mnie uderzył, na tyle mocno, że upadłam. Mężczyzna patrzył się na mnie rozpinając spodnie. Zsunął je lekko i usiadł na mnie. Zaczął rozdzierać mi bluzkę, a później próbował zdjąć moje spodnie. Znów zaczęłam krzyczeć i znów skończyło się to uderzeniem. Tym razem zemdlałam.<br />
<br />
<b>*perspektywa Harry'ego*</b><br />
<b><br /></b>
Dobrze się bawiłem na zabawię, ale w pewnym momencie zauważyłem, że nie ma tutaj Dulce. Przeszukałem cały dom, by ją znaleźć. Niestety w domu jej nie było. Zacząłem gorączkowo szukać Any i Poncha.<br />
-Dulce nigdzie nie ma-powiedziałem nerwowo, kiedy ich znalazłem tańczących w rogu pokoju.<br />
-Jak to nie ma jej?!-krzyknął Alfonso. Widać, że chłopak się zdenerwował. Nie dziwie się mu, ponieważ to samo czuje.<br />
-No normanie. Nie ma jej nigdzie!-krzyknął poddenerwowany.<br />
-Siedziała z Vicky. Idź do niej, może ona coś wie-powiedziała równie zdenerwowana Anahi.<br />
-Dobra. Bawcie się, dam wam znać, jak ją znajdę-powiedziałem i odszedłem. Zatrzymało mnie czyjeś mocne szarpnięcie.<br />
-Proszę cię. Znajdź ją! Będziemy czekać u siebie w domu, bo nie mamy teraz ochoty na zabawę, nie po zniknięciu Dul...-powiedział Poncho, kiedy mnie złapał za przedramię Pokiwałem twierdząco głową i ruszyłem na poszukiwania Vicky. Nie trwało to długo, ponieważ znalazłem ją w kuchni, popijającą kolejnego drinka.<br />
-Hej Vick! Widziałaś gdzieś Dulce, bo zniknęła i nie mogę jej nigdzie znaleźć-powiedziałem, kiedy do niej podszedłem.<br />
-Jakieś pół godziny temu tańczyłyśmy razem, ale mnie poprosił jakiś chłopak i od niej odeszłam i później już nie widziałam.-powiedziała Vicky równie zaskoczona zniknięciem Dulce.-Ale widziałam ją jak wychodziła na zewnątrz. Tam jej poszukaj. Może tam ci się uda znaleźć-powiedziała dziewczyna, kiedy odwróciłem się tyłem do niego w stronę wyjścia. Kiwnąłem jeszcze głową i ruszyłem na dwór. Gdy tylko otworzyłem drzwi zacząłem się szybko i nerwowo. Nigdzie jej nie było.<br />
-Dulce!-krzyczałem jak oszalały, ale nikt nie odpowiadał. Wybiegłem na ulicę, rozglądałem się jak oszalały we wszystkie strony dalej krzycząc. NIGDZIE JEJ NIE BYŁO! Byłem załamany i zły na siebie, ale tez i na Josh'a. On też powinien mieć na nią oko.<br />
-Ej! Patrzcie coś tam się dzieje!-krzyknął ktoś wskazując w prawą stronę ulicy. Spojrzałem tam i zobaczyłem jakieś cienie. Chyba ktoś kogoś uderzył. Kilka osób pobiegła w tamtą stronę. Sam zrobiłem to samo. Może to była Dulce i potrzebowała mojej pomocy? Na miejscu zobaczyłem dziewczynę, leżąca na asfalcie. Miała twarz zakrytą włosami, ale jej ubrania, a raczej to co z nich zostało świadczyło o tym, że jest to Dulce. Nie panowałem w tej chwili nad sobą. Rzuciłem się na tego typa, który znęcał się nad moją małą Dul... Zacząłem okładać go pięściami. Nie panowałem nad sobą, nad ilością zadanych ciosów, nad tym czy mogę go zabić, ale w tej chwili tylko tego pragnąłem. Za to co zrobił Dulce. Niestety ktoś musiał mnie od niego odciągnąć. Wyrwałem się temu komuś i podbiegłem do dziewczyny. Była nieprzytomna. Uklęknąłem obok niej i płacząc potrząsałem jej ciałem. Nic nie powiedziała. Dalej była nieprzytomna, a ja byłem już w kompletnej rozsypce.<br />
-Niech ktoś zadzwoni na pogotowie!-krzyczałem kilka razy ten sam zwrot.-Dul, proszę, powiedz coś!-mówiłem płacząc trzymając jej głowę na kolanach. Tłum był coraz większy, a karetki niestety jeszcze nigdzie nie było słychać, ani widać. Nie było słychać też muzyki dobiegającej z naszego domu. Było słychać tylko ciszę, a w niej szepty ludzi stojących wokół ciała Dulce i mnie. Tego chłopaka gdzieś zabrano, nawet nie wiem gdzie. Przez te wszystkie minuty, które spędziłem czekając na ambulans byłem tam, ale nie umysłem. Byłem tam tylko ciałem. Moje myśli gdzieś uleciały. Skupiały się tylko wokół Dulce, wokół naszych wspólnych przeżyć, wycieczek, kłótni, spotkań...To wszystko spowodowało kolejny przypływ, świeżych, słonych łez...<br />
<div style="text-align: center;">
~*~</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://data.whicdn.com/images/53665873/tumblr_mioz7o9gXS1rkfd76o1_500_large.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="160" src="http://data.whicdn.com/images/53665873/tumblr_mioz7o9gXS1rkfd76o1_500_large.gif" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Witajcie po 2 tygodniach!:)</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Nie jestem przekonana co do rozdziału, więc możliwe jest, że mogę go usunąć i wstawić nowy rozdział, ale nie wiem czy czas mi na to pozwoli...Szkoła już mi się zaczęła, więc zabiera mi strasznie dużo czasu, zwłaszcza, że chce poprawić się w nauce-czekam z niecierpliwością kiedy to się skończy, a ja stąd wreszcie wyjadę! </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Dziękuje za te 15 komentarzy pod 17 rozdziałem, ale wiem, że stać was na więcej, bo szczerze mówiąc-pomału tracę chęci na pisanie, co mi się nie podoba, bo mam wiele pomysłów nie tylko na to opowiadanie. I jeśli tak dalej pójdzie to zakończę to opowiadanie tylko na jednej części, a nie na 3 tak jak planowałam...</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Do napisania!:)</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;">15komentarzy = nowy rozdział</span></div>
Ciruellaahttp://www.blogger.com/profile/01050219848943733364noreply@blogger.com15tag:blogger.com,1999:blog-1138216261664372339.post-27844667645422803972013-02-17T13:38:00.001+01:002013-02-17T13:38:38.176+01:00Rozdział 17.<br />
Wychodząc z knajpki Harry był bardzo zły. Otwierając drzwi szarpnął nimi tak, że odbiły się prawie od ściany, a gdy je zamykał huknął nimi jakby to one najbardziej zawiniły w tej całej sprawie.<br />
-A tobie co?-zapytałam, nie rozumiejąc zachowania chłopaka.<br />
-Nic, a co ma mi być.-powiedział zdenerwowany.<br />
-Harry!-powiedziałam trochę podniesionym głosem, zatrzymując się-O co ci chodzi?! Możesz mi wytłumaczyć, dlaczego jesteś taki zły?<br />
-Ja zły?! Wydaje ci się!-powiedział parskając śmiechem. Nie wiele myśleć podeszłam do niego bliżej i stanęłam na przeciwko niego.<br />
-Spójrz mi prosto w oczy i powiedz, że nie jesteś zły.-chłopak starał się patrzeć mi w oczy, ale widocznie widział w nich nieustępliwość. Zrezygnowany spuścił głowę w dół.-Powiedz mi o co ci dzisiaj chodzi?-zapytałam łapiąc go za rękę i prowadząc w stronę parku, gdzie można będzie usiąść.-Więc powiesz mi?-powtórzyłam pytanie siadając na pierwszej z brzegu ławce.<br />
-Chodzi o to, że nie podoba mi się to, że umówiłaś się z Josh'em. Znam go dłużej od ciebie i wiem, że nie jest ciebie wart, ale..-powiedział chłopak w końcu patrząc się mi w oczy.<br />
-Wiesz co..Wiedziałam, że ci się to nie spodoba, ale zrobiłam to tobie specjalnie na złość. Chociaż nie. Źle to rozegrałam. Powinnam może chodzić z nim na potajemne randki i powinien być moim potajemnym chłopakiem...-powiedziałam i wstałam z ławki szybko, idąc w stronę domu. Zapomniałam nawet o złamanej nodze, na którą muszę uważać. W tym momencie było mi wszystko jedno.<br />
<br />
<b>*perspektywa Harry'ego*</b><br />
<br />
Dlaczego ona tak zareagowała? Przecież to normalne, że chce dla niej jak najlepiej, a Josh nie jest najlepszą partią. Podobna sytuacja była z Michel'em, a po rozstaniu wyżalała mi się jak ja mogłem jej nie powstrzymać. Tym razem będzie tak samo. Jestem tego pewien. Widziałem w knajpce spojrzenia i uśmieszki Zayn'a i Josh'a. Oni coś kombinują i wcale się nie zdziwię jeśli założyli się o nią....A jeśli to zrobili to im coś zrobię....Zastanawia mnie tylko o co chodziło Dul mówiąc potajemnym chłopaku czy potajemnym umawianiu się? Czy ona słyszała moją rozmowę z Kat? Nie. To niemożliwe. Zanim odebrałem telefon od niej dobrze się upewniłem czy jej nigdzie nie ma w pobliżu. To prawda. Nie chce by wiedziała o niej, bo gdyby się dowiedziała musiałbym jej powiedzieć co mnie do tego zmusiło...<br />
Moje rozmyślenia przerwał pisk opon niedaleko mnie. Szybko podbiegłem na miejsce. Zebrała się już dużo ludzi..Przepychałem się przez zebranych, przypominając sobie, że Dulce tędy przechodziła. Gdy dotarłem na brzeg chodnika pierwsze co rzuciło mi się w czy, to dziewczyna leżąca na drodze. Dopiero po chwili do mnie dotarło, że jest to Dulce. Ruszyłem do niej nie zwracając uwagi na osoby stojące po boku. Najważniejsza w tej chwili jest Dul. Gdy się już do niej zbliżyłem zobaczyłem, że jest przy niej Josh...Nie powiem, że mnie to nie zdenerwowało, bo okazałbym się kłamcą. Nie zwracając uwagi na niego podbiegłem do dziewczyny. Odepchnąłem lekko klęczącego przy niej chłopaka.<br />
-Dul! Maleństwo! Nic ci nie jest?-zapytałem ze strachem w głosie. Za cały ten wypadek jestem winny tylko i wyłącznie ja. Gdybym się z nią nie pokłócił ona nie wpadła by w złość i nie odchodziła zdenerwowana....Rozejrzałem się dookoła, ponieważ chciałem iść do kierowcy. Niestety nigdzie nie mogłem go znaleźć. Wychodzi na to, że sprawca uciekł z miejsca przestępstwa...<br />
-Już to sprawdzałem.-wtrącił Josh. Odwróciłem się, mierząc go wściekłym wzrokiem.<br />
-Pytał się ktoś ciebie?-zapytałem patrząc na niego ze złością. Równie dobrze, można obwiniać i jego. Gdyby nie jego chamskie przystawianie się do mojego maleństwa nie byłoby całej tej przykrej i niemiłej sytuacji. Chłopak podniósł ręce w geście poddania się i cofnął się lekko do tyłu.<br />
-Nie nic mi nie jest.-powiedziała spokojnie dziewczyna.<br />
-Możesz wstać?-zapytałem podnosząc się lekko ku górze. Dziewczyna kiwnęła głową, więc wziąłem ją na ręce i zaniosłem ją do domu, który był nie daleko parku.-Do zobaczenia na próbie Josh..-powiedziałem na odchodne do chłopaka, który przyglądał nam się.<br />
-Pa Josh...Do jutra-powiedziała Dulce, co znów mną zagotowało...Czy to takie dziwne, że chce jak najlepiej dla swojej przyjaciółki? Ona jest najważniejszą osobą w moim życiu...Nie chce by ktoś zrobił jej krzywdę...<br />
<br />
<b>*perspektywa Michel'a*</b><br />
<br />
Jechałem jak oszalały. Nie mogę się tutaj zatrzymać. Jeszcze nie teraz. To nadal za blisko. Ktoś może rozpoznać samochód. Pomyśleć, że zrobiłem to nie umyślnie, a okazało się czymś czego potrzebowaliśmy. Muszę się jeszcze upewnić, czy Dulce nie żyje. Ona musi zginąć. Nie poprzestanę dopóki nie zapłaci za swoje....Kara i ją dopadnie po mimo cało dobowej opieki jej strażnika, ale jaki z niego opiekun, skoro wpadła mi pod koła?! Po prostu śmiać się chce. A może to kolejna z ich słynnych kłótni. Będąc z nią w 'związku' wiele się dowiedziałem o tej dwójce. Mimo tak dobrych kontaktów często się kłócą, o najdrobniejszą rzecz. Jednak też szybko się godzą. To jest ich słaby jak i zarazem mocny punkt...Najlepiej ma Sabine, bo mieszka z nią, a Harry nie siedzi u nich cały czas..Chyba.<br />
-Muszę jeszcze zadzwonić do Sabine-pomyślałem i docisnąłem pedał gazu, ruszając szybciej przed siebie.<br />
<br />
<b>*perspektywa Dulce*</b><br />
<b><br /></b>
Po otworzeniu drzwi przez pana Zazdrosnego dobiegł mnie krzyk domowników. Wiedziałam, że będą zaniepokojeni. Już przez telefon dało się usłyszeć smutny i przepełniony płaczem głos. W domu, gdy zobaczyłam, przepychającego się przez Sabine, Any i Ponch'a widziałam strach. Ten mężczyzna w podeszłym wieku bał się stracić kolejną najważniejszą osobę w swoim życiu. A nie ma dla rodziców nic gorszego niż przeżyć własne dziecko.<br />
-Dulce, kochanie nic ci nie jest?-zapytał zatroskany ojciec, stając koło mnie.<br />
-Nie, nic. Wszystko jest w porządku.-odpowiedziałam spokojnie, zeskakując z rąk Harold'a. Mimo że może i wyglądałam dobrze, ale w środku czułam się fatalnie. Moja psychika jest totalną ruiną. Wypadek tylko na chwile pozwolił mi zapomnieć o tym co tak na prawdę siedzi w mojej głowie, co nie daje mi normalnie funkcjonować. Wszystkie moje problemy skupiają się wokół jednej osoby-Harry'ego Styles'a! Nic nie mogę z tym poradzić. Mimo, że jest to mój przyjaciel doprowadza mnie do czegoś, czego nie umiem rozpoznać, ale też robi spustoszenie w mojej psychice, która już wystarczająco zubożała-zwłaszcza przez to co przeszłam z ojcem. Teraz cieszę się, że się zmienił. Nie spodziewałam się takiej zadziwiającej przemiany.-Przepraszam, ale chciałabym iść do siebie. Jestem troszeczkę zmęczona.-powiedziałam i ruszyłam w stronę góry. Oczywiście mój bodyguard do mnie podbiegł, żeby mi pomóc. Odepchnęłam go znacząco i sama poszłam do siebie.-Nie jestem już dzieckiem, Harry-dodałam będąc już na górze. Słyszałam śmeich dobiegający z korytarzu. Czyli nikt się jeszcze nie rozszedł...<br />
Wchodząc do łazienki usłyszałam jak drzwi się otwierają. Czyżby Harry nie zrozumiał mojego przekazu? Wychyliłam się zza drzwi i zobaczyłam Anahi, która stała jak zbity piesek pod drzwiami. Chciało mi sie z niej śmiać. Wyglądała komicznie, aczkolwiek nie dziwie się jej. Ona wie, że jak jestem zła to lepiej się do mnie nie zbliżać. A dzisiejszy dzień można zaliczyć do najgorszych....<br />
-Wejdź, przecież nie na ciebie się złoszczę.-powiedziałam uśmiechając się do niej, wychodząc z łazienki przebrana w pidżamę.<br />
-Wiem, zauważyłam na kogo kierujesz całą tą swoją złość...-powiedziała Any. Gdyby nie to, że widać to z daleka mogłabym powiedzieć, że czyta mi w myślach.-Co cię tak zdenerwowało? Przecież wszystko było w porządku w knajpce..-zapytała się blondynka, siadając obok mnie na łóżku.<br />
-Zdenerwował mnie później, jak wyszliście.-widocznie nie wystarczyła jej taka odpowiedź, ponieważ gestem ręki kazała mi mówić dalej.-Jestem umówiona z Josh'em jutro o 16. No i panu Zazdrosnemu się to nie spodobało z niewiadomych przyczyn.-dokończyłam. Widziałam, że dziewczynę to nie zdziwiło.<br />
-Dulce. Obiecaj mi coś. Proszę, nie angażuj się tylko w to coś z Josh'em....-powiedziała tylko, co mnie zaintrygowało. Nie wiedziałam o co jej chodzi.<br />
-Możesz mi to wyjaśnić?<br />
-Chodzi o to, że się martwię o ciebie. Jesteś moją przyjaciółką i jest to coś naturalnego.<br />
-Czy tylko o to chodzi? Na pewno -zapytałam dla pewności. Wyczułam w jej głosie, że coś przede mną ukrywa. Nie mówi mi całej prawdy, która może być ciekawa.<br />
-No dobra. To nie wszystko. Usłyszałam jak Josh się przechwalał, że się z tobą umówi....Ale nie wiem ile w tym prawdy. Może to tylko głupie gadanie i faktycznie czuje coś do ciebie?<br />
-Serio?! Czyli Harry słusznie się denerwował. A ja, głupia, uparta, samolubna, egoistka nie uwierzyłam mu. Jestem beznadziejna. Jak można nie uwierzyć przyjacielowi, który lepiej ode mnie zna Josha?! -powiedziałam opadając bezwładnie na poduszkę.<br />
-Hej, Dul. Nie wiedziałaś, że to tak może wyglądać..-powiedziała moja przyjaciółka i się do mnie przytuliła.<br />
Drzwi po raz kolejny się uchyliły i wyłoniła się zza nich postać Loczka. Uśmiechnęłam się nieznacząco, gdy tylko go dostrzegłam.<br />
-Anahi możesz nas zostawić?-zapytałam podnosząc się.<br />
-Nie, niech ona tutaj zostanie. Musze wam w końcu to powiedzieć. A najważniejsze, żebyście we dwie wiedziały to. Reszta może się później dowiedzieć.-powiedział, nie ruszając się z miejsca.<br />
-Możesz nam wreszcie powiedzieć, co tak bardzo chcesz nam przekazać przez pół dnia?-zapytałam.<br />
-Chodzi o Sabine.-wydusił z siebie w końcu.-Ona coś knuje. Coś złego. Chce się zemścić na tobie Dul. I chyba współpracuje...-chłopak nie dokończył, ponieważ został popchnięty przez-po raz kolejny-otwierane drzwi. Widać było, że się zezłościł. Nie dokończył mówić czegoś bardzo ważnego, ale najwyżej powie innym razem. Do pokoju wpadł zdyszany Zayn. Uśmiech nie schodził z jego ciemniejszej twarzy.<br />
-Robimy dzisiaj imprezkę. Przyjdziecie do nas do domu?<br />
-Chętnie się wybiorę! Pójdę powiedzieć Poncho-powiedziała zadowolona Any. Zeskoczyła z łóżka i wybiegła z pokoju, wymijając po kolei chłopaków.<br />
-No jasne, czemu nie? Trochę przyda mi się rozrywki-powiedziałam zadowolona.-Tylko powiedz, o której i razem z Harrym pojedziemy.<br />
-Koło 19? To do zobaczenia-powiedział i wyszedł z pokoju. Zostałam sama z Harry'm. W pokoju zapanowała niezręczna cisza.<br />
-Przepraszam-powiedziała, przerywając ciszę. Podeszłam do niego i mocno go do siebie przytuliłam. Chłopak bez wahania odwzajemnił mój uścisk.<br />
-To jak wybierzesz się ze mną na imprezkę?-zapytałam, uśmiechając się cwaniarsko do chłopaka.Ten kiwnął tylko głową. -Muszę zadzwonić do May i jej się spytać o ten gips. Nie chce w nim dzisiaj iść na imprezę.-powiedziałam i poszłam do stolika, gdzie leżał mój telefon. Gdy się odwróciłam, trzymając przy uchu telefon i wsłuchując się w dźwięk sygnału, Harry'ego już nie było.<br />
-Cześć May. Możesz mi powiedzieć jak długo powinnam jeszcze nosić gips?<br />
-Cześć. A czy to było coś poważnego?<br />
-Nie, raczej nie.<br />
-A jak długo to nosisz?<br />
-Z jakiś tydzień...Tak chyba coś koło tego będzie.<br />
-Wydaję mi się, że powinnaś pójść do lekarza i się zapytać kogoś, kto już skończył szkołę i ma trochę lepsze doświadczenie-powiedziała śmiejąc się.<br />
-No dobra, a ty co o tym myślisz?<br />
-Jak dla mnie powinnaś jeszcze to ponosić przez minimum tydzień.<br />
-Dobra, dobra. Ale nic się nie stanie jeśli zdejmę je teraz?<br />
-Teoretycznie nie, ale w praktyce może odbić się to na twoim późniejszym zdrowiu.<br />
-To znaczy co? Jak doskonale wiesz, nie studiowałam medycyny..<br />
-To znaczy, możesz mieć słabszą, narażoną na częstsze uszkodzenia kostkę, czy co tam masz uszkodzone.<br />
-Dobra. Dzięki ci! A co tam u was słychać?<br />
-W sumie to po staremu. Dziewczyny szaleją, jak to one.-powiedziała znów się śmiejąc<br />
-Czyli norma. Dobra ja już uciekam, muszę jechać do lekarza, a później szykować się na imprezę. Paa!-pożegnałam się i rozłączyłam. Odłożyłam telefon i poszła z powrotem do łazienki.<br />
-Czyli nici z mojej drzemki..-pomyślałam i się przebrałam w świeże ubrania. Poprawiłam jeszcze szybko pościel i zeszłam na dół. Rozejrzałam się po pomieszczeniach, szukając Harry'ego. Znalazłam go leżącego na kanapie w salonie, oglądającego jakiś teledysk.<br />
-Serio nie masz czego słuchać?-zapytałam siadając koło niego, po wcześniejszym podniesieniu jego nóg.<br />
-Nie podoba ci się coś?<br />
-Nie no skądże. Wszystko jest w jak najlepszym porządku-powiedziałam się śmiejąc.<br />
-Co chcesz? Chyba nie jesteś już gotowa na zabawę?-zapytał się nie odwracając wzroku od ekranu telewizora.<br />
-Nie. Chce, żebyś mnie zawiózł do szpitala.-powiedziałam wychylając się tak, by zasłonić mu ekran.<br />
-Po co? Stęskniłaś się za tym klimatem?<br />
-Chcę zapytać się, czy mogę zdjąć gips. Nie chcę iść na zabawę z tym czymś na nodze.-powiedziałam robiąc smutną minkę. Z doświadczenia wiem, że Harry jej nie lubi i zawsze kiedy ją robię, chłopak się na wszystko zgadza. Mimo że nie zawsze się mu chce. Taki mój sposób na Loczka.-To jak zawieziesz mnie, czy mam prosić tatę..?<br />
-Dobra już wstaję. Masz szczęście, że skończył się ten piękny, dobrze zrobiony i śmieszny teledysk.<br />
-Jakiś ty skromny. A teraz zbieraj ten swój ciężki tyłek-powiedziałam, a ten jak na zawołanie wstał i ruszył do wyjścia-ale za to jak seksowny-dodałam do siebie.<br />
-Dziękuję.-powiedział Harry, a ja poczułam na swoich policzkach rumieńce. Wstałam i także ruszyłam ku wyjściu.<br />
Wizyty w szpitalu nie należą do najprzyjemniejszych ale w tym przypadku cieszę się, że tutaj jestem. Muszę się tego koniecznie pozbyć. Impreza z nogą w gipsie nie jest czymś, czego bym chciała...<br />
W recepcji wskazali nam sale, do której powinnam się udać.<br />
-Harry, zostań tutaj. Dam sobie radę-powiedziałam, uśmiechając się do niego. Udałam się do wyznaczonego miejsca. Lekarz siedział za biurkiem i czekam na mnie. Usiadłam przed nim i uśmiechnęłam się lekko.<br />
-Dzień dobry. Chciałabym się zapytać czy jest możliwość zdjęcia gipsu. Mam już go od tygodnia, a z nogą jest już dobrze.-powiedziałam, żeby nie przedłużać tego.<br />
-A czy ma pani przy sobie zdjęcie rentgenowskie?<br />
-Tak, już podaje-powiedziałam, sięgając po zdjęcie. Doktor wziął je w dłonie i wyciągnął je do okna, by móc zobaczyć, co mi się stało.<br />
-Wygląda na to, że gips może być zdjęty, ale nadal będzie musiała pani nosić bandaż. No i oczywiście odradzam noszenie butów na wysokim obcasie, bo nie wykluczone, że możemy się tutaj szybko zobaczyć-powiedziałam, odłożywszy papiery. Uśmiechnął się do mnie i mówił dalej-Zapraszam na kozetkę. Zaraz zdejmiemy panie te kłodę-powiedział śmiejąc się. Chyba uważał, że to ma być żart? Nie chcąc wyjść na niegrzeczną uśmiechnęłam się.<br />
Po kilku minutach wyszłam z gabinetu bez gipsu. Jedynie z małym opatrunkiem wokół stopy.<br />
-Możemy jechać-powiedziałam, podchodząc do Harry'ego. Wyminęłam go i szłam w kierunku wyjścia. Harry po chwili do mnie dołączył. I razem szliśmy do samochodu. Byłam zadowolona, że nie mam tego ciężaru na nodze. Wreszcie mogę się poruszać, jak normalna zdrowa osoba. Brakowało mi tego przez ten cały czas. Poczucie zdrowia zdobyłam tylko przez chorobę, ale i tak potrwa to krótka. Człowiek stworzony jest do narzekania, więc przy najbliższej okazji będę narzekała na wszystko, na swoje życie, na problemy, na rozterki miłosne, na przyjaciół, na szkołę Ale czy da mi to jakąś satysfakcję? Nie! W pewnym stopniu pomoże mi to, ale nie całkowicie, a mi chodzi o pomoc całkowitą. Dlatego muszę zacząć stawiać czoło problemom.<br />
Droga do domu minęła bardzo szybko, ale to może przez to, że jest blisko domu? Tak, to pewnie dzięki temu. Gdy Harry zaparkował szybko pobiegłam do domu i skierowałam się od razu do swojej garderoby. Była już 17, a ja byłam w proszku. Jeszcze do tego ktoś przyszedł mnie denerwować.<br />
-Co chcesz Harry?-zapytałam, kiedy chłopak stanął w progu pomieszczenia, opierając się o futrynę.<br />
-Nic, tak tylko przeszedłem, bo nie chciałem się patrzeć na Sabine.<br />
-A ty znów o tym?!<br />
-No chyba nie będziesz jej broniła i mówiła, że to dobra kobieta, zwłaszcza po tym co wam powiedziałem dzisiaj..?<br />
-Że niby z kimś spiskuje? Harry proszę..Za dużo kryminałów się na oglądałeś i teraz zmyślasz teorie spiskowe, które nie istnieją.-powiedziałam wstając z podłogi, na której siedziałam.<br />
-Czyli mi nie wierzysz? Tak myślałem...-powiedział, smutniejąc i spuszczając głowę w dół.<br />
-Harry to nie tak, że ci nie wierzę-powiedziałam podchodząc do niego i podnosząc jego podbródek.<br />
-Tak? A jak niby jest? Nie oszukasz mnie tak łatwo. Widzę, że mi nie wierzysz i mnie to boli-powiedział chłopak smutnym głosem. W tym momencie powinnam mu uwierzyć, ale mimo wszystko nie potrafiłam. Sabine wydawała się miłą kobietą, a nie jakimś spiskowcem...A co jeśli ona spokrewniona jest...Nie! To nie może być prawdą.-Dulce co jest grane?<br />
-Co? Nie. Wszystko w porządku.<br />
-Nie wyglądasz na 'wszystko w porządku..Powiedz, o czym pomyślałaś.<br />
-A z kim kojarzy ci się nazwisko Moussiere?-zapytałam pełna strachu.<br />
-Nie. Chyba nie z nim. Oni nie mogą być spokrewnieni! Bo jeśli są, to masz rację-powiedziałam, prawie płacząc.<br />
-Dulce. Chodź do mnie-powiedział Harry czule i mnie przytulił.-Nic ci się nie stanie. Jestem i będę przy tobie cały czas.-powiedział, podnosząc mnie na duchu. Minimalnie, ale mu się udało. Zawsze lepsze to niż nic.<br />
-Dziękuję. Pomożesz mi coś wybrać, bo sama się nie zdecyduje.-powiedziałam uśmiechając się do niego. Chłopak złapał mnie za rękę, kiedy się odwróciłam i przyciągnął do siebie. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy. Nasze twarze się zbliżały. Byłam już przygotowana, że mnie pocałuje. Nawet bym się nie zdziwiła, taki typ. jednak chłopak mnie zaskoczył. Nasze twarze były na tyle blisko, by mógł mnie pocałować, jednak chłopak podniósł leciutko głowę do góry i pocałował mnie w czubek głowy. Wolną ręką dotknęłam jego policzka i go po nim pogładziłam.<br />
-Chodź.-powiedziałam i pociągnęłam go w głąb mojej garderoby.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<i><b>~*~</b></i></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://media.tumblr.com/tumblr_mcbetlowrs1qh05hb.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://media.tumblr.com/tumblr_mcbetlowrs1qh05hb.gif" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Witajcie!;) </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Jak widzicie pojawił się nowy rozdział. Mam nadzieję, że się wam spodoba:)</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Czekam na wasze komentarze. A jeśli doszliśmy do tego tematu....Zaniepokoiła mnie ta ilość komentarzy. Niestety jestem zmuszona do ustawienia wam limitu...:(</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;">15 komentarzy=nowy rozdział</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-large;">Zapraszam Was też na mój nowy blog!</span></div>
<div style="text-align: center;">
<a href="http://www.theyoutubegang.blogspot.com/"><span style="font-size: x-large;">www.theyoutubegang.blogspot.com</span></a></div>
Ciruellaahttp://www.blogger.com/profile/01050219848943733364noreply@blogger.com14tag:blogger.com,1999:blog-1138216261664372339.post-83737895876721846712013-02-03T18:35:00.001+01:002013-02-03T18:35:16.164+01:00Rozdział 16.<br />
<div style="text-align: center;">
Taksówka zawiozła nas na lotnisko bez jakiś zbędnych komplikacji. Cieszyłam się, ponieważ Michel oprócz spuszczenia powietrza z kół nie posunął się do niczego innego. Droga trwała krótko, co mnie zadowoliło, ponieważ nikt nic nie powiedział w aucie-co było jeszcze bardziej dołujące. </div>
Będąc już na lotnisku miałam jakieś zwidy. Wydawało mi się, że widzę jak stoi w kolejce po bilet Michel...Ale nie. To nie możliwe. Skąd by wiedział, że wylatuje? A może to zwykły zbieg okoliczności? Ale koła i bilet nie wyglądają mi na to. Myśląc, że to moje majaki, wynikające z przemęczenia odwróciłam się i usiadłam na krześle czekając na nasz samolot.<br />
<br />
<b>*perspektywa Michel'a*</b><br />
<br />
Stałem w tej głupiej kolejce tylko po to, by usłyszeć, że wszystkie bilety są już wyprzedane, a następny lot jest dopiero jutro i to do tego późnym wieczorem. Po prostu świetnie! Nic niestety na to nie poradzę i będę musiał tutaj jeszcze trochę pobyć. Najważniejsze jest bym jak najszybciej dostał się do Londynu. Jeśli zacząłem coś to muszę to dokończyć. A ta sprawa wymaga jak najszybszego dokończenia! Nie mogę tego tak zostawić. Poza tym nawet jeśli bym chciał to nie mogę, bo to nie ode mnie zależy. Jest jedna osoba, która to wymyśliła i odpowiada za powodzenie tej 'misji'. Mogę się domyślać, że nie spodoba się jej opóźniony przylot...Jednak nic na to nie mogę poradzić.<br />
Poczułem w kieszeni spodni wibracje i sięgnąłem szybkim i zdecydowanym ruchem po telefon. Bez chwili namysłu odebrałem połączenie nie patrząc się na wyświetlacz.<br />
-Halo? Tak już są na lotnisku. Za kilka godzin będą w Londynie Ja muszę czekać do jutra na kolejny lot. Tak, tak wiem. Rozumiem doskonale, ale jeśli tutaj zostanę wszyscy pomyślą, że dałem za wygraną. Widzisz, czasami zdarza mi się mieć dobre pomysły. Tak, tak widzimy się na miejscu, a ty teraz będziesz miała większą widownie, więc lepiej poćwicz grę aktorską-powiedziałem i się rozłączyłem chowając telefon do kieszeni. Odwróciłem się na pięcie i udałem się w stronę wyjścia. Gdy stałem na zewnątrz zadzwoniłem po kuzynkę, by po mnie przyjechała. W końcu muszę się gdzieś zatrzymać na tę noc, bo wymeldowałem się z hotelu.<br />
Po kilku minutach zauważyłem jak nadjeżdża swoim samochodem blondo włosa dziewczyna, której głowę ledwo było widać zza kierownicy. Jest osobą strasznie niską i do tego szczuplutką. Dziewczyna mimo rodziców znalazła zajęcie dla siebie. Dzięki swoim kształtom magazyny dla panów chcieli mieć z nią sesje. Zgodziła się i po pierwszej sesji była kolejna i kolejna, itd. Dzięki temu mają za co jeść....<br />
Dziewczyna zatrzymała się i kiwnęła w moją stronę. Wrzuciłem torbę na tylne siedzenie, a sam usiadłem obok niej i w milczeniu odjechaliśmy do jej domu.<br />
<b><br /></b>
<b>*perspektywa Dulce*</b><br />
<b><br /></b>
Lot minął bardzo szybko. Nawet nie zauważyłam kiedy wylądowaliśmy na londyńskim lotnisku. Gdy byliśmy niedaleko drzwi wyjściowych dało się już słyszeć głosy fanek Harry'ego jak i całego zespołu, a w drzwiach w towarzystwie ochroniarzy stała pozostała 4 One Direction. Widziałam jak Harry się ucieszył z ich widoku. Dawno ich nie widział, a zżyli się ze sobą bardzo przez te 2 lata. Podbiegł do nich i rzucił się na nich. Ja natomiast podeszłam spokojnie do nich i stanęłam na uboczu nie chcąc im przeszkadzając.<br />
-Czy oni tak zawsze?-zapytałam mężczyznę, który do mnie podszedł. Chyba to ten cały Paul, ale nie jestem pewna. Mężczyzna skinął twierdząco głową i podszedł do chłopców rozdzielając ich.-Zostawcie trochę energii na później, a teraz musimy dostać się do samochodu-powiedział i przeszedł przez środek w kierunku wyjścia-tędy nie wyjdziemy, za dużo fanek...Musimy wyjść tylnym wyjściem-powiedział i sięgnął po krótkofalówkę i powiedział chyba coś do kierowcy. Pewnie żeby przejechał czy coś...<br />
Chłopaki zupełnie nie zwracali na mnie uwagi, co mnie trochę już denerwowało. Rozumiem, na początku się musieli poprzytulać, poskakać, bo dawno się nie widzieli, a rozmowy na skype dużo nie dają, ale ludzie...Ja tu nadal jestem! Chciałam do nich podejść jeszcze bliżej, jednak gdy zrobiłam jeden krok w przód zrozumiałam, że źle bym na tym wyszła. Za bardzo zaczęli gestykulować rękoma. Odchrząknęłam nie pewnie, ale oni tego nie usłyszeli.<br />
-Helloooo! Ja tu jestem!-powiedziałam zdenerwowana. Nie wytrzymałam już. No ile można?! Gdy doszło do nich, że coś powiedziałam, odwrócili się w moją stronę i spojrzeli na mnie, mierząc mnie od stóp do głów. Spojrzałam na siebie czy nie poplamiłam się czy coś takiego, ale moje jasne dżinsy są w stanie idealnym, tak samo jak sweter w poziome paski granatowo-beżowe. Top mi nie wystawał koło szyi. Pewnie ich wzrok przykula noga w gipsie i trampek na jednej nodze. Dla pewności poprawiłam sobie kucyka, ale musiałam przez to puścić kule. Harry szybko podbiegł do mnie i mnie podtrzymał, po czym schylił się po upuszczone wcześniej rzeczy. Uśmiechnęłam się lekko i podniosłam głowę.-Dziękuję.-Chłopak uśmiechnął się, ale szybko zakrył swoje perliście białe zęby i podniósł mnie i szybko poszedł ze mną w stronę tylnego wyjścia kiwając na chłopaków, pokazując im coś za mną. Gdy szliśmy w stronę wyjścia odwróciłam się by zobaczyć o co chodzi. Okazało się, że na lotnisko znaleźli się już paparazzi którzy robili nam zdjęcia. Już wyobrażam sobie nagłówki jutrzejszych wydań tutejszych brukowców.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<i>"Harry Styles ze swoją nową dziewczyną?!"</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>"Czy nowa dziewczyna Styles'a usidli go na dobre?"</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>"Co takiego się stało dziewczynie Harry'ego Styles'a?"</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
Na samą tą myśl przeszły przeze mnie dreszcze. Harry musiał to poczuć, bo spojrzał się na mnie i jego mina sama mówiła "Co jest?" Kiwnęłam głową za siebie, a chłopak chyba musiał zrozumieć. Niósł mnie aż nie znaleźliśmy się na zewnątrz tuż przed ich dużym, czarnym vanem. Harry pomógł mi wejść, a potem sam się wgramolił niezdarnie, przez moje kule, które niekiedy zahaczały się o fotele Wyglądało to komicznie. Po nim wsiedli chłopcy i już mogliśmy ruszać. Jednak wyjechanie z terenu lotniska nie było łatwym zadaniem, ponieważ fanki zorientowały się, że jesteśmy z tyłu i przyszły tutaj. Jednak nie trwało to aż tak bardzo długo.<br />
Kiedy samochód stanął zauważyłam, że jesteśmy już pod domem Alfonsa, gdzie kierowca miał nas na razie zawieść. Gdy wysiadałam usłyszałam, że drzwi się otwierają i biegnie w moją stronę. Poczułam jak mnie obejmuję. I to dość mocno.<br />
-Hej. Możesz mnie już puścić. Jeszcze chwila i mnie udusisz.-zaśmiałam się odpychając dziewczynę lekko od siebie. Spojrzałyśmy się po sobie i wybuchnęłyśmy śmiechem. Gdy się trochę już uspokoiłyśmy Any odeszła ode mnie i podbiegła do Harry'ego i się z nim przywitała. Do reszty się jedynie uśmiechnęła. Widać było, że się już znają, ale co się dziwić. W końcu jej chłopak pracuje z nimi. Ścisnęli dziewczynę w środku i razem trzymając się za ramiona podeszli do mnie. Harry oczywiście pomógł mi wejść do domu. Przeniósł mnie przez prób niczym pan młody panią młodą. Słyszałam tylko ciche gwizdy oraz szepty, ale nie zwracałam na nie uwagi, ponieważ było mi zbyt wygodnie, by zeskoczyć na podłogę. Chłopak zaniósł mnie do salonu, gdzie na kanapie siedziała Sabine. Wstała i się przywitała z każdym z nas.<br />
-Idę wnieść twoje walizki na górę.-wyszeptał mi na ucho chłopa i zniknął na korytarzu.<br />
<br />
<b>*perspektywa Harry'ego*</b><br />
<br />
Gdy wyszedł po walizki przechodziłem obok kuchni, w której usłyszałem, że ktoś jest. Zajrzałem do środka po cichu. Okazało się, że jest tam matka Anahi i rozmawia przez telefon. Mimo, że nie powinienem, stanąłem pod drzwiami i się przysłuchiwałem owej rozmowie. Gdy nie to, że mnie zaciekawiła, bym nie podsłuchiwał.<br />
-Tak. Już jest. Tak..I cały ten boysband też. A weź daj spokój ten jeden to nie odstępuje jej na krok-chyba, że na sekundę Przed nami dość trudne zadanie, ale musimy się zemścić. Kiedy masz lot? A to dobrze, czyli niedługo się widzimy. Wiem.... Będę musiała uważać, jak będę wychodzić z domu, ale spokojnie...nie takie numery mam już na swoim koncie-powiedziała dumnie. Odchodząc przez przypadek nadepnąłem nogą na fragment podłogi, która skrzypi-co za pech! Szybko udałem, że niby przechodziłem tędy, żeby nie nabrała oczywiście żadnych podejrzeń. Głosy umilkły i już myślałam, że wyjdzie, ale jednak nikt nie wyszedł na korytarz. Zaskoczyło mnie to i to bardzo. Jednak bardziej zaintrygowała mnie jej rozmowa. Była jakaś taka dziwna. Muszę porozmawiać z resztą o tym co usłyszałem, ale nie mogę tego zrobić w domu...Już wiem! Zabiorę chłopaków, Any, Dul i Poncho do kawiarni i tam im wszystko powiem. Boję się, że mi nie uwierzą....Zwłaszcza Any...<br />
<br />
<b>*perspektywa Dulce*</b><br />
<br />
Harry po zaniesieniu moich bagaży przyszedł do salonu. Widać było po nim, że coś go trapi. Mimo, ze udaję dobrego aktora-nie jest nim. Ale ja jako dobra przyjaciółka nie chce wyprowadzać go z błędu, bo za każdym razem owej próby kończy to się malutką sprzeczką..Sama nie wiem, czemu go wtedy tak ponosi...Widać nie lubi być krytykowany. Z resztą kto to lubi. Ja sama nie znoszę kiedy ktoś wytyka mi błędy.<br />
Chłopak szybkim krokiem znalazł się obok mnie, nie opierając się o oparcie, patrząc się w podłogę. Pewnie nie wie jak ubrać w słowa to co chce nam powiedzieć. Może wreszcie wyjawi coś o tej swojej dziewczynie?!<br />
-Możemy dzisiaj wyjść do jakieś Nando's albo gdzieś na spacer, wszyscy?-zapytał ni stąd ni zowąd. Nadal spoglądał na dywan, jakby tam miał napisane wszystko to co ma nam powiedzieć. Spojrzałam na resztę zebranych, którzy byli równie zdezorientowali jak ja. Mimo wszystko kiwnęliśmy twierdząco głowami.<br />
-O której chcesz wyjść?-zapytał Liam.<br />
-Nie wiem, jak najszybciej-powiedział Harry, lekko zdenerwowany.<br />
-Wyjdźmy może teraz?-zapytałam się.<br />
-Jeśli teraz to ja nie mogę. Jestem umówiony z Danielle-powiedział Liam spoglądając na zegarek.<br />
-A ja z El-powiedział Louis.<br />
-No dobra, najbardziej zależy mi, żeby Dul, Any i Poncho poszli ze mną. Wy, chłopaki nie musicie.-powiedział Harry, spoglądając znacząco na mnie i pozostałych wymienionych.<br />
-To dobrze, że nie musimy iść, ale wiesz, że ja zawsze jestem chętny do Nando's-powiedział Niall, szczerząc się głupio.<br />
-Ja też mogę się przejść z wami-powiedział Zayn.<br />
-No to mamy ustalone. Harry pomóż mi wstać.-powiedziałam podnosząc rękę w jego stronę, by pomógł mi.<br />
Po jakiś 10 minutach byliśmy na miejscu. Droga mimo ciszy, która nam towarzyszyła całą podróż, minęło o dziwo szybko. Oprócz Any i Poncha nie odzywał się nikt. Aczkolwiek gołąbeczki zlizywały sobie miód z dzióbków. To było obrzydliwe, ale rozumiem ich. Po otworzeniu drzwi do knajpki do moich nozdrzy dostał się zapach kurczaka. Dobre miejsce wybrał Harry, zwłaszcza, że jest pora lunchu. Podeszliśmy wszyscy do wolnego stolika i wpatrywaliśmy się, czekając aż Hazza powie nam czemu nas tu ściągnął.<br />
-Harry. Nie mamy tyle czasu ile tobie się wydaje-powiedział Poncho. Jednak nie było dane odpowiedzieć mojemu przyjacielowi, ponieważ zauważył nas Josh, ich perkusista. Oczywiście dosiadł się do nas. Zayn i Niall zaczęli z nim żartować. Rzecz jasna i ja w końcu dołączyłam do ich dyskusji, ponieważ siedziałam koło Josh'a. To było nie do uniknięcia. Josh to fajny chłopak, ale bardzo gadatliwy i żartobliwy-a to są cechy, które między innymi lubię u chłopaków. Lubię osoby, które mnie potrafią rozśmieszyć, a Josh to potrafi. Jest także przystojny, co też się liczy, nie ma co się oszukiwać. Ilekroć rozmawiałam na skype czy przez telefon z Harrym, który był na próbie albo w domu z resztą chłopaków zawsze z Hazzą i Josh'em dogadywałam się najlepiej. To jest dwoje chłopaków, którzy są dla mnie ideałem męskości, choć nie do końca jeszcze rozwiniętej. Do nich pasuje jeszcze Zayn, ale z wiadomych przyczyn nie interesuję się nim. Może gdybym nie miała takich zasad jakie mam bym z nim flirtowała...jednak wiem, że kocha Perri i nie chciałabym tego w jakikolwiek sposób zniszczyć. Natomiast Harry i Josh to inna historia. Nie. Przepraszam. Josh to inna historia. Harry ma tajemniczą dziewczynę, a której wątpię ze powiedział komuś z zespołu...Boli mnie to, nie powiem, że nie...Ale jeśli Loczek nie mówi mi czegoś to kierują nim jakieś powody. On nigdy nie zrobiłby czegoś o czym by mi nie powiedział. Byłam jedną z pierwszych osób, którym mówił o swoim podbojach miłosnych, o swoich rozczarowaniach, o przemyśleniach. Zawsze mówił mi co jest prawdą a co kłamstwem w gazetach o nim czy o zespole. Byłam jego psychologiem...Tak. Można tak spokojnie powiedzieć. I nadal tak jest z tym jednym drobnym wyjątkiem. Cieszyło mnie to bardzo. Nie każdy mógł być takim powiernikiem Harry'ego jak ja. Dla mnie jest to swego rodzaju zaszczytem, z którego ja jestem bardzo dumna i cieszy mnie to, że mi ufa. Jednak z drugiej strony, wiem o nim tyle, że nie powinien mnie interesować jako ktoś z kim mogłabym się spotykać. W końcu wiem jak obchodzi się z dziewczynami...Mimo wszystko ma w sobie coś, co działa na mnie jak płachta na byka.<br />
-Harry przepraszamy, ale my już musimy zmykać. Powiesz nam to najwyżej później-powiedział Poncho wstając od stołu, a za nim Anahi. Dziewczyna, gdy była gotowa do wyjścia z lokalu podeszła jeszcze do Hazzy, położyła dłoń na jego ramieniu i powiedziała coś na ucho. Po jej słowach, chłopak uśmiechnął się lekko, ale po chwili znów pogrążył się w smutku...To jest dla mnie straszny widok. Nie lubię takiego Harry'ego. Mam wyrzuty sumienia, gdy widzę go w takim stanie. Widzę, że coś go trapi, ale nie jestem w stanie mu pomóc, bo zamiast tego flirtuje z jedynym wolnym ideałem. Jednak cały czas zaprząta mi myśli to po co Loczek ściągnął nas wszystkich tutaj. Co takiego ważnego ma nam do powiedzenia, że nie chciał tego robić w domu?<br />
-Dulce!-krzyknął Josh razem z Malik'iem. Widocznie musiałam się zamyślić tak że troszeczkę odpłynęłam od ich rozmowy. Otrząsnęłam się lekko, wyprostowałam i wpatrywałam na chłopaków na przemian.-Chodzi o to, że chciałbym cię jutro wyciągnąć na jakiś spacer-spojrzałam się znacząco na swoją nogę w gipsie-A może na kolacje?-zapytał Josh. Przyznam, ze pytanie postawiło mnie w dość niezręcznej sytuacji.<br />
-Ja z Niall'em już się zmywamy. Zostawiamy was-powiedział zadowolony od ucha do ucha Mulat.<br />
-To jak?-zapytał się Josh ponaglając mnie z odpowiedzią. Spojrzałam ukradkiem na zamyślonego przyjaciela. Jednak nie był już zamyślony. Teraz wyczekiwał mojej odpowiedzi. Widziałam, że się gotuje ze złości.<br />
-W porządku. To o której przyjdziesz po mnie?-odpowiedziałam na przekór Hazzie. Mi tez się coś od życia należy!<br />
-O 16? Pasuje ci to?<br />
-Jasne.-powiedziałam uśmiechając się do niego słodko.<br />
-Dulce musimy już iść-powiedział Harry, podnosząc się szybko od stołu. Tym sposobem mam pewność, że jest zły na mnie. Harry chciał pomóc mi wstać jednak Josh go uprzedził. Gdy już stałam uśmiechnęłam się do niego dziękując za pomoc.<br />
-Dziękuję. Do jutra-powiedziałam i chciałam już się odwrócić, ale Josh zatrzymał mnie pocałunkiem w policzek. Zaskoczyło mnie to, ale było to miłe z jego strony.<br />
-Tak, to my sobie już poradzimy Josh-powiedział ze złością do chłopaka przy okazji mierząc go gniewnym wzrokiem. Ni podobało mi się to. Kim on jest, żeby tak się zachowywać? On może mieć kogoś, a ja już nikogo nie mogę mieć, bo książę Harry jest zły....<br />
<div style="text-align: center;">
<i>~*~</i></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhMxLOc2OKQpH67dKUm_sDzuIrU9vhCJu72bx3N1mMaF2DmWrDqcP96Kr4GkUX44J-CEdvfcMET3aAQygHqdbt45kq3rmSQxVrEKVLA_XzVZnXJXQ-QmMn6jhtL-Pj9ge6eNB19m25feK0/s1600/harry1.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhMxLOc2OKQpH67dKUm_sDzuIrU9vhCJu72bx3N1mMaF2DmWrDqcP96Kr4GkUX44J-CEdvfcMET3aAQygHqdbt45kq3rmSQxVrEKVLA_XzVZnXJXQ-QmMn6jhtL-Pj9ge6eNB19m25feK0/s1600/harry1.gif" /></a><a href="http://25.media.tumblr.com/b650a9a37a51e16462bdd281377f4bc6/tumblr_mh70kbsXif1ree5w4o1_250.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://25.media.tumblr.com/b650a9a37a51e16462bdd281377f4bc6/tumblr_mh70kbsXif1ree5w4o1_250.gif" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Wreszcie dotarłam z nowym rozdziałem. Nie jest on tak długi jak poprzedni, ale lepsze to niż nic:) Mam nadzieję, że chociaż wam on się spodoba, bo ja uważam, że jest do dupy;< ale niestety nie mogłam nic lepszego wymyślić;/ Do tego końcówkę rozdziału pisałam jeszcze przed wyjściem na połowinki..no i jest jaka jest. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Przepraszam za jakiekolwiek błędy:)</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Ostatnio zauważyłam, że trudno jest wam przekroczyć próg 15 komentarzy....Niepokoi mnie to troszeczkę;( Jednak liczę, że weźmiecie się w garść:) Jeśli to się nie zmieni i będzie ich coraz mniej nie będę pisała kolejnej części historii, a tym bardziej 3, która dotyczy najbardziej Harry'ego. Decyzja należy do was. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<h4>
Zapraszam was też na mojego tumblr'a. <a href="http://www.ciruellaa.tumblr.com/">WWW.CIRUELLAA.TUMBLR.COM</a> Znajdziecie tam głównei ikonki i tła na twitter'a! </h4>
Ciruellaahttp://www.blogger.com/profile/01050219848943733364noreply@blogger.com14tag:blogger.com,1999:blog-1138216261664372339.post-69854904883726096672013-01-20T18:46:00.003+01:002013-01-20T18:46:35.196+01:00Rozdział 15.<br />
<b>*perspektywa Dulce*</b><br />
<br />
Siedziałam na łóżku i włączyłam już sobie film po wcześniejszym zgraniu na pendriva. Prawdę mówiąc lubiłam oglądać ten początek. Ache się budzi i widzi Gabi, ale już po chwili wydaje się mu, że się utopiła i biegnie jej na ratunek. Kilka sekund później okazuje się, że to był tylko sen. Oglądając to pierwszym razem, myślałam, że on jednak jest z nią, nie rozstali się mimo tego wszystkiego co miało miejsce. Przewijając na początek po raz dziesiąty do pokoju wszedł Harry. Zamknął drzwi nogą i trzymając w jednej ręce paczkę chusteczek, a w drugiej pudełko pizzy. Podszedł do łózka, na którym położył oby dwa pudełka. Widać było, że jest tutaj tylko ciałem, ale nie umysłem. Coś musiało się stać, a ja nie wiem co. Muszę się dowiedzieć.<br />
-Harry co jest?-zapytałam przysuwając się do niego i obejmując go od tyłu za ramiona i pocałowałam delikatnie w policzek.<br />
-Musimy stąd szybko wyjechać!-powiedział jedynie Hazza, który nawet nie zareagował na moje zachowanie, co było dla niego bardzo dziwne. Gdy usłyszałam to co wydobyło się z jego ust oniemiałam. Odsunęłam się troszkę od niego i przekręciłam go w moją stronę. Pod taflą zaszklonych źrenic można było dostrzec strach, niepokój, troskę.-Michel tutaj był chyba...-dodał.<br />
-Jak to był?-zapytała nie rozumiejąc tego co do mnie mówi. Wydawał się w tym momencie jak kosmita, który przyleciał na Ziemię, a ja nie mogę zrozumieć jego języka.<br />
-Nie jestem pewien, ale ten dostawca był łudząco podobny do niego, a brata bliźniaka chyba nie ma?-odpowiedział nadal w dość dużym szoku, a ja dopiero teraz zrozumiałam o czym on do mnie mówi. W tym momencie byłam przerażona. Wiedziałam, że pojawienie się Michel'a w moim domu mnie nie minie, a kiedy to się już wydarzy będę musiała koniecznie stąd wyjeżdżać. Jednak nie chce teraz wylatywać. Jeszcze nie teraz, ale wiem, że Harry nie pozwoli mi tutaj długo zabawić.<br />
-Ale..czy ty..Czy ty jesteś pewien, że to był Michel?-zapytałam jąkając się. Byłam przerażona!<br />
-Jestem pewien na 99,99%-powiedział pewnym głosem przyjaciel.<br />
-Musimy mieć pewność w 100%-powiedziałam dość niepewnym i zachrypniętym głosem.<br />
-Ale mi ona nie jest potrzebna! I tobie też nie. Stu procentową pewność będziesz miała gdy on coś ci zrobi! A ja nie chce do tego dopuścić, bo nigdy sobie tego bym nie wybaczył.-powiedział schylając głowę powstrzymując łzy i przy ostatnich słowach mówił już szeptem. Zbliżyłam się do niego bliżej i chwyciłam jego policzki w moje zimne dłonie. Chłopak drgnął nieznacznie gdy poczuł zimno. Podniosłam jego twarz i chciałam spojrzeć w jego zielone oczy. Chłopak kręcił głową i unikał mojego spojrzenia, ale w końcu zmusiłam go by na mnie zwrócił uwagę.<br />
-Harry..Zostańmy tutaj jeszcze kilka dni. Nic mi się nie stanie. Bo co może mi się stać w domu siedząc ze złamaną nogą?-zapytałam ironicznie uśmiechając się przez łzy, które znalazły w końcu ujście. Chłopak zrobiła minę typu "Serio?!", ale nic nie powiedział, dalej słuchał, nie przerywając mojego poruszającego serca monologu-Będziesz zawsze ze mną, a będąc z tobą czuję się najbezpieczniejszą osobą na świecie. Wiem, że nie dasz mnie skrzywdzić. Mam też tutaj tatę, poza tym co on może zrobić nam w domu?-Hazza siedział tak jeszcze chwilę, a gdy sobie wszystko przemyślał, przysunął się do mnie i mocno mnie przytulił do siebie i zaczął kołysać mnie na prawo i lewo. Chyba chciał, żebym usnęła?<br />
-Obiecaj mi, że będziesz na siebie uważała, gdy nie będzie mnie czy Enrique przy tobie, i że-dzisiaj jest środa-w Meksyku zostajemy do piątku -powiedział, a ja wybuchnęłam śmiechem, gdy zaczął rozmyślać nad dniem tygodnia. Mówiąc to wszystko bujał mną coraz mocniej, przez co w końcu się przewróciliśmy.<br />
-Obiecuję-powiedziałam szeptem, gdy przestaliśmy się śmiać i powróciliśmy do rzeczywistości. Miło było zapomnieć choć na tak krótką chwilę o dotychczasowych problemach. Harry odpowiedział bezgłośne 'dziękuję' i wpatrywał się w moje oczy. Wreszcie to on przeszywał mnie spojrzeniem, a nie odwrotnie. Nie przeszkadzało mi to, ponieważ lubię czuć na sobie jego wzrok, lubię patrzeć się w jego zielone oczyska. Przytulił mnie do siebie bardzo mocno.-A co z filmem?-zapytałam, bo miałam ochotę go wypatrzeć, ale widziałam, że Hazza nie miał ochoty na oglądanie.<br />
-Nie mam już ocho..-nie pozwoliłam mu dokończyć, tylko kiwnęłam w zrozumieniu głową. Przesunęłam głowę bliżej jego ramienia i ułożyłam ją tak bym miała wygodnie. Chciałam usnąć, ale nie mogłam. Nie byłam w stanie. Nie po dzisiejszym wieczorze. Miałam mętlik w głowie, który chciałam jak najszybciej sobie ułożyć. Musiałam to zrobić. Im szybciej tym lepiej. Wiem, że Harry ma dużo racji z tym, że muszę jak najszybciej wyjechać. Powinnam to zrobić już jutro, bo czas odgrywa tutaj ogromna rolę. Jednak nie mogę jeszcze zostawić dziewczyn. Mimo że nie rozumiemy się za dobrze, chcę spędzić z nimi jeszcze trochę czasu. Chcę się z nich pośmiać-tak to jest chyba najważniejszy powód chęci mojego pobytu tutaj. Nie chce także zostawiać tutaj mojego chorego ojca. Chyba, że pojedzie z nami? Dulce Mario! Wpadłaś na znakomity pomysł! Więc jedną sprawę mamy z głowy, Carlos jest więzieniu, a Michel..? Jeśli wyjadę to się niczego nie dowie, bo niby od kogo. No chyba, że mnie obserwuje...ale nie, nie posunąłby się do czegoś takiego!?-zastanowiłam się na chwilę, ale szybko stwierdziłam, że jest to człowiek nie przewidywalny i może posunąć się do wszystkiego. Z resztą nic mnie nie zdziwi. Więc nie mam wyjścia. Muszę wyjechać. Rozważyłam sobie wszystko już na spokojnie(?) i to będzie najlepsze rozwiązanie. Wybór niektórych decyzji jest ostatecznością, której nie chcemy podejmować. Tak jest ze mną, ale nie mam innego wyboru.<br />
Gdy podniosłam głowę, by powiedzieć chłopakowi, że jestem w stanie wyjechać chociażby jutro wieczorem, zobaczyłam jego słodką, niewinną i spokojną twarzyczkę, na której nie było już widać jego zielonych oczu, ponieważ chłopak spał. Żeby go nie zbudzić pozostałam w tej samej pozycji do czasu, aż sam chłopak mnie nie puści i sam się nie przekręci. I nie musiałam długo na to czekać. Jednak chłopak owszem, przekręcił się, ale nadal trzymał mnie bardzo mocno. Zdrową nogą podciągnęłam koc, który leżał na brzegu łóżka i przykryłam nas nim.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<i>Na jawie świat jest dla wszystkich jeden i ten sam; ale we śnie każdy ucieka do własnego świata. </i></div>
<br />
Przez niezasłonięte rolety wpadały do pokoju promienie słońca, które padały na moją twarz. Nie chętnie przeciągnęłam się, bo wiedziałam, że jest już koło południa. Promienie sięgały łóżka koło 10-11. Rozejrzałam się po pokoju opierając się na łokciach. Mój wzrok utknął na ciele mojego przyjaciela. Uśmiechnęłam się na sam jego widok i najciszej jak to możliwe wstałam z miękkiego, ciepłego łóżka. Narzuciłam na siebie szlafrok i o kulach wyszłam ze swojego pokoju. Skierowałam się ku kuchni, z której dochodził aromatyczny zapach jajecznicy. Gdy wreszcie dotarłam na miejsce moim oczom ukazał się mój tata przy kuchni.<br />
-Czyżby to śniadanie dla mnie?-zapytałam, doskakując do krzesła.<br />
-Nie tylko dla ciebie, ale i dla Harry'ego-powiedział tata, odwracając się do mnie przodem, po czym znów się odwrócił wyłączył gaz i sięgnął po talerze i sztućce. Nałożył jedzenie każdemu z nas. Talerze postawił na tacy, do tego dostawił wypełnione sokiem pomarańczowym szklanki-zaniosę to wam, bo ty nie dasz rady-dodał odwracając się do mnie znów, tym razem trzymając już w rękach tacę.<br />
-Tatku, jutro, albo jeszcze dziś wieczorem musimy wracać do Londynu-powiedziałam wchodząc po schodach.<br />
-No to w czym problem?-zapytał zaskoczony mężczyzna.<br />
-Chodzi o to, że chcę żebyś poleciał razem z nami. Nie chcę cię tutaj zostawiać-powiedziałam bardzo poważnie i stanowczo.<br />
-No dobrze, zacznę się pakować. A mogę wiedzieć co się stało?-zapytał w woli zrozumienia tego.<br />
-Chodzi o Michel'a. Muszę przed nim uciekać. Zgłosiłam już go na policję, ale nic z tym nie zrobili, a teraz pojawił się w Meksyku-powiedziałam już nie tak pewnie jak wcześniej. Było mi wstyd za to, że dałam się zakochać w facecie, który będzie mnie prześladował, i który jest nie przewidywalny. Tata zrobił zdziwioną minę. Nie wiedział co się działo w trakcie pobytu w Londynie i o tym co miało miejsce przedwczoraj i wczoraj.-Później ci opowiem, najpierw zjem, ogarnę się i wtedy dopiero-dodałam cicho, kiedy tata otworzył drzwi do pokoju. Weszliśmy do środka po cichu, by nie zbudzić nadal śpiącego Loczka. Tata podszedł szybciej do stolika i położył na nim tace.<br />
-Przychodzi do mnie dzisiaj wieczorem ojciec Jess, więc nie będę miał wtedy czasu-powiedział mi szeptem kiedy podeszłam do niego bliżej. Kiwnęłam głową w zrozumieniu i tata odszedł. Podeszłam do łóżka, od strony Harry'ego, by go obudzić.<br />
-Harry, wstawaj-mówiłam delikatnym głosem. Jednak nawet nie wzdrygnął Musiałam posłużyć się mocniejszą bronią. Poszłam do łazienki ze wcześniej złapanym wazonem, z którego wyjęłam kwiaty. Nalałam wodę i wróciłam do chłopaka, który nadal spał. Podeszłam bardzo cichutko bliżej. Stanęłam nad słodko wyglądającym Loczkiem i bez większych skrupułów wylałam na niego całą zawartość wazonu. Chłopak bardzo szybko się obudził.<br />
-Dzieeeń dobry!-krzyknęłam, gdy przecierał mokre oczy.<br />
-Czy nie ma bardziej cywilizowanych metod na budzenie?-zapytał z ironia w głosie chłopak.<br />
-Mówiłam do ciebie, ale ty dalej twardo spałeś. Gdyby nie noga, za pewne bym skakała po łóżku, ale że nie mogłam musiałam wylać na ciebie wodę-powiedziałam tłumacząc się, z miną zbitego psa.-Może śniadanie do łóżka na zgodę kochanie?-zapytałam, gdy chłopak dalej niewzruszony siedział na białej pościeli ze złym wyrazem twarzy.<br />
-Wiesz...Na zgodę to wolę co innego-zaśmiał się pod nosem, co było już dużym sukcesem. Nie wiedziałam, że tak bardzo go to zezłości. Gdybym wiedziała nie zrobiłabym tego, bo nie lubię go przepraszać. Zawsze się ze mną droczy i do samego końca udaje obrażone, mimo że to wszystko go bawi. Oszust jeden! I zawsze ma jeden i ten sam tekst, który wypowiada, gdy mam coś na zgodę. Seksoholik jeden!-No dobra, dobra, śniadanie też jest dobre.-powiedział śmiejąc się, gdy zobaczył moją minę, która nie była zachwycona jego zachowaniem.-O ile zjesz ze mną?-dodał na końcu podnosząc się z łóżka i podchodząc do stolika i zabrał tace z posiłkiem. I wrócił z powrotem na swoje miejsce. Poklepał ręką miejsce koło siebie i kiwnął głową bym wskoczyła do niego. Zaśmiałam się, gdy zrobił proszącą minkę i usiadłam koło niego.<br />
-Leci samolocik, leci. Otwieramy szeroko buzię Dul, bo samolocik się nie zmieści!-mówił Harry z poważną miną, próbując mnie nakarmić. Widać, że się wczuł. Było to bardzo śmieszne, więc nic nie mogłam przełknąć.-Nie śmiej się, bo to nie jest śmieszne. Buzia musi być zawsze sprawna!-powiedział poważnie chłopak, a ja wyplułam wcześniej włożone do buzi jedzenie.-No dobra to mogło cię rozśmieszyć, ale teraz już jedz-powiedział chłopak uśmiechając się nie znacząco pod nosem i dalej mnie karmił. Postanowiłam również nakarmić go, by nie był głodny. Nie szło nam to najlepiej, ale bawiliśmy się dobrze.<br />
<br />
Po jakże wspaniałym śniadaniu i obiedzie, który nie był już taki ekscytujący jak pierwszy posiłek, przyszedł czas na odpoczynek. Położyłam się wygodnie na jednej z kanap i zaczęłam skakać po kanałach. Na HBO była 'Żona na niby' zostawiłam to sobie, bo lubię te komedię. Jednak nie było dane mi nacieszyć się błogim leniuchowaniem i beztroskim oglądaniem filmu, ponieważ usłyszałam dzwonek do drzwi.<br />
-Dulce, dziewczyny przyszły do ciebie-powiedziała tata, wchodząc do salonu, a zza jego pleców wyłoniły się sylwetki moich znajomych.-To ja was zostawię. Muszę pomóc Harry'emu-dodał i poszedł na górę.<br />
-Siema, jak się czujesz-zapytała Maria.<br />
-Siema, już o wiele lepiej-powiedziałam uśmiechając się.-A gdzie jest May?-zapytałam orientując się, że jej brakuję.<br />
-Jak zwykle jest u babci-powiedziała z wyrzutem All. Zmierzyłam ją ze złym wzrokiem, gdy to wypowiedziała, ale nic się nie odezwałam. Jednak nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego jej się to tak bardzo nie podoba?-Wpadłyśmy tylko na chwilę, chcemy się zapytać czy pojedziesz z nami do Obrera? Maria ma tam znajomych, a chcemy zapoznać się z nimi, co ty na to?-zapytała All, która przeszła bardzo szybko do konsensusu. Wiedziałam, że chce tam pojechać tylko po to, by poderwać chłopaków. To jest takie oczywiste.<br />
-Ale dlaczego to jest takie bardzo ważne dla ciebie?-zapytałam nie wiedząc po co się mnie o to pyta skoro doskonale wie, że nie pojadę z nią, bo raz, że nie jestem zdolna, dwa, że dzisiaj wyjeżdżam.<br />
-Moja mama uważa, że będziesz nas pilnować, bo nas samych nie puści bo nie ma do nas zaufania..i takie tam-powiedziała zdenerwowana All.<br />
-Ale przecież ja nie jestem, aż tak grzeczna!-wyprostowałam to co przed chwilą powiedziała All-A co z May?<br />
-Maite nie jedzie, ma wesele-powiedziała z obojętnością w głosie.<br />
-Wybacz, ale nie mogę jechać. Ale nie rozumiem dlaczego nie chcą cię puścić rodzice?-zapytałam z niezrozumieniem w głosie.<br />
-To jest skomplikowane-zaśmiała się Jess, a All jej zawtórowała.<br />
-Mamy chwilę czasu, więc możesz mówić-zaśmiałam się, a Maria powtórzyła za mną Widocznie i ona nie wie o co takiego się stało.<br />
-No więc, All, może opowiedz dziewczyną co zrobiłaś-zaśmiała się Jess, spoglądając na brunetkę.<br />
-No dobra. To było rok temu. Razem z mamą byłam u rodziny no i tam razem z kuzynami poszłam na zabawę. Razem z nimi wracając pod wpływem zatrzymała nas policja. Zostałam zabrana na izbę wytrzeźwień, a w domu wyczekiwałam wezwania, które miało przyjść, ale jak widać nie przyszło. Jedynie co to tata się bardzo zdenerwował tym wszystkim. On nie umie się cieszyć życiem. Stary zgred!-powiedziała Jess, bardzo szybko tak by jak najszybciej skończyć opowiadać tę historię.<br />
-No nie gadaj!-powiedziałam, gdy brunetka wypowiedziała ostatnie zdanie. Nie mogłam się powstrzymać. Wiedziałam, że jest jaka jest, ale nie sądziłam, że aż tak poniosła ją zabawa.<br />
-No i teraz tata, ma zastrzeżenia jak wychodzę na zabawę-powiedziała zła-Ale na szczęście mam mamę, która mi na wszystko pozwala-mówiąc to od razu poprawił się jej humor<br />
-A dlaczego teraz nie może cię ona puścić?-zapytałam znów nie rozumieć.<br />
-Bo wyjechała do rodziny-powiedziała nie zadowolona.<br />
-To wszystko wyjaśnię-powiedziałam kiwając głową.<br />
-To nie możemy na ciebie liczyć?-zapytała wstając z kanapy.<br />
-Niestety nie, gdyby nie noga chętnie bym z wami pojechała-powiedziałam patrząc się ze złością na swoją nogę, która była schowana po warstwą białego gipsu.<br />
-Nic się nie stało przecież. Najważniejsze jest teraz żebyś jak najszybciej doszła do siebie-powiedziała Maria i poklepała mnie po ramieniu.<br />
-Dulce, już cię spakowałem-powiedział Harry, kiedy odprowadziłam dziewczyny do drzwi. Posłałam chłopakowi wściekłe i zabijające spojrzenie-upss-dodał tylko ruchem warg i się wycofał z powrotem na górę.<br />
-Wyjeżdżasz?-zapytała Maria trochę zaniepokojona tym faktem. Nie wiedziałam dlaczego, przecież nie byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami by się tym aż tak przejmować.<br />
-Tak, wyjeżdżam, nie mogę tutaj przebywać już dłużej.-powiedziałam otwierając drzwi, dając dziewczynom znak, żeby opuściły już mój dom.<br />
-Michel?-zapytała Sol, a ja spojrzałam zdezorientowana na nią, zastanawiając się skąd może ona mieć pojęcie o nim. Spojrzałam się zakłopotana na dziewczyny, ale one były tak samo zdziwione jak ja. Może May jej coś napomkła?<br />
-Tak, ale nie będę was zanudzała. Bawcie się dobrze. Odezwę się do was za parę dni-powiedziałam z uśmiechem na twarzy, po czym pożegnałam się z dziewczynami. Odwróciłam się na pięcie i krzyknęłam w stronę schodów imię mojego przyjaciela. Ten jakby nic się nie stało przyszedł do mnie złapał mnie i już chciał mnie zanosić na górę, ale go odepchnęłam.<br />
-Co ty najlepszego zrobiłeś!-krzyknęłam, gdy się do niego odsunęłam. Chłopak miał zdziwiona minę, ale tylko przez chwilę, bo po chwili przypomniał sobie o co mi chodzi.-I proszę cię nie udawaj głupiego.-zaczęłam krzyczeć na niego, w sumie nawet to nie wiem dlaczego. Moje emocje się skumulowały i musiałam je z siebie wyrzucić. Widziałam, że tata wyjrzał co się dzieję, ale gdy tylko zauważył jaka jestem zdenerwowana to się wycofał.<br />
-Dulce, a co ja ci niby takiego zrobiłem? To że się przez przypadek przy dziewczynach wygadałem? O to ci tylko chodzi?-zapytał, będąc złym na moje zachowanie w stosunku do niego. Zaczął coś do mnie jeszcze mówić, ale go nie słuchałam. Wyłączyłam się. Za to zaczęłam płakać. Stałam jak głupia na schodach i płakałam. W pewnej chwili poczułam dotyk chłopaka. Biła od niego troska i ciepło.<br />
-Ja..Przepraszam, nie chciałam, ale to tak jakoś wyszło. Gdyby nie ta głupia noga pojechałabym z dziewczynami na podryw jakiś fajnych chłopaków, a gdyby nie Michel nie musiałabym uciekać z rodzinnego miasta...-powiedziałam stojąc wtulona w przyjaciela, brudząc mu tuszem koszulkę, która była dość jasnego koloru.-Przepraszam-powiedziałam uśmiechając się przez łzy, podnosząc głowę do góry, trzymając skrawek brudnego materiału.<br />
-Kocie, za nogę podziękuj tylko i wyłącznie sobie. Nikomu więcej. A Michel'a sobie nie wymyśliłem, stojącego wczoraj w domu. Boję się o ciebie. Zrozum to!-powiedział wnosząc mnie na górę.-Nadal masz ochotę na 'Tylko ciebie chcę'?-zapytał chłopak, sadzając mnie an łóżku. Spojrzałam na niego zaskoczona, tym że sam z siebie zaproponował oglądanie filmu, TEGO filmu.<br />
-Chętnie, ale za chwilę. Muszę iść powiedzieć o czymś tacie i zaraz wracam. Możesz włączyć już pomału film-powiedziałam uśmiechając się i pomału chowając się za drzwiami. Skierowałam się do sypialni mojego taty, z której dobiegały odgłosy pakowania się. Zapukałam po czym weszłam do pokoju.<br />
-Nie przeszkadzam?-zapytałam, siedzącego na skraju łózka siwego mężczyznę.<br />
-Nie, skądże-powiedział z uśmiechem na pomarszczonej twarzy.-Dziewczyny już poszły?-zapytał<br />
-Tak. Przyszły się zapytać czy bym nie pojechała z nimi gdzieś tam..-powiedziałam-Ale też nie mają w sobie za grosz taktu. Przecież doskonale wiedzą, ze mam nogę w gipsie i się z nią ciężko porusza, to te jeszcze przychodzą z taką propozycją. A wszystko dlatego, że All się tak spiła rok temu, że ojciec nie chce jej teraz puścić i uważa, że ja jestem najbardziej odpowiedzialna z nich wszystkich.-powiedziałam to co chciałam mu powiedzieć i co leżało mi na sercu. Było mi przykro, że przez nogę nie mogę nigdzie jechać, a one chociaż mogłyby nic mi nie mówić o tym wyjeździe wtedy nie byłoby mi tak szkoda.<br />
-Masz rację, trochę głupio zrobiły, a to że nie mają taktu wiadome jest nie od dziś-zaczął mówić, ale przerwał mu dzwonek domofonu.-To pewnie ojciec Jess. A ty idź na ten film do Harry'ego-dodał uśmiechając się i wychodząc z pokoju. Słyszałam już tylko oddalające się kroki. Sama po chwili wstałam i poszłam do swojego pokoju. Pod drzwiami, które były nie domknięte znów usłyszałam rozmowę mojego przyjaciela.<br />
-Tak miśku, dzisiaj wracam. Spokojnie. Jutrzejszą noc spędzimy razem. Obiecuję ci to..<br />
Nie mogłam tego słuchać, dlatego chcąc skończyć jego rozmowę weszłam do pokoju jak gdyby nigdy nic. Chłopak powiedział tylko, że musi kończyć i odezwie się później. Spojrzałam na niego zdziwionym, smutnym wzrokiem(?) Sama nie wiedziałam co czuję. Teraz jestem pewna, że rozmawiał z dziewczyną, a nie z Lou, jak podejrzewałam kiedyś. Jednak nie rozumiem, dlaczego ukrywa ja przede mną? Wstydzi się mnie?<br />
-To jak, możemy już zacząć oglądać?-zapytał Harry, sprowadzając mnie tym samym na ziemię. Kiwnęłam głową twierdzącą i usadowiłam się wygodnie na łóżku, a Harry obok mnie. Włączył film i po raz tysięczny siedziałam i z zaciekawienie w oczach oglądałam poszczególne sceny.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<i> "Kiedy kończy się miłość, można spodziewać się wszystkiego poza odpowiedzią na pytanie dlaczego?"</i></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
Ten film zawsze zmusza mnie do refleksji. Często zatracam się w rozmyślaniach nad własnym życiem przez co gubię wątek w filmie. Jednak po obejrzeniu cieszę się tym, że główny bohater znalazł sobie miłość swojego życia i jest z nią szczęśliwy. Zwłaszcza, że przeszedł w życiu dość dużo.<br />
-Mówiłem, że będziesz płakać!-krzyknął, gdy usłyszał moje pochlipywanie i pociąganie nosem.<br />
-No to skoro to wiesz, to po co mi to wypominasz?!-zapytałam się zdziwiona przecierając rękoma zapłakaną twarz.<br />
-Oj no dobrze, przepraszam.-powiedział zmartwiony, tym co powiedziałam wcześniej.<br />
-Oj no dobrze, ale zrozum, że jest to piękna historia i bardzo mi szkoda w tej części Ache.-powiedziałam smutnym głosem, przypominając sobie niektóre sceny z filmu.<br />
-Czy ty uważasz, że ja nie mam serca i nie poruszają mnie takie historie?-zapytał urażony, ale szczerze mówiąc to powątpiewałam te kwestie. Harry miał małe trudności z okazywaniem tego co mu leży na sercu, ale stara się jak może, by to zmienić.<br />
-Tak, tak właśnie uważam-powiedziałam bardzo poważnie, po czym wybuchnęłam śmiechem. Przyjaciel rzucił we mnie poduszką,a ja mu oddałam i zaczęła się wojna na poduszki. Niestety z moją nogą zabawa była troszkę mniej ruchliwa, nie skakaliśmy po łóżku tylko okładaliśmy się miękkimi poduszkami siedząc na przeciwko siebie.<br />
-Dulce! Harry!-dobiegł nas krzyk mojego taty-Czas już na nas-dodał, a my spojrzeliśmy po sobie i odłożyliśmy poduszki na swoje wcześniejsze miejsce. Wstaliśmy z łóżka, poprawiliśmy ubrania i Harry wziął nasze walizki, a ja nie czekając na niego udałam się na dół. Jednak nic to nie dało, że wyszłam wcześniej, ponieważ chłopak mnie dogonił, a nawet wyprzedził.<br />
-Aaała! Za co to?!-zapytał się chłopak, kiedy oberwał kulą, za to że mnie wyprzedził.<br />
-Hmm-udawałam chwilę zastanowienia-w sumie to za nic-powiedziałam przez śmiech. Chłopak zostawił walizki w przedpokoju i wrócił biegiem do mnie. Gdy do mnie dobiegł złapał mnie w pasie jedną ręką, tak że nie mogłam się mu wyrwać, a drugą ręką łaskotał mnie, a ja jak jakiś opętany człowiek wykrzywiałam się we wszystkie możliwe strony i krzyczałam wniebogłosy, by przestał.<br />
-Dzieci-powiedział z politowaniem tata, który wyszedł z gabinetu, chyba.-Przestańcie już i zbieramy się, jeśli mamy być na czas na lotnisku.-powiedział i skierował się do wieszaka, na którym wisiały kurtki, w tym taty.<br />
-Co tam ojciec Jess opowiadał, znów żalił się na swoją córeczkę?-zapytałam śmiejąc się wychodząc z domu.<br />
-Mówiłem mu o All, i podobno Jess powiedziała mu o tym już rok temu, ale tak. Narzekał jak diabli.-powiedział zamykając drzwi wejściowe i chowając klucze do kieszeni. Zaśmiałam się słysząc jego odpowiedź i ruszyłam w stronę samochodu. Gdy doszłam, a raczej do skakałam do auta, zauważyłam, że opony zostały przebite.-No to mamy problem-powiedział tata, gdy zauważył co się stało. Wyjął telefon i wykręcił jakiś numer.-Za chwilę przyjedzie po nas taksówka-powiedział, gdy zakończył rozmowę. Harry w tym czasie chodził w okół samochodu i lamentował nad tym co się stało. Czekając na pojazd, który miał nas zawieźć na lotnisko śmiałam się z Loczka, który nie wiedział co ze sobą zrobić, a cały czas pisał z kimś. Pewnie ze swoją dziewczyną. Jestem rozczarowana postacią chłopaka, tym że mnie okłamuje. Ile czasu zajmie mu to, by powiedzieć mi o swojej nowej miłości? Jak dotąd o każdej mi mówił, a teraz? Nie rozumiem tego. Mam nadzieję, że kiedyś mi to wyjaśni...Albo sama się pod pytam.<br />
-A ty co? Z nową laską flirtujesz?<br />
-O patrz taksówką przyjechała. Musimy wpakować walizki-powiedział Harry, tak jakby chciał uciec od zadanego przeze mnie pytania. Po tym co przed chwilą zrobił, wiem, że coś ukrywa. A ja muszę się dowiedzieć, o kim nie chce mi mówić...<br />
<div style="text-align: center;">
<i>~*~</i></div>
<div>
Więc jest nowy rozdział! Dulce wraz z Harrym i tatą wraca do Londynu. Teraz już będzie z górki:) I mamy bliżej niż dalej do końca tej części. </div>
<div>
Przyznam, że trochę się zawiodłam na ilości komentarzy pod poprzednim rozdziałem....Liczę, że teraz będzie lepiej:)!</div>
<div>
Każdej Directioner dziękuję za akcje! To wielki sukces, zwłaszcza, że mówili o nas w Teleekspressie. Tutaj możecie zobaczyć: </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/8r9A1uPba7w?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: #351c75; font-size: large;">Na blogu pojawiła się ankieta. Bardzo was proszę o głosowanie w niej, ponieważ nie wiem czy chcecie czytać dalsze losy Anahi i Harry'ego.</span></div>
Ciruellaahttp://www.blogger.com/profile/01050219848943733364noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-1138216261664372339.post-44290012362844719472013-01-06T15:33:00.000+01:002013-01-06T15:33:29.858+01:00Rozdział 14.<br />
<b>*perspektywa Dulce*</b><br />
<br />
Czekanie na Loczka mnie zmęczyło, poza tym i tak byłam dość wyczerpana po graniu i po tej wizycie w szpitalu. Zmuszałam się do oglądania jakieś kiepskiej komedii, gdy moje oczy dłużej nie wytrzymały. Usnęłam.<br />
-Nie krzycz Enrique, bo ją obudzisz!-obudził mnie stłumiony krzyk Harry'ego. Podniosłam się na łózka na łokciach, by się rozejrzeć, ale w pokoju nie było śladu chłopka. Dopiero jego sylwetkę zauważyłam stojącą za drzwiami, które przymykał. Gdy zauważyłam, że ma zamiar wchodzić już do pokoju położyłam się znów na łóżku jakbym spała dalej. Przyjaciel podszedł do łóżka, a po chwili czułam jak brzeg łóżka się zapada pod ciężarem jego osoby Następnie czułam jego oddech na twarzy. Przybliżył dłoń do mojej twarzy i palcami muskał mój policzek. Uśmiechnęłam się na sam jego dotyk.<br />
-Ej. Ty udajesz!-krzyknął oburzony i przyciągnął rękę do siebie. Po jego słowach i tonie głosu wybuchłam nie pohamowanym szczery i głośnym śmiechem-Wiesz, że dawno się tak nie śmiałaś?-zapytał i po chwili znów wyciągnął rękę w stronę mojej twarzy. Tym razem ja uciekłam głową. Ta sytuacja nas trochę zawstydziła. Czułam, że na moich policzkach robią się czerwone plamki zwane rumieńcami. Bałam się odwrócić w stronę Harry'ego, więc nie widziałam jak on się zachował. Na pewno był zmieszany. Nie raz widziałam, jak w taki sam sposób na zabawach kręcił z dziewczynami, najpierw palcem gładził jej policzek, a po chwili odległość między nimi malała, aż kończyła się pocałunkiem. Nie chciałam po prostu, żeby do czegoś takiego doszło. To jest mój przyjaciel. Kiedyś nie był mi obojętny. Czułam do niego coś więcej. Jednak z czasem 'wyleczyłam' się z tego i niech tak będzie. Nie chce się wdawać w jakieś chore akcje, zwłaszcza, że znam go i wiem jak lubi bawić się dziewczynami, a ja nie chce stracić takiego przyjaciela.<br />
-Gdzie byłeś?-zapytałam zmieniając temat, wstając gwałtownie z łóżka i udając, że szukam czegoś na stoliku.<br />
-Byłem na boisku, u dziewczyn-powiedział spokojnym, opanowanym i takim ciepłym, czułym głosem.<br />
-Chłopaku, który był na boisku, że co?-zapytałam na jednym wydechu, będąc w dużym szoku. Odwróciłam się gwałtowanie, by spojrzeć na niego. To był błąd, bo gdy to zrobiłam moje spojrzenie utknęło na jego koszulce.Chłopak nie wiadomo kiedy podszedł mnie od tyłu.Patrzyłam się na jego koszulkę, po czym dość nie pewnie podniosłam głowę do góry. Harry przyglądał mi się bacznie z uśmiechem na twarzy. Przybliżył twarz do mojej i pocałował mnie w policzek i odszedł z powrotem na łóżko. Położył się na plecach, jedną rękę położył pod głową, a drugą położył na brzuchu i przyglądał się moim ruchom. Okrążyłam pokój i wróciłam na łóżko. Nawet nie wiem dlaczego tak zrobiła. Głupia ja. Ha! Usiadłam na nim i przyglądałam się Harry'emu.<br />
-Gdzie byłeś?-zapytałam po chwili przyglądania się chłopakowi. Niepokoiłam się o niego. Nie było go ponad godzinę. Moja głowa dalej była ciężka, a oczy mi się same zamykały. Po zadaniu pytania zerknęłam szybko na przyjaciela. Widziałam, że był troszeczkę zmieszany moim pytaniem. Szukał odpowiedniej odpowiedzi na zadane pytanie. Położyłam się. Nie mogłam dłużej walczyć z moim ciałem. Swoją ciężką głowę bezwładnie ułożyłam na torsie Harolda-Tylko proszę nie kłam mnie.-dodałam przypominając sobie, że próbuje zataić prawdziwy cel wyjścia z domu. Przekręciłam głowę w jego stronę i patrzyłam się na niego wyczekując odpowiedzi.<br />
-Musiałem pozałatwiać parę spraw, pogadać z kimś-powiedział Hazza, bawiąc się moimi włosami. Uwielbiam gdy ktoś się nimi bawi, to jest takie odprężające, przyjemne.<br />
-Z kim?-dopytywałam się dalej. Z kim on mógł rozmawiać? Chyba nie z dziewczynami?<br />
-Pojechałem na boisk..<br />
-Proszę nie mów, że rozmawiałeś z dziewczynami?!-powiedziałam, nie pozwalając mu dokończyć. Ze zdenerwowania szybko podniosłam się do pionu. Jak on mógł mi to zrobić?! Prosiłam go przecież, ale do niego nic nie dociera. Jak się uprze przy czymś to za nic nie zmieni zdania.<br />
-No nie...-zaczął. Ulżyło mi, ale gdy znów spojrzałam na jego twarz, widziałam, że to nie koniec jego wypowiedzi i powie jeszcze coś, co za pewne mnie zdenerwuje.-Nie rozmawiałem ze wszystkimi dziewczynami. Rozmawiałem tylko z Allison-dokończył bardzo spokojnie. Poczułam, że wstał z łóżka. Słyszałam jego kroki, zbliżał się do mnie, a ja siedziałam na łóżku nie wiedząc co o tym wszystkim myśleć. Z jednej strony cieszę się, że zachował się jak prawdziwy przyjaciel. Pojechał załatwił sprawę, ale z drugiej-prosiłam go o coś, a on mnie nie posłuchał.-Dulce ja przepraszam, że nie posłuchałem cię-powiedział klękając przede mną.-Ale ja musiałem powiedzieć tej całej All do słuchu.<br />
-Nie powinieneś-powiedziałam, przerywając mu tym samym jego wstęp do monologu.-Ona się zmieniła. Nie jest już tą samą, słodką All, którą znałeś. JEJ JUŻ NIE MA-powiedziałam głośniej, uśmiechając się tylko po ty, by się nie rozpłakać. Szkoda mi jej i bardzo tęsknie za tamtą All. Rozwód rodziców ją zmienił. Zamknęła się w sobie i zaczęła stawać się z dnia na dzień coraz bardziej bezczelna, chamska dla innych, nie miła. Chciała sobie wszystkich podporządkować, nawet całą szkołę. My jako przyjaciółki musiałyśmy to znosić. Niestety mi nie szło to za dobrze. Wiele razy dochodziło między mną a All do sprzeczek. Niby tylko wymiana zdań, ale słowa wypowiedziane przez nas w każdej takiej 'sprzeczki' utkwiły nam w głowie. Pamiętając wszystkie te oszczerstwa rzucane w moją stronę coraz trudniej było mi się z nią przyjaźnić. Najgorsze było w niej to, że uważa się za lepszą ode mnie, od wszystkich, a tak naprawdę w niczym nie jest lepsza. Nie jesteśmy w stanie do niej dotrzeć z dziewczynami. Maite dała spokój tak jak ja, a Jess jest w nią ślepo wpatrzona i uważa, że z All jest wszystko w porządku, że się nie zmieniła...<br />
-Wiem...Dzisiaj się o tym przekonałem-powiedział Harry smutnym głosem.-Zdecydowanie wolałem poprzednią All-dodał stanowczym głosem.<br />
-Jak każdy. Nikomu nie podoba się ta zmiana, ale nie można do niej dotrzeć Odcięła się kompletnie ode mnie i od May. Jedynie z Jess się dogaduje, ale to na zasadzie 'zrób bo ci każe wszechmocna Allison, a głupia Jess się jej słucha. Chyba każdy pogodził się z ta zmianą, a All stała się królową szkoły. Jest teraz niczym te wszystkie wredne dziewczyny w filmach, jak Sharpey w HSM, jak Sol w Zbuntowanych.-gdy zaczęłam podawać przykłady chłopa zaczął się śmiać-A z czego ty się śmiejesz? W sumie to masz rację. Nic już poza śmianiem nie można zrobić, ale mimo wszystko nie powinieneś. Kiedyś byłeś jej kumplem-powiedziałam wszystko na jednym wydechu.<br />
-Nie śmieję, się z niej tylko z twojego porównania All do Sharpey czy Soll no i z samych przykładów. Ale dobrze, że powiedziałaś 'kiedyś byłeś'. Teraz nim nie jestem, więc jakby nie było mogę się z niej śmiać, obgadywać ją, bo dla mnie po dzisiejszej sytuacji nic nie znaczy i mogę śmiało powiedzieć, że stała się wręcz zupełnie obcą osobą-powiedział Hazza poważniejąc przy tym.<br />
-Jutro przychodzą do mnie po południu.-powiedziałam smutniejąc trochę. A wszystko dlatego, że nie lubiłam jak All do mnie przychodziła. Zawsze mi dogryzała. Zawsze znalazła coś do czego mogła się przyczepić.<br />
-To co robimy teraz? Raczej nigdzie nie wyjdziemy przez nogę-powiedział śmiejąc się pod nosem.<br />
-Idziemy na dół na telewizję, czy zostajemy u mnie?-zapytałam<br />
-No raczej zostaniemy tutaj, nie mam zamiaru cie znosić i wnosić po tych schodach-zaśmiał się chłopak.-Zamawiamy pizze?<br />
-I jeszcze się pytasz?-powiedziałam wesoło-Podaj laptop. Co oglądamy?<br />
-A co ty chcesz?-odpowiedział pytaniem na pytanie. Mogłam się go nie pytać o to, bo znałam to. Zawsze tak jest. Gdy się pytam 'co oglądamy' odpowiada 'a na co masz ochotę'. Nigdy nie poda tytułu tylko ja muszę wymyślać co będziemy oglądać. Doprowadza mnie to do szału, bo zazwyczaj po obejrzeniu wybranego przeze mnie filmu stwierdza, że mu się nie podoba. Wtedy dostaje białej gorączki pokrzyczę na niego i zostawiam go samego.<br />
-Może 'Tylko ciebie chcę'?-zapytałam po zastanowieniu się co mogłoby mu się spodobać.<br />
-A czy nie oglądałaś tego z jakieś setki razy?-zapytał ze śmiechem zaraz gdy usłyszał tytuł.-Ty go szukaj u siebie, a ja zamówię pizze-dodał i wykręcił numer do najbliższej pizzeri.<br />
Po 15 minutach usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.<br />
-To pewnie koleś od pizzy, pójdę odebrać i zapłacić-powiedział wstając z łóżka-a przy okazji wezmę paczkę chusteczek-dodał stojąc w drzwiach. Odruchowo rzuciłam w niego poduszkę, ale ta zatrzymała się na zatrzaskiwanych białych drzwiach.<br />
<br />
<b>*perspektywa Harry'ego*</b><br />
<br />
Zbiegłem dość szybko po schodach i podszedłem do drzwi wejściowych. Stał tam już Enrique. Odebrałem od niego pizze i zapłaciłem dostawcy. Był bardzo podobny do Michel'a, jak dwie krople wody. Mogę spokojnie powiedzieć, że to jego brat bliźniak, ale wiem, że nie ma żadnego rodzeństwa. Dziwnie się patrząc na mężczyznę pożegnałem się z nim i zamknąłem drzwi. Cała ta sytuacja była dziwna, zwłaszcza, że Michel jest w Meksyku. Podszedłem do okna, z którego mogę zobaczyć podjazd i dalej przyglądałem się chłopakowi, który zaraz po zamknięciu przeze mnie drzwi wyciągnął telefon i gdzieś zadzwonił.<br />
<br />
<b>*perspektywa Michel'a*</b><br />
<b><br /></b>
-Tak jak mówiłaś jest jeszcze w Meksyku. Tak mieszka z nią ten gwiazdorzyna cały i ojciec, masz rację jest tępy jak but. Tak jestem jeszcze pod jej domem, ale zaraz jadę spotkać się...tak, tak, właśnie z nią. Tak do zobaczenia!<br />
<div style="text-align: center;">
<i>~*~</i></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiK1CDFTjBCjhDs4Zog6Ia4P3cwzP9xUJ2ttlHBpkhsG5DmAwJ2Z51n-KEujw2rQZAUoMxdu0VVoXhisXiCqBzLBZC9hKqox81tv1R5CQa6bwJtu6dk0WqtSjxJhJLIAOdU2kLlcD3uSk8/s1600/8sotidlskmas_282629.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiK1CDFTjBCjhDs4Zog6Ia4P3cwzP9xUJ2ttlHBpkhsG5DmAwJ2Z51n-KEujw2rQZAUoMxdu0VVoXhisXiCqBzLBZC9hKqox81tv1R5CQa6bwJtu6dk0WqtSjxJhJLIAOdU2kLlcD3uSk8/s320/8sotidlskmas_282629.jpg" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: left;">
Wreszcie napisałam ten rozdział! Nie jestem przekonana co do samej końcówki, ale opinię pozostawiam wam:) Mam nadzieję, że nie jest ona aż taka tragiczna? Ogólnie to nic się nie dzieję w nim i jest tutaj bardzo dużo Dul i Harry'ego. I to pewnie się wam podoba, co?</div>
<div style="text-align: left;">
Więc podjęłam decyzję co do dodawania rozdziałów. Będą one pojawiały się co 2 tygodnie i będą one dłuższe.</div>
<div style="text-align: left;">
Zmieniałam wygląd bloga. Jak wam się podoba? Będzie tutaj dość długo, dopóki nie zechce wstawić mi się kolejnego szablona, bo mam ich kilka przygotowanych xd </div>
<div style="text-align: left;">
Przepraszam z góry za wszelkie błędy jakie się pojawiły:)</div>
Ciruellaahttp://www.blogger.com/profile/01050219848943733364noreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-1138216261664372339.post-31322365785271617002012-12-19T17:06:00.001+01:002012-12-19T17:06:36.709+01:00Rozdział 13.<br />
<div style="text-align: center;">
<i>"Nie spodziewałem się, że przez ciebie i tego twojego gwiazdorka będę siedział na komisariacie. Wielkie dzięki Dulce:)"</i></div>
<div style="text-align: right;">
od:Carlos</div>
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
No tego mi jeszcze brakowało. Co on jeszcze ode mnie chce? Nie dość, że uprzykrzył mi powrót do Meksyku to ma jeszcze do mnie pretensje. Nie miałam ochoty odpisywać na tą wiadomość. Chciałam schować telefon, gdy przyszedł kolejny sms.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<i>"Cześć skarbie;* czy nie zapomniałaś o mnie? Widzę, że dobrze się bawisz, ze swoimi koleżaneczkami;d"</i></div>
<div style="text-align: right;">
od:Michel</div>
<br />
Bardzo zdenerwowała mnie ta wiadomość. Myślałam, że jestem już od niego wolna, a tu proszę-wrócił do Meksyku. Skąd on w ogóle wiedział, że tutaj jestem? Przeraża mnie ten człowiek coraz bardziej...Myślałam, że wizyta na posterunku wszystko załatwi, jednak myliłam się. Nie spodziewałam się tego po policjantach, to źle świadczy o nich i o ich podejściu do pracy. Rozczarowałam się, ale powinnam się przyzwyczaić do tego uczucia.<br />
-Dulce, chcesz może na chwilę wejść na boisko i zagrać?-zapytała All tym samym wyrywając mnie z rozmyślań.<br />
-Jasne-odpowiedziałam bez chwili namysłu. Musiałam się czymś zająć, by nie myśleć o tych wiadomościach. Wstałam z ławki zostawiając oparte o nią kule.<br />
-Nie powinnaś grać. Sama jeszcze nie wiesz, co jest z twoją nogą. Nie powinnaś się tak forsować.-zauważyła zatroskana Maite.<br />
-Oj daj spokój. To że studiujesz medycynę nie znaczy, że musisz się tak mądrzyć-powiedziała All. Nie było to zbyt miłe.<br />
-Mogłabyś sobie darować ten komentarz-zwróciła się May. Widać było, że ją to uraziło. Ale nie dziwie się jej. Chciała po prostu dobrze.<br />
-Żartowałam-rzuciła jeszcze tylko All i odwróciła się do Jess i coś szepnęła jej do ucha po czym obie głośno się zaśmiały, spoglądając na brunetkę. Widziałam doskonale, że ją obgadują. Nasza paczka od podstawówki do teraz bardzo się zmieniła-na gorsze. Każda się od siebie odsunęła. Brakuje nam już wspólnych tematów. Każda w innej szkole, inne kierunki, inni znajomi. Tak to już bywa.<br />
-Spokojnie. Wiem co robię-powiedziałam, by uspokoić Maite, która schodziła z boiska. No i rozpoczęła się gra. Na początku bałam się podbiec szybciej do piłki czy wyskoczyć do bloku. Jednak gdy All i Jess po raz kolejny ścięły piłkę i zobaczyłam też za ogrodzeniem zobaczyłam postać podobną do Michel'a krew zagotowała mi się w żyłach po prostu. Widząc, że Jess wystawia piłkę All do ściny wyskoczyłam do bloku. Udało mi się zablokować. Jednak gdy nogą dotknęłam już ziemi moja stopa się wykrzywiła, a ja upadłam na ziemię. Noga mnie cholernie bolała. Nie wiedziałam co się dzieje. W moich oczach momentalnie pojawiły się łzy, które długo nie wytrzymały i wypłynęły. Szybko je ogarnęłam. Nie lubiłam jak rozklejałam się przy ludziach nawet przy przyjaciółkach.<br />
-A nie mówiłam-powiedziała z rozbawieniem w głowie Maite.<br />
-Mai to nie jest śmieszne-powiedziałam masując nogę.-zawieście mnie do szpitala.-dodałam, próbując się podnieść. Jednak moje próby spaliły na konewce, ponieważ z powrotem upadłam na ziemię. Dziewczyny podbiegły do mnie i pomogły mi wstać.<br />
-Chodź biedactwo. Masz szczęście, że przyjechałam samochodem-powiedziała All. Po 5 minutach doszłyśmy na parking, gdzie stało auto Allison. Oczywiście przechodząc przez plac boiska nie obyło się bez pytań czy spojrzeń. Szczerze? W tamtej chwili nie myślałam o nich. Czułam na sobie spojrzenia innych, ale nie miałam siły nawet, by przekręcić głowę na bok czy do góry. Cały czas miałam ją skierowaną do dołu.<br />
W samochodzie słyszałam tylko jak dziewczyny przekrzykują się, zwalając winę jedna z drugiej. Ich krzyki były straszne. Do tego All ma bardzo donośny głos-z resztą jak ja-i jak dołączyły do niej Jess i Maria to moja głowa już nie mogła tego wytrzymać. Tylko Maite siedziała cicho obok mnie. W sumie nie dziwie się, że nic nie mówi. Wystarczająco dużo powiedziała na boisku, ale nikt jej nie usłuchał, zwłaszcza ja.<br />
-Dziewczyny! Zamknijcie się! To jest tylko i wyłącznie moja wina. Teraz przez swoją głupotę będę miała zniszczone wakacje. Wy nie zawiniłyście...-powiedziałam, ale gdy wymawiałam ostatnie zdanie zamyśliłam się nad sensem wypowiedzianego zdania. Może jednak All i Jess miały jakiś wpływ na to? A może nie? Może gdyby wysłuchały moich próśb, żeby nie ścinały i grały 'lekko'. Tak żebym i ja mogła sobie zagrać nie bojąc się o nogę. Czyli w sumie mogę zwalić winę na dziewczyny.<br />
W recepcji spotkałam się z doktorem, do którego byłam zapisana. Lekarz się zdziwił gdy zobaczył mnie tak szybko. Wizytę miałam dopiero za kilka dni. bo wcześniej nie było wolnego miejsca.<br />
-Dulce co cię tu..-nie dokończył swojego zdania, bo wzrokiem wskazałam na swoją nogę. Pokiwał z dezaprobatą głową i pomógł mi wejść do swojego kabinetu i tam usiadłam na krześle.-zbadajmy ta nieszczęsną nogę. Miejmy nadzieję, że nie jest to złamanie-powiedział lekarz. Podszedł do mnie i pomógł mi wstać i przejść na leżak. Tam kręcąc moją stopą w różne strony i dotykając mnie mocniej w niektóre miejsca. W pewnym momencie wygiął moją stopę tak, że aż krzyknęłam z bólu.-Spokojnie-zaśmiał się doktor.-Powinniśmy zrobić prześwietlenie, żeby się upewnić-powiedział lekarz. Widziałam, że coś wie, a nie mówi mi całej prawdy. Mimo wszystko kiwnęłam twierdząco głową. Mężczyzna przyprowadził wózek i pomógł mi wsiąść. Jadąc na rentgen napisałam szybko wiadomość do Harry'ego.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<i>"Jestem w szpitalu na wcześniejszej wizycie. Nie musisz po mnie przyjeżdżać. All mnie odwiezie;)"</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
Gdy byłam już po prześwietleniu w korytarzu zobaczyłam mojego tatę? Widać było po nim, że jest zły. Krzyczał na dziewczyny. Trochę się zdziwiłam.<br />
-Niech pani trochę przyspieszy-zwróciłam się do pielęgniarki, która mnie odwoziła. Doktor został tam jeszcze chwilę, by móc dokładnie przejrzeć.<br />
-Tato? Co się stało? Czemu na nie krzyczysz?-zapytałam kiedy byłam bliżej nich.<br />
-I ty sie mnie jeszcze pytasz? Zobacz co sobie zrobiłaś! I to w dodatku przez swoją głupotę, a wy dziewczyny nie jesteście bez winy!-ojciec był strasznie zdenerwowany. Zawsze taki jego stan kończył się jeden-biciem. Teraz nie mogę powiedzieć, że się nie boje. Cholernie się boje! Nie wiem do czego jest zdolny.-Czy już można wejść do lekarza?-zwrócił się do pielęgniarki.<br />
-Tak sądzę. Zaprowadzę państwa do jego gabinetu. Jeśli go nie będzie to najwyżej poczekacie na niego. Nie powinno się mu długo zejść-powiedziała kobieta w średnim wieku. Była bardzo sympatyczna. Jak powiedziała tak zrobiła. W gabinecie nie było nikogo.<br />
-W domu sobie porozmawiamy. Z resztą nie tylko ja mam do pomówienia z tobą.-powiedział stanowczo ojciec nawet nie spoglądając na mnie. Wiedziałam, że i Harry chce sobie porozmawiać ze mną. Teraz siedząc tam chciałam, żeby lekarzowi zeszło się jak najdłużej, by nie wrócić za szybko do domu. Nie byłam gotowa na jakiekolwiek rozmowy. Wiedziałam, że źle zrobiłam i nie potrzebowałam, by ktoś mnie w tym utwierdzał. Moje nadzieje zniszczył doktor, który właśnie wszedł do sali. Nie miał za wesołej miny.<br />
-Tak jak przypuszczałem ma pani złamaną kość. Założymy pani zaraz gips i będzie mogła pani udać się do domu-powiedział lekarz. Kątem oka spoglądałam na wyraz twarzy ojca...Nie był zadowolony, był piekielnie zły po tym co usłyszał.<br />
Droga do domu trwała w strasznej, okrutnej, niezręcznej ciszy. Bardzo mnie denerwowała. Wiedziałam, że w domu czeka mnie ciężka rozmowa z Harry'm i tatą. Nie wiem dlaczego teraz ze mną nie może porozmawiać ze mną, wyjaśnić tego co mi się stało? Po co przyjechał do szpitala? Co go to interesuje? Teraz się znalazł kochający tatuś-pfff też mi coś. I bez niego było dobrze. Zmienił się nagle i myśli, że teraz będzie wszystko dobrze, że ja od tak zapomnę, że jego choroba wymaże z mojej pamięci tyle lat terroru?! Facet się myli. Może i było dobrze, ale jak widać długo spokój długo nie trwa w moim życiu. Jeszcze pojawienia się w mieście Michel'a dopełnia całości nieszczęść, ale nie mogę się poddać, załamać. Nie mogę okazywać słabości, bo to mnie może zgubić. Nikt nie może się dowiedzieć o powrocie Michel'a. NIKT. <br />
-No proszę już jesteś-wycedził przez zęby Harry wchodząc do przedpokoju-Musimy porozmawiać-powiedział-U ciebie-dodał, gdy pokazałam ręką, by mówił dalej. Zaraz po jego słowach skierowałam się w kierunku schodów. Zaczęłam się wspinać powoli podpierając się kulami. Czułam jak Harry się mi przygląda, ale w jednej chwili podbiegł do mnie i wziął mnie na ręce i zaniósł do mojego pokoju. Nie zajęło mu to minuty, a już byliśmy w mojej sypialni. Posadził mnie na skraju łóżka, a kule oparł o krzesło, stojące obok stolika.<br />
-Harry, proszę cię, nie złość się na mnie. Ja musiałam z nimi zagrać. All mnie już zaczynała denerwować. Wiesz jak ona na mnie działa zwłaszcza kiedy w grę wchodzi sport-zaczęłam się tłumaczyć, ale jego mina wskazywała zdziwienie.<br />
-Nie o tym chcę mówić-powiedział, a ja odetchnęłam z ulgą-jeszcze nie-dodał, a mi mina zrzedła-musimy porozmawiać o powrocie do Londynu-zaczął bardzo poważnie, patrząc się na mnie i usiadł na brzegu łóżka, obok mnie. Nie rozumiałam o co mu chodzi.<br />
-Niby dlaczego?-zapytałam zdziwiona jego pomysłem.<br />
-Nie mów, że nie widziałaś Michel'a kręcącego się dziś wokół boiska?-zapytał chłopak, spoglądając się na mnie podejrzliwie. Zawsze gdy tak na mnie patrzył wiedziałam, że on zna prawdę, a rozmowa jest tylko po to, by potwierdzić jego wersję. Nienawidziłam tego.<br />
-Nie możemy jeszcze wrócić!-powiedziałam trochę oburzona.<br />
-Ty się jeszcze śmiesz na mnie denerwować?! Powinnaś być bardziej ostrożniejsza! A co by było gdyby on do ciebie doszedł i byłby nachalny? Kto by odciągnął go od ciebie? Dziewczyny? Zrozum, że nie jesteś tutaj już bezpieczna.-podniósł głos zdenerwowany Harry. Nie widziałam go w takim stanie jeszcze nigdy.-musisz iść z tym na policję-dodał krążąc po pokoju. Robi tak gdy jest poirytowany. Dosłownie tak jak ja.<br />
-Powiedz mi ile razy można chodzić na policję w jednej i tej samej sprawie?-zapytałam tez już zdenerwowana, próbując wstać z łóżka jednak kiedy już prawie stałam zakręciło mi się w głowie i upadłam na łóżko.<br />
-I jeszcze o tym musimy porozmawiać-powiedział Harry, kiedy podbiegł do mnie, by sprawdzić, czy nic mi nie jest.<br />
-Ale tu nie ma o czym rozmawiać. All mnie zdenerwowała nie wiedząc o tym-zaczęłam się tłumaczyć, ale chłopak mi przerwał.<br />
-Ale czym cię zdenerwowała?-zapytał zdziwiony.<br />
-I ty się jeszcze pytasz czym ona mogła mnie zdenerwować?-zapytałam zdziwiona, że nie wie co wywołało we mnie zalążek złości.<br />
-No chyba nie chodzi ci o to co było przed boiskiem?-zapytał zdziwiony, ale też i rozbawiony.<br />
-Tak dokładnie o to mi chodzi-powiedziałam poważnie, ale chłopaka to rozbawiło-No i powiedz mi z czego się śmiejesz, bo mi nie jest do śmiechu.<br />
-Z ciebie, bo jesteś potwornie zazdrosna-powiedział śmiejąc się Loczek.<br />
-Ja? Zazdrosna? Proszę cię-prychnęłam-Nie ma o kogo-powiedziałam dumnie.<br />
-Taak? Pewna jesteś?-zapytał dalej rozbawiony Hazza. Złapał za poduszkę i zaczął mnie nią okładać. Krzyczałam wniebogłosy gdy wreszcie przestał.-Zostawiam cię na góra godzinę samą. Muszę coś załatwić-powiedział Styles, gdy przestał bić mnie poduszką. Miał szczęście, że mam nogę w gipsie i nie mogę się swobodnie poruszać, bo inaczej by się to skończyło.<br />
-Podaj mi laptop to obejrzę sobie jakiś film-powiedziałam, gdy chłopak kierował się do wyjścia.<br />
-Nie ma sprawy.-powiedział i podszedł do stolika, na którym leżał sprzęt. Przyniósł go do mnie po czym pocałował w skroń i szedł do drzwi.-Nie długa będę. Obiecuję.-powiedział zamykając drzwi za sobą.<br />
<br />
<b><i>*perspektywa Harry'ego*</i></b><br />
<b><i><br /></i></b>
Po wyjściu z domu wsiadłem w samochód i pojechałem na boisko. Musiałem porozmawiać z dziewczynami. Co one sobie myślą? Przez nie moje Maleństwo ma założony gips! I do tego ta sprawa z Michel'em. Ona musi zrozumieć, że nie możemy tutaj być dłużej. Tutaj nie jest już bezpieczna. Muszę porozmawiać o tym z jej ojcem. Może on jakoś na nią wpłynie? Chociaż to jest mało prawdopodobne... Nie wiem co ją przekona. Prędzej kolejna kłótnia z dziewczynami spowodowała jej wyjazd niż coś innego. A może to jest pomysł? Nie, nie mogę jej skłócić z koleżankami. Z drugiej strony one już kiedyś skłócone były, poza tym one uwielbiają się kłócić. Każda z nich ma odmienne zdanie, poglądy na życie. Jedynie Jess jest ślepo zapatrzona w All. Zawsze była na każde skinienie Allison, zawsze robiła co jej kazała. Jessica nie miała swojego zdania, nie umiała podjąć żadnej decyzji bez wcześniejszej konsultacji z brunetką. Kilka lat temu tak nie było. All trzymała się z Maite, a Jess z Dul, a Maria w sumie nigdy specjalnie nie należała do ich paczki. Jednak kiedy Mai przejrzała na oczy zrozumiała, że All to nic dobrego. To dziewczyna, która uwielbia dyrygować innymi ludźmi, nie zważając na nic. Maite nie spodobało się coś takiego i się nie dała, przez co All się od niej trochę odsunęła. Później chciała tego spróbować na Dulce, ale Dul ma bardzo silny charakter. Nie jest osobą, która da sobą pomiatać na oczach innych. To ona jest panem własnego życia, a nie ktoś inny. Za to ją lubię, silna, pewna siebie, zdecydowana dziewczyna, która uparcie dąży do celu. Jednak z drugiej strony jest osoba wrażliwą i to bardzo, którą można szybko zranić. Lubi się zabawić, zażartować, ale słowa wypowiedziane w żartach, które miały jej w jakiś sposób dogryźć brała do siebie, mimo że mówiła, że doskonale rozumie, że to żart. Ciężko jest za nią trafić. Jak każda kobieta ma tysiąc myśli na minutę, zrobi zanim pomyśli przez co często wpadaliśmy w kłopoty, ale tak jak szybko w nie wpadliśmy tak szybko z nich wychodziliśmy.<br />
Po tej całej sprawie z Michele'em jest mi jej strasznie żal. Typek od początku nie przypadł mi do gustu, ale kiedy Dul jest zakochana słowa do niej nie trafiają. Jest zamknięta w swoim świecie z kochana osobą, jest nią zafascynowana i nie da na nią powiedzieć złego słowa. Taka jest miłość. W końcu mówi się, że człowiek zakochany to człowiek ślepy. Nie sądziłem, że może to byś prawda, ale kiedy z dnia na dzień byłem wtajemniczany w historię związku jej z Michel'em coraz bardziej wierzyłem w słuszność tego stwierdzenia. Sam sobie obiecałem, że nigdy nie zaślepi mnie miłość...<br />
-Hej All!-krzyknąłem, kiedy znalazłem je na boisku-po co chciałaś żeby Dul grała?-wybuchnąłem, stając przed nią. Ta jak gdyby nigdy nic siedziała oparta o ławkę z łokciem położonym na oparciu i uśmiechała się jak niewiniątka-Czy ty wiesz, że mogło to się dla niej gorzej skończyć?-zapytałem i chwyciłem All za ramiona i nią potrząsłem. Nie wytrzymałem. Złość wzięła górę. Nie sądziłem, że tak poniosą mną nerwy, ale Dul to w końcu moja najlepsza przyjaciółka i nie pozwolę jej nikomu skrzywdzić.<br />
-Ej..-powiedziała ostrzej dziewczyna, wyrywając się z moich rąk-chłopie, co się z tobą dzieję? Chciała to zagrała ja jej do niczego nie zmuszałam-powiedziała z taką cholerną obojętnością w głosie, tak jakby nie czuła się choć w jednej setnej winna za to co miało tutaj miejsce kilka godzin temu. Bardzo się zmieniła. To nie jest ta sama dziewczyna co przed moim wyjazdem. Tamta All była moją znajomą, ale ta? Ta jest kimś zupełnie obcym, pozbawionym uczuć, serca, emocji człowiekiem.<br />
-Widzę, że nie mamy o czym ze sobą rozmawiać-powiedziałam patrząc się na nią i próbując odnaleźć w jej spojrzeniu dawną Allison, ale na marne. Jej spojrzenie nic nie mówiło. Kompletnie nic.<br />
-Harry..-powiedziała i przebiegała przede mnie, tak że odcięła mi drogę-nie uciekaj, może pójdziemy na spacer do parku i wszystko sobie na spokojnie wyjaśnimy?-dodała kładąc swoją dłoń na mojej klatce piersiowej. Jeździła na nią we wszystkie możliwe strony. Dawnej All bym nie odmówił i pewnie bym poszedł z nią, a Ta by mi naopowiadała różnych historyjek. Nie miałem siły na takie gierki, a na pewno nie z nią.<br />
-Chyba oszalałaś?-zapytałem odrzucając jej ręce-Myślisz, że będę łaził z tobą, a Dul będzie siedziała sama w domu i się nudziła?-zapytałem pełen goryczy.<br />
-Przecież ma tatę. Niech z nim trochę posiedzi w końcu musza nadrobić te lata stracone-powiedziała nadal się głupio szczerząc.<br />
-Ale jesteś bezczelną suką-powiedziałem na tyle głośno by wszyscy usłyszeli i wyminąłem ją szybkim krokiem, udając się w stronę parkingu, gdzie wcześniej zaparkowałem auto.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<i>~*~</i></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://data.whicdn.com/images/46596260/tumblr_mfac545YTJ1qhpi62o1_500_large.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="http://data.whicdn.com/images/46596260/tumblr_mfac545YTJ1qhpi62o1_500_large.png" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: left;">
Wreszcie dodałam ten rozdział:) Mam nadzieję, że spodoba się wam długość jak i treść rozdziału:) Siedziałam nad nim dość długo, ale dopiero wczoraj naszła mnie prawdziwa wena, oby pozostała na długi czas. </div>
<div style="text-align: left;">
Mam do was pytanie.</div>
<h3 style="text-align: center;">
Czy chcecie żeby rozdziały pojawiały się co tydzień i były krótsze, czy co 2 tygodnie i były dłuższe?</h3>
<div>
Ja osobiście wole dodawać je co 2 tygodnie, wtedy mam więcej czasu na pisanie rozdziału. Decyzje pozostawiam wam:) </div>
Ciruellaahttp://www.blogger.com/profile/01050219848943733364noreply@blogger.com24tag:blogger.com,1999:blog-1138216261664372339.post-52615418047010567352012-12-01T22:08:00.000+01:002012-12-01T22:08:12.507+01:00Rozdział 12.<br />
Obudził mnie pocałunek w policzek Harry'ego? Nie spodziewałam się tego po nim...Byłabym skłonna myśleć, że to tata mnie budzi czy coś, ale nie Loczek. Jednak to co zobaczyłam po otwarciu oczu zdziwiło mnie jeszcze bardziej. Nie często dostaje się śniadanie do łóżka.<br />
-Dzień dobry śpiochu-przywitał się ze mną promiennie uśmiechający się chłopak pokazując przy tym szereg śnieżnobiałych zębów i swoje piękne i słodkie dołeczki.<br />
-Ej, bez takich mi tutaj proszę!-zaprotestowałam popychając go lekko do tyłu.-A za co to śniadanie? I do tego do łóżka?-zapytałam zaintrygowana jego postawą.<br />
-Czy już nie mogę zrobić śniadania dla swojej najlepszej przyjaciółki tak jak za dawnych lat-powiedział broniąc się. Przyznałam mu rację. Kiedy nocował u mnie zawsze spałam do późna, a on nie należał do śpiochów. Tak też razem z moją babcią przygotowywał śniadanie dla mnie i budził mnie koło 10 posiłkiem.<br />
-Czy mówiłam ci jak bardzo cie lubię i jak jestem ci wdzięczna?-zapytałam połykając jajecznice.<br />
-Niee-odpowiedział rzecz jasna niezgodnie z prawdą. Wiele razy potarzałam mu, że jest dla mnie najlepszym i najprawdziwszym przyjacielem. Popchnęłam go lekko do tyłu, a ten się tylko uśmiechnął. Wrócił do swojej postawy i przyglądał mi się jak jem. Nie trwało to na moje szczęście długo, ponieważ bardzo szybko się uwinęłam ze śniadaniem.-Dopij jeszcze kawę i idź się myć. Za godzinę chcę cię widzieć na dolę piękną i pachnącą-powiedział, a ja na jego ostatnie słowo z dłoni zrobiłam łódkę i przystawiłam do buzi chuchnęłam w nią, by poczuć mój oddech. Nie był takie tragiczny. Uniosłam również ręce do góry, bo może spod pach śmierdziało. Harry przyglądał mi się bacznie, ale nie umiał powstrzymać swojego śmiechu.<br />
-No i z czego się tak cieszysz?!-zapytałam nie widząc w tym nic śmiesznego.<br />
-Z ciebie-powiedział nachylając się nade mną i pocałował mnie w skroń po czym opuścił mój pokój. Rzucona poduszka w jego kierunku odbiła się jedynie o drzwi, które szybko zamknął za sobą. Jęknęłam niezadowolona i wstałam z łóżka dopijając kawę. Odstawiłam tacę na stolik i pościeliłam łóżko. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam brązowe szorty, czarną koszulkę z sercem na środku, a na nim napisane 'LOVE' oraz brązową, koronkową bieliznę i poszłam do łazienki się odświeżyć. Prysznic zdecydowanie mnie postawił na nogi. Po wczorajszym dniu pełnym różnych emocji potrzebowałam tego i to bardzo. Po wyjściu z kabiny prysznicowej owinęłam się ręcznikiem i zaczęłam malować. Po skończeniu make up'u przetarłam się jeszcze ręcznikiem i ubrałam w przyniesione ubrania. Wróciłam się do pokoju po jakieś drobiazgi. Na rękę założyłam bransoletkę, która połączona była z zegarkiem, czarny kapelusz i czarną torebkę, kuferek, przez której środek przechodził pasek ozdobnych dżetów. Po perfumowałam się jeszcze moimi ulubionymi słodkimi perfumami Armani Code. Wyszłam już z pokoju, gdy przypomniałam sobie o tacy. Wróciłam się pośpiesznie, ponieważ z dołu dowoływał mnie Harry, mówiąc, że godzina minęła pół godziny temu. Śmieszyło mnie nawoływanie chłopaka, ponieważ doskonale mnie zna i wie, że zawsze długo się szykuję, nie zależnie czy to wyjście do szkoły, na impręze, na spacer, do kina, czy jeszcze gdzie indziej.<br />
-Już jestem, odstawię tylko tacę po śniadaniu i możemy iść.-powiedziałam kiedy byłam już na piątym stopniu. Jednak postawiłam tak niefortunnie nogę, że spadłam ze schodów. Mimo tego zachowałam trzeźwy umysł i po upadku szybko się podniosłam z podłogi i otrzepałam. Jednak gdy podnosiłam potłuczony talerz z posacki przyszedł Harry.<br />
-Co się stało? Spadłaś ze schodów? Taca ci wypadła z rąk?-zasypał mnie masą pytań. Nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć. Dalej klęcząc i zbierając pozostałości po talerzu myślałam nad udzieleniem odpowiedzi. Nie moge mu powiedzieć, że spadłam, bo zacznie się ze mnie śmiać i dzisiejsze wyjście zamieni się z miłego na pełne wyśmiewania się z mojej niezdarności.<br />
-Taca mi się jakoś wysunęła z rąk-odpowiedziałam, gdy pozbierałam szkło. Ze względu na moje kłamstwo nie spojrzałam się chłopakowi w oczy tylko wyminęłam go szybkim ruchem i ruszyłam do kuchni. Rzuciłam tace na blat wyspy i ruszyłam do przedpokoju, gdzie założyłam czarne botki na płaskim obcasie.<br />
-Harry, ile można na ciebie czekać?-zapytałam dość poważnie, aczkolwiek powstrzymywałam się, żeby nie wybuchnąć dźwięcznym śmiechem. Wiedziałam, że taka gadka zdenerwuje chłopaka. Czekając na niego zaczęłam przeglądać się w lustrze. W między czasie przyszedł i założył buty.<br />
-No i kto na kogo czeka?-zapytał się stojąc już na zewnątrz z uśmiechem zwycięscy.<br />
-Oh..no dobrze, dobrze i tak zawsze szybciej się zbierasz-dodałam i wytchnęłam język w jego stronę. Przechodząc przez ogród przypomniało mi się jak jeszcze kilka lat temu razem z nim, wtedy jeszcze zwykłym chłopakiem, robiliśmy ognisko, pływaliśmy w basenie czy robiliśmy imprezy. Zawsze coś się działo. Kiedy wyleciał do Londynu mój świat się zmienił. Nic już nie było takie samo. NIC. Cieszył mnie fakt, że przynajmniej mogliśmy pogadać na skype, czy w wolnym czasie przylatywał tutaj w odwiedziny.<br />
-Dulce, chyba powinniśmy wrócić się do domu jeszcze-przerwał moje rozmyślenia przez co wróciłam na ziemię.<br />
-Dlaczego?-zapytałam, a Harry wskazał mi, że za drzewami widać postać Carlosa zbliżającego się do mojego domu. Mieliśmy dwa rozwiązania, albo schować się w domu, albo wyjść na spotkanie z moim dotychczasowym przyjacielem.-Nie żartuj sobie.-powiedziałam łagodnie-To nie problem-machnęłam ręką-Chodźmy, nie ma czym się przejmować. Poza tym jesteś ze mną ty, więc ja się nie boję-dodałam otwierając furtkę.<br />
-To ja powinienem powiedzieć, że przy tobie czuję się bezpieczny-udał urażonego, ale też dumnego, że jest dla mnie oparciem i czuję się przy nim bezpiecznie. Szliśmy spokojnie w swoją stronę popychając się lekko na wszystkie strony. Mało brakowało, a Harry wepchnął by mnie pod samochód.<br />
-Jak mogłeś? Wiesz? Cofam to co powiedziałam przed chwilą-powiedział i udałam urażoną.<br />
-Daj spokój-powiedział, obejmując mnie w pasie i przyciągając do siebie.-Jesteś najważniejszą osobą w moim życiu, oczywiście zaraz po mamie, i nigdy, ale to nigdy bym cię nie skrzywdził-powiedział patrząc mi się prosto w oczy.<br />
-Proszę, proszę. Kogo ja tu widzę?-usłyszeliśmy czyiś głos za nami. Odwróciliśmy się szybko i odskoczyliśmy od siebie, a naszym oczom ukazała sie postać nikogo innego jak naszego starego, serdecznego przyjaciela od serca. Cóż za ironia ze mnie kipi.<br />
-Carlos, czy nie powiedziałam ci wszystkiego?-zapytałam lekko poirytowana już zachowaniem dawnego przyjaciela.<br />
-Nie, nie przypominam sobie.-powiedział rozbawiony.<br />
-On jest pijany-powiedziałam na ucho Loczkowi.<br />
-Wiem, zauważyłem-odpowiedział równie szeptem.<br />
-No to teraz powiem ci to dość dobitnie. Po wczorajszym twoim zachowaniu nie życzę sobie, żebyś się do mnie zbliżał! Nie chcę mieć z tobą już więcej niż wspólnego! Tyle lat przyjaźni, a ty to ot tak zniszczyłeś!-powiedział dobitnie robiąc krok w przód, bo tylko na tyle byłam w stanie, ponieważ Harry przytrzymywał mnie za rękę.<br />
-A co takiego wczoraj ci się nie podobało? Przecież doskonale wiem, że tego pragnęłaś, ale jak widzę wolisz tego lalusia, gwiazdeczkę pop-prychnął z pogardą mierząc wzrokiem Harry'ego. Wiedziałam, że długo nie wytrzyma, ma słabe nerwy i nie lubi jak ktoś mu ubliża.<br />
-Przynajmniej wiem, że jest moim PRAWDZIWYM przyjacielem, a nie się we mnie podkochuje tak jak ty i boi mi się do tego przyznać!-wygarnęłam prosto w twarz Carlosowi.<br />
-No chyba nie myślisz, że cię wysłuchiwałem bez żadnych powodów?-odpowiedział z kpiną w głosie. Nie wytrzymałam i uderzyłam go w policzek. Chciałam uderzyć go po raz drugi, ale Carlos złapał mnie za nadgarstek. Widziałam, że jest zdenerwowany, ale nie wiedziałam, że pod wpływem alkoholu i złości podniósłby rękę na mnie. Jak widać wszystko jest możliwe. Gdyby nie 'mój obrońca' trzymając się za czerwony policzek leżałabym na chodniku, bo tak mocno by mnie Carlos uderzył. Już nie jeden raz miałam okazję zobaczyć do czego jest zdolny, dlatego cieszyłam się, że jest przy mnie Harry.<br />
<br />
<b>*perspektywa Enrique*</b><br />
<br />
Widziałem przez okno jak do Dulce i Harry'ego doszedł Carlos. Wiedziałem, że coś się tam stanie zwłaszcza po wczorajszym. Jednak nie ingerowałem w to, chciałem pozwolić załatwić im to samym. Poszedłem do salonu i już miałem siadać na kanapie, ale przypomniałem sobie, że zapomniałem wziąć ze sobą szklanki z sokiem. Wróciłem do kuchni i sięgnąłem po szklankę, która stała na blacie. Przez zwykłą ciekawość wyjrzałem przez okno. Zobaczyłem jak Dulce uderzyła Carlosa. Mądra dziewczyna-pomyślałem. Jednak zmartwiłem się, gdy Carlos podniósł rękę do góry. Na szczęście Harry zareagował. Co prawda dość porywczo i może obeszło by się bez rozwalania mu nosa, ale zawsze lepsze to niż pozwolenie uderzyć moją córkę. Za wiele przeszła w życiu, teraz zasługuje na samo szczęście. Rzuciłem szklankę i wybiegłem z domu. Gdy dobiegłem na miejsce, Harry siedział na Carlos'ie i okładał go pięściami, a po jego twarzy leciała krew. Dulce stała z dala, a w jej oczach zbierały się łzy. Krzyczała, by się rozdzieli jednak nie wiele to zdziałało.<br />
-Zadzwoń po policję-krzyknąłem do córki, a sam chciałem rozdzielić chłopaków. Jednak udało mi się to zrobić na kilka chwil przed przyjazdem policji.<br />
-Dzień dobry, co tu się dzieje?-zapytał pierwszy z funkcjonariuszy.<br />
-Ten chłopak napadł na nas, gdy szliśmy do kawiarni-powiedziała Dulce, która była roztrzęsiona, nie wiedziała, że cała ta sprawa zajdzie aż tak daleko.<br />
-Dobrze, pojedzie pan z nami na komendę -przechwycił go policjant ode mnie.-Oo i do tego ktoś tu jest nie trzeźwy. Posiedzi pan jeszcze w izbie wytrzeźwień-zwrócił się do Carlosa zakuwając go w kajdanki i sadzając na tylnym siedzeniu samochodu.-Dziękujemy za wezwanie. Zajmiemy się tą sprawą. Życzymy miłego dnia-zwrócił się do nas jeszcze i również wsiadł do auta, po czym odjechali.<br />
-Dziękuje tato, że przyszedłeś. Nie byłabym w stanie sama ich rozdzielić-powiedziała Dulce i przytuliła się do mnie.-Tobie też dziękuję, Harry-dodała i przytuliła chłopaka.-Wracaj już do domu, a my idziemy w końcu na te lody-powiedziała i złapała chłopaka za rękę i zwinnym krokiem zaczęli odchodzić.<br />
<br />
<b>*perspektywa Harry'ego*</b><br />
<br />
Dulce wyrwała z prędkością światła spod jej domu, a ja za nią. Jednak długo to nie trwało, ponieważ, gdy postawiła prawą nogę na chodniku prawie upadła i zawyła z bólu.<br />
-Dul, nic ci nie jest?-spytałem podbiegając do niej.<br />
-Niee. Po prostu źle stanęłam to tyle.-odpowiedziała uśmiechając się. Wiem jednak, że był to sztuczny uśmiech, umiem już go rozpoznać. Wiem, że spadła ze schodów i to wtedy mogła sobie coś zrobić w kostkę. Gdy usłyszałem, że coś huknęło ruszyłem szybko do korytarza, stanąłem w progu bacznie przyglądając się dziewczynie. Widziałem jak szybko się podniosła i otrzepała tyłek. Nie zauważyła mnie stojącego tam, bo inaczej by nie skłamała z 'upadkiem tacy'. Nigdy nie umiała się przyznać do błędu, czy jakieś porażki.<br />
Dulce podniosła się z chodnika z moją pomocą, ale dalej kulała.<br />
-Dulce, czy ta noga cię boli od tego upadku ze schodów?-zapytałem, bo nie mogłem już dłużej wytrzymać, patrząc się jak biedactwo cierpi kuśtykając.<br />
-Co? Ale jak..? Z resztą nie ważne. Chyba tak, ale zaraz przejdzie muszę to rozchodzić-powiedziała i przestała kuleć. Jednak widziałem jak na jej twarzy maluję się grymas bólu.<br />
-Wiem, że nie będzie chciała z własnej woli pójść do szpitala, by sprawdzić co z tą nogą. Musze coś szybko wykombinować, by tak nie cierpiała.-myślałem cały czas bacznie przyglądając się dziewczynie.-Już wiem!<br />
-Dulce, zatrzymaj się tutaj. Mam dla ciebie niespodziankę, zawiąże ci oczy i zabiorę w pewne piękne miejsce, co ty na to?-zapytałem z nadzieję, że się zgodzi.<br />
-W sumie co mi zależy, a mogę wiedzieć co to za miejsce?-zapytała dociekliwie.<br />
-Nie mogę powiedzieć, to niespodzianka, wiem jak je kochasz-powiedziałem choć tak na prawdę Dul nie lubi niespodzianek. Lubi wiedzieć co ją czeka. Jednak w tym wypadku muszę być nieustępliwy i nie mogę się dać zwieść jej słodkiemu spojrzeniu. Zawiązałem dziewczynie oczy chustką i złapałem taksówkę. Podałem kierowcy po cichu adres gdzie ma nas zawieźć. Po kilku minutach byliśmy na miejscu. Posadziłem Dul na krześle w recepcji, a sam udałem się do pielęgniarki, by zapytać się gdzie mogę się udać jeśli podejrzewam, że przyjaciółka ma zwichniętą kostkę. Kobieta udzieliła mi odpowiedzi i wróciłem się do Dul.<br />
-Za chwilę ci zdejmę chustkę, ale musisz jeszcze wytrzymać.-powiedziałem ciepło. Weszliśmy do odpowiedniego gabinetu i znów posadziłem Dul na łóżku i rozwiązałem jej oczy. Wiedziałem, że będzie na mnie zła i pośle mi gniewne spojrzenie, dlatego za raz po rozwiązaniu chustki odwróciłem się i usiadłem na krześle na przeciwko lekarza.<br />
-Harry zabije cię jak stąd wyjdziemy!-powiedziała oburzona Dulce.<br />
-Spokojnie-powiedziałem do niej-Panie doktorze, chodzi o to, że uważam, iż Dul ma zwichniętą kostkę, a nie chce się do tego przyznać-zwróciłem się do doktora, podkreślając ostatni wyraz tak, by dziewczyna zrozumiała mój przekaz.<br />
-Dobrze już patrze, co się stało.-powiedział doktor, wstając ze swojego fotela i podszedł do brunetki. Zbadał jej stopę i odszedł z powrotem do swojego biurka.<br />
-Podejrzewam, że ma pani złamaną kość łódkowatą. Ma pani tutaj skierowanie na badania do ortopedy i on pani powie czy będzie trzeba wkładać stopę w gips. Ja na razie usztywnię ją i proszę, by wspierała się pani o kule, by nie nadwyrężać stopy.-dodał doktor i znów wrócił do Dulce, by usztywnić stopę.-I jeszcze raz proszę, żeby pan jak najszybciej ją zabrał do ortopedy-zwrócił się do mnie lekarz, gdy już wychodziliśmy z jego gabinetu.<br />
-Harry, zabije cię, nie wiem jak, ale wiem, że to zrobię. Szykuj się na śmierć!-powiedziała ze złością w głosie Dulce. I do tego to jej zabójcze spojrzenie. Od niego samego można było stracić życie.<br />
-Ej, nie złość siś na mnie. Przynajmniej wiemy co ci jest.-próbowałem się bronić.<br />
-Tsa. Dziękuję ci bardzo za zmarnowanie mi dzisiejszego dnia jak i miesiąca wakacji-powiedziała oburzona i podpierając się o kule i udała się do wyjścia, a ja stałem i patrzyłem się na nią, jak daje sobie radę i jak śmiesznie jej to wychodzi.<br />
-To co masz jeszcze ochotę na lody?-zapytałem gdy wyszliśmy już ze szpitala. Dziewczyna jedynie zgromiła mnie wzrokiem-Ok. Nie to nie. Jedziemy do domu, ale zahaczymy jeszcze o sklep i tam skocze po 2 pudełka lodów-powiedziałem. W końcu obiecałem jej te lody dzisiaj, więc muszą być. Dotrzymuję swoich obietnic.<br />
Dość szybko znaleźliśmy się pod domem Dulce. Pomogłem jej wysiąść z samochodu, ale ta tylko zbiła mnie jedną z kul i odszedłem. Zrozumiałem, że nie chce pomocy. Jednak nie dziwie się. Wiem, że Dulce nie lubi przyjmować pomocy. Uważa, że to przyznanie się do słabości, dlatego nigdy jej nie chciała. Szła chodnikiem, prowadzącym do wejścia do domu, podpierając się o kule. Słyszałem jak kilka razy zaklęła pod nosem, a mnie to wszystko rozbawiało.<br />
-Już jesteśmy!-krzyknęliśmy razem w głąb domu, rozbierając się w przedpokoju.<br />
-Tato, gdzie jesteś?-krzyknęła Dulce, gdy zdjęła już buty. Słysząc bicie kul o podłogę wybiegł z kuchni. Stanął znieruchomiały, gdy ją zobaczył. Widać było, że jest przerażony i zdziwiony całym tym obrazkiem.<br />
-Nic mi nie jest, to Harry mnie tak urządził-powiedziała zanim Enrique zdążył o cokolwiek zapytać. Ten spojrzał się na mnie, bo pewnie pomyślał, że to ja ją tak załatwiłem-zabrał mnie do szpitala-sprostowała dziewczyna, kiedy zauważyła, że jej ojciec przeszywa mnie złowieszczym wzrokiem.<br />
-To bardzo ci dziękuję Harry-powiedział mężczyzna podchodząc do mnie i klepiąc mnie w ramię.-A ty uparciuchu jeden ciesz się, że masz takiego przyjaciela jak on.-zwrócił się srogo do córki.<br />
-Oj daj mi już spokój. Nic mi nie jest, a wy jak zawsze robicie z igły widły!-krzyknęła oburzona brunetka-Idę na górę-dodała kuśtykając po schodach. Poszedłem z lodami do kuchni zostawiając Enrique samego w korytarzu.<br />
-Co się jej stało?-zapytał ojciec Dul, kiedy sięgałem łyżeczki.<br />
-Dzisiaj rano, tj. przedpołudniem kiedy schodziła na dół, by wyjść na te lody spadła ze schodów, tylko, że się nie przyznała. Powiedziała, że to taca jej z rąk wyleciała, a później jak policja zabrała Carlosa ona zaczęła kuleć. Więc w tajemnicy przed nią zabrałem ja do szpitala. Wiedziałem, że jej się to..<br />
-Harry! Kiedy zamierzasz wczłapać swoje cztery litery na górę?-przerwał mi wypowiedź krzyk Dul i jej dopominanie się o te cholerne lody.<br />
-Że się jej to nie spodoba, a teraz przepraszam idę do tego niecierpliwego człowieka-powiedziałem kończąc wcześniej przerwaną mi wypowiedź i opuściłem kuchnię.<br />
-Idź do niej, bo później może cię do pokoju nie wpuścić-zaśmiał się Enrique. Tak w ogóle jak on może być chory, jak po nim nie widać tej choroby? Zachowuje się jak zdrowy i pełny życia człowiek. Może on tylko udaję, by nikogo nie martwić swoją chorobą? Jednak mam nadzieję, że nie jest taki jak Dulce i nie odtrąca osób, które chcą mu pomóc.<br />
-Dzisiaj raczej nici z mojej gry w siatkę. Mam prawdopodobnie złamaną kość łódkowatą-usłyszałem wchodząc do pokoju rozmowę Dulce, z którąś z dziewczyn. Dulce kiwnęła głowa bym usiadł na łóżku z lodami i łyżkami, i żebym nie zaczynał jeść przed nią.<br />
-May, a jeśli tak bardzo chcecie pójść na te plażówkę to zadzwońcie po Marię, a ja najwyżej będę się wam przyglądać.<br />
-No to widzimy się o 15 na boisku-powiedziała i tym samym zakończyła rozmowę i się rozłączyła, chowając telefon do kieszeni swoich szortów.<br />
-Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że nawet z taką nogą chcesz iść na boisko?-zapytałem zdziwiony.<br />
-A co w tym takiego dziwnego?-zapytała zdziwiona moim pytaniem, otwierając swoje pudełko lodów.<br />
-Yyy..no chyba wszystko...Jak ty to sobie wyobrażasz?-nasza rozmowa polegała na samych pytaniach, ale padała w nich odpowiedź na wcześniejsze pytanie.<br />
-Normalnie? Przecież nie będę siedziała w domu tylko dlatego, że mam jak na razie usztywniona nogę i to tylko przez ciebie. Gdybyś nie wtrącał się w moje życie nie musiałabym wspierać się tymi głupimi kulami.-powiedziała ze złością rzucając kulami o ścianę.<br />
-Dobra, jak chcesz! mogę się wcale nie wtrącać w twoje życie. Pójdę tez na policje wycofać zeznania przeciwko Carlos'owi, bo to też przecież było wtrącenie się w twoje życie, on mi nic nie zrobił, bo jestem przyzwyczajony do wyzwisk-powiedziałem równie ze złością i wstałem z łózka-Rób jak ci się podoba. Ja już idę, bo chyba nie ma sensu, żebym dłużej tutaj siedział.-kiedy chciałem już wychodzić usłyszałem jak Dulce się rozpłakała. Nie wiedziałem jak mam na to zareagować. Wiedziałem, że wcześniejsza wymiana zdań była wymówiona pod wpływem złych emocji, ale za bardzo jestem związany z nią, żeby się nie angażować w jej życie. Chcę dla niej jak najlepiej. Widziałem, że jest to dla niej trudna chwila. Dopiero co odzyskała przyjaciółki, chciała z nimi spędzać jak najwięcej czasu, a tu ta stopa. Też bym się wściekł.<br />
Podszedłem do niej i kucnąłem przy łóżku, przytulając ją mocno do siebie. Ta cisza była nam najbardziej potrzebna. Bez zbędnych słów. Musiałem pozwolić jej się wypłakać. Tego było jej trzeba. Nie można być zbyt długo silnym i dusić w sobie wszystkich złych emocji. Można udawać przed innymi, że jest dobrze, ale przed najbliższymi nigdy tego się nie da zamaskować. Tak jak Dul. Za dobrze ją znam, by móc ją zostawić w takim stanie. Musiałbym nie mieć serca. Sam mam nie raz dołki i potrzebuję bliskości drugiej osoby, więc wiem jakie jest to ważne.<br />
-Przepraszam za swoje słowa-powiedziała Dulce odsuwając się ode mnie na kilka centymetrów. Widziałem jej oczy pełne bezsilności, smutku, żalu, smutku, złości.<br />
-Nic się nie stało. Znam cie nie rok, by wiedzieć, że masz takie napady-zaśmiałem się, by rozluźnić atmosferę panującą w pokoju.-Zjedzmy w końcu te lody. Do 15 mamy jeszcze trochę czasu-zaśmiałem się przesuwając Dul na łóżku, by samemu móc na nim usiąść. Przez kolejna godzinę siedzieliśmy na dużym wygodnym łóżku i jedliśmy lody i smarowaliśmy się nimi na zmianę po twarzy, a do tego wszystkiego leciał jej ulubiony film 'The Notebook'.<br />
-Chodźcie na obiad!-zawołał nas mężczyzna z dołu. Po jakiś 5 minutach zeszliśmy na obiad. W jadalni na stole czekał na nas talerz zupy pomidorowej.<br />
-Wie pan co dobre-powiedziałem, gdy spróbowałem zupy. Dawno jej nie jadłem. No chyba, że odwiedzam mamę, wtedy jem naprawdę pyszne rzeczy.<br />
-Już się tak nie podlizuj tacie-zaśmiała się Dul, która jeszcze nie spróbowała posiłku-Ale masz rację, to jest cholernie pyszne. Kto nauczył cię gotować?-zapytała wyraźnie zdziwiona kulinarnymi zdolnościami jej ojca.<br />
-Internet córciu, internet-zaśmiał się siwy pan i wyszedł z pomieszczenia<br />
-A pan nie je?-zapytałem<br />
-Zjadłem wcześniej-powiedział z salonu.<br />
-Zjadaj szybko i leć się przebrać jak chcesz to podwiozę cie na to boisko, żebyś nie kulała tyle. Poza tym lekarz ci wyraźnie powiedział, żebyś jej nie nadwyrężała, a ty dzisiaj cały dzień na niej chodzisz.-zauważyłem, na co dziewczyna wywróciła oczami.<br />
-Spokojnie. To nic poważnego, pewnie ortopeda powie, że to zwykłe obicie, a ty latasz koło mnie jakby nie wiadomo co się mi stało.-powiedziała nie robiąc sobie z nic z jej urazu.<br />
-Jestem gotowa-krzyknęła Dulce schodząc po schodach. Wyszedłem z salonu, gdzie oglądałem jakiś film razem z Enrique.<br />
-Dobra, to pakuj dupę do samochodu-zaśmiałem się zakładając buty.<br />
-Taa i zajmie mi to kilka sekund, niee?-zapytała ironicznie odwracając głowę w moją stronę. Zmierzyła mnie wzrokiem i wyszła na dwór. O dziwo szybko uporała się z wejściem do samochodu.-I co zatkało?-zapytała ucieszona, kiedy to ona pierwsza siedziała w aucie.<br />
-A żebyś wiedziała-zaśmiałem się pod nosem i poprawiłem się w fotelu i odpaliłem silnik. Droga nie była długa, ale minęła nam w milczeniu, przez co dłużyła się w nieskończoność. <br />
<br />
<b>*perspektywa Dulce*</b><br />
<br />
Harry podwiózł mnie pod samo miejsce, gdzie czekały na mnie dziewczyny. Była też Mari, ale ku mojemu zdziwieniu nie było May. Trochę się zmartwiłam, bo w jej towarzystwie czuję się najlepiej.<br />
-Już jesteśmy. Teraz na jakiś czas nie będziesz nade mną naskakiwał-zaśmiałam się, chwytając ja klamkę, by otworzyć drzwi.<br />
-Poczekaj. Pomogę ci wysiąść-powiedział i jednocześnie wyskoczył z samochodu, by jak najszybciej dotrzeć do moich drzwi. Wiedział, że nie będę czekała i sama bym to zrobiła, bo nie lubię jak ktoś traktuje mnie jak dziecko.<br />
<br />
<b>*perspektywa Alison*</b><br />
<br />
Dulce ktoś przywiózł Słyszałam, że ma coś z nogą. Myślałam, że to jej tata, w końcu się pogodzili. Jednak bardzo się zdziwiłam, kiedy od strony kierowcy wyszedł sam Harry Styles. Nie wierzyłam jej, że utrzymują nadal kontakt i w ten sms wczorajszego dnia też nie uwierzyłam. Stwierdziłam, że nas okłamuję, by wzbudzić w nas zazdrość. Dzisiaj zmieniłam zdanie.<br />
-Widzicie to co ja?-zapytała Jess zdziwiona równie mocno jak ja.<br />
-Czy oni utrzymywali ze sobą kontakt przez cały czas odkąd wyjechał do Anglii?-zapytała najbardziej zdziwiona z nas wszystkich Maria.<br />
Harry podbiegł do drzwi od strony pasażera i pomógł wysiąść z samochodu Dulce. Kiedy stali już na bruku podbiegła do nich zdyszana May. Przywitała się i coś do nich powiedziała po czym całą trójką ruszyli w naszym kierunku. Harry przez całą drogę podpirał kulejącą Dulce. Zazdrościłam jej tego, że nadal z nim utrzymywała kontakt. I w dodatku tak dobry. W prawdzie nie pałaliśmy do siebie wielką sympatią, ale nie uprzykrzaliśmy sobie życia. Byliśmy dla siebie obojętni. Ale mogło to wynikać z tego, że mieszkaliśmy od siebie dość daleko, a z Dulce mieszkał po sąsiedzku.<br />
-Zamknijcie te buzie, bo dziwnie wyglądacie-powiedziała do nas May wyprzedzając dwójkę. Popatrzyła się po dziewczynach i rzeczywiście-każda z nas miała lekko rozchylone wargi, co za pewnie wyglądało śmiesznie. Dobrze, że Maite podeszła do nas szybciej i zwróciła nam uwagę, bo nie chce wiedzieć, jaki ubaw mieli by z nas Dul i Harry.<br />
<br />
<b>*perspektywa Dulce*</b><br />
<br />
-Przepraszam, pójdę do dziewczyn-powiedziała Mai, przyspieszając kroku. Wiedziałam, że chce powiedzieć dziewczyną, żeby przestały być takie zszokowane.<br />
-Jakbym widział swoje fanki-wtrącił Harry. Na jego słowa wybuchłam śmiechem i uderzyłam go lekko w ramię. Doskonale widzieliśmy, że przypatrywały nam się od samego początku i do tego z otwartą buzią.<br />
-Cześć wam.-przywitałam się podchodząc do nich.<br />
-Siema.-powiedziały wszystkie na raz.<br />
-Podobno miałeś nie przylatywać, a tu proszę taka niespodzianka-powiedziała Alison. Maite szturchnęła ją w plecy, ale ta sobie nic z tego nie zrobiła podeszła bliżej do Harry'ego.-Bardzo się cieszę, że odwiedziłeś nas-powiedziała przejeżdżając palcem wskazującym po jego klatce piersiowej. Zerknęłam kątem oka na chłopaka, któremu, jak widać podobało się to, ponieważ w żaden sposób nie zareagował. Musiałam wziąć sprawy w swoje ręce, bo doskonale rozpoznałam po Alisson, że zaczyna flirtować z moim Loczkiem.<br />
-Alison i dziewczyny-położyłam szczególny nacisk na imię brunetki-może byśmy już poszły na boisko.-dokończyłam wbijając się pomiędzy All i Harry'rgo. Może to i śmieszne wyglądało, ale musiałam jakoś zareagować. Brunetka pozwoliła sobie na za dużo.-Harry musi coś jeszcze załatwić-dodałam odwracając się przodem do Loczka. Nie zwrócił uwagi na mnie więc musiałam chrząknąć. Wtedy z wielkim oporem oderwał wzrok od mojej koleżanki i spojrzał się na mnie pytająco.<br />
-Tak?-zapytał.<br />
-Tak. Miałeś pomóc mojemu tacie-wymyśliłam coś na poczekaniu.Robiąc śmieszną minę, by zrozumiał, że chcę, żeby już odjechał.<br />
-No tak, zapomniałem. To cześć. Zadzwoń po mnie to przyjadę po ciebie.-powiedział w końcu, gdy zrozumiał mój przekaz.<br />
-Może zadzwonię po tatę-wtrąciłam, kiedy się odwrócił, by odejść do samochodu.<br />
-Po co będziesz męczyć tatę, który do tego jest schorowany. Harry na pewno z miłą chęcią cię odbierze-wtrąciła All, uśmiechając się dziwnie. Widziałam, jak wymieniają się tymi swoimi zalotnymi spojrzeniami. Obydwoje sie dobrali, bo każdy z nich tak samo uwielbia flirtować z płcią przeciwną.<br />
-Ciekawie kiedy go zaliczysz? Jak myślisz?-zapytała Allise Jess. Myślałam, że uduszę je w tym momencie. Jak mogła Allison traktować Harry'ego jak kolejną zabawkę, którą po nocy zostawi. Jednak podejrzewam, że Harry'emu wpadła w oko All, zwłaszcza na jednorazowy numerek.<br />
-Nie macie wstydu, dziewczyny-zauważyła Maite. Była z nas wszystkich najpoważniejsza. Umiała utrzymać naszą paczkę na ziemi. Jednak nigdy nie umiała załagodzić sporu, nie chciała się mieszać w nasze poszczególne sprzeczki. W takich chwilach trzymała się na uboczu, nie angażując się i nie opowiadając za żadną stroną.<br />
-No co? Przecież każdy wie, jaki jest Harry i jaka jestem ja. Czy to powód do wstydu?-zażartowała All. Ja wraz z Mai zgromiłyśmy ją wzrokiem, na co tylko podniosła ręce w górę na znak poddania się.<br />
Na boisku podzieliły się dziewczyny, Maite była z Marią, a All z Jess-niezmienna dwójka. Usiadłam sobie gdzieś na uboczu i przyglądałam się grze dziewczyn. W pewnym momencie poczułam wibracje w kieszeni. Myślałam, że to Harry piszę, by się o coś zapytać czy coś innego.<br />
<div>
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
~*~</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-RFK1GVLaqWA/ULpxduEG6TI/AAAAAAAAAW8/Wj5w0spN-3o/s1600/tumblr_mecttwM0zt1rtza5ko1_500_large.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="http://4.bp.blogspot.com/-RFK1GVLaqWA/ULpxduEG6TI/AAAAAAAAAW8/Wj5w0spN-3o/s320/tumblr_mecttwM0zt1rtza5ko1_500_large.jpg" width="223" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<i>Takie tam zdjęcie świątecznej Anglii xd Niestety nie mojego autorstwa..;< Ile bym dała, żeby się tam znaleźć...</i></div>
<div style="text-align: left;">
Wreszcie pojawił się nowy rozdział. Przepraszam was za moją dość długą nie obecność, ale nie miałam czasu w tygodniu, żeby dokończyć ten rozdział. Od poniedziałku do piątku też mam już zapowiedziane sporo kartkówek i popraw, prawie codziennie coś...nie wiem jak ja się nauczę na wszystkie sprawdziany..</div>
<div style="text-align: left;">
Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba? Pisałam go i pisałam i nie wiedziałam, w którym momencie skończyć. Jednak znalazłam odpowiedni moment. Przynajmniej tak mi się wydaję;p Pozostawiam was z pytaniem: <b>Kto napisał do Dulce? </b>Ciekawie czy zgadniecie? </div>
Ciruellaahttp://www.blogger.com/profile/01050219848943733364noreply@blogger.com19tag:blogger.com,1999:blog-1138216261664372339.post-8779807738982131532012-11-28T17:46:00.001+01:002012-11-28T17:46:40.505+01:00Liebster AwardNo więc to jest moja kolejna nominacja do tej nagrody od Lubie chmury xd:) bardzo mi miło:)<br />
<br />
<b>1. Kiedy się urodziłaś?</b><br />
9 września 1995r.<br />
<br />
<b>2. Ulubiona książka?</b><br />
'Od pierwszego wejrzenia', 'Pamiętnik', 'Ostatnia piosenka' Nicholasa Sparksa, w ogóle jego wszystkie książki są moimi ulubionymi.<br />
<br />
<b>3. Ulubiony film?</b><br />
Pamiętnik, Titanic, Trzy metry nad niebem, LOL,itd.<br />
<br />
<b>4.Ulubieniec z 1D?</b><br />
Bardzo trudne pytanie. Tak naprawdę lubię wszystkich, bo każdy ma w sobie coś fajnego xd<br />
<br />
<b>5. Jak długo trwa twoja przygoda z 1D?</b><br />
Prawdę mówiąc dość krótko. Od lipca tego roku bodajże;p<br />
<br />
<b>6. Ulubiona piosenka 1D?</b><br />
Nie mam ulubionej ich piosenki, wszystkie są nimi xd<br />
<br />
<b>7. Co robisz w wolnym czasie?</b><br />
Wiele ciekawych rzeczy jak przeglądanie blogów, czy czytanie nowych rozdziałów.<br />
<br />
<b>8. Ulubiona strona?</b><br />
zdecydowanie twitter<br />
<br />
<b>9. Ulubiony blog?</b><br />
wszystkie, które czytam;d i przede wszystkim komentuje:)<br />
<br />
<b>10. Jaka jesteś? </b><br />
No i pytanie, którego nie znoszę. Nie lubię opisywać siebie. No ale jeśli trzeba, no cóż na to poradzę.<br />
Tak więc jestem dość zamkniętą w sobie nastolatką i mega zakompleksioną. Ale staram się z tym walczyć i na ogół w szkole ludzie myślą, że jestem bardzo towarzyska i rozrywkowa. Owszem odwagi mi nie brak. Jestem też dość wredną osobą, ale to tylko wynika ze szkoły jaką dostałam w życiu....<br />
<br />
<b>11. Czy ktoś wie, że piszesz bloga?</b><br />
Jest chyba jedna osoba, które wie o tym ode mnie, góra dwie. Nie sądzę, by wiedziało o nim więcej osób.<br />
<br />
<br />
Blogi nominowałam już wcześniej, więc nie widzę sensu robienia tego po raz kolejny xd Tak samo i pytania xdCiruellaahttp://www.blogger.com/profile/01050219848943733364noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-1138216261664372339.post-68115120228340550882012-11-25T21:19:00.004+01:002012-11-25T21:19:57.364+01:00Libster Award<span style="font-family: Georgia, Utopia, Palatino Linotype, Palatino, serif;"><span style="line-height: 20px;">Witajcie:) </span></span><br />
Zostałam nominowana do nagrody Libster Award przez <span style="color: #741b47;">Rosalliee. </span>Bardzo jestem wdzięczna za to:)<br />
<br />
Oto pytanie na jakie mam odpowiedzieć:<br />
<br />
<b>1. Jak masz na imię?</b><br />
Mam na imię Adrianna (Ada, Adzioch, Adusia-jak kto woli xd)<br />
<br />
<b>2. Co robisz w wolnym czasie?</b><br />
Najczęściej siedze na necie xd<br />
<br />
<b>3. Którego z 1D lubisz najbardziej?</b><br />
Bardzo trudne pytanie. Tak na prawdę lubię wszystkich, bo każdy ma w sobie coś fajnego xd Liam'a lubie za to, że wydaję się być najpoważniejszym z nich wszystkich jak i to, że jest troskliwy. Louis'a lubię za to, że jest wielkim dzieciakiem. Harry'ego lubię za jego dołeczki i włosy. Zayn'a lubię za całokształt, jest meeeega słodki *________* Niall'a lubię za to, że nie robi problemu z jedzenia xd Tak więc nie moge powiedzieć, którego lubię najbardziej.<br />
<br />
<b>4. Co zainspirowało cię do stworzenia tego bloga?</b><br />
Chyba moje własne przeżycia, ale sam blog powstał dość spontanicznie.<br />
<br />
<b>5. Jaki był najszczęśliwszy moment w twoim życiu?</b><br />
To że dostałam się do wymarzonego liceum. Tak. To był najszczęśliwszy dzień w moim życiu. Aczkolwiek można by doszukiwać się w nim drugiego dna.....<br />
<br />
<b>6. Masz jakieś zwierzę w domu?</b><br />
W domu nie, ale na podwórku mam owczarka niemieckiego xd<br />
<b><br /></b>
<b>7. Jak spędzasz wolny czas?</b><br />
Albo przed komputerem, albo przed tv, albo u babci, albo na rozmowie z mamą, albo na kłóceniu się z siostrami, albo się uczę. Ogólnie to różnie xd<br />
<br />
<b>8. Ile masz lat?</b><br />
We wrześniu skończyłam 17 lat xd<br />
<b><br /></b>
<b>9. Słuchasz jakieś muzyki oprócz 1D?</b><br />
Owszem, słucham jeszcze piosenek RBD no i ogólnie wszystkiego co leci w radio xd<br />
<b><br /></b>
<b>10. Ulubiona piosenka 1D z TMH</b><br />
Haahahaha xd cała płyta;d nie umiem wybrać jednej ulubionej;o<br />
<b><br /></b>
<b>11. Jest jakaś decyzja, której bardzo żałujesz?</b><br />
Żałuję wszystkich swoich dotychczasowych związków. To były najgorsze decyzje w moim życiu. A kolejną było zaproszenie kolegi na 'oglądanie meczu' u mnie.....<br />
<br />
<br />
A teraz moje nominację:<br />
1. <a href="http://trzynasty-dzien-milosci.blogspot.com/">http://trzynasty-dzien-milosci.blogspot.com/</a><br />
2. <a href="http://i-still-feel-it-every-time-1d.blogspot.com/">http://i-still-feel-it-every-time-1d.blogspot.com/</a><br />
3. <a href="http://scars-future.blogspot.com/">http://scars-future.blogspot.com/</a><br />
4. <a href="http://graveyard-of-longings.blogspot.com/">http://graveyard-of-longings.blogspot.com/</a><br />
5. <a href="http://perspektywa-obiektywu.blogspot.com/">http://perspektywa-obiektywu.blogspot.com/</a><br />
6. <a href="http://twinkle-in-eye.blogspot.com/">http://twinkle-in-eye.blogspot.com/</a><br />
7. <a href="http://beautifulmoments221.blogspot.com/">http://beautifulmoments221.blogspot.com/</a><br />
8. <a href="http://possess-my-heart.blogspot.com/">http://possess-my-heart.blogspot.com/</a><br />
9. <a href="http://separate-dance.blogspot.com/">http://separate-dance.blogspot.com/</a><br />
10. <a href="http://one-direction-mydream.blogspot.com/">http://one-direction-mydream.blogspot.com/</a><br />
11. <a href="http://causeimdyingjusttoknowyourname.blogspot.com/">http://causeimdyingjusttoknowyourname.blogspot.com/</a><br />
<br />
A oto moje pytanie dla nominowanych:<br />
1. Jak zaczęła się twoja przygoda z chłopakami z 1D?<br />
2. Jaki jest twój ulubiony serial?<br />
3. Jaki jest kolor twoich oczu?<br />
4. Jaki jest twój ulubiony przedmiot w szkole?<br />
5. Jakie jest twoje wymarzone miejsce na wakacje?<br />
6. Jaka jest twoja ulubiona książka, o ile takowa jest xd?<br />
7. Co jest twoja inspiracją na to opowiadanie?<br />
8. Jakie są twoje zainteresowania?<br />
9. Którą dziewczynę lubisz najbardziej: Dan, El czy Perrie i dlaczego?;p<br />
10. Czy spełniło się twoje jakieś marzenie?<br />
11. Które blogi najczęściej odwiedzasz?<br />
<br />
I jeszcze jedna informacja. Otóż nie wiem kiedy pojawi się nowy rozdział.:( Aktualnie piszę 12 część, ale jej długość nie pozwala mi na dodanie jej. Tak więc musicie uzbroić się w cierpliwość, ale podejrzewam, ze rozdział pojawi się w następny weekend:)<br />
<br />
A jak na razie komentujcie rozdział, który jest niżej xdCiruellaahttp://www.blogger.com/profile/01050219848943733364noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-1138216261664372339.post-76141110604196015942012-11-15T18:06:00.002+01:002012-11-15T18:11:40.195+01:00Rozdział 11.<br />
Atmosfera była bardzo przyjemna. Nie spodziewałam się tego. Po pogodzeniu się obejrzałyśmy film. Padło na "Paranomal activity 3". Mi, jako osobie nie przepadającej za tego typu filmami, nie przypadł do gustu aczkolwiek sporo się uśmiałyśmy. Jednak końcówki nie widziałam, tylko słyszałam, ponieważ cały czas miałam zasłonięte oczy poduszką. Dziewczyny się ze mnie śmiały, że śmiesznie wyglądam, ale ja się potwornie boję horrorów. Tak było, jest i będzie. Siedząc z zakrytymi oczyma słyszałam co jakiś czas ich piski. Były tłumione przez nie. Pewnie uważały, że to wstyd krzyknąć ze strachu. Śmieszna myśl.<br />
-Dulce już są napisy końcowe, możesz odłożyć poduszkę-powiedziała Jess. Zrobiłam tak jak mi kazała, ale to był mój największy błąd. W ekranie telewizora nie zobaczyłam literek, a powykrzywiane ciała bohaterów filmu.<br />
-AA!!-Pisnęłam zeskakując szybko z kanapy i wychodząc z pokoju i stając do nich tyłem-Jak mogłyście mi to zrobić?! Doskonale wiecie, że nienawidzę horrorów i boję się strasznych scen!-powiedziałam lekko oburzona tym, co mi zrobiły. Ja tam prawie zawału dostałam. Z tyłu słyszałam przeraźliwy śmiech.-No i z czego tak się śmiejecie?-zapytałam się odwracając do nich przodem.-Co w tym takiego śmiesznego -powtórzyłam swoje pytanie.<br />
-Ty-powiedziały wspólnie dziewczyny, śmiejąc się.<br />
-Wiecie co?-udałam urażoną ich słowami i zachowaniem.<br />
-Znasz nas-powiedziała Maite.-uśmiechnij się -dodała podchodząc do mnie i wskazującymi palcami wygięła moje kąciki ust ku górze.<br />
-Jesteście wariatkami-wybuchnęłam śmiechem, bo już nie mogłam go powstrzymać.<br />
Nie wiedząc kiedy zegarek wskazywał godzinę 21. Czas minął nam na prawdę szybko po mimo ciężkiej, dziwnej i nie miłej atmosfery panującej na początku. Wydaje mi się, że wszystko jest na dobrej drodze, żebyśmy znów stały się przyjaciółkami, którymi byłyśmy jeszcze nie tak dawno. Cieszy mnie to, bo strasznie za nimi tęskniłam. Miałam przy sobie Anahi, za co oczywiście jestem jej bardzo wdzięczna, ale z May, Jess i All znam się od dawien dawna i nie chciałam ich stracić.<br />
-Dziewczyny ja już muszę uciekać. Jutro możemy pograć w piłkę plażową, co wy na to?-zapytałam wstając i biorąc moją torebkę.<br />
-Jasne, zgadamy się jeszcze jutro-powiedziała All. Widać było, że jej najbardziej spodobał się ten pomysł. Nic dziwnego, ona najbardziej lubi spędzać czas na graniu w siatkówkę. Często zazdrościłam jej kondycji. Zawsze była najszczuplejszą wysportowaną, ale też zadbaną i seksowną dziewczyną. Podejrzewam, że wiele dziewczyn jej zazdrościło, w końcu dzięki temu miała wielu chłopaków. Ja nie miałam ich za wielu i czułam się dziwnie, kiedy co kilka tygodni pojawiała się przy nas z nowym chłopakiem. Możliwe że to popchnęło mnie, żeby związać się z Michelem. Długo nie mówiłam im o nim oraz im go nie przedstawiłam, bałam się, że All będzie chciała go podrywać. To jest tez powodem, dla którego nie mówiłam im, że utrzymuje kontakt z Harrym. Gdyby się o tym dowiedziały koniecznie chciałyby dostać numer do niego, albo na twitterze by zaczęły do niego wypisywać. On zna je. Pamięta też jak był traktowany między innymi przez nie, a dokładniej mówiąc nie był zbyt lubianym chłopakiem, przez co dziewczyny nie chciały się z nim zadawać. Wolały otaczać się w kręgu osób popularnych. Często zastanawiałam się co ja robię w ich paczce. Przez nie pasuję do nich. Na moje szczęście Loczek poznał się na mnie i zobaczył, że nie jestem taka jak one.<br />
-Paa-pożegnałam się z nimi i wyszłam. Szłam oświetlonym chodnikiem w stronę domu, gdy nagle poczułam jak ktoś z tyłu kładzie rękę na moim ramieniu. Odruchowo chwyciłam za nią i zwinnym ruchem przekręciłam ją uniemożliwiając jakikolwiek ruch napastnikowi. Gdy stałam już za nim i trzymałam jego rękę na plecach mężczyzny zorientowałam się, że jest to Carlos? Tak to był on!<br />
-Co ty głupku robisz?!-wykrzyczałam na niego i puściłam jego rękę.<br />
-Szedłem do ciebie i zauważyłem cię i chciałem podejść i się przywitać-powiedział lekko zdziwiony tym jak się zachowałam.<br />
-No to więcej tak nie rób! Chyba, że chcesz mieć powtórkę? -powiedziałam wymijając go. Ruszyłam w swoją stronę z nadzieją, że chłopak zawróci-w końcu już mnie zobaczył więc nie miał powodu odwiedzać mnie w domu.<br />
-A kiedy ty się nauczyłaś takich rzeczy?-zapytał tym samym niszcząc moją złudna nadzieję.<br />
-A kiedy ty nauczysz się rozpoznawać kiedy jestem zmęczona i nie mam ochoty z nikim już rozmawiać, a jedyne o czym marzę to gorąca kąpiel i sen?-zapytałam ironicznie, zatrzymując się tylko po to by to powiedzieć, po czym znów zaczęłam iść wcześniej obranym kierunku.<br />
-Wiesz..mogę ci przygotować...-zaczął mówić. Zatrzymałam się nerwowo i odwróciłam co spowodowała, że dzieliło nas zaledwie parę centymetrów. Nigdy wcześniej nie byliśmy tak blisko siebie. Zawsze kiedy mogłam unikałam tego. Jego twarz zaczęła się zbliżać do mojej. Wiedziałam do czego zmierza. Musiałam zareagować. Nie mogę pozwolić by pocałował mnie ktoś kto kogo się wręcz już brzydzę. Jego twarz z zamkniętymi oczyma coraz bliżej była mnie, a ja patrzyłam się na to i czekałam odpowiedniego momentu Gdy owy się przydarzył zamachnęłam się rękom i uderzyłam go z otwartej dłoni w policzek i na pięcie odwróciłam i szybkim krokiem bez odwracania się za siebie mimo nawoływaniom szłam przed siebie. Widać, że to nauczyło czegoś, bo nie gonił mnie i po chwili nawet wołać przestał. Ucieszyło mnie to, bo bez zbędnych słów i wysilania się, by ubrać to w jak najmilsze wyrazy jakie tylko znam, by go nie urazić zrozumiał w końcu, że nie chcę z nim być!<br />
Kiedy przekroczyłam już furtkę dostałam wiadomość.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<i>"Nie spodziewałem się tego po tobie...."</i></div>
<div style="text-align: right;">
od:Carlos</div>
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
No to teraz mnie zaskoczył. Z otwartą buzią przemierzałam ścieżkę do domu. Weszłam do salonu, gdzie paliło się światło nadal z otwartą szeroko buzią.<br />
-Co ci się stało?-zapytał się zaciekawiony moim zachowaniem tata, który oglądał telewizję.<br />
-Co? Nie nic...-powiedziałam nadal zszokowana tą wiadomością. Jak on miał czelność jeszcze coś takiego napisać? To ja powinnam mu to napisać, a nie na odwrót.-Idę do siebie na górę. Dobranoc-dodałam jeszcze i zaczęłam odchodzić już na górę.<br />
-A jak z dziewczynami?-zapytał się jeszcze tata.<br />
-Jutro ci wszystko opowiem-krzyknęłam już z góry. Już nic nie usłyszałam ze strony taty. Skierowałam się do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku i jeszcze raz przeczytałam wiadomość od Carlosa. Czytałam ją z kilka razy. Aż w końcu zebrałam się w sobie, żeby mu coś odpisać.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<i>"To ja powinnam to do ciebie napisać. Nie spodziewałam się tego po tobie. Nie chcę mieć z tobą nic do czynienia NIGDY! Jesteś dla mnie skończony..."</i></div>
<div style="text-align: right;">
do:Carlos</div>
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
Wysłałam i wyłączyłam telefon. Przebrałam się w pidżamę i nawet nie zmywając makijażu poszłam spać. Za bardzo byłam zmęczona tym dniem, a zwłaszcza końcówką. I jeszcze Harry...Nie przyjedzie do mnie...a tak liczyłam na jego obecność tutaj. Teraz jeszcze bardziej potrzebuję jego przy sobie. Jako jedyny umiałby mnie rozweselić. Nikomu nie przychodzi to z taką łatwością jak jemu. Nawet mówiąc jakoś bzdurę potrafię się uśmiechnąć. Gdy próbowałam zasnąć usłyszałam dzwonek do drzwi, który mnie wybudził trochę. Po chwili usłyszałam kroki po schodach. W dalszej chwili nie podnosiłam powiek, myślałam, że to tata wchodzi już na górę spać. Leżałam tyłem do drzwi, ale usłyszałam jak drzwi do mojego pokoju się otwierają. Pomyślałam, że to tata zagląda sprawdzić czy śpię Jednak po sekundzie po moim łóżku ktoś skakał . Szynko otworzyłam powieki, by sprawdzić kto nie daje mi spać. Jednak to był mój błąd. Światło nie pozwoliło mi ich mieć długo otwartych.<br />
-Jednak nie śpisz? A już miałem nadzieję, że cię obudziłem-powiedział chłopak, w którego głosie można było usłyszeć nutkę zawodu i rozczarowania. Głos męski tak dobrze mi znany. Z nikim nie można go pomylić. Kiedyś gdy jeździliśmy autobusem razem, on siedział z kolegami a ja słuchałam piosenek i miałam pod głoszone na max to i tak wyłapywałam jego śmiejący się głos. Nigdy go nie zapomnę!<br />
-Harry debilu! Co ty robisz?-krzyknęłam zwracając się do niego jak zwykle po imieniu, z już otwartymi oczami i usiadłam na łóżku.-Przecież nie mogłeś przylecieć, więc co ty tu robisz?-zapytałam, gdy nagle przypomniałam sobie o dzisiejszej wiadomości.<br />
-Chciałem ci zrobić niespodziankę.-powiedział i się uśmiechnął do mnie tym swoim uśmiechem, który zawsze powalał mnie z nóg.<br />
-Niespodziankę?<br />
-Tak wiedziałem o dzisiejszej rozmowie więc pomyślałem, że będziesz potrzebowała kogoś z kim będziesz chciała pogadać.-wyjaśnił mi nadal uśmiechając się do mnie.<br />
-WOW...Pierwszy raz pomyślałeś..i to dobrze! Jestem w szoku-za te słowa dostałam poduszką w twarz, a chłopak zrobił obrażoną minę. Przybliżyłam się do niego i przytuliłam-A masz...<br />
-Mam-powiedział nie dając mi dokończyć i wyjął z torby lody.-Nawet nie wiesz ile czasu zajęło mi znalezienie sklepu otwartego...<br />
-No chyba nie. Przecież sklepy do 22 są otwarte..więc nie powinieneś mieć żadnego problemu.-powiedziałam<br />
-Jak fajnie na was popatrzeć. Nic się nie zmieniliście!-powiedział tata i odszedł zamykając drzwi za sobą. A my popatrzyliśmy się na siebie i wybuchnęliśmy śmiechem.<br />
-Ale twój tata ma rację...-zrobiłam minę w stylu 'WTF?'-nadal masz ironiczne odpowiedzi i chyba z roku na rok są coraz gorsze, ale i śmieszniejsze, to znaczy dla mnie śmieszniejsze, bo cie znam i wiem, kiedy sobie żartujesz..-powiedział i wychylił się z łóżka, by sięgnąć łyżeczki do lodów. Już miałam taką ochotę kopnąć go w jego tylną część ciała, ale się powstrzymałam. Uratowało go to, że trzyma lody, a one są dla mnie najważniejsze. Harry z dwiema łyżkami usiadł obok mnie i pomachał mi nimi przed oczyma.<br />
-No otwórz, że to pudełko! Nawet nie wiesz jak mi są dzisiaj bardzo potrzebne..-powiedziałam, kiedy chwyciłam łyżeczkę, a ten jeszcze nie otworzył pudełka.<br />
-Aż tak zły dzień?-zapytał i w końcu otworzył lody. Widać było jak dym unosi się nad zimną substancją. Zanurzyłam łyżkę moich ulubionych lodach, czekoladowych.-Opowiadaj.<br />
-Chcesz mnie słuchać?-zapytałam oblizując łyżkę.<br />
-No raczej, gdybym nie chciał, nie przychodziłbym jeszcze dzisiaj do ciebie-wytłumaczył patrząc na mnie.<br />
-No to pogodziłam się z dziewczynami.-zaczęłam, ale oczywiście w gorącej wodzie kąpany Harry nie mógł poczekać do końca moich wywodów i musiał mi przerwać.<br />
-Ale to chyba nie jest powód do smutków?<br />
-No masz rację, bo nie to mnie zmartwiło....chodzi o Carlosa..-zaczęłam nie pewnie i napychałam sobie buzię coraz to większymi porcjami lodów. Miało mi to pozwolić ułożyć w głowię to co mu powiem.<br />
-Zamiast tak zatykać buzię lodami, które swoją drogą już ci z niej prawie wypływają-mówił i palcami wytarł kąciki ust. Zawstydziłam się trochę, bo nigdy nie robił czegoś takiego. Ale też przekręciłam ją na bok, ponieważ dotyk kojarzy mi się z bólem...-Ej nie bój się mnie. Wiesz, że ci nigdy nie zrobię krzywdy. NIGDY!-powiedział bardzo dosadnie ostatnie słowo i mnie przytulił mocno. -A o co chodzi z Carlosem?<br />
-No bo jak wracałam od dziewczyn było już ciemno. Wiesz, że jak kilka lat temu mnie napadli to zapisałam się na kurs samoobrony. Tak więc Carlos, który szedł za mną położył swoją rękę na moim ramieniu, a ja nie wiedząc kim jest wzięłam i ją mu wykręciłam...-przerwałam na moment, ponieważ znowu przypomniałam sobie to co chciał zrobić.<br />
-I z tego powodu jest ci smutno?-zapytał lekko zdziwiony i rozbawiony widocznie moim niby powodem.<br />
-Daj mi dokończyć-powiedziałam poważniej, a chłopak podniósł ręce do góry i siedział już cicho.-No. Nie chodzi o to. Gdy trzymając jego rękę z tyłu rozpoznałam Carlosa. Puściłam jego dłoń i się odwrócił twarzą do mnie.-widziałam jak Harry robił coraz większe oczy-Zbliżał do mnie swoja twarz, a ja chciałam wyczekać na odpowiedni moment. Gdy się owy nadarzył uderzyłam go z otwartej-chłopak wypluł nałożoną chwilę wcześniej porcję lodów. Wyglądało to komicznie, opluł mi całą pościel.<br />
-Przynajmniej miałaś okazję, by mu wygarnąć-przyznał Harry i przysunął się do mnie.<br />
-Wiem. Jeszcze miał czelność pisać, że nie spodziewał się tego po mnie.-powiedziałam i spuściłam głowę.<br />
-To ty powinnaś tak do niego napisać. Nie rozumiem typka. Wyraźnie na sylwestrze mu powiedziałaś, że nie interesują cię z nim bliższe kontakty. Możesz mu zaoferować tylko przyjaźń. Co w tym niezrozumiałego jest to ja nie wiem...-powiedział i mnie mocno przytulił do siebie.<br />
-Dziękuję, że jesteś. Już myślałam, że będę tutaj sama...-wydusiłam z siebie lekko zachrypniętym głosem.<br />
-Przecież wiesz, że bym cię nie zostawił samej-powiedział i oddalił się ode mnie tak, by spojrzeć mi głęboko w oczy. Zatonęliśmy w nich jak nie my. Nie czułam się przy nim jeszcze nigdy tak jak teraz. Przyjaźniliśmy się, ale nie była ona jakaś wylewna. Nasza przyjaźń polegała na wzajemnym wyzywaniu się, kłóceniu, biciu, itp. Nie znaczy to, że nie mogłam na niego liczyć. Zawsze umiał rozpoznać kiedy jestem zła, a to udaję, zawsze umiał podnieść mnie na duchu, stawał za mną murem. Teraz kiedy nie widujemy się tak często jak kiedyś mniej się kłócimy, ale mimo wszystko umiemy się ładnie 'posprzeczać', ale przeprosiny już nie są takie fajne. Każdemu z nas trudno przychodzi powiedzenie tego prostego, a jak miłego słowa. Jednak różnie bywa, raz przepraszam ja, a raz on. W sumie to chyba na zmianę się przepraszamy. Naszą wymianę spojrzeń oraz moje rozmyślania przerwał dzwoniący telefon chłopaka. Chwycił troszkę zdenerwowany urządzenie, ale gdy zobaczył kto dzwoni był jeszcze bardziej zdenerwowany.<br />
-Halo-przywitał się do słuchawki.-Poczekaj, zaraz wrócę-powiedział do mnie na chwilę odciągając sprzęt od twarzy oraz zakrywając głośniki i wyszedł z pokoju. Kiwnęłam głową i zostałam sama w pokoju. Długo jednak nie mogłam wysiedzieć i nie wiem co mnie skłoniło, ale 'przypadkiem' podeszłam do drzwi i równie 'przypadkiem' podsłuchałam fragment rozmowy Loczka.<br />
-Tak miśku..nie. Wiesz, że przyjechałem do Meksyku. Mam tu sprawy do załatwienia...Tak wiem kocie spokojnie. Niedługo wrócę. Paa-pożegnał się, a ja szybko uciekłam na poprzednie miejsce.<br />
-Wszystko w porządku?-zapytałam, gdy usiadł na łóżku.<br />
-Tak, tak-odpowiedział po dłuższej chwili ciszy. Widać było, że jest zamyślony.<br />
-Nie ma już-powiedziałam, żeby zmienić temat na bardziej luźniejszy. Jednak chłopak nie zrozumiał o co mi chodzi. Pomachałam mu pustym pudełkiem po lodach przed oczami.<br />
-Przykro mi, ale teraz ci już nie zdobędę kolejnego kubełka.-powiedział smutnym głosem.-Ale jutro możemy iść na lody, jeśli nie masz planów oczywiście-zaproponował uśmiechnięty od ucha do ucha.<br />
-Bardzo kusząca propozycja. Chyba z niej skorzystam, ale to rano, bo popołudniu chyba wychodzę z dziewczynami.-odpowiedziałam wesoło. Rozmawialiśmy jeszcze przez jakiś czas. Gdy położyłam głowę na ramieniu Harrego moje oczy zaczęły robić się coraz mniejsze. Męczyłam się, by nie zasnąć jak i z myślami. Cała ta rozmowa była podejrzana, czyżby Harry miał dziewczynę? Niee..Powiedział by mi o niej. Może Louis dzwonił, jeszcze do niego mógłby się tak zwracać...Dziwna sprawa, na prawdę bardzo dziwna...Jeszcze dzisiejsza akcja z Carlosem. Na szczęście miałam spokój od niego, bo w końcu wyłączyłam telefon. Ciekawie czy napisał jeszcze coś czy dał spokój..? Ja nie wyobrażam sobie teraz, byśmy się znów przyjaźnili, a co dopiero zwykłej znajomość. Oczywiście zostaniemy przy głupim 'cześć', bo nie da się ot tak zapomnieć o ponad 15 latach znajomości..przynajmniej nie mi. Nie tak łatwo zapominam ludzi, którzy byli w moim życiu dość długo.<br />
-Śpisz już maleństwo?-zapytał, przerywając mi tym samym moje rozmyślenia<br />
-Usypiałam, ale ktoś mi przerwał...-powiedziałam i popatrzyłam się groźnie na chłopaka.<br />
-Oj przepraszam...wiesz, że nie chciałem?-zapytał trącając mój nos.<br />
-Wiem, wiem-powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego. Podciągnęłam się na łokciu i pocałowałam go w policzek.<br />
-Za coś konkretnego to?-zapytał podejrzliwie.<br />
-Za to, że jesteś tu teraz ze mną-powiedziałam patrząc mu się w oczy-I żebyś się już zamknął i dał spać człowiekowi-dodałam żartobliwie.<br />
-Rozumiem. Dobranoc-powiedział i pocałował mnie w skroń. Jednak ten mały całus w skroń był czymś wyjątkowym, tak jakby chciał pokazać jak bardzo mu na mnie zależy i jak bardzo ważna dla niego jestem. To jest cudowny chłopak, a w tym wszystkim najwspanialsze jest to, że doskonale siebie rozumiemy. Moje rozmyślania stawały się coraz głupsze i coraz wolniej mi się myślało. Moje oczy były coraz cięższe, a ja w końcu zasnęłam.<br />
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<i>~*~</i></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://data.whicdn.com/images/42743471/tumblr_lj9eqd3fil1qhz8cpo1_500_large.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="212" src="http://data.whicdn.com/images/42743471/tumblr_lj9eqd3fil1qhz8cpo1_500_large.jpg" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: left;">
Pojawiła się 11. Trochę dłuższa od 10 xd Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu:) Uważam, że najlepsza jest scena Dulce z Harrym, a najgorsza jest sama końcówka, ale to już Wam zostawiam do oceny;)</div>
<div style="text-align: left;">
<br />
<br />
<br />
I jeszcze raz chce Was zaprosić na bloga, którego współprowadzę;)<br />
<h2 style="text-align: center;">
<span style="background-color: #cccccc; font-size: x-large;"><a href="http://www.big-love-forever.blogspot.com/">www.big-love-forever.blogspot.com</a></span></h2>
<div>
Wchodźcie i komentujcie!</div>
Liczę na Was ja i Patrycja! xx<br />
<br /></div>
Ciruellaahttp://www.blogger.com/profile/01050219848943733364noreply@blogger.com16tag:blogger.com,1999:blog-1138216261664372339.post-82857482336531359102012-11-10T13:23:00.002+01:002012-11-10T13:23:29.321+01:00 Otóż chciałabym Was zaprosić na bloga, którego będę współautorką. Pojawił się tam już pierwszy rozdział napisany przeze mnie i mam nadzieję, że wejdziecie tam i będziecie czytać tamtą historię:) I że się Wam spodoba i będziecie tam często zaglądać;)<br />
<br />
Tak więc liczę na Was!!;p<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<a href="http://big-love-forever.blogspot.com/"><span style="font-size: x-large;"><b><i>http://big-love-forever.blogspot.com/</i></b></span></a></div>
Ciruellaahttp://www.blogger.com/profile/01050219848943733364noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-1138216261664372339.post-12681021863551840102012-11-06T19:47:00.001+01:002012-11-06T19:47:07.520+01:00Rozdział 10.<br />
Wyszłam z domu o 15.30, do May mam 10 minut drogi, więc i tak będę miała czas, żeby z nią wszystko najpierw wyjaśnić. Szłam przed siebie trzymając ręce na klatce piersiowej i przecierając ramiona z zimna, a wszystko dlatego, że ubrałam się cienko. A żeby nie było za dobrze to jeszcze musiałam uważać jak chodzę, bo założyłam nowe buty. Męcząc się idąc na koturnach rozmyślałam nad tym, jak zacznę tą rozmowę. Nie wiedziałam jak mam ją zacząć. Nie lubię przepraszać i każdy z moich znajomych o tym wie. Jest to dla mnie najgorsza rzecz, jednak jeśli wina leży po mojej stronie muszę przyznać się do błędu. Co i rusz wymyślałam jakieś nowe formułki, jednak w pewnym momencie przerwał mi w tym sms-No i jakby mogło być inaczej-od Carlosa.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<i>"Hej;) Co dzisiaj robisz?"</i></div>
<br />
Nic nie odpisałam schowałam telefon do torebki i ruszyłam dalej. Po kilku minutach stałam już przed domem Maite i dopiero gdy wcisnęłam guzik od domofonu zorientowałam się, że nie mam przygotowanej mojej przemowy.<br />
-Czyli muszę lecieć na spontana..-pomyślałam i w tej samej chwili usłyszałam dźwięk oznaczający, że mogę wejść. W progu drzwi przywitała mnie brunetka ubrana w szare spodnie dresowe oraz zwykły T-shirt. Była uśmiechnięta i jakoś nie było widać po jej zachowaniu, że miesiąc temu się pokłóciłyśmy. Ucieszyło mnie to i jednocześnie trochę rozluźniło. Jednak dalej nie wiedziałam jak zacząć tę dość ważną rozmowę. Poszłyśmy do jej pokoju i usiadłam na kanapie, a ona na przeciwko mnie, na fotelu.<br />
-Jak tam było w Bułgarii?-zaczęłam nie wiedząc od czego zacząć rozmowę. Postawiłam na neutralny temat.<br />
-Bardzo fajnie było. Chętnie pojechałabym drugi raz-powiedziała zadowolona Mai.<br />
-Nie dziwie się-powiedziałam uśmiechając się, jednak poprzez, że miał zakryć moje nerwy wyszedł bardziej jak grymas.-sama bym pojechała gdzieś na wschód. Słyszałam, że są tam piękne miejsca do zwiedzenia. A w ogóle jak wam podróż minęła?<br />
-A wiesz, że nawet nie najgorzej. Trochę się męczyłam, ale to przez chorobę lokomocyjną, ale to bardzo rzadko. I tak widoki rekompensowały wszystko.-powiedziała cały czas się uśmiechając. Widać, że dość dobrze wspomina wyjazd.<br />
-Samolotem leciałyście?<br />
-Tak.-odpowiedziała May, wstając z fotela i zaczęła się kręcić po pokoju. Wykorzystałam ten moment do głębokiego wdechu i wydechu, pomyślenia jak zacząć no i wydusić z siebie to jakże banalne słowo 'przepraszam'.<br />
-Przepraszam-wyszeptałam słowo, którego najbardziej się bałam. Zauważyłam, że brunetka znieruchomiała w chwili wypowiadanego wyrazu jednak nie odwróciła się do mnie przodem. Może to i dobrze? Nie musiałam się przynajmniej patrzeć jej teraz w oczy.-źle się zachowałam, ale po prostu mnie poniosło. Ale jak miałam być spokojna i opanowana kiedy to była dziwna sytuacja i mogłam ją odczytać tak jak to zrobiłam. -zaczęłam się dalej tłumaczyć.<br />
-Rozumiem cię. Uwierz mi, że ja nie chciałam, żeby to tak wyszło.-powiedziała i wreszcie się do mnie odwróciła.<br />
-Cieszę się, z resztą wiesz ile mnie to kosztowało, żeby być tu dzisiaj..-powiedziałam już całkowicie rozluźniona, no może nie całkowicie. Pozostało mi jeszcze przeprosić Alisson i Jess...<br />
-Wiem-roześmiała się Mai, a po chwili dołączyłam do niej również ja. Napad nieokiełznanego śmiechu przerwał nam dźwięk domofonu. Były to dziewczyny. Maite zostawiając mnie samą w pokoju wyszła do dziewczyn. Słyszałam szepty dobiegające z przed pokoju. Uznałam to za normalne, bo w sumie mogły się dziwić czemu tu przyszłam, no i wypytywały się May co jej takiego mówiłam. Po jakiś 5 minutach stały już w progu pokoju. Zmierzyły mnie od góry do dołu, przy czym nic nie mówiły. Weszły do środka i razem z Maite zaczęły rozmawiać o wycieczce,a mnie traktowały jak powietrze.<br />
-Jessica masz pendriva ze zdjęciami?-zapytała Maite.<br />
-Jasne-powiedziała grzebiąc w torebce w poszukiwaniu urządzenia-masz-dodała wyciągając z troby zdobycz.<br />
-To fajnie, zaraz obejrzymy zdjęcia, ale może przyniosę najpierw szklanki i napój z dołu-powiedziała wychodząc z pokoju May. No cóż stało się to czego nie chciałam najbardziej-zostać z nimi sam na sam. Siedziałam jak ta głupia na kanapie i przyglądałam się Alisson i Jess, które przeglądały coś w laptopie. Wyjęłam telefon i udawałam, ze z kimś piszę. Jednak po pewnym czasie, nie musiałam udawać, bo na prawdę dostałam wiadomość. Z zdegustowaną mina odczytałam ją. Jednak moja mina się rozweseliła gdy zobaczyłam na wyświetlaczu kto ją przysłał.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<i>"Wybacz jeśli Ci przeszkadzam, ale chciałem Ci to jak najszybciej powiedzieć. Chyba nie będę mógł do ciebie przylecieć...;< Przykro mi...."</i></div>
<div style="text-align: right;">
od:Harry</div>
Co?! Już miałam taka nadzieję, że przyjedzie, pocieszy mnie, zabawimy się razem jak za dawnych lat..a tu? Nie może. Trudno poradzę sobą jakoś i bez niego. Może to nawet i lepiej. Będę miała większa motywację, żeby szybciej wrócić do Londynu.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<i>"Rozumiem, nic sie nie stało..:) x"</i></div>
<div style="text-align: right;">
do:Harry</div>
-A z kim to tak smsujesz?-zapytała się Maite, wchodząc do pokoju i dziwnie zaczęła ruszać brwiami.<br />
-Harry do mnie napisał i chciałam mu po prostu odpisać-powiedziałam delikatnie się uśmiechając.<br />
-Harry? Harry?-powtarzała jego imię chcąc sobie przypomnieć o kogo mi chodzi.<br />
-Styles?-dopowiedziałam, bo byśmy za długo czekały. Gdy wypowiedziałam ze stoickim spokojem jego nazwisko cała trójka wlepiła swoje oczy w moja osobę. Roześmiałam się jak nigdy.<br />
-To ty...to ty z nim masz jeszcze jakiś kontakt?-zapytała z nie dowierzaniem Maite.<br />
-Tak, mam z nim bardzo dobry kontakt, można powiedzieć, że po mimo jego sławy nadal jesteśmy bardzo dobrymi przyjaciółmi-powiedziałam dumna z tego faktu. Wiedziałam, że dziewczyny mi zazdroszczą, bo w szkole nie przepadały za nim, a teraz proszę wielbią go nad życie i chcą od niego autograf.<br />
-Po tylu latach nadal się odzywacie? To jest niemożliwe-powiedziała Maite nadal zszokowana tym co przed chwilą usłyszała.<br />
-A jednak. Dobra, pooglądajmy może lepiej te zdjęcia?-zaproponowałam, bo już nie chciałam słuchać ich pytań. Maite bez żadnego słowa poszła do biurka i wszystko podłączyła i po chwili mogłyśmy je oglądać. Zdjęcia były na prawdę fajne, widoki..wszystko zapierało dech w piersiach. Zawsze chciałam się wyrwać gdzieś dalej. Mimo że tata jest bogaty nie rozpieszczał mnie dając mi na moje zachcianki i na podróże. Dopiero rok temu zgodził się, bym pojechała na wakacje do alfonsa do Londynu. Nic prócz Meksyku nie widziałam, a zawsze chciałam podróżować i zwiedzać różne państwa. Przykre, a prawdziwe. Jednak teraz mam możliwość nadrobienia strat z dzieciństwa-co mnie bardzo cieszy. Chciałabym pojechać do USA, albo do Egiptu, może nawet do Polski.<br />
-Ej, Dul! Słyszysz?!-pomachała mi przed oczyma Maite. W sumie gdyby nie ona nie miałabym z kim zamienić choćby jednego zdania. Pokiwałam tylko głową, gdy doszło do mnie, że mnie woła.-Idę jeszcze przepłukać ubrania, bo nie miałam wcześniej czasu-dopowiedziała i po chwili zniknęła za drzwiami. Dziewczyny dalej przeglądały jakieś strony w internecie i o czymś rozmawiały. Gdy do nich podeszłam-w końcu-Alisson pokazywała Jess buty jakie chce sobie kupić.<br />
-Ładne są-powiedziałam niepewnie, a dziewczyny sie na mnie spojrzały ze zdziwieniem wypisanym na twarzy.<br />
-Tak, wiem.-ucięła szybko Alisson.<br />
-Dziewczyny, słuchajcie, wiem, że po mimo moich przeprosin nie będzie między nami tak jak było na początku, ale muszę to zrobić.-wydusiłam w końcu-zrozumiałam wreszcie, że nie potrzebnie tak wybuchłam. Przepraszam.-powiedziałam już z większą swobodą.<br />
-Tak, masz rację. Nie będzie już tak samo...ale wina nie leży tylko po twojej stronie-powiedziała Alisson, po czym wstała i mnie przytuliła. W tej chwili do pokoju weszła May.<br />
-Widzę, że już się wszystkie pogodziłyśmy-pisnęła zadowolona i rzuciła się na mnie i Alisson przez co znalazłyśmy sie na podłodze. Jess długo wytrzymać nie mogła i również rzuciła się na wierzch 'kanapki' Miałam najgorzej, bo byłam na samym dole, ale teraz mi to nie przeszkadzało. Byłam szczęśliwa, że wszystko ułożyło się tak, a nie inaczej.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<i>~*~</i></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://img.loveit.pl/obrazki/20120327/fotobig/05abb6b2de16d6218fe8725.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="238" src="http://img.loveit.pl/obrazki/20120327/fotobig/05abb6b2de16d6218fe8725.png" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: left;">
Wreszcie dokończyłam ten rozdział:d wydaje mi się taki jakiś nijaki...chciałam to trochę lepiej przedstawić, a wyszło tak jak wyszło..;< Mam nadzieję, że nie jesteście złe za ten fatalny rozdział.</div>
<div style="text-align: left;">
Macie trochę Harrego, krótko, bo krótko, ale jest;p Namieszałam trochę z przylotem Loczka, ale nie martwcie się;) planuję malutką niespodziankę;p więc czekajcie na dalszy ciąg;p </div>
<div style="text-align: left;">
Ostatnio dowiedziałam się bardzo ciekawej i bardzo radosnej wiadomości;d tak więc plany na wakacje już mam;d i to nie byle jakie;d ale dowiecie się wszystkiego w swoim czasie, bo czuję, że do wakacji nie skończę tego bloga...ale was chyba teraz przeraziłam, co?;p hahahahah xd ale spokojnie nie przewiduje jakiś mega nudnych rozdziałów, w których kompletnie nic sie nie dzieje;p </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
W związku z 10 rozdziałem zrobię małe podsumowanie xd</div>
<div style="text-align: left;">
Strasznie dziękuję:</div>
<div style="text-align: left;">
-za 2465 wejść</div>
<div style="text-align: left;">
-za 195 komentarzy</div>
<div style="text-align: left;">
-za 10 obserwatorów</div>
<div style="text-align: left;">
-Wam wszystkim, które czytacie mojego bloga od samego początku i zawsze w komentarzu powiecie prawdę, nie zawsze tą najsłodszą.</div>
<div style="text-align: center;">
Jesteście kochane!;* xxxx </div>
<div style="text-align: left;">
Mam nadzieję, że przez kolejne 10 rozdziałów będzie tak samo, albo i lepiej;d</div>
Ciruellaahttp://www.blogger.com/profile/01050219848943733364noreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-1138216261664372339.post-4581363070753543512012-10-26T16:23:00.002+02:002012-10-26T16:28:27.471+02:00Rozdział 9. Znów obudziły mnie wrzaski, i znów kłóciły się te same osoby co wczoraj. Jednak tym razem nie były to żarty. Podniosłam się na rękach, by zobaczyć godzinę. Zegarek stojący na szafce nocnej wskazywał godzinę 8 rano. Opadłam zdenerwowana na łóżko.Czy w tym domu nie dane będzie mi się wyspać? Czy jestem skazana na wczesne pobudki każdego dnia? Chciałam zdrzemnąć się jeszcze, nawet przykryłam sobie głowę poduszką, ale to nic nie dało. Krzyki były takie głośne, że nie dało się tego niczym zagłuszyć. Niechętnie podniosłam się z łóżka. Wychodząc ze swojego pokoju zauważyłam ojca stojącego w progu swojej sypialni. Wymieniliśmy się pytającymi spojrzeniami tylko, ale dalej nie wiedzieliśmy co się dzieje. Skierowałam się pod pokój Any i Poncha, z którego dobiegały owe hałasy.<br />
-Nie pojadę z tobą, zwłaszcza teraz. Chce tu zostać jak najdłużej się da i pobyć trochę z Sabine-usłyszałam krzyczącą Anahi, kiedy stałam pod ich drzwiami<br />
-Ale ja nie chcę cie tu zostawiać.-krzyknął Poncho. Jeszcze nie słyszałam, żeby tak głośno mówił-A kiedy byś wróciła?-zapytał się już lekko uspokojony-No właśnie tak jak myślałem. To może nawet nie chcesz być ze mną?-zapytał znów zdenerwowany po ciszy, która nastała po jego pytaniu. Zastanawiałam się dlaczego Anahi nie chce z nim wrócić? Przecież mogą być różne rozwiązania tej sytuacji. Coraz wyraźniejsze były kroki, które zbliżały się do drzwi.-Jaką masz w ogóle pewność, że ta cała Sabine jest twoją matką?!-zapytał, w sumie to krzyknął zły Alfonso i w tej chwili otworzył drzwi, a ja prawie wpadłam do pokoju.<br />
-Nie będziesz tak mówić-powiedziała wkurzona Anahi i rzuciła w Poncha poduszką, jednak ten zrobił unik i poduszka wylądowała na mnie.-Przepraszam Dul..to nie w ciebie miało być.-powiedziała moja przyjaciółka gdy Alfonso zszedł już na dół. Kiwnęłam do ojca, by poszedł pogadać z Poncho.<br />
-Nic się nie stało-powiedziałam, zamykając drzwi.-O co wy się pokłóciliście?-zapytałam siadając koło niej.<br />
-Zadzwonili do niego, że musi wracać, bo są jakieś problemy, czy coś takiego. A ja nie chce wracać. Jeszcze nie-powiedziała cicho, po czym schowała twarz w dłonie i się rozpłakała.<br />
-Dlaczego nie chcesz wracać? To ja nie powinnam chcieć-powiedziałam lekko się uśmiechając żeby rozładować atmosferę.<br />
-Dopiero co znalazła się moja matka, a ja muszę już opuszczać Meksyk.-powiedziała ze smutkiem w głosie.-A Poncho tego nie może zrozumieć. Uważa jeszcze, że ona może udawać, ale przecież co mogłaby zyskać poprzez udawanie.<br />
-Masz rację, ale wierzę, że na pewno znajdziecie jakiś kompromis.-powiedziałam przytulając Any.-Sabine już wstała?<br />
-Tak, jakiś czas temu i poszła chyba na zakupy. a co chcesz?<br />
-Nie nic tak się pytam.-powiedziałam robiąc minę myślicie. Rozmyślałam nad tym jak pogodzić Los A.<br />
-Nad czym tak myślisz?<br />
-Nad niczym ważnym. Idę na dół zobaczyć co się tam dzieję-powiedziałam ostatni raz przytulając dziewczynę i wyszłam z pokoju. Na korytarzu minęłam się z tatą.<br />
-Rozmawiałeś z Poncho?<br />
-Tak, jest trochę smutny, że jego dziewczyna nie chce z nim wyjechać, ale z drugiej rozumie ją. W końcu przez tyle lat nie znała matki-zaczął mi opowiadać.<br />
-A Sabine już przyszła?<br />
-Tak..-nie czekając na dalszą wypowiedź zbiegłam na dół. Podchodząc do kuchni usłyszałam rozmowę Sabine i Poncha.<br />
-Czy ja dzisiaj muszę zaczynać dzień od podsłuchiwania ludzi?! Przecież tak nie można. To jest niekulturalne. Nie tak zostałam wychowana.-pomyślałam sobie i już miałam zawrócić, gdy usłyszałam coś istotnego, co samo mnie tam zatrzymało.<br />
-Dlaczego sama nie zaczęłaś jej szukać? Rozumiem bałaś się, ale mogłaś chociaż dowiedzieć się jak ma na imię, gdzie mieszka, gdzie się uczy, zainteresować się jej życiem.-mówił Poncho<br />
-Mogłam, ale...-przerwała, zawieszając głos-Z reszta nie muszę ci się spowiadać!-jej głos nie był już taki miły, słodki i przyjemny. Podniosła głos, jednak na tyle, by nikt na górze jej nie usłyszał.<br />
-Spokojnie, nie chciałem ci zdenerwować. Po prostu chce dla Any jak najlepiej jest moją dziewczyną i to chyba oczywiste, że się o nią troszczę-powiedział Alfonso. Słychać było, że go trochę zdziwiło.<br />
-Nie ważne..-rzuciła tylko i wyszła z kuchni, mijając mnie w progu. Chciałam się tak zachowywać, żeby nie było widać, że stałam pod drzwiami i przysłuchiwałam się rozmowie. Wpadłam do kuchni szybko i stanęłam na przeciwko brata.<br />
-Co jest grane? Co ona się taka nie przyjemna zrobiła?-zapytałam.<br />
-A gdybym to ja wiedział?-powiedział rozkładając ręce.-Przecież ja zadałem jej proste py..<br />
-Tak wiem, też tego nie rozumiem.-powiedziałam, nie dając mu dokończyć, bo mówił tak wolno, że nie chciało mi się czekać na koniec.-A właśnie mam pomysł jak rozwiązać wasz problem.-mówiłam tak szybko, że nie mógł się wtrącić i mi przerwać-A więc może we trójkę polecicie do Londynu. Ja jeszcze na jakiś czas zostanę tutaj, a tata nie wiem co zamierza. Ale wy możecie sobie wrócić. Co ty na to?<br />
-W sumie nie głupi pomysł. Czy ty zawsze musisz mieć dobre pomysły?-powiedział, robiąc dziwną i nieokreśloną minę i ruszył w stronę wyjścia. No więc moja rola się skończyła. Teraz mogę iść się umyć i przyjść zrobić śniadanie.<br />
<br />
Kiedy siedziałam na kanapie usłyszałam jak Poncho z Any schodzą ze schodów i przy tym namiętnie dyskutują.<br />
-Dulce, miałaś rację.-powiedzieli uśmiechnięci nie przekraczając jeszcze dobrze progu salonu.-Razem z Sabine lecimy do Londynu. Twój tata powiedział, że zostanie tutaj jeszcze z tobą, bo chce mieć cię na oku. A my nie będziemy martwić się cały czas, że może Michel cię dorwał.-powiedział Poncho, a gdy zaczął mówić Any uderzyła go łokciem w ramię. Spojrzał się na nia jakby uraziła go nie wiadomo jak mocno i bezpodstawnie. Any będąc moją przyjaciółką wiedziała, że nie chce rozmawiać ani słuchać o Michelu. Jednak to miło z ich strony, że się tak o mnie martwią.<br />
-Cieszę się, że mogłam wam pomóc-powiedziałam uśmiechając się do nich.-A kiedy jedziecie?<br />
-Jeszcze dzisiaj.-powiedział Poncho i spuścił głowę-Wiesz trudna sytuacja w wytwórni.<br />
-Ej, ja przecież rozumiem-powiedziałam delikatnie się uśmiechając.-a kiedy macie lot?<br />
-O 14.-powiedziała Any.<br />
-To musicie iść się pakować, bo już jest 11-zaśmiałam się i popychałam ich w stronę schodów. Gdy odprowadziłam ich wzrokiem wróciłam do salonu i mojego wcześniejszego, jakże kreatywnego zajęcia jakim jest oglądanie telewizji. Leciała jakaś komedia, ale nie mogłam się skupić na niej. Moje myśli krążyły wokół jednego tematu-Maite, Jess, i Alisson. Zastanawiałam się nad tym co mi powiedział wczoraj tata. Może faktycznie powinnam je odwiedzić i przeprosić. To ja na nie naskoczyłam pierwsza, mimo że było to uzasadnione. Wiem, że one tego nigdy nie zrozumieją, bo to są takie osoby. Jednak, gdy wyciągnę pierwsza do nich rękę pokażę, że żałuję tego co zrobiłam. A co jeśli ja tego nie żałuję?<br />
-Dulce! Nie myśl tak. Wstawaj, pisz do Maite i się z nią najpierw spotkaj!-krzyknął głos w mojej głowie. Posłuchałam się jego i wyłączyłam telewizor. Wchodząc po schodach minęłam się z Any, Poncho i Sabine.<br />
-Już jedziecie na lotnisko?-zapytałam<br />
-Tak.-powiedziała przyjaciółka<br />
-A czemu tak wcześnie?-zapytałam zaciekawiona.<br />
-Po drodze skręcimy może jeszcze do jakiegoś baru na szybki obiad-zaśmiał się Poncho będąc już na dole.<br />
-To szczęśliwego lotu-krzyknęłam im gdy wychodzili z domu. Dochodząc do pokoju usłyszałam jak przychodzi do mnie wiadomość. Poszłam do szafki po telefon i odczytałam wiadomość.<br />
<br />
Będąc u siebie w pokoju postanowiłam zadzwonić do Maite. Sięgnęłam po telefon i wybrałam numer do koleżanki. Odebrała po czwartym sygnale.<br />
-Halo?-zapytała<br />
-Sie..Siema-zaczęłam się jąkać. Mimo że jestem odważną osobą często stresują mnie sytuacje, przez co się jąkam i nie wiem co powiedzieć.<br />
-Co tam?<br />
-Wiesz, bo ja chciałabym do ciebie wpaść dzisiaj. Mogę?<br />
-Jasne, dziewczyny przychodzą oglądać zdjęcia o 16 więc może też tak wpadnij, co?<br />
-W sumie to lepiej, że wszystkie tam będziecie. Ok będę. To do zobaczenia<br />
-Pa.<br />
Gdy rozmawiałam z May przyszedł do mnie sms. Pewnie od Harrego. Jednak jakie było moje zdziwienie, gdy okazał się być od kogoś innego.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<i>"Ładnie to nie powiedzieć, że jest się w Meksyku?"</i></div>
<div style="text-align: right;">
od:Carlos</div>
<div style="text-align: center;">
<i>"A skąd masz takie wiadomości?"</i></div>
<div style="text-align: right;">
do:Carlos</div>
<div style="text-align: center;">
<i>"Czyli jednak jesteś;p widziałem się z twoim tatą w sklepie i powiedział, że przyjechałaś xD"</i></div>
<div style="text-align: right;">
od:Carlos</div>
<br />
No pięknie. Nie dość, że w szkole na mnie leciał, to jeszcze teraz w prawie każdej wiadomości próbuje ze mną flirtować i zachowuje się jakby był moim chłopakiem. Mnie to tak bardzo irytuje, ale nie mam serca mu tego powiedzieć. Szkoda mi chłopaka, ale nie che i nie robię mu nadziei, więc dlaczego nie znajdzie sobie jakieś innej dziewczyny. Z jego charakterem nie było by to trudne. Jest to na prawdę bardzo miły sympatyczny i ugodowy chłopak-ale nie dla mnie. Czuję to. Mi jest przypisany ktoś inny. Rozmyślając szukałam odpowiednich ubrań na spotkanie.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
"Ah ten tata. Muszę sobie z nim porozmawiać;o"</div>
<div style="text-align: right;">
do:Carlos</div>
<br />
Ubrania naszykowane na spotkanie, poczytam sobie jeszcze książkę Nicholasa Sparksa. Uwielbiam jego książki "Jesienna miłość", "Ostatnia piosenka", "Od pierwszego wejrzenia" to są tylko jedne z nielicznych książek które przeczytałam. Każda z nich porusza motyw śmierci, ginie w nich główna bohaterka, albo jakiś drugoplanowy bohater, zawsze płaczę, gdy je czytam. Są bardzo wzruszające. Poza tym jestem dość dziwna. Wiele dziewczyn ode mnie z roku woli poczytać sobie "Pamiętniki wampirów" czy jeszcze coś innego, ale szczerze to mnie to wcale nie kręci. Nie lubię fantasy i jej nie czytam. Wolę smutne romansidła bez happy endu-tak jak moje życie. Moje jakże mądre myśli przerwał dźwięk wiadomości-pomyślałam, że to jeszcze Carlos coś chce. chwyciłam ze złością ten telefon i zaczęłam czytać:<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<i>"To kiedy robimy imprezkę? miałaś napisać sama, ale chyba bym się nie doczekał;p"</i></div>
<div style="text-align: right;">
od:Harry</div>
<br />
Kompletnie zapomniałam o tym, ale teraz nie mogę się z nim spotkać-a bardzo bym chciała. Znajomość moja i Hazzy była dość dziwna. Przyjaźniliśmy się, kłóciliśmy, nie odzywaliśmy się do siebie przez kilka miesięcy, wyzywaliśmy. Ogólnie między nami było bardzo różnie. Jednak nasza znajomość była jedyna w swoim rodzaju, zawsze był dla mnie ponad innych znajomych, to o niego najbardziej się martwiłam, gdy bili się chłopaki. Gdy wyjechał coś we mnie umarło. Jednak na szczęście nasz kontakt się nie urwał, bardzo mnie to cieszyło.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<i>"Tak, wiem, przepraszam. Przepraszam też za to, że przez najbliższy czas nie będzie mnie w Londynie. Musiałam szybko wracać do domu i jak na razie tutaj zostaje. Wrócił jedynie Poncho z Any i Sabine."</i></div>
<div style="text-align: right;">
do:Harry</div>
<br />
Postanowiłam odłożyć książkę, bo doszłam do wniosku, że z Harrym jeszcze sobie po pisze i na pewno nic nie zrozumiem z czytanych fragmentów.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<i>"No dobrze. a dlaczego musiałaś wracać do Meksyku?"</i></div>
<div style="text-align: right;">
od:Harry</div>
<div style="text-align: center;">
<i>"Ojciec mnie zaciągnął"</i></div>
<div style="text-align: right;">
do:Harry</div>
<div style="text-align: center;">
<i>"Ojciec?"</i></div>
<div style="text-align: right;">
od:Harry</div>
<div style="text-align: center;">
<i>"To jet skomplikowane. Wiele spraw wyszło na jaw wczoraj."</i></div>
<div style="text-align: right;">
do:Harry</div>
<div style="text-align: center;">
<i>"Możesz mówić, mam czas;)"</i></div>
<div style="text-align: right;">
od:Harry</div>
<div style="text-align: center;">
<i>"Zawsze masz dla mnie czas..heh;p ale na pewno ci nie będę przeszkadzała?"</i></div>
<div style="text-align: right;">
do:Harry</div>
<div style="text-align: center;">
<i>"Bo mnie interesujesz i masz bardzo ciekawe życie;p i tak na pewno mi nie przeszkadzasz:)"</i></div>
<div style="text-align: right;">
od:Harry</div>
<div style="text-align: center;">
<i>"No więc tata powiedział, że jest chory na raka, na szczęście nie ma jeszcze przerzutów, więc notowania są w miarę dobre. Poza tym chciał też, żebym uciekła z Londynu..."</i></div>
<div style="text-align: right;">
do:Harry</div>
<div style="text-align: center;">
<i>"Przykro mi z powodu taty, rozumiem, że się pogodziliście? Pozdrów go ode mnie:) Dlaczego musiałaś uciekać z Londynu? Dul co się dzieję? Nie mówisz mi wszystkiego."</i></div>
<div style="text-align: right;">
od:Harry</div>
<div style="text-align: center;">
<i>"Tak pogodziliśmy się, wszystko mi wyjaśnił:) bardzo mnie to cieszy;d Pamiętasz jak zobaczyłeś na tt moje zdjęcie z Michela? To właśnie przed nim muszę teraz uciekać...."</i></div>
<div style="text-align: right;">
do:Harry</div>
<div style="text-align: center;">
<i>"Wiedziałem, że to drań! A Ty nie chciałaś mnie słuchać. Teraz masz za swoje;o"</i></div>
<div style="text-align: right;">
od:Harry</div>
<div style="text-align: center;">
<i>"Myślisz, że nie wiem? Od kilku dni myślę jaka ja byłam głupia, że zaczęłam się z nim spotykać. No ale cóż widać, że mądrością nie grzeszę."</i></div>
<div style="text-align: right;">
do:Harry</div>
<div style="text-align: center;">
<i>"Dulce nie mów tak! Jesteś najmądrzejszą osobą-no dobra może nie najmądrzejszą, bo Ja jestem najmądrzejszą osobą na świecie. Po prostu nie spotkałaś jeszcze tego jednego jedynego:) Wszystko przed Tobą jak i przede mną;p"</i></div>
<div style="text-align: right;">
od:Harry</div>
<div style="text-align: center;">
<i>"Czy Twoje monologi zawsze musza być takie mądre? A no tak przepraszam, jesteś najmądrzejszą osobą na świecie;p i chyba najzabawniejszą;p?"</i></div>
<div style="text-align: right;">
do:Harry</div>
<div style="text-align: center;">
<i>"To też;d a co powiesz, że przyjadę do ciebie do Meksyku? Dawno nie byłem tam, a okazało się, że trasa została odwołana i mamy luźniejszy czas teraz:)"</i></div>
<div style="text-align: right;">
od:Harry</div>
<div style="text-align: center;">
<i>"Serio? Mógłbyś? Byłoby bardzo fajnie:) Przepraszam, ale teraz muszę zacząć się szykować do May..."</i></div>
<div style="text-align: right;">
do:Harry</div>
<div style="text-align: center;">
<i>"Ale wy przecież się nie odzywacie, więc po co?"</i></div>
<div style="text-align: right;">
od:Harry</div>
<div style="text-align: center;">
<i>"No właśnie w tej sprawie. Chce się z nimi wszystkimi pogodzić:)"</i></div>
<div style="text-align: right;">
do:Harry</div>
<div style="text-align: center;">
<i>"No dobrze, więc życzę powodzenia w przeprosinach;p haha xD I do zobaczenia;*"</i></div>
<div style="text-align: right;">
od:Harry</div>
<div style="text-align: center;">
<i>"Dziękuję, że napisałeś do mnie;) umiesz podnieść na duchu, dziękuję Ci bardzo;*"</i></div>
<div style="text-align: right;">
do:Harry</div>
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
Napisałam i rzuciłam telefon na łóżko. Ruszyłam w stronę drzwi szafy, gdzie na uchwytach były powieszone ubrania. Wzięłam je i poszłam z nimi do łazienki, gdzie się odświeżyłam i zrobiłam lekki makijaż. Gdy wyszłam była godzina 15.15. Zeszłam na dół do taty, który siedział w samotności i oglądał wiadomości.<br />
-Gdzieś idziesz?-zapytał się tata, gdy usiadłam na kanapie na przeciwko niego.<br />
-Tak.<br />
-Do Maite?<br />
-Brawo za błyskotliwość-powiedziałam i klasnęłam w dłonie.-Mają być u niej wszystkie o 16, ale nie wiem czy nie iść do niej trochę przed 16 i żeby najpierw z nią porozmawiać. Jak myślisz?-zapytałam zdenerwowana. W sumie nie wiedziałam, co mnie tam czeka, czy mi wybaczą, chociaż umówmy się wszystkie na wzajem powinniśmy się przeprosić.<br />
-Może wyjdź teraz, pogadacie sobie razem, a Maite jest inna od nich i długo się nie gniewa i na pewno zrozumiała twoje zachowanie-pocieszył mnie tata.<br />
-Dobra masz rację, to ja już wychodzę-powiedziałam i wstałam z kanapy a razem ze mną tata, który podszedł do mnie pocałował w skroń i gdy już byłam tyłem kopnął mnie zgiętą noga w pupę.<br />
-To tak na szczęście-powiedział uśmiechnięty.<br />
<div style="text-align: center;">
~*~</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://republika.pl/blog_cc_4467254/7106445/tr/48722_6_123_672lo.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://republika.pl/blog_cc_4467254/7106445/tr/48722_6_123_672lo.jpg" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
No i mamy już 9 rozdział. Jak ten czas leci..;p dopiero co zaczynałam a tu już bliżej końca niż początku xD hahahah xD </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Osobiście nie uważam tego rozdziału za wybitnie dobry, ale mimo wszystko ocenę pozostawiam Wam!;)</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Oraz dodałam nowych bohaterów;) więc zapraszam:) </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><a href="http://grito-fuerte.blogspot.com/2012/08/bohaterowie.html" target="_blank">KLIK</a></span></div>
Ciruellaahttp://www.blogger.com/profile/01050219848943733364noreply@blogger.com23tag:blogger.com,1999:blog-1138216261664372339.post-85188863400356123852012-10-19T15:49:00.001+02:002012-10-19T15:50:22.860+02:00Rozdział 8.<br />
-Ale po co szukałeś matki Anahi?-zapytała zdziwiona Dulce.<br />
-Kiedyś usłyszałem jak rozmawiacie i jak bardzo chciałaby mieć mamę, z którą mogłaby sobie o wszystkim porozmawiać. A kiedy dowiedziałem się o chorobie postanowiłem jakoś zmienić swoje życie. Postanowiłem, że zmienię się względem córki, co zrobiłem przed jej wyjazdem do Londynu. Może nie tak widocznie, ale zawsze jakoś.<br />
-Ale dlaczego pan szukał mojej matki?-przerwała mu Anahi w dość bezczelny sposób, ale doskonale ją rozumiem. Też bym się denerwowała, gdyby ktoś mając bardzo ważną dla mnie wiadomość owija w bawełnę.<br />
-Jesteś przyjaciółką mojej jedynej córki i chciałem sprawić ci niespodziankę. Mam nadzieję, że się cieszysz?<br />
-Dlaczego mnie zostawiłaś, dlaczego mnie oddałaś i sama nie chciałaś mnie znaleźć?-Anahi zarzuciła masą pytań kobietę siedzącą obok mojego ojca.<br />
-Nie mogłam cie zatrzymać. Rodzice byli przeciwni temu, a chłopak mnie zostawił, gdy dowiedział się, że jestem w ciąży. A będąc osobą wierzącą, nie poddałam się aborcji. Chciałam cie odnaleźć teraz kiedy nie muszę sobie niczego odmawiać. Jednak bałam się tego jak zareagujesz. Pewnego dnia w drzwiach mojego domu stanął Enrique i po jego namowach zgodziłam się tutaj przyjechać i z tobą spotkać.-opowiedziała swoją historie, no właśnie kto to był? Ona się nawet nie przedstawiła.<br />
-I co może gdyby nie pni wiara usunęłaby pani ciąże?-zapytała Anahi. To ją najbardziej zabolało z całej tej wypowiedzi.<br />
-Nie..tak..nie...-zaczęła się miotać w tym co ma powiedzieć-tzn. sama nie wiem. Kiedyś panna z dzieckiem była czymś, co nie powinna mieć miejsca. Moja rodzina nie mogła pozwolić sobie na skandal.<br />
-To jak w końcu? Była pani z biednej rodziny czy z bogatej bo się pani troszeczkę zaczyna gubić w zeznaniach-powiedziała Anahi przeszywając wzrokiem kobietę.<br />
-Miałam na myśli, że mimo, że moja rodzina nie należała do bogatych cieszyła się uznaniem w okolicy. Dlatego moi rodzice nie chcieli, bym zatrzymała cie. Kiedy zaczynało widać, że mam brzuch rodzice wysłali mnie właśnie do Meksyku, żebym tutaj urodziła. W dniu twoich narodzin przyjechał do mnie mój ojciec i to on się wszystkim zajął.<br />
-Przepraszam, a jak ma pani na imię-powiedziała Anahi, kiedy dotarło do niej, to co przed chwilą usłyszała.<br />
-Nie przedstawiłam się? Jaka gapa ze mnie-powiedziała, poprawiając pasemko włosów, które opadło jej na oko i wstała podchodząc bliżej naszej trójki.-Jestem Sabine-dodała wyciągając rękę<br />
-Jestem Dulce-przywitałam się<br />
-Pewnie przyjaciółka, zgadza się?<br />
-Oczywiście-powiedziałam uśmiechając się do Sabine.<br />
-Ja jestem Alfonso.<br />
-Chłopak?-zapytała się. Widziałam, że spojrzeli po sobie trochę zakłopotani. Znaczyło to tyle, że musieli jeszcze się nie pochwalić mojemu tacie. Alfonso złapał Anahi za rękę i powiedział:<br />
-Tak. Jesteśmy razem-po czym spojrzał się Anahi głęboko w oczy i uśmiechnęli się do siebie słodko, a Poncho jeszcze szturchnął w nosek. Oni wyglądają bardzo słodko. Gdy wreszcie oderwali wzrok od siebie, Anahi zauważyła wyciągniętą dłoń jej matki.<br />
-Przepraszam, ale mnie chyba powinnaś kojarzyć, bo znać nie możesz.-powiedziała dość nie pewnie blondynka<br />
-Tak..-powiedziała wyciągając do niej prawą rękę. Anahi podała jej swoją dłoń, ale po chwili pociągnęła kobietę do siebie i ją mocno przytuliła.-Co powiesz, żebyśmy poszły do kina, a później do restauracji?-zaproponowała kobieta-Będę miała okazję cie poznać-uśmiechnęła się delikatnie.<br />
-Jasne, czemu nie-powiedziała bez chwili zastanowienia Anahi.<br />
-To idź się wyszykuj, chyba że już jesteś gotowa?<br />
-Możemy już iść. Nie mam jakoś weny, jak się ubrać-powiedziała Anahi śmiejąc się.<br />
-Udanej zabawy!-krzyknęliśmy im, gdy wychodziły.<br />
-Dziękujemy-odkrzyknęły po czym dało się słyszeć dźwięk zamykanych drzwi.<br />
-No to tatuśku zrobiłeś nam cholerną niespodziankę powiedziałam ciężko wzdychając i siadając na kanapie. Poncho przytaknął mi zgodnie głową.-Alfonsa tak wszystko zaszokowało, że teraz nie jest w stanie nic powiedzieć-zaśmiałam się<br />
-Hahahaha. Bardzo śmieszne. Ale masz rację. Wiecie, przepraszam, ale pójdę do pokoju-powiedział Poncho wstając i odchodząc na górę.<br />
-Nie dziwie się mu, to był ciężki dzień dla niego, ale dla Any jeszcze cięższy -powiedziałam leżąc na kanapie i skacząc po kanałach.<br />
-Masz rację-przyznał mi ojciec.<br />
-Nic nie ma w tej telewizji..jak zwykle-powiedziałam rozczarowana. Wstałam i chciałam już wyjść, gdy zatrzymał mnie głos<br />
-Wychodzisz gdzieś?<br />
-Idę się przewietrzyć, za dużo wiadomości jak na jeden dzień. Moja głowa musi ochłonąć-powiedziałam delikatnie się uśmiechając i wyszłam nie czekając na jego odpowiedź.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhx0DmDIvIbpmdtiLQFYlXOjNtTj7DYp3aElzvn1pgJTSeIaoaHY4T8FVqUMmjH9G3-by9PpBlsSqIhTOWrU9ll1pmYe1szay5QjvQxu8vzjyteEUwnxozE7l9UT1KT4ipmyuHX0LWVfr0/s1600/taras.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="207" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhx0DmDIvIbpmdtiLQFYlXOjNtTj7DYp3aElzvn1pgJTSeIaoaHY4T8FVqUMmjH9G3-by9PpBlsSqIhTOWrU9ll1pmYe1szay5QjvQxu8vzjyteEUwnxozE7l9UT1KT4ipmyuHX0LWVfr0/s320/taras.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
Taras w dużej mierze był drewniany. Na środku stał wielki beżowy fotel, a na nim kilka poduszek. Obok fotela stały dwie pufy. W jednym rogu zawieszony był hamak, który był moim ulubionym miejscem leniuchowania, a w drugim rogu stał drewniany stolik i krzesła. Tutaj w ciepłe ranki jadłam śniadanie z babcia, czasami i z tatą. Z tym miejscem, z tą okolicą wiąże się tak dużo wspomnień, głównie tych złych. Przeszukałam swoje kieszenie i znalazłam w kieszeniach mp4. Włożyłam słuchawki w uszy i odpłynęłam w muzyce. Nie mając ich pogłośnionych maksymalnie usłyszałam czyjeś kroki. Szybkim ruchem wyjęłam je i odwróciłam głowę na bok. Koło mnie stał tata.<br />
-Zawsze lubiłaś tutaj siedzieć. Widziałem cię często z okna, jak siedziałaś na fotelu albo leżałaś na hamaku, słuchając muzyki i pisząc teksty-mówił patrząc się przed siebie.-A jakie plany masz na te kilka dni?-zapytał patrząc się na mnie.<br />
-Nie wiem, wiesz, że od kilku tygodni nie odzywam się z dziewczynami. Anahi pewnie będzie chciała spędzać jak najwięcej czasu z matką, a Poncho..cóż nie będzie ze mną cały czas siedział.<br />
-Nie sądzisz, że czas się z nimi pogodzić?-zapytał<br />
-Sama nie wiem..Ile razy mam pierwsza wyciągać do niech rękę?<br />
-Zastanów się dobrze. Maite i Jessica wróciły dzisiaj z Bułgarii. Dzisiaj idą na ten festyn letni. Może i ty pójdziesz?<br />
-Nie wiem, jakoś nie chce mi się. A będzie tam coś ciekawego?-zapytałam. Nie chciało mi się iść, bo wiedziałam, że dziewczyny tam będą a jak na razie nie chce się z nimi widzieć. Muszę jeszcze przemyśleć, czy chce w ogóle się z nimi pogodzić.<br />
-Jak chcesz, ale pamiętaj, że nie należy chować uraz. Szkoda życia na kłótnie.-powiedział i zniknął za drzwiami balkonowymi. Zostałam sama ze swoimi myślami. Nie było to najlepsze, ponieważ moje myśli toczyły bitwę a ja tego nie lubiłam. Jednego byłam pewna, a mianowicie ostatnich słów ojca, że życie jest za krótkie na kłótnie. Jednak nie wiem nadal czy jestem w stanie się z nimi pogodzić i udawać, że wszystko jest w porządku. Czemu to życie musi być takie skomplikowane? Czemu zawsze musza pojawiać się jakieś problemy, kłopoty, z którymi tak ciężko jest sobie poradzić? Może powinnam je odwiedzić i przeprosić, one pewnie też żałują tego. A może nie wiedzą o co tak na prawdę się zdenerwowałam? Ale jak tu się nie denerwować? Umówiłam się z nimi, że na koncert pójdzie z nami Anahi, one się zgodziły co mnie bardzo ucieszyło. Jednak gdy spotkałyśmy Any, one trzymały się kilka metrów od nas przez co zgubiły nas w tłumie, a gdy napisałam czy nie dojdą do nas, bo dopchałam się pod samą scenę, May napisała, że spotkała swoją koleżankę z roku. Wkurzyło mnie to, że mogą przebywać z dziewczynami z tej samej szkoły, ale gdy ja i Any jesteśmy ze szkoły artystycznej to jesteśmy tymi gorszymi. Jeszcze do tego okazało się że one wracały z kimś innym, a dla mnie nie było miejsca. Całe szczęście Anahi była samochodem dzięki czemu to ona mnie odwiozła. Zabolało mnie to w jaki sposób mnie olały. Nie sądziłam, że po tylu latach znajomości będą w stanie zrobić coś takiego, a jednak...ale może wina leży tez po mojej stronie? Może nie potrzebnie wygarnęłam im wszystko tego samego dnia? Może powinnam trochę ochłonąć i na spokojnie z nimi o tym porozmawiać? W tym tkwi cały problem, kiedy coś mnie zdenerwuje nie potrafię czekać, aż mnie przejdzie. Od razu załatwiam sprawę, co nie koniecznie dobrze się dla mnie kończy.<br />
-Dul, przebudź się i chodź do domu.-obudził mnie czyjś głos. Widocznie musiałam zasnąć, kiedy myślałam nad całą tą sprawą-Zmarzniesz tutaj.<br />
-O matko, która jest godzina?-zapytałam zaspana.<br />
-21 dochodzi.<br />
-To trochę mi się tutaj pospało. Ale fajnie tak na jakiś czas wrócić do korzeni-powiedziałam uśmiechając się pod nosem.-A wróciła Anahi z Sabine?<br />
-Tak wróciły jakąś godzinę temu. A teraz chodź bo się jeszcze przeziębisz, a dzisiejszy dzień nie był za ciepły-powiedział pomagając mi się podnieść z hamaka.<br />
-Dziękuję, że po mnie przyszedłeś. A co z tatą?-zapytałam kiedy zamknęłam drzwi.<br />
-Widziałem jak z komody z salonu brał albumy ze zdjęciami i zamknął się u siebie w gabinecie-powiedział Poncho, gdy przemierzaliśmy schody.<br />
-Zajrzę do niego za chwilę, a Sabine zatrzymała się tutaj, czy w hotelu?<br />
-Any nalegała, by została tutaj. Z resztą był jeszcze jeden wolny pokój gościnny-powiedział-Dobra ja już uciekam do Any-dodał po czym zniknął za drzwiami od ich pokoju.<br />
-No tak musisz się nią nacieszyć. W końcu cały dzień bez niej-zaśmiałam się do sibie, gdy to powiedziałam. Jednak nie słyszał już tego Poncho. Już miałam otwierać drzwi do sypialni ojca, gdy usłyszałam jak z kimś rozmawiał.<br />
-Kiedyś byłaś ty. Było inaczej, łatwiej. Byłaś sensem mojego życia, a po twojej śmierci?-ciężko westchnął-Nic nie jest takie same. Zostawiłaś mnie samego z dzieckiem. Nie wiedziałem co mam robić, jak się zachowywać. Z jednej strony to przez nią cię straciłem, ale z drugiej była tak podobna do ciebie, że stała się drugim powodem życia. Wiem, że nie zajmowałem się nią należycie, ale nie umiałem. Mimo wszystko za bardzo przypominała mi ciebie, nie umiałem się pogodził z twoją śmiercią...Gdy by nie mama nie wiem jak by się wszystko potoczyło. Bardzo jej dziękuję za to..Dulce wyrosła dzięki na nią na osobę pogodną, mimo tych wszystkich złych rzeczy, które jej się przytrafiły, życzliwą, przyjacielską i kochaną. Kocham najbardziej jak może kochać ojciec swoje jedyne dziecko. Doskonale zdaje sobie sprawę, że nie dałem jej tego odczuć, ale wiesz, że ciężko jest mi wyrażać emocje. Jednak dopiero teraz zrozumiałem, choroba pomogła mi to zrozumieć, że życie jest cholernie kruche i może...-na te słowa weszłam do pokoju. Ojciec siedział na łóżku i trzymał w ręku jakieś zdjęcie. Musiał płakać? Tak, bo gdy mnie zauważyła szybkim i zdecydowanym ruchem otarł oczy z łez.<br />
-Tato nie musisz wstydzić się łez, to dzięki nim oczyszcza się nasz organizm Po wypłakaniu się czujemy się lepiej, zdrowiej.-podeszłam do niego i go przytuliłam najmocniej jak potrafiłam. Zauważyłam co było powodem jego płaczu oraz do kogo mówił. Na zdjęciu było zdjęcie mojej mamy kiedy była w ciąży a obok leżało kolejne zdjęcie. Trzymała mnie na rękach. Wzięłam je i się spytałam taty zaintrygowana nim:<br />
-Czy mama nie umarła przy porodzie?<br />
-Nie, urodziła cie z drobnymi komplikacjami, ale lekarze mówili, że to nic takiego. Po zrobieniu wszystkich badań zostałyście wypisane. Po wyjściu Alma była bardzo słaba. Kiedyś gdy zostawiłem was same, ona zemdlała. Gdy wróciłem ty płakałaś jak nigdy. Nie można było cię uspokoić. Pewnie wyczułaś, że z mamą jest coś nie tak-powiedział uśmiechając się do siebie-Pobiegłem szybko do łóżka i sprawdziłem co się jej stało. Szybko zadzwoniłem po pogotowie, w szpitalu powiedzieli mi, że z <i>Alma*</i> jest bardzo źle i nie wiadomo czy wyjdzie z tego cało..-rozpłakał się na dobre, a ja płakałam z nim. to było straszne. Przeze mnie zginęła kobieta, która uszczęśliwiała mojego ojca..Czułam się fatalnie.<br />
-Przepraszam...-wyszeptałam<br />
-Ale za co? Przecież nie masz za co mnie przepraszać. To my cię zmajstrowaliśmy. To nie jest niczyja wina, a jeżeli szukać już winnych to tylko w lekarzach.-zrobiłam pytającą minę, w końcu nie powiedział mi co było powodem śmierci mojej mamy-Aa..przepraszam, tak więc okazało się że podczas porodu wdała się jakaś infekcja..<br />
-Dlaczego mi tego nie powiedziałeś?-zapytałam zaciekawiona odpowiedzią. Gdybym znała prawdę nie obwiniałabym się przez całe życie.<br />
-Nie pytałaś się, a ja nie chciałem o tym mówić. To nadal mnie boli..-powiedział spoglądając na zdjęcie, gdzie mama uśmiecha się trzymając się za duży brzuch. Odruchowo się spojrzałam i też się uśmiechnęłam.<br />
-Też lubisz sobie tak porozmawiać z mamą?<br />
-Tak. To mnie bardzo uspokaja. A ty też tak robisz?<br />
-Tak, tylko, że ja rozmawiam jeszcze z babcią... Tęsknie i za nią. Brakuje mi jej, jej śniadań, jej bajek na dobranoc, jej pouczeń-na same te wspomnienia uśmiechnęłam się do siebie, a łezka w oku się zakręciła.<br />
-Wiem doskonale co czujesz. Też tęsknie i za swoją mamą. Pomyśleć, że niedługo...-zaczął mówić, ale wiedziałam jak chce dokończyć. Nie dałam mu dokończyć:<br />
-Ja nie chce tego słuchać. Wyzdrowiejesz i jeżeli już umrzesz to śmiercią naturalną-powiedziałam stanowczo.<br />
-Dobrze. Przepraszam cie, ale jestem zmęczony..<br />
-oh dobrze, juz wychodzę. W sumie to nie wyspałam się za specjalnie na tym hamaku, wiec dobrze mi zrobi sen w ciepłym, milutkim łóżeczku-zaśmiałam się i poderwałam z łóżka ojca.<br />
-Znów zasnęłaś? Gdy tam wychodziłaś i długo nie wracałaś to wiedzieliśmy z babcią, że tam sobie śpisz. Dobranoc skarbie-powiedział, po czym wstał z łóżka i pocałował mnie w czoło. Czułam się strasznie dobrze. Już dawno nikt mnie tak nie żegnał na dobranoc. Poczułam się wreszcie, jak dziecko. Czułam, że mam osobę, która jak kiedyś babcia, będzie mnie broniła przed złem na tym fałszywym świecie.<br />
-Dobranoc.-powiedziałam wychodząc-Cieszę się, że przeszedłeś taką metamorfozę..-dodałam stojąc już w progu.<br />
-Ja też się cieszę-odpowiedział mi uśmiechając się.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
~*~</div>
<div style="text-align: left;">
*tak miała na imię matka Dulce.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Tak więc i mamy 8 rozdział;d Trochę mnie posmuciła ilość komentarzy..;< ale mam nadzieję, że teraz będzie lepiej. Wiecie, czytając komentarze dostaje motywacji do dalszego pisania. Chyba, że nie chcecie, żebym pisała tego dalej?;></div>
<div style="text-align: left;">
Piszcie co wam się podoba a co nie;p to postaram się to zmienić;d no i wgl jak wam podoba się ten rozdział?;p</div>
Ciruellaahttp://www.blogger.com/profile/01050219848943733364noreply@blogger.com18tag:blogger.com,1999:blog-1138216261664372339.post-29546088503363284372012-10-14T12:55:00.001+02:002012-10-14T12:55:25.582+02:00Rozdział 7.<br />
<div style="text-align: center;">
<i>Perspektywa Dulce</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
Mając klucz do domu bez problemu się do niego dostaliśmy. W środku było ciemno i cicho. Wszystko wskazywało na to, ze mój ojciec albo śpi, albo gdzieś wyszedł. Mimo wszystko weszliśmy na górę najciszej jak się dało. Any i Poncho poszli do jednego z pokoi gościnnych, a ja skierowałam się do swojego starego pokoju. Gdy naciskałam już klamkę coś podkusiło mnie, jakiś głos w mojej głowie, kazał mi zajrzeć do sypialni mojego ojca. Gdy weszłam do środka, pomieszczenie oświetlała lampka, stojąca w rogu na stoliku. Obok, przodem do okna stał czarny skórzany fotel. Widziałam tylko wystający czubek siwej głowy mojego ojca.<br />
-Cieszę się, że jednak przyjechałaś-powiedział nagle tata przerywając tym samym ciszę panującą w pokoju. Skąd wiedział, że to ja? A no tak głupia ja. W oknie mogła mu się moja sylwetka odbić..<br />
-Ja też-powiedziałam na tyle głośno, by mnie usłyszał-chyba-dodałam nie co ciszej.<br />
-Czemu nie poszłaś spać?-zapytał się.<br />
-Chciałam sprawdzić, czy śpisz, czy gdzieś wyszedłeś, bo była taka cisza w domu.-powiedziałam na jednym wydechu, jak to mam w zwyczaju, gdy chce szybko przekazać jakąś wiadomość.<br />
-Mówisz tak jak Ona, jak twoja mama. Jesteś do niej bardzo podobna, z charakteru i z wyglądu. Bardzo mnie to cieszy. Nie chciałbym, żebyś była taka jak ja. Wiem doskonale, że nie poświęcałem ci wystarczająco czasu i wyzywałem się na tobie przy pierwszej lepszej okazji. -powiedział niekiedy robiąc przerwę w wypowiedzi. A do moich oczu napłynęły łzy. Powstrzymywałam się od płaczu mrugając, jednak nic to nie dało. Nie lubiłam gdy ktoś wspomina o mamie. To wspomnienie boli mnie. Mimo że nie znałam jej byłam z nią związana, w końcu to ona przez 9 miesięcy nosiła mnie w brzuchu.<br />
-Też się cieszę, że nie jestem taka jak ty....-wyszeptałam tak by mnie nie słyszał, mimo że mnie krzywdził ja miałam dobre serce nie stałam się zawistną dziewczyną.<br />
-Wiem-wymamrotał...Czyli jednak mnie usłyszał..ale może to i dobrze? Wstał z fotela i zaczął się do mnie zbliżać. Nie wiedziałam, co chce zrobić, może mnie uderzyć za to co powiedziałam? Nie wiem.<br />
-Idź spać. Jest późno, a ty na pewno jesteś zmęczona.-powiedział uśmiechając się do mnie nie pewnie i przytulił mnie? Tak. Przytulił mnie. Po 22 latach dowiedziałam się jak to jest przytulić ojca. Co prawda na początku stałam jak słup soli, zaskoczył mnie takim zachowaniem. Po kilku sekundach odwzajemniłam uścisk. Czułam jak jego policzki się marszczą, uśmiechnął się. Ja też. Tak bardzo mi tego brakowało, przez te wszystkie lata chciałam, by po prostu mnie przytulił. Wiadomo, że miał jakieś przebłyski dobroci, ale nie trwały one zbyt długo.-Jutro czeka nas poważna rozmowa. Nas wszystkich. I to co mam wam do powiedzenia może się tobie nie spodobać...-powiedział, a ja odsunęłam się krok do tyłu. Chciałam zobaczyć jego wyraz twarzy, jednak nic nie mogłam z niego wyczytać-jak zawsze.<br />
-Dobrze, dobranoc-powiedziałam i wyszłam z pokoju. Wiedziałam, że dzisiaj nic z niego nie wyciągnę.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<i><b>~*~ </b></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><b><br /></b></i></div>
Rano obudził mnie hałas dobiegający z dołu. Niechętnie wstałam, przecierając zaspane oczy. Założyłam na siebie szlafrok i zeszłam do salonu, bo właśnie stąd dobiegały hałasy. Stając w progu pokoju zobaczyłam jak para gołąbków rzuca się poduszkami i kłóci.<br />
-Czy nie macie kiedy się wydzierać?-zapytałam ziewając, jednak ci darli się w najlepsze nie zauważając, że tutaj jestem.-Heeej!-krzyknęłam, a dwójka nagle stanęła na baczność.-Nie można drzeć się trochę później? Tutaj jeszcze niektórzy śpią-powiedziałam dość dosadniej. Anahi doskonale wie, że jeśli mnie ktoś obudzi potrafię być bardzo zła.<br />
-Ale tylko ty spałaś. Poza tym Enrique kazał cie jakoś obudzić, bo robi naleśniki.-powiedziała Anahi.<br />
-No właśnie. Wiem, że ciebie trudno dobudzić. Babcia nie raz to mi powtarza, a chyba wolisz to niż lany poniedziałek?-wzdrygnęłam ze strachu słysząc głos ojca za sobą. Nie chodzi tu o to, że się go boję czy coś takiego. Po prostu ma dość podobny niski głos jak Michel, a po ostatnich przygodach z nim żyję w strachu.<br />
-To powinnam wam jeszcze podziękować za taka pobudkę -zapytałam ironicznie, a wszyscy pokiwali twierdząco głowami.-Niech wam będzie. Dziękuję bardzo-powiedziałam od niechcenia.-A tak w ogóle, która jest godzina?<br />
-10 dochodzi-wtrącił Poncho, który od wejścia ojca siedział na kanapie i gapił się na ekran telewizora.<br />
-A kiedy będą naleśniki?-zapytałam taty.<br />
-Mój naleśnik!!Przypalił się-biegł spanikowany do kuchni, nie był świetnym kucharzem, ale proste naleśniki potrafił zrobić. Czasami udawało mu się nie przypalić...<br />
-Dobra to ja pójdę szybko się ogarnąć-powiedziałam i w tej samej chwili odwróciłam się na pięcie i pobiegłam na górę. Wzięłam jakieś ciuchy i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic. Gdy się ubierałam dobiegły mnie wołania z dołu:<br />
-Dulce chodź już!<br />
-Już, już! Dokończę się ubierać tylko-odkrzyknęłam im.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<b><i>~*~</i></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><i><br /></i></b></div>
Była już chyba 16, gdy wrócił do domu ojciec. Wszedł do salonu, gdzie całą trójka leżeliśmy na kanapie i oglądaliśmy jakiś film.<br />
-Możemy teraz porozmawiać?-zapytał się tym samym zwracając nasza uwagę na jego osobę.<br />
-Jasne, kiedyś musimy.-powiedziałam siadając.<br />
-Możesz wejść-powiedział tata, a zza ściany wyłoniła się postać kobiety o krętych blond włosach. Pomyślałam sobie, że to jego kochanka, że chce mi ją przedstawić, ale po co kazał przyjechać Anahi i Poncho. A czy on wie, że Any i Alafonso są razem? Pewnie tak. Mogli mu przecież powiedzieć kiedy jeszcze spałam.<br />
-Kto to jest?-zapytałam się przerywając ciszę.<br />
-Więc może zacznę od wyjaśnienia pewnych spraw związanych z tobą. Kilka dni przed twoim zakończeniem roku zemdlałem. Ocknąłem się w szpitalu. Nawet nie wiem jak się tam znalazłem. Zrobili mi w szpitalu kilka badań. Okazało się, że mam guza.-gdy to usłyszałam zamarłam-Na szczęście zostało to wcześnie zdiagnozowane, więc są jeszcze jakieś szanse na dłuższe życie. Lekarze mnie wypuścili, a ja zrobiłem się jeszcze bardziej nerwowy. Myślałem tylko o tej chorobie. Zamykałem sie w gabinecie i godzinami przeglądałem internet w poszukiwaniu jakiś informacji o leczeniu. Kiedy ty wychodziłaś na zakończenie roku ja siedziałem zamknięty w gabinecie. Słyszałem jak rozmawiasz z Anahi..<br />
-Przepraszam, nie myślałam, że ty..-wtrąciłam mu szybko, ale i tata nie dał mi dokończyć mojej wypowiedzi.<br />
-Nie przepraszaj mnie. Nie masz za co. Zadzwoniłem do ciebie wtedy i skłamałem, że mam ważne spotkanie. Jednak gdy wyszłaś ramka z twoim zdjęciem i zdjęciem babci spadło przez podmuch wiatru. Gdy wstałem by je podnieść ze stolika spadły kluczyki od samochodu. Głos w głowie kazał mi jechać na zakończenie-i tak zrobiłem.-gdy powiedział ojciec, że jednak pojechał na mój występ w moich oczach pojawiły się łzy. Byłam szczęśliwa, że mimo wszystko przyjechał mnie zobaczyć.-Gdy dojechałem na miejsce zdążyłem akurat na twój występ. Gdy widziałem cię jak śpiewasz, jak tańczysz, byłem z ciebie tak bardzo dumny, tak cholernie szczęśliwy, że Bóg obdarzył mnie takim dzieckiem jak ty.-mówił to wszystko tak prawdziwie, ale jakoś nie potrafiłam mu uwierzyć, może to wszystko za szybko do mnie dotarło.<br />
-Tak? Jesteś ze mnie dumny? To dlaczego nie zwracałeś uwagi na to co robi ze mną Michel?-zapytałam ze łzami w oczach i wstając z kanapy.-Zamykałeś się z nim w swoim gabinecie, a gdy weszłam do was słyszałam tylko: "wyjdź i nie przeszkadzaj."<br />
-Miałaś prawo to tak odebrać, ale ja z nim właśnie o tobie z nim rozmawiałem. Pytałem się go o to, jak wam się układa.-powiedział, a ja mu nie wierzyłam. Nie wierzyłam w to, że się tym interesował.<br />
-Tak? I czego się dowiedziałeś? Powiedział ci, że mnie potrafi uderzyć, gdy coś mu się nie podoba, że mnie gwałci gdy ma ochotę..? No słucham powiedział ci o tym?-teraz na dobre się rozpłakałam, nie miałam już siły ich powstrzymywać. Widziałam jak ojciec się zdziwił, gdy mu to powiedziałam. Z resztą nie tylko on, bo i Poncho się zdziwił. Jedynie Anahi spuściła w dół głowę-ona znała prawdę.<br />
-Powiedział mi tylko, że kiedy chce bierze to co mu się należy. Powiedziałem mu, że tak nie należy postępować z kobietami, bo tak nie wypada...<br />
-Tak i po tych twoich rozmowach był jeszcze bardziej brutalniejszy..Nie wiesz co ja przeżywałam. Czułam się brudna..jak dziwka!-wykrzyczałam.<br />
-Nie miałem pojęcia...Przepraszam...<br />
-Nie przepraszaj mnie. Ja się już przyzwyczaiłam.-powiedziałam oschle.-Masz mi jeszcze coś do powiedzenia?-zapytałam odwracając się<br />
-Gdy cie uderzyłem..pojechałem na cmentarz..<br />
-To ty byłeś? Przecież ty nigdy tam nie jeździsz. Po co tam pojechałeś?<br />
-Chciałem to pojechałem, ale musiałem, chciałem odwiedzić mamę..Porozmawiać z nią, poradzić się jej. Nie zrozumiesz tego, ale kiedy jestem na cmentarzu i siadam koło pomnika czuję jakby ona siedziała razem ze mną. Ona rozmawia ze mną.-wyjaśnił.<br />
-Rozumiem cię, bo ja mam tak samo..Jeszcze coś masz mi do powiedzenia?-zapytałam.<br />
-W sumie to bardziej Anahi-powiedział po czym przeniósł swój wzrok ze mnie na blondynkę.<br />
-A co ma mi pan do powiedzenia?-zapytała zaskoczona dziewczyna<br />
-Wiem jak bardzo chciałaś odnaleźć mamę, popytałem trochę i znalazłem.-powiedział na co i ja jak i pozostała dwójka zrobiła wielkie oczy.<br />
-Ale jak to...<br />
-Tak...to ja nią jestem-zabrała wreszcie głos kobieta, która do tej pory siedziała i przysłuchiwała się rozmowie.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
~*~</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiq8G0yl1LGWdzxHYWM0vullq8CPSgCwKWZSBDcSBCpCfe0Fcsf6mATUOt54CqtOrnxuflwO0uFAwGMNuwH_U12e9GZDjP8Ut5g_tsNw9X_d_gWjZX258zBKVD0Cnrz9OVSTE1e2hF56RA/s1600/kfb.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiq8G0yl1LGWdzxHYWM0vullq8CPSgCwKWZSBDcSBCpCfe0Fcsf6mATUOt54CqtOrnxuflwO0uFAwGMNuwH_U12e9GZDjP8Ut5g_tsNw9X_d_gWjZX258zBKVD0Cnrz9OVSTE1e2hF56RA/s320/kfb.png" width="274" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Tak więc dzisiaj zabrałam się i od rana pisałam ten rozdział..nie wiem co o nim sądzić. Wprowadziłam nową bohaterkę, która nie ukrywam będzie się przeplatać. <span style="font-size: large;">Tak wiec zapraszam do odwiedzania notki z bohaterami. </span></div>
<div style="text-align: left;">
Rozdział dość krótki, ale mam nadzieję, że wam się spodoba;) </div>
<div style="text-align: left;">
Napisałam sobie plan całego opowiadania i doszłam do wniosku, że będzie to taka mała trylogia. </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-large;">15komenatrzy = nowy rozdział</span></div>
Ciruellaahttp://www.blogger.com/profile/01050219848943733364noreply@blogger.com14tag:blogger.com,1999:blog-1138216261664372339.post-90798275735847236732012-10-10T22:12:00.001+02:002012-10-10T22:12:45.114+02:00Rozdział 6.<br />
<div style="text-align: center;">
<i><b><u>Perspektywa Anahi</u></b></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><b><u><br /></u></b></i></div>
-Wreszcie wyznałam, wyznaliśmy jej prawdę. Szczerze mówiąc dziwie się sobie, że nie powiedziałam jej o tym wszystkim dużo wcześniej, na samym początku, ale ja się bałam jej reakcji. Teraz wiem, że nie potrzebnie. Cieszyła się naszym szczęściem, mimo że sama nie ma wielu powodów do szczęścia. Życie i mnie nie rozpieściło, ale ja tylko straciłam rodziców. Mam przyjaciół, kochającego chłopaka, a Dulce nie ma ani kochającej rodziny, ani chłopaka. Zostali jej tylko przyjaciele. Kiedyś miała jeszcze tego 'chłopaka', a teraz? Szantażuje ją, śledzi, ciekawie co jeszcze?-leżałam sobie na łóżku w objęciach Poncha. On już spał, a ja nie mogłam usnąć. Za dużo myśli krążyło po mojej głowie. Jeszcze do moich rozmyślań dołączył temat moich rodziców. Matka oddała mnie, zaraz po narodzinach, była młoda, nie miała pracy, nie miała z czego nas utrzymać. W sumie to nie mam jej tego za złe. Przynajmniej w domu dziecka nie chodziłam głodna, zawsze ktoś się mną interesował. A gdybym została z nią to kto wie jak by się to dla mnie skończyło. Z roku na rok chciałam ją coraz bardziej spotkać, porozmawiać. W domu dziecka niestety nie chcieli mi podać żadnych konkretnych informacji. Z ledwością dowiedziałam się, dlaczego mnie oddała. Jednak nadal mam nadzieję, że ją odnajdę.<br />
-Kochanie, czemu nie śpisz?-zapytał się mnie nagle Alfonso.-nie bój się-dodał z uśmiechem, gdy wyczuł, że się wzdrygnęłam.<br />
-Jakoś nie mogę-powiedziałam ze smutkiem w głosie.-I więcej mnie tak nie strasz-uśmiechnęłam się do niego i pocałowałam w czubek nosa.<br />
-To możee..-powiedziała nachylając się nade mną i zaczął mnie całować. Najpierw delikatnie, a później z coraz większą namiętnością. Wiedziałam do czego to doprowadzi, a dzisiaj nie miałam nastroju, więc się od niego oderwałam.<br />
-Przepraszam kochanie, ale dzisiaj nie mam ochoty-powiedziałam odwracając głowę w przeciwną stronę.<br />
-Ej, Miśku Poncho złapał za mój podbródek i przekręcił moją twarz w swoja stronę, tak że teraz patrzyłam mu się prosto w oczy.-Przecież nic na siłę-powiedział i się czule uśmiechnął, po czym pocałował mnie w czoło i położył obok mnie.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<i><b>*rano*</b></i></div>
<br />
Przebudziłam się i zamkniętymi oczami dotknęłam miejsca, w którym leżał Poncho. Jednak zamiast jego ciepłego ciała wyczułam zimną poduszkę Otworzyłam oczy i je przetarłam. Rzeczywiście, Alfonsa nie było już obok mnie. Usiadłam na brzegu łóżka i patrzyłam się przez okno. Pogoda była piękna, co rzadko się zdarza w Londynie. Promienie ciepłego, letniego słońca wpadały do pokoju i padały na moją zaspaną twarz. Siedziałam tak jeszcze chwilę. Nic mi się przeszkadzało, w całym domu panowała nieskazitelna cisza.<br />
-Hej, mam nadzieję, że cię nie obudziłem-ową ciszę przerwał dzwoniący telefon, nie patrząc się kto dzwoni odebrałam. Jednak po pierwszych słowach poznałam, że dzwoni mój chłopak.<br />
-Cześć, niee, nie obudziłeś. Kilka minut temu się przebudziłam, ale nie było cię koło mnie. Gdzie jesteś?-zapytałam lekko zmartwiona.<br />
-Od 8 jestem w wytwórni, musiałem pozałatwiać sprawy związane z wyjazdem.<br />
-No tak rozumiem-uśmiechnęłam się do słuchawki-A w ogóle to która jest?<br />
-10.15 miśku. Trochę ci się pospało-roześmiał się.<br />
-Oj no..i co z tego? Wiesz, że poprzedni dzień był i dla mnie i dla Dulce bardzo męczący i stresujący. Swoją drogą, Dulce jeszcze śpi, muszę ją iść za chwile obudzić. A ty kiedy wrócisz? O 14 moglibyśmy pójść na posterunek-zaproponowałam.<br />
-No dobrze. Za jakąś godzinę, albo trochę później powinienem być w domu. Jeszcze mam jedno spotkanie z chłopakami z One Direction-powiedział-o właśnie już przyszli. Musze kończyć. Pa kochanie-pożegnał się i rozłączył, a ja wstałam i poszłam do garderoby. Tam wybrałam <a href="http://allani.pl/zestaw/368620">zestaw</a> i wraz z nim udałam się do toalety, gdzie wykonałam poranna toaletę. Wychodząc na korytarz usłyszałam dobiegającą z pokoju Dulce głośno nastawioną muzykę. Stojąc przy drzwiach złapałam za klamkę.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<b><i>Posłuchaj tego: <a href="http://www.youtube.com/watch?v=nJ3ZM8FDBlg" target="_blank">KLIK</a></i></b></div>
<br />
Usłyszałam, że ona płacze. Nie czekając chwili dłużej, bez pukania wpadłam do jej pokoju. Przyjaciółka siedziała w ciemnym pokoju, ponieważ okna były zasłonięte. Opierała się o łóżko, a w ręku trzymała telefon. Podbiegłam do niej i ja przytuliłam. Widziałam, że jej twarz była strasznie napuchnięta od płaczu. Nic mi nie powiedziała tylko podała telefon. Tam przeczytałam kolejna wstrząsającą wiadomość, a raczej groźbę.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<i>"Nie myśl, że będziesz z kimś innym. Jeśli ja nie będę z tobą to i nikt inny!!"</i></div>
<div style="text-align: right;">
od:Michel</div>
<br />
Gdy to przeczytałam moje serce podeszło pod gardło. Przeraziłam się i to bardzo. Nie dziwi mnie, że Dul płacze, aczkolwiek ana nigdy nie pokazywała, że płacze. Uważała to za oznakę słabości, a ona od dzieciństwa musiała być osobą twardą. Każda oznaka słabości byłaby radością i satysfakcją dla jej ojca. Rzadko, bardzo rzadko pozwalała sobie na taki upływ emocji.<br />
-Dulce, kochanie nie martw się. Dzisiaj pójdziemy na policję, złożymy zeznania i złapią go...-dobrze, że ugryzłam się w język, bo chciałam dodać 'kiedyś'-Będzie dobrze. Zobaczysz.-próbowałam ja pocieszyć. Widziałam jak bardzo ją dotknęła ta sprawa. Z resztą sama bym się nie spodziewała, że Michel będzie zdolny do zastraszania kogokolwiek.<br />
-Nie!-krzyknęła Dulce i poderwała się na równe nogi-Nic nie będzie dobrze. Nie widzisz, co on ze mną zrobił i co zrobił ze mną mój ojciec? Ja już nie daję sobie rady. Kiedyś, czyt. 2 miesiące temu, było jakoś lepiej, ale nie teraz Teraz jestem wrakiem człowieka. Codziennie udaję kogoś kim nie jestem. Uśmiecham się choć w głębi siebie potwornie cierpię -mówiła patrząc się na mnie z góry. W jej oczach widziałam złość, ale też i lęk.<br />
Nic nie mówiąc wstałam i ja przytuliłam. Nie wiedziałam co jej powiedzieć. Nie znalazłam się w takiej sytuacji jak ona, nie wiedziałam dokładnie co przeżywa. Czułam się przez to fatalnie, chciałam jej pomóc, a nie potrafiłam.<br />
-Przepraszam cie. Nie powinnam.-powiedziała Dulce<br />
-Ale nie masz mnie za co przepraszać. Zdaję sobie sprawę, że nie wiem co cie dokładnie trapi-przyznałam<br />
-Wiem, ale to nie pozwalało mi na ciebie krzyczeć-powiedziała odsuwając się ode mnie i spojrzała mi się w oczy.-Przepraszam<br />
-Oj już mnie tak nie przepraszaj tylko idź się umyć ubrać i schodź na dół zrobimy śniadanie i musimy przyjść się spakować. Jeszcze Poncha musimy też spakować, bo wyszedł do pracy-powiedziałam uśmiechając się do niej.<br />
-Tak jest pani generał!-zasalutowała mi ze śmiechem na ustach, widziałam, że ciężko było jej się z nim przemóc jednak udało się jej. Razem wyszłyśmy z sypialni, ale na korytarzu się rozdzieliłyśmy Zeszłam na dół, do kuchni. Tam zabrałam się za robienie śniadania. Gdy kończyłam już je robić w drzwiach stanęła Dulce <a href="http://allani.pl/zestaw/367775" target="_blank">ubrana</a> jak zwykle po swojemu. Kompletna odwrotność mnie, ale za to się tak kochamy. <br />
-Zrobiłaś..-nie dałam jej dokończyć, bo wiedziałam o co chce się zapytać. Podałam jej talerzyk z kanapkami i podstawiłam kubek z gorącą kawą.-Czytasz mi w myślach-powiedziała z uśmiechem siadając przy wysepce i gryząc jeden kawałek kanapki.<br />
-Tak wiem-powiedziałam pełna dumy.-Zjemy to, posprzątamy i pójdziemy się pakować, a w między czasie zrobimy coś na szybko na obiad.<br />
-Dobra-powiedziała moja przyjaciółka z pełną buzią, wyglądała bardzo zabawnie.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<b><i>~*~</i></b></div>
<br />
Pakowanie nie zajęło nam dużo czasu. Po około godzinie byłyśmy gotowe. Walizki zostawiłyśmy w garderobach, bo były ciężkie.<br />
-Czas zabrać się za obiad-powiedziałam ciągnąc Dul za rękę w stronę schodów. Gdy byłyśmy w połowie schodów drzwi frontowe się otworzyły.<br />
-Cześć kochane!-krzyknął wyłaniający się zza drzwi Alfonso.-Mam nadzieję, że nie robiłyście jeszcze obiadu?<br />
-Nie, a co?<br />
-Bo..-i zza pleców wyjął opakowanie z pizza. Spojrzałam się na Dul i się uśmiechnęłyśmy Byłyśmy zadowolone, bo dzięki temu mieliśmy jeszcze więcej wolnego czasu.<br />
-Bardzo dobrze, że ja kupiłeś. Nie sądziłam, że tak dobrze wykorzystasz swoje szare komórki-powiedziała Dulce schodząc do niego i łapiąc jedzenie.<br />
-Masz i idź jeść żarłoku jeden-powiedział ze śmiechem.<br />
-Tak, masz rację. Zjem całą przez to!-powiedziała, wystawiając mu język i poszła do kuchni z pizzą.<br />
-Cześć kochanie.-podeszłam do niego i go pocałowałam-dlaczego mnie nie obudziłeś jak wstałeś?-zapytałam, trzymając ręce na jego szyi.<br />
-Bo tak ładnie spałaś i nie miałem serca cie budzić-powiedział szturchając w mój nos.<br />
-Oj no dobrze wybaczę ci tym razem-powiedziałam uśmiechając się do niego słodko-ale teraz musimy iść do kuchni, bo za chwilę możemy zobaczyć tylko puste pudełko-zażartowałam po czym ruszyliśmy w stronę, gdzie przebywała Dulce.<br />
-Nie jestem aż tak wredna i zostawiłam wam trochę-powiedziała uśmiechając się do nas i wręczając pół pizzy.<br />
-Dziewczyno?! Czy ty sama przez ten ułamek sekundy zjadłaś pół pizzy?!-zapytał zdziwiony Alfonso. Jego siostra pokiwała jedynie głową twierdząco.<br />
-Przecież starczy wam tyle, nie?-zapytała się dość idiotycznie, ale taka już była. Uśmiechnęłam się jedynie i zabrałam się za jedzenie pozostałego jedzenia.<br />
-Już nie marudź tak, tylko zjedz tyle ile jest. Przed lotem jeszcze możemy skoczyć do jakiegoś baru-zaproponowałam, gdy zauważyłam, że mój chłopak jeszcze nie je.<br />
-Tak, tak już jem-powiedział.<br />
Po zjedzeniu włoskiego przysmaku i posprzątaniu w pomieszczeniu poszliśmy na górę.<br />
-Jesteś już spakowany-powiedziałam w stronę Poncha.<br />
-Bardzo się cieszę-przyznał i się uśmiechnął do mnie.<br />
-Najpierw znieś swoje walizki, a później nasze-zaproponowała Dul, tym samym przerywając nam patrzenie sobie w oczy.<br />
-No co ty kochanie nie powiesz?-zapytał ironicznie Alfonso i się uśmiechnął głupawo pod nosem. Gdy znikł za drzwiami do swojej garderoby, my poszłyśmy do naszej. Tam wzięłyśmy te najlżejsze, by odciążyć chłopaka.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<b><i>~*~</i></b></div>
<br />
Dojechaliśmy pod posterunek, tak jak planowaliśmy Dulce siedziała wbita w fotel i patrzyła się tępo w jeden punkt. Widać było, że się boi.<br />
-Ejj, wiecie co, może damy sobie spokój? On niedługo zapomni o mnie-powiedziała chyba sama nie wierząc w to co przed chwilą powiedziała.<br />
-Niedługo?! To znaczy kiedy? Jutro? Za tydzień? Za miesiąc? Za rok?-podniósł głos Alfonso, który nie wierzył, że ma tak słabą siostrę-Jeśli teraz tego nie zrobisz to nigdy się ponownie nie zbierzesz. Teraz masz nas przy sobie.<br />
-Dulce, czy ty wierzysz w to co przed chwilą powiedziałaś? Bo mi się wydaję, że nie bardzo-wtrąciłam swoje trzy grosze.<br />
-Ale wy nie rozumiecie. Ja się go boję, jego reakcji. Wy go nie znacie tak jak ja. Wiem do czego jest zdolny, jak mo..-urwała, nie dokończyła. Głos się jej załamał, a w oczach widać było łzy. Spojrzałam się na Poncho. W jego oczach widziałam troskę, ale też złość i chęć zemsty. Nie dziwie mu się. Sama mam ochotę zemścić się na nim za to wszystko.<br />
-Nie martw się. On cię nie znajdzie. Nie wie gdzie mieszkamy. Wszystko jakoś się ułoży.-powiedziałam, by podnieść ja trochę na duchu.-A teraz bujnijmy swoje dupska i ruszamy do budynku. Miejmy to już za sobą-dodałam uśmiechając się. Przyjaciółka odparła tylko wymuszonym, sztucznym uśmiechem.<br />
<br />
-Dzień dobry-powiedziała niepewnie Dulce do pierwszego napotkanego funkcjonariusza-chciałabym złożyć zeznania.<br />
-Dobrze, a o co dokładnie chodzi-powiedział wskazując krzesło, które stało przed biurkiem, by na nim usiadła.<br />
-Więc..chodzi o...no bo..-zaczęła się jąkać<br />
-Więc może ja powiem to za nią-wtrącił szybko Poncho.<br />
-Dobrze, a kim pan jest?-zapytał się jeszcze policjant.<br />
-Jestem kuzynem tej dziewczyny. A chodzi o jej byłego chłopaka. Nie daje jej spokoju. Grozi jej.-dodał Alfonso, gdy zauważył, że policjant nie bierze tego jakoś na poważnie.<br />
-Od jak dawna to trwa?-zapytał się policjant.<br />
-Od kilku dni..-pomyślała Dulce-tak. Na pewno od kilku dni.<br />
-Dobrze, a macie może jakieś dowody, czy coś takiego?-zapytał się po zanotowaniu czegoś w swoim notesie.<br />
-Tak, już panu daje.-powiedziałam grzebiąc w torebce-Proszę-dodałam wręczając mu wydrukowane groźby.<br />
-Aa.. i jeszcze są w moim telefonie-powiedziała Dulce-proszę-wręczyła aparat mężczyźnie siedzącemu na przeciwko niej.<br />
-Dobrze, zajmiemy się tą sprawą. Proszę jeszcze podać mi dane personalne tej osoby oraz jeśli to możliwe zdjęcie.<br />
-Michel Gurfi. Gdzieś je...O jest proszę bardzo.-powiedziała Dulce-Proszę to załatwić jak najszybciej to możliwe. Ten człowiek jest nieobliczalny-dodała<br />
-Dobrze postaramy się-powiedział wstając z krzesła i żegnając się z nami.-W razie potrzeby skontaktujemy się z panią. Do widzenia-powiedział i podał wszystkim po kolei rękę.<br />
Gdy wyszliśmy z budynku każdy odetchnął z ulgą. Teraz został tylko lot i odwiedziny ojca Dul. Swoją drogą to bardzo ciekawe czego on od nas wszystkich chce.<br />
-No to co mamy jeszcze ze 2 godziny do odlotu, więc może pójdziemy gdzieś do baru? Albo MSC?-zapytała Dulce, jak wiecznie głodna.<br />
-Nerwy ci puściły, że możesz jeść?-zapytałam się podśmiewając się z jej wilczego apetytu.<br />
-Tak, żebyś wiedziała.<br />
-Pójdźmy lepiej do MSC-zaproponował Poncho-będzie bliżej później na lotnisko, poza tym nie jestem, aż tak głodny, żeby iść do baru. Shake mi wystarczy w zupełności-dodał uśmiechając się do nas.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<b><i>~*~</i></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><i><br /></i></b></div>
Na lotnisku odprawa nie trwała długo, co mnie bardzo ucieszyło. W mgnieniu oka siedziałyśmy na swoich miejscach w maszynie. Dulce siedziała od okna, ja w środku, a Poncho obok mnie. Dulce kompletnie nie zwracała na nas uwagi, odpłynęła w świecie muzyki, czyli w czymś co kochała. Ja sama usnęłam z opartą głową na ramieniu Alfonsa.<br />
Obudził mnie mój chłopak, który mnie szturchnął.<br />
-Czas wstawać. Za chwilę lądujemy-powiedział uśmiechnięty.<br />
-Cały lot przespałam?-zapytałam lekko zdziwiona tym faktem.<br />
-Owszem-powiedział uśmiechając się.<br />
-Proszę zapiąć pasy, za chwilę lądujemy-rozległ się miły głos stewardesy w głośnikach.<br />
-Przynajmniej się nie denerwowała i nie miała czarnych wizji-powiedziała Dul.<br />
-Oj przestań-warknęłam.<br />
-O matkoo..co się dzieję?-zapytałam spanikowana.<br />
-Właśnie wylądawliśmy-uciął Poncho.<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
~*~</div>
<div style="text-align: left;">
No i wreszcie go dodaję;d YEAH! Wiem, że powinnam dodać go szybciej, ale nie miałam go skończonego;< Do tego wreszcie mam przygotowaną całą historię tego opowiadanie;d i mówię, że będzie się działo;d</div>
<div style="text-align: left;">
Piszcie co sądzicie o rozdziale, bo jestem ciekawa co o nim sądzicie:) </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Zapomniałam Wam wcześniej napisać, ale postać Carlosa jest dodana do bohaterów, jednak będę musiała je i tak z czasem aktualizować xD</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Chcę też bardzo, ale to bardzo podziękować za te 22 komentarze;) </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<h3 style="text-align: center;">
15komentarzy = nowy rozdział</h3>
Ciruellaahttp://www.blogger.com/profile/01050219848943733364noreply@blogger.com22tag:blogger.com,1999:blog-1138216261664372339.post-10168202519032417132012-10-05T23:45:00.001+02:002012-10-05T23:45:30.358+02:00Rozdział 5.<br />
Całą drogę w samochodzie panowała martwa cisza. Doskonale wiedziałam, że Anahi jest zła na mnie za to, że nie powiedziałam jej o Harrym. Ale ja też powinnam być na nią zła, bo nie mówi mi całej prawdy o sobie i Alfonsie. Więc tak jakby jesteśmy teraz kwita. Wiedziałam, że prędzej czy później będę musiała jej o nim powiedzieć, ale nie sądziłam, że tak szybko to nastąpi..Chociaż, czy ja wiem czy tak szybko? Od dwóch lat jej chce o tym powiedzieć, ale nigdy nie miałam okazji.<br />
-Dziękujemy, do widzenia-powiedziałam wysiadając z taksówki, gdy byłyśmy już na miejscu. Anahi dalej milczała, nawet się na mnie nie patrzyła. Czułam, że muszę to wyjaśnić, ale wiem, że jeśli zacznę wyjaśniać i tę sprawę zażądam wyśnień odnośnie Any i Poncha. Uznałam, że lepiej będzie jeśli poczekam na mojego brata i wtedy usiądziemy w salonie i na spokojnie sobie wszystko wyjaśnimy.<br />
Anahi poszła na górę do siebie, a ja zostałam jeszcze na chwile na dole. Poszłam do kuchni, bo strasznie chciało mi się pić. Wyjęłam z lodówki karton z sokiem pomarańczowym, a z szafki wyjęłam kubek i z tym poszłam do siebie. Przechodząc obok pokoju blondynki usłyszałam jak rozmawia.<br />
-Tak widziała je i pytała się o nie. Zmyśliłam coś na poczekaniu, ale wątpię żeby odpuściła to. Z resztą doskonale wiesz jaka ona jest. Nie odpuści tak łatwo, zwłaszcza, że chyba się domyśla, że coś jest nie tak. Musimy jej powiedzieć.-i ucichła. Było słychać jak chodzi po pokoju w te i z powrotem. Denerwowała się. Nie muszę jej widzieć, by to wiedzieć. Z resztą kto, jak się denerwuje nie chodzi po pokoju? Gdy usłyszałam jak podchodzi pod drzwi szybko uciekłam do pokoju. Poszłam do stolika i odstawiłam sok i kubek. Krzątałam się po pokoju jak oszalała, ale to tylko i wyłącznie dlatego, że nie dawała mi spokoju sprawa z Anahi i Poncho. Nie sądziłam, że oni mają aż tak DOBRY kontakt ze sobą po jego wyjeździe. Kiedy ich poznałam ze sobą byli dość wrogo do siebie nastawieni, ale z dnia na dzień to się zmieniało-co mnie bardzo cieszyło. Po kilku miesiącach ich kontakt był już rewelacyjny, byli dla siebie jak rodzeństwo. Wreszcie miałam takie rodzeństwo jakie chciałam. Anahi była dla mnie od samego początku jak siostra z resztą działało tak samo w drugą stronę. Ja miałam jeszcze teoretycznie ojca, ale praktycznie byłam sierotą tak jak Anahi. Moje rozmyślania przerwała mi wiadomość. Myślałam, że to Harry napisał, ale moja mina zrzedła, gdy go przeczytałam.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<i>'Dwa razy mi uciekłaś, ale trzecim razem ci się nie uda.'</i></div>
<div style="text-align: right;">
od:Michel</div>
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
No pięknie..Jeszcze jego mam na głowie. Co on ode mnie chce. Niech da mi święty spokój. Przecież ja mu nie jestem w niczym potrzebna, a i tak traktował mnie od dłuższego czasu jak dziwkę. Serio...A ja głupia nie umiałam mu się postawić, a gdy to zrobiłam, ten dalej mnie prześladuje. I znów kolejna wiadomość.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<i>'Kochanie wiem, że Cię zraniłem, ale teraz nie jesteś bezpieczna w Londynie. Postaraj się wrócić do Meksyku. Musze Ci jeszcze o czymś powiedzieć, ale to nie jest na telefon.'</i></div>
<div style="text-align: right;">
od:tata</div>
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
Ta wiadomość jeszcze bardziej mnie zdziwiła, ale wiedziałam też, że jest to coś poważnego. W końcu nie pisałby mi czegoś takiego bez powodu. Co on może chcieć ode mnie? Czy to jest związane z Michelem? Mam więcej pytań niż odpowiedzi, a to nie podoba mi się..Muszę jechać do ojca i się dowiedzieć o co chodzi. Anahi i Alfonso nie pozwolą mi samej jechać, ale muszę to załatwić.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<i>'Już bukuje sobie bilet na najbliższy lot. Mam nadzieję, że jest to ważne. Mam być sama, czy jak?'</i></div>
<div style="text-align: right;">
do:tata</div>
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
Zapytałam się go na odczepne, bo może chce też coś i od Poncho. Nie wiem co mu po tej łepetynie siwej chodzi.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<i>'Przyjedź z Poncho. Anahi też może przyjechać. To jest na prawdę bardzo ważna sprawa'</i></div>
<div style="text-align: right;">
od:tata</div>
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
Czyli jednak coś poważnego. Z jednej strony cieszę się, że kazał przylecieć nam wszystkim bo trochę bałam się sama tam wracać. Tak jak mówiłam nie wiem co on chce zrobić. Zarezerwowałam trzy bilety na jutro o 18. Mam nadzieję, że Alfonso znajdzie czas i poleci z nami. Gdy o nim pomyślałam wszedł do domu. Zeszłam do niego przy okazji zaglądając do pokoju Any, by zawołać ja na dół.<br />
-Chodźcie do salonu. Musimy porozmawiać-mówiąc to szłam do salonu. Usiadłam wygodnie na fotelu, a chłopak z dziewczyną usiedli na przeciwko mnie, zajmując kanapę.<br />
-Więc może wyjaśnisz nam po co nas tu zebrałaś?-zapytał Poncho spoglądając na Anahi. Byli trochę zdenerwowani.<br />
-Tak. Są 3 sprawy, które musimy omówić.-powiedziałam poważnie-Chcecie najpierw porozmawiać o was, czy może o mojej znajomości z Harrym, czy o jutrzejszych planach?-zapytałam patrząc się na dwójkę siedzącą przede mną, która nie wiedziała kompletnie o co chodzi.<br />
-Więc może zacznijmy od ciebie i Harrego, potem przejdziemy do nas, a na koniec zostawimy sprawę z planami na jutro.-powiedziała Anahi<br />
-Tak więc dobrze. Alfonso wie jak poznałam Harrego. Czas opowiedzieć o tym i tobie.-dziewczyna zrobiła zdziwioną minę i spojrzała się w stronę chłopaka.-Otóż znam go jeszcze dłużej od ciebie, będzie z jakieś 5 lat. Poznałam go, gdy był w Meksyku. Przeprowadził się tam wraz z rodzicami, w sumie to nawet nie wiem po co. Zamieszkał po sąsiedzku ze mną. Stąd go tak dobrze znam. Harry nie był wtedy sławny, chodził do mnie do szkoły. Widywaliśmy się cały czas. Stał się moim najlepszym przyjacielem, znał moją rodzinę, tzn. babcię, bo ojca wiesz jak jest. Jego mama była dla mnie bardzo miła. Dobrze się dogadywałyśmy. Jednak chłopak w wakacje przed rozpoczęciem przeze mnie studiów wyjechał z powrotem do Anglii. Nadal utrzymywaliśmy kontakt. Ot co nasza historia-powiedziałam, a Any kiwała głową w zrozumieniu.<br />
-Bardzo miły i sympatyczny chłopak, sława go nie zmieniła.-powiedział Poncho.<br />
-Wiem-powiedziałam uśmiechając się- ale dobra teraz pomówmy sobie o was. Doskonale wiem, że okłamałaś mnie odnośnie zdjęcia.-powiedziałam w stronę Anahi. Ta spojrzała się porozumiewawczo na chłopaka. Mój wzrok przeniósł się na ich ręce splecione palce w uścisku.-Jesteście razem?! I nie powiedzieliście mi? Ukrywaliście to przede mną? Jak tak można!? Jak długo to trwa?-zadawałam miliony pytań, a tamci nic się nie odzywali. W końcu Poncho zaczął mówić.<br />
-Tak więc jesteśmy ze sobą od ostatniej mojej wizyty w Meksyku, czyli od...-zaczął się zastanawiać, a Anahi rzuciła mu mordercze spojrzenie. Zaczęłam się śmiać-no przecież wiem, że od kwietnia. Tylko chciałem sprawdzić jak się zachowasz uśmiechnął się do niej i lekko pocałował ją w usta. Trochę nieswojo się poczułam oglądając ich całujących się.<br />
-Więc może przejdę teraz do jutrzejszych planów-przerwałam im te chwile, ale nie mogłam już się na nich patrzeć. Czułam się jakoś tak na prawdę dziwnie. Jakbym siedziała w parku na ławce i patrzyła się na parę zakochanych ludzi całujących się. Wiem, że kiedyś sama tak robiłam, ale kiedy człowiek jest sam, albo chce być kochanym to ten widok go najbardziej denerwuje.<br />
-Jasne, przepraszam już cię słuchamy.-powiedziała Anahi<br />
-Tak więc ojciec napisał do mnie-chłopak z dziewczyną otworzyli buzi ze zdziwienia i powiększy się im oczy-heh..-westchnęłam-wiem, że to dziwne, ale kazał mi przyjechać razem z wami, bo ma mi coś bardzo ważnego do powiedzenia. I jest coś jeszcze..-zaczęłam nie pewnie. nie wiedziałam do końca, czy im powiedzieć o wiadomości od Michela. Poza tym Alfonso nie wie nawet o tym człowieku śledzącym nas. No tak..Teraz mnie dopiero olśniło! To oczywiście był Michel. Kto inny? I jeszcze ten sms. Tak to on!<br />
-Czy chcesz mu opowiedzieć co się działo zanim przyjechałyśmy do studia?-zapytała się Anahi<br />
-A co się działo?-zapytał zaniepokojony Alfonso<br />
-No bo ktoś nas śledził, ale spokojnie wiem już kto to był-powiedziałam spokojnie.-W dobrej chwili uświadomiłam sobie, że jeśli pobiegniemy do domu to dowie się gdzie mieszkamy, dlatego zamówiłam taksówkę i pojechałyśmy do wytwórni-wytłumaczyłam szybko.<br />
-Ale jak to?-zapytał zmartwiony i spojrzał na blondynkę, która jedynie pokiwała głową.-Wiesz kto był i jeszcze nie mówisz? Gadaj natychmiast!-ponaglił mnie chłopak.<br />
-To był Michel.-powiedziałam patrząc się w podłogę. Tak wstydziłam się. Wstydziłam się za to, że byłam związana z nieobliczalnym człowiekiem.<br />
-Skąd ta pewność-spytała się Anahi. Pokazałam jej telefon. Przeczytała go na głos, by Alfonso wiedział, co jest napisane.-Dulce, skarbie musimy iść z tym na policję. Oni muszą coś z tym zrobić. O której jest jutro lot?-zapytała się jeszcze.<br />
-O 18.<br />
-To dobrze. Wezmę tydzień wolnego w pracy i wszystko pozałatwiamy. Chce być przy Tobie siostrzyczko-podszedł do mnie i mnie przytulił-Jutro przed odlotem pójdziemy zgłosić sprawę na policje, wyjaśnimy im wszystko co i jak i wtedy z czystym sumieniem polecimy do twojego taty. Swoja droga ciekawe co chce ci powiedzieć, nam wszystkim-zastanowił się.<br />
-Dobrze zrobimy jak chcesz, ale nie sądzę, że trzeba w to wszytko angażować policję-wypowiadając te słowa Any i poncho spiorunowali mnie spojrzeniem-Dobra poddaje się. Zrobimy jak chcecie. A co do ojca, to napisał, żebym wróciła, bo nie jestem tutaj bezpieczna i musi mi coś ważnego powiedzieć.<br />
-Jutro, albo bardziej pojutrze dowiemy się co miał na myśli twój ojciec.-powiedział Poncho.-A teraz co powiecie na jakiś film?<br />
-Nie, ja dziękuję. Jestem zmęczona i chce jak najszybciej zakończyć ten okropny dzień. Poza tym dużo wrażeń dziś było. Pozwolę wam się nacieszyć sobą-powiedziałam ziewając i wyszłam z salonu. Zahaczyłam jeszcze oczywiście o kuchnie, gdzie zrobiłam sobie coś na szybko do jedzenia. Picie miałam już na górze, wiec tego nie brałam.<br />
Będąc w pokoju wzięłam laptop i usadowiłam się z nim na łóżko. Pogryzając kanapkę sprawdzałam portale społecznościowe. Na facebook'u w prywatnych wiadomościach znalazłam kolejne pogróżki od Michela. To już rzeczywiście nie było śmieszne. Koniecznie muszę to wydrukować i pokazać to na policji.<br />
-Alfonso!-krzyknęłam stojąc na schodach. Nie chciało mi się już nawet schodzić.<br />
-Co się stało?-zapytał zaniepokojony.<br />
-Chce coś wydrukować, bo trzeba to pokazać na policji-powiedziałam dość spokojnie.<br />
-Co on ci napisał?-zaprowadziłam go do pokoju i pokazałam wiązankę wyzwisk oraz rzeczy, które mogą mnie spotkać, jeśli nie wrócę do niego-I ty o tym mówisz tak spokojnie?-zapytał się nerwowo.<br />
-Spokojnie. Przecież nie będę panikowała tak jak ty. To mi nic nie da.-powiedziałam dalej opanowanym, spokojny tonem, siadając na łóżku.<br />
-Dobra, spokojnie Poncho. Tylko spokojnie.-zaczął się sam uspokajać.-Chodź, wydrukujemy to i zaniesiemy to na posterunek.<br />
-No co ty nie powiesz.<br />
-Nie pyskuj tylko chodź za mną.-powiedział i złapał mój laptop i poszedł do swojego pokoju, w którym była drukarka. Po chwili było już wszystko wydrukowane. Rozeszliśmy się, ja poszłam do siebie, a Alfonso do Anahi. Wróciłam dalej do przeglądania portali. Na jednej ze stron napisał do mnie kolega z klasy, Carlos. Lubiłam chłopaka, ale tylko i wyłącznie tyle. Jednak wiem, że on chciałby czegoś więcej. Na ostatnim sylwestrze prosto z mostu, bez żadnych ogródek zapytał się mnie, 'czy byśmy nie spróbowali szczęścia razem'. Oczywiście odmówiłam, no bo jak ja z nim mogłam być, skoro traktuję go bardziej jak brata niż kandydata na chłopaka. Całe szczęście nie była wtedy zbyt pijana i racjonalnie myślałam, bo..Nawet nie chce myśleć co by mogło się stać. Nawet na samo wspomnienie tego moje ciało przeszywa dreszcz. To jest bardzo miły, sympatyczny chłopak, ale to jest t y l k o mój kolega. Nie mogłabym z nim być. On musi to w końcu zrozumieć. Właśnie jego zauroczenie moją osobą sprawia, że nie przepadam z nim pisać, czy się spotykać. Staram się go mijać. Teraz, gdy zmieniliśmy szkoły nie widuję go już tak często. Dwa lata temu widywałam go codziennie przez siedem jak nie osiem godzin dziennie.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<i>"Hej;) co tam u ciebie?;p dawno się nie odzywałaś xD"</i></div>
<div style="text-align: right;">
od:Carlos</div>
<br />
<div style="text-align: center;">
<i>"Hej;p a dobrze, dobrze;d a co u ciebie?" </i></div>
<div style="text-align: right;">
do:Carlos</div>
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Przecież nie będę mu opowiadała o tym, co się dzieję w moim życiu, o całej tej sprawie z Michelem. On i tak nie był nigdy za nim. Od samego początku był przeciwny temu związkowi. Ostrzegał mnie przed nim. A ja głupia go nie słuchałam, nikogo nie słuchałam, byłam wtedy zakochana. Myślałam też, że mówi tak, bo zazdrości Michelowi, że jest ze mną. Poniekąd myliłam się. Z czasem bycia w związku z Michelem okazało się, że dobrze jest wysłuchać rad innych, ale nie koniecznie się nimi kierować. </div>
<br />
<div style="text-align: center;">
<i>"A też dobrze;d robisz coś dzisiaj może?;>"</i></div>
<div style="text-align: right;">
od:Carlos</div>
<br />
I znów chce się spotkać. Całe szczęście jestem w Londynie, setki kilometrów od niego. Musiałam mu coś odpisać, coś co dałoby święty spokój.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<i>"Wiesz dzisiaj nie dam rady, w sumie to nie wiem kiedy będę miała czas"</i></div>
<div style="text-align: right;">
do:Carlos</div>
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
-Może teraz się odczepi i już nic nie napisze, w końcu nie każdy dobrze przyjmuje odmowę -pomyślałam sobie. Jednak nie..musiał coś odpisać, bo przecież, jak można urwać kontakt. Jak ja tego nie znosiłam.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<i>"szkoda;( a dlaczego?"</i></div>
<div style="text-align: right;">
od:Carlos</div>
<br />
<div style="text-align: center;">
<i>"Bo obecnie nie jestem w Meksyku, a nie wiem kiedy wrócę."</i></div>
<div style="text-align: right;">
do:Carlos</div>
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
-Może tym razem się odczepi na dobre?-pomyślałam i westchnęłam stając z łóżka. Poszłam do łazienki, bo pęcherz już nie wytrzymywał. Myjąc ręce przy umywalce myślałam o Carlosie. Wiem, że to głupie, ale właśnie o nim myślałam w tej chwili. Sama nie wiem dlaczego. Miałam nadzieję, że gdy wrócę do pokoju nie zobaczę już żadnej wiadomości od niego. Mówią, że nadzieja matką głupich. To znaczy, że jestem cholernie głupia. Wierzę w najmniej realne rzeczy, np. jak ta ze zmianą Michela czy ojca ze złego człowieka, pozbawionego jakichkolwiek uczuć, na człowieka dobrego, kochającego otocznie. To jest NIEMOŻLIWE. Tak jak niemożliwe jest to, że Carlos o mnie zapomni i da mi święty spokój.<br />
I tak jak przypuszczałam-jest wiadomość od Carlosa. I to nawet dwie!<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<i>"Uu..czyli jakieś wakacje? należy ci się;p"</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>"Heejj..! Jesteś?"</i></div>
<div style="text-align: right;">
od:Carlos</div>
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<i>"Tak, tak;d jestem na wakacjach;p hahaha xD komu jak komu, ale mi się koniecznie należy chwila wytchnienia;p"</i></div>
<div style="text-align: right;">
do:Carlos</div>
<br />
Mimo tych wszystkich buziek pisanych w wiadomościach, nie było mi do śmiechu Pisałam z nim bardziej z przymusu niż z przyjemności. Ale nie jestem wstanie mu powiedzieć 'Stary odwal się ode mnie, bo przerażasz mnie, a poza tym nie lubię z tobą gadać"? Nie, to nie jest w moim stylu. Nie byłabym zdolna do czegoś takiego, ja mam za dobre serce dla ludzi i kończę na tym jak kończę-nie zawsze najlepiej.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<i>"Też jestem takiego zdania;p ja chyba też z kolegami wyjeżdżam, ale jeszcze nie jestem pewny do końca xD"</i></div>
<div style="text-align: right;">
od:Carlos</div>
<br />
Widzę, że się chłopakowi zebrało na spowiedź. Niestety nie tym razem. Ja już nie mam sił. Po całym dzisiejszym dniu chcę już tylko spać. Tak, to jest to czego mi najbardziej potrzeba.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<i>"Macie jeszcze jakieś 2 miesiące na skminienie czegoś;p Dobra ja już uciekam spać;p dobranoc;)"</i></div>
<div style="text-align: right;">
do:Carlos</div>
<br />
Zawsze kończąc wieczorną rozmowę przy pisaniu 'dobranoc' pisałam tylko ';)'. Jednak jemu to nie wystarczało. On musiał pisać ';*'. A mnie to jeszcze bardziej denerwowało.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<i>"Jak to przecież dopiero jest 16?!;p"</i></div>
<div style="text-align: right;">
od:Carlos</div>
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<i>"U mnie jest już koło 22, ale dzień miałam strasznie męczący i nie marze o niczym innym jak o pójściu spac do ciepłego łóżka;p tak więc dobranoc;)"</i></div>
<div style="text-align: right;">
do:Carlos</div>
<div style="text-align: center;">
<i>"No chyba, że tak;p Kolorowych snów;*"</i></div>
<div style="text-align: right;">
od:Carlos</div>
<br />
I tak jak myślałam, napisał ';*'. A ja tak bardzo nie lubiłam jak on ot pisał. Kto jak kto, ale w jego wydaniu to mnie strasznie irytowało. Wyłączyłam już laptop i poszłam się wykąpać. Musiałam wypróbować wannę tak się do mnie uśmiechała ładnie i błagała o to. Po jakieś godzinie wyszłam z łazienki i grzecznie ułożyłam się w łóżku Niestety nie dane było mi szybkie zaśnięcie. W mojej głowie panował natłok myśli. Analizowałam każdą sekundę dzisiejszego dnia, w sumie nie potrzebnie, bo jeszcze sobie tylko przypomniałam o tym facecie co nas śledził, o wiadomości od taty, o wiadomości Any i Poncha, o spotkaniu z Harrym. Jednak zmęczenie wygrało z myślami i po kilku minutach usnęłam.<br />
<div>
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
~*~</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://i50.tinypic.com/q2vn.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="238" src="http://i50.tinypic.com/q2vn.gif" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Tak więc pojawił się wreszcie i 5 rozdział;d niestety miałam na niego pomysł, ale nie wiem czy dobrze to wszystko przedstawiłam;< no nic, jeśli czegoś nie rozumiecie, to piszcie śmiało w komentarzach pytania, a ja na nie postaram się odpowiedzieć xd </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
15 komentarzy było już jakiś czas temu, ale nie dodawałam nowego rozdziału z jednego prostego powodu-szkoła, a dokładniej historia i sprawdzian, na który chciałam się przygotować, bo za dużo uzbierało mi się już słabych ocen;< a nie długo wywiadówka;/ </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Piszcie co sądzicie o rozdziale, jestem bardzo ciekawa, czy wam się podoba;p</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
aa..i nie uwierzycie co w tej chwili leci na esce!! LWWY!! Chłopaków! Oh Yeaahhh!^^</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<b>Jak widzicie zmieniłam szablon. Jak wam sie podoba? Piszcie co o nim sądzicie;p</b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<b>oraz nadal proszę o zapisywanie się w Zakładce <span style="color: blue;">Informowani!!!!!</span></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<h2 style="text-align: center;">
CZYTASZ = KOMENTUJESZ</h2>
<div>
<br /></div>
<h3 style="text-align: center;">
15komentarzy = nowy rozdział</h3>
Ciruellaahttp://www.blogger.com/profile/01050219848943733364noreply@blogger.com21tag:blogger.com,1999:blog-1138216261664372339.post-64652494955087035612012-09-29T23:17:00.001+02:002012-09-29T23:17:35.888+02:00Rozdział 4.<br />
Gdy dojechałyśmy już na miejsce odetchnęłyśmy z ulgą. Nikt nas nie śledził już Wyglądało na to, że nas zgubił. Bardzo mnie to cieszyło. Dobrze, że włączyła trzeźwe myślenie, bo możliwe że pokazałybyśmy, gdzie mieszkamy, a wtedy nie byłoby już ciekawie. W recepcji siedziała młoda blondynka, która nie chciała nas wpuścić do środka.<br />
-Ale musi nas pani wpuścić do środka. Tam jest mój brat.-powiedziałam w końcu lekko poirytowana ta sytuacją. Na szczęście za plecami recepcjonistki zauważyłam wysiadającego z windy Alfonsa w towarzystwie jakieś bandy chłopaków. Z tego co naliczyłam było ich 5.<br />
-Poncho!-krzyknęłam, a blondyna wybałuszyła oczy ze zdziwienia. Mężczyzna uśmiechnął się na nasz widok i zostawiając chłopaków podszedł do nas.<br />
-A co wy tu robicie?-zapytał po wcześniejszym uściskaniu nas.<br />
-Stęskniłyśmy się za tobą i musiałyśmy cie odwiedzić-powiedziała szybko Anahi, która zauważyła, że nie wiem co powiedzieć. Przecież nie mogę mu powiedzieć, że ktoś nas śledził, o mało co nie pokazałam mu gdzie mieszkamy i musiałyśmy uciekać przed prześladowcą.<br />
-Coś mi się nie wydaję..no ale uwierzę wam..-powiedział w końcu po zmierzeniu nas wzrokiem. Całej tej wymianie zdań przyglądała się owa blondynka z recepcji.<br />
-Właśnie miałam je wpuścić do środka-wtrąciła, a my z Any wytrzeszczyłyśmy oczy ze zdziwienia Myślałam, że się przesłyszałam, jednak nie, ona tak powiedziała na prawdę. Oszukała mojego braciszka.<br />
-Dobrze, od tej pory, gdy któraś z nich tutaj przyjdzie mają wchodzić bez żadnych problemów i mogą mi zawsze przeszkadzać. Dla tych dwóch wariatek zawsze znajdę czas-powiedział zadowolony Poncho. Uśmiechnął się do nas i przeprosił nas na chwile i odszedł do chłopaków, którzy byli w poczekalni.<br />
-Przepraszam dziewczyny, że wam nie uwierzyła, ale gdybym wierzyła wszystkim, którzy tu przychodzą to już bym nie siedziała.-od razu zaczęła się nam tłumaczyć z kłamstwa.<br />
-Dobrze nic się nie stało. To pozostanie między nami.-powiedziałam-Jestem Dulce, a to jest Anahi-przedstawiłam nas.<br />
-A ja jestem Maddie. Miło mi-przywitała się z nami. A moja uwagę przykuła dopiero teraz zauważona lokowana czupryna chłopaka. Na początku myślałam, że to Harry, ale on w końcu z chłopakami mieli być w trasie. Anahi nie wie nawet, że znam się z Harrym, ale będę musiała jej o tym kiedyś w końcu powiedzieć. W końcu ile można okłamywać swoją najlepszą przyjaciółkę?<br />
-Ej, Dul, co jest?-zaczęła mi machać przed twarzą dłonią, bo zauważyły z Maddie, że wyłączyłam się z dyskusji.<br />
-Co? Tak, tak. Wszystko w porządku, zapatrzyłam się tylko.-powiedziałam i odwróciła wzrok od chłopaków.-Czy możesz nam powiedzieć, gdzie jest gabinet Alfonsa?-zapytałam, bo nie chciało mi się już tutaj stać. Dziewczyna nam wytłumaczyła jak dojść do pokoju. Po jakiś 5 minutach byłyśmy już w gabinecie Poncha. I po raz kolejny tego samego dnia zaniemówiłam. Stałam w największym i najpiękniejszym gabinecie jaki do tej pory widziałam. Na dwóch ścianach znajdowały się tylko same wielkie okna, na kolejnej był regał, a na nim stał telewizor plazmowy. Z kolei ostatnia ściana, na której były również drzwi była wypełniona różnymi płytami. Usiadłam na czarnym fotelu, które okazało się bardzo wygodne-miało oparcie na plecy nawet i głowę Z drugiej strony także były dwa fotele. Biurko było najzwyklejsze na świecie, cztery nogi i wielka deska, na której stał komputer no i oczywiście telefon. Wszystko to stało niemal na środku pomieszczenia, a na przeciwko telewizora stała czarna, skórzana kanapa, a przed nią stały dwa malutki stoliki. Tam rozsiadła się Anahi. Moją uwagę przykuły ramki na zdjęcia Byli na nich Any i Poncho. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że oni się tam całowali. Co prawda był to pocałunek w policzek, ale oni nawet tak się nie całowali-no chyba, że na przywitanie, ale to wszystko. Nigdy w ramach żartu czy podziękowania za coś. Zawsze wystarczyło zwykłe 'dziękuję'.<br />
-Anahi, czy możesz wyjaśnić mi to zdjęcie?-zapytałam się blondynki, bo nie wytrzymałam. Ciekawość zwyciężyła. Pokazałam jej zdjęcie, a ta na jego widok zmieszała się i wstała z sofy odwracając wzrok w kierunku okna. Wiedziałam, że teraz nie powie mi prawdy tylko sprzeda jakieś tanie kłamstwo, a ja jak ta głupio uwierzę jej w to, ale nie chce mi się jakoś w to zagłębiać, ponieważ prawda prędzej czy później wszyła na jaw.<br />
-No więc..yyy..no bo to zdjęcie było robione, kiedy Alfonso przyjechał do Meksyku.-odpowiedziała wymigująco nie patrząc się na mnie.<br />
-Ale ja się nie pytam 'kiedy' tylko 'jak'.<br />
-No bo tak jakoś wyszło..<br />
-To znaczy jak?-pokręciłam głową w znak niezrozumienia jej wypowiedzi<br />
-Zabrał mi wtedy coś i szantażem wymusił, żebym go pocałowała-wymyśliła to po dość długim milczeniu. I jest kolejny dowód na to, że kłamie. Zawsze ilekroć mijała się z prawdą zastanawiała się co wymyślić a niestety nie szło jej to tak szybko jak mi.-Poza tym są tam też i twoje zdjęcia z tego co widziałam-starała się zmienić temat podchodząc do biurka. Darowałam jej już, bo i tak wiedziałam, że twardo będzie stała przy swoim.<br />
Siedziałyśmy w gabinecie i gdyby nie telewizor byśmy się tam potwornie wynudziły. Włączyłyśmy jakiś program muzyczny, ale jego oglądanie przerwał nam mój brat.<br />
-Hej dziewczyny-krzyknął wchodząc-jeśli chcecie to możecie jechać sobie do domu. Jest 17, a ja nie wiem ile mi się tutaj jeszcze zejdzie.-powiedział kiedy przyciszyłam telewizor.<br />
-No w sumie możemy jechać. Jestem trochę zmęczona już tym dniem.-powiedziała wyłączając urządzenie i skierowałam się do drzwi nie czekając na przyjaciółkę Gdy się na chwilę odwróciłam za siebie jak Any i Alfonso przytulają się do siebie i coś szepczą na ucho. Szybko wyszłam na korytarz.<br />
-Hej zaczekaj na mnie-krzyknął za mną głos kobiecy, gdy dochodziłam do windy. To była Anahi. Tak jak prosiła zaczekałam na nią i razem zjechałyśmy na dół do recepcji. Żegnając się z Maddie wychodziłyśmy z budynki. Pech chciał, że musiałam na kogoś wpaść. Osobą, na której leżałam był chłopak z burzą loków na głowie, którego widziałam w poczekalni.<br />
-Dulce? Co za zbieg okoliczności-powiedział chłopak, przyglądając mi się.<br />
-O matko..To ty! Nie poznałam cię-mówiłam ciągle siedząc na chłopaku.-to znaczy domyślałam się, że to ty gdy cie zauważyłam w poczekalni.<br />
-No ja cię niestety nie zauważyłem, ale kiedyś poznałbym cię zaraz po włosach-zaśmiał się.<br />
-Uważasz, że czerwone włosy były moim znakiem rozpoznawczym?<br />
-Otóż to!-przyznał mi rację i obydwoje się zaczęliśmy śmiać.<br />
-yhym..Nie przeszkadzam wam?-wtrąciła się Anahi, o której wstyd się przyznać zapomniałam.<br />
-Przepraszam-powiedziałam kiedy Loczek pomógł mi wstać-To jest Harry. Harry to jest Anahi-przedstawiłam ich sobie.<br />
-Miło mi cię poznać, wiele o tobie słyszałem.-powiedział Harry do Any.<br />
-Mi też i także o tobie co nie co słyszałam-powiedziała, ale z tym drugim skłamała. Nie znała wcale Harr'ego. Nic jej o nim nie mówiłam, w sumie to nawet nie chciałam i nie czułam takiej potrzeby.<br />
-Dul zna moich kolegów, ale ty nie. Niestety nie ma ich tutaj nigdzie. Może wpadniecie dzisiaj albo jutro do nas?-zapytał się Harry z nadzieję, że się zgodzimy.<br />
-Tak ładnie prosisz, że nie mam serca ci odmówić-powiedziałam uśmiechając się do niego-Co ty na to Any?-zwróciłam się do Any<br />
-Widzę, że już podjęłaś decyzję, ale i tak nie mam nic przeciwko. Chętnie się rozerwę-powiedziała. Ulżyło mi, ale wiedziałam, że sprawa nie jest jeszcze zamknięta.<br />
-Spiszemy się jeszcze jakoś i umówimy-powiedziałam-A teraz musimy uciekać. Do zobaczenia-pocałowałam go w policzek na pożegnanie.<br />
-Do zobaczenia-powiedziała Any i wyszłyśmy. Zadzwoniłam po taksówkę i pojechałyśmy do domu.<br />
<div style="text-align: center;">
~*~</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://i48.tinypic.com/21l1gmv.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="161" src="http://i48.tinypic.com/21l1gmv.gif" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Jednak wyrobiłam się i dokończyłam ten rozdział..heh ciężko było nie powiem. Fragment w gabinecie pisałam na prelekcji związanej z chorobami wenerycznymi. Ale i tak dowiedziałam się, że AIDS można się zarazić nawet całując się...straszne;<</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Mam nadzieję, że czwóreczka przypadnie wam do gustu, mimo że jest krótsza od pozostałych. Nie chciałam zaczynać tutaj opisywać wstępu do zabawy i wyjaśnienia skąd zna się Harry z Dul. Chce was także uprzedzić, że niedługo pojawi się nowy bohater:)</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<h3>
<span style="color: lime;">Jeśli chcesz być informowany o nowym rozdziale pisz <a href="http://grito-fuerte.blogspot.com/2012/09/informowani.html">TUTAJ</a>. Koniecznie! Chce wiedzieć kogo mam informować;)</span></h3>
<h2 style="text-align: center;">
Czytasz=Komentujesz</h2>
<h3 style="text-align: center;">
15komentarzy = nowy rozdział</h3>
Ciruellaahttp://www.blogger.com/profile/01050219848943733364noreply@blogger.com17tag:blogger.com,1999:blog-1138216261664372339.post-85788690904785961972012-09-22T20:37:00.000+02:002012-09-22T20:37:56.863+02:00Rozdział 3<br />
Gdy podjechaliśmy już pod dom Alfonso zaniemówiłam. Nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Wielki, piętrowy dom. Ściany wyłożóne były kamieniem, a z boku domu była weranda. Dom w niczym nie przypominał poprzedniego.<br />
-Nie mówiłeś, że tak wygląda twój dom.-wykrztusiła Anahi, z którą od momentu wjazdu na podjazd wymieniałysmy się spojrzeniami.<br />
-Chciałem wam pokazać, zrobić taką niespodziankę-powiedział uśmiechając się w naszym kierunku, ale pewnie śmiał się z naszych min.<br />
-Dobra, dobra. Ten dom jest wspaniały!<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-F49X9wyX95s/UF36QBDa-2I/AAAAAAAAANE/ax8n4FGjm4M/s1600/luksusowy_dom.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="http://4.bp.blogspot.com/-F49X9wyX95s/UF36QBDa-2I/AAAAAAAAANE/ax8n4FGjm4M/s320/luksusowy_dom.jpg" width="320" /></a></div>
Wiedziałam brat, że masz dobry gust, ale nie sądziłam, że aż tak dobry-powiedziałam do niego, otwierając drzwi od samochodu.-A teraz może tak byś zaprowadził do domu i pokazał jak jest w środku.- Powiedziałam i pociągnęłam go za ramie w stronę drzwi wejściowych. Gdy weszliśmy od razu naszym oczom ukazał się piękny salon.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-YOtuzVHR8Vo/UF36Zb3H-JI/AAAAAAAAANM/ivFJ65-3Lm4/s1600/salon.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="239" src="http://3.bp.blogspot.com/-YOtuzVHR8Vo/UF36Zb3H-JI/AAAAAAAAANM/ivFJ65-3Lm4/s320/salon.jpg" width="320" /></a></div>
Ściany w kolorze beżu, a przy suficie przyczepione były listwy styropianowe. Nad kominkiem wisi pięknę lustro, które jest w ramce zrobionej z tych samych listewek co przy suficie. Na tej samej ścianie, obok kominka, również w ramkach z tych samych listewek wiszą kinkiety. Meble są białe, a na srodku pokoju stoją dwa stoliki. Z salonu jest przejscie do jadalni.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-zOGdCC7zbqE/UF36fOuNOvI/AAAAAAAAANU/xcXvs0jFw2g/s1600/jadalnia.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="205" src="http://2.bp.blogspot.com/-zOGdCC7zbqE/UF36fOuNOvI/AAAAAAAAANU/xcXvs0jFw2g/s320/jadalnia.jpg" width="320" /></a></div>
Ten pokój był w odcieniach zlota. Bardzo mi się spodobał. Na środku stał biało-złoty stół. Na ścianie na przeciwko stołu była wnęka, a w niej wisiał obraz, a na szklanym stoliku stał świecznik i jakieś popiersie. Na następnej ścianie wsi kolejne lustro. Pod nim stoi komoda, a na niej 2 lampki i bukiet kwiatów.<br />
-Nie mów, że mam tak zdolnego przyjaciela?-zapytała Anahi z niedowierzaniem, ja natomisat nie byłam w stanie wydusić z siebie słowa. Byłam pod ogromnym wrażeniem całego domu.<br />
-O co ci chodzi?-zapytał udając zdziwionego<br />
-O ten bukiet, głupku.-powiedziała wystawiając mu język.<br />
-No oczywiście, że umiem robic takie coś.-powiedział przepełniony dumą.<br />
-Taa jasne, uważaj, bo ci jeszcze uwierzę-prychnęła w jego stronę i lekko klepneła go w ramie. Poncho nic nie odpowiedział. Spojrzał się na blondynke. Ich wzrok się spotkał, stali i patrzyli się na siebie.<br />
-Wiedziałam, że w te wakacje coś się wydarzy między tą dwójką, no ale darowali by sobie to-zwłaszcza, że to dopiero początek wakacji.-pomyślałam sobie spoglądając na nich.-Nie zapomnieliście o kimś?-zapytałam przerywając ich wymianę spojrzeń, a oni byli zmieszani. Alfonso zaprowadził nas jeszcze do kuchni.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhsYT8S-izcG2wPKzmroMfu5CymAG2GoKWWxvXcPOMQWqD4KWy6_oiU_e5w1PUupZm8eHZ0hVRK2XKOWYy-BGDn3fHsA53PgZp-BblCNw7jGAZwyBrUb0APkwbsCnOC-bAuaLGv2DWw_8s/s1600/kuchnia.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="228" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhsYT8S-izcG2wPKzmroMfu5CymAG2GoKWWxvXcPOMQWqD4KWy6_oiU_e5w1PUupZm8eHZ0hVRK2XKOWYy-BGDn3fHsA53PgZp-BblCNw7jGAZwyBrUb0APkwbsCnOC-bAuaLGv2DWw_8s/s320/kuchnia.jpg" width="320" /></a></div>
Tutaj sciany z kolei były w kolorze różowym, a meble były białe. Bardzo mi sie spodobało to zestawienie. Najbardziej podobała mi się wyspa.<br />
-U mnie nie jest, aż TAK luksusowo.-pomyślałam. Widziałam też minę Anahi, która była podobna do mojej. Miała lekko otwartą buzię i wielkie oczy. Szturchnęłam dziewczyne lekko w ramie i wzorkiem pokazałam jej, by zamknęła buzie. Jedank Poncho musiał to zauważyć, bo zaczął się cicho smieć.<br />
-No i z czego się śmiejesz jak głupi do sera?-zapytałam<br />
-Oj z niczego-powiedział i spuścił wzrok, udając zmieszanego, tym że go przyłapaliśmy.-Może teraz chcecie zobaczyc swoje pokoje?<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhyWhk07Yowfs4wkQ4hNVoZ4Gib2e9LATKOGIf3jbW3fwQlGNXoQ5xYk6JQeiJ6imIhP9xNRewK3VCPXEMlbX-M8N5nGiam1gFbiKP_OgwrPZj89l_GU6NQNY3533ZIEPYIdW-W7yzFg1o/s1600/pokojAnahi.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="228" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhyWhk07Yowfs4wkQ4hNVoZ4Gib2e9LATKOGIf3jbW3fwQlGNXoQ5xYk6JQeiJ6imIhP9xNRewK3VCPXEMlbX-M8N5nGiam1gFbiKP_OgwrPZj89l_GU6NQNY3533ZIEPYIdW-W7yzFg1o/s320/pokojAnahi.jpg" width="320" /></a></div>
-Jasne!-krzyknęłyśmy razem z blondynką. Alonso mijając nas zachichotał się, ale zmierzyłam go wzrokiem i szybko ucichł. Zaprowadził nas na pierwsze piętro i pokazał najpierw pokój blondynki, który był na samym początku korytarza.<br />
Gdy weszłyśmy zaniemówiłyśmy-kolejny raz z resztą. Ściany były w kolorach bieli, a meble były też białe, ale ten kolor był taki jakby przybrudzony. Jedynie co się odznaczało to piękny różowy fotel i tego samego koloru dywan. Pościel była natomiast w odcianich czerni.<br />
-Nawet balkon mam!-krzyknęła uradowana dziewczyna i podbiegła do okna.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjTi0IB-5CbZ5OCZrlSUI398XMOhkPZr_MsOhmuWPVkA4vrGTYYFrf9sHFoik19V94Fc_PJfYdKg0HJyT_weP-ZABuYKdlcReJ3pNaaTk-Gs3RJ9FYWysOY5v7mens_vWAaLqNlaysHULE/s1600/%C5%82azienkaAnahi.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjTi0IB-5CbZ5OCZrlSUI398XMOhkPZr_MsOhmuWPVkA4vrGTYYFrf9sHFoik19V94Fc_PJfYdKg0HJyT_weP-ZABuYKdlcReJ3pNaaTk-Gs3RJ9FYWysOY5v7mens_vWAaLqNlaysHULE/s320/%C5%82azienkaAnahi.jpg" width="320" /></a></div>
-Możesz wyjść i podziwiać widoki.-powiedział Poncho i czule się do niej uśmiechnął. Ta nie czekając chwili dłużej otworzyła drzwi balkonowe i wyszła na zewnątrz. Dołączyłam do niej. Rzeczywiście widok był zniewalający. Widać było z okna piękną i zaciszną część ogrodu. Stała tam ławka, wokół której rosło mnóstwo krzewów.-I jeszcze za tymi drzwiami jest twoja łazienka.-dodał wskazując na drzwi.<br />
Ta z kolei miała czerwone ściany. Kolumny i inne dodatki były złote. W ścienie na której stała wanna była duża wnęka, a obok była już mniejsza, w której stała rzeźba.<br />
-Ta ilość luster ci się na pewno podoba-powiedziałam śmiejąc się do dziewczyny i poklepując ją po plecach. W odpowiedzi zmierzyła mnie wzrokiem, bym się ucieszyła-Dobra Poncho pokaż mi mój pokój-zmieniłam szybko temat.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjrTa_is6G7xoNzHaQ14h23c-C-t874K-Zy9XbUwIQxuSy-78N-frztEF7xj3t9T68ELte8uE7VannEyLSdMy0HttKBaGGpj0oLiEw4iyGb5PLfdefq5gI3GPBHQA5a8KfHBsIm5O5z19A/s1600/pokojDulce.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjrTa_is6G7xoNzHaQ14h23c-C-t874K-Zy9XbUwIQxuSy-78N-frztEF7xj3t9T68ELte8uE7VannEyLSdMy0HttKBaGGpj0oLiEw4iyGb5PLfdefq5gI3GPBHQA5a8KfHBsIm5O5z19A/s320/pokojDulce.jpg" width="320" /></a></div>
-Nie ma sprawy już idziemy. Pokoje macie na przeciwko siebie, a mój jest na samym końcu korytarza.-mówiąc to otwierał drzwi do mojego tymczasowego królestwa.<br />
-O matkooo..!!!-krzyknęłam i uściskałam Poncha.<br />
-Ej puść mnie, bo mnie zaraz udusisz, a tego byśmy nie chcieli-powiedział i posłał Anahi spojrzenia,a ta sie zaczerwieniła i odwróciła wzrok. Teraz jestem na 100% pewna, że ten wyjazd będzie wyjatkowo zakręcony.<br />
-Ale żeby ci tak już nie słodzić, to za duzo tych białych mebli..W każdym pokoju wstawiłeś białe meble.-skomentowałam to zgodnie z prawdą, on wie, że zawsze mówię to co lezy mi na sercu nie patrząc sie na konsekwencje.<br />
-Tak? To jak chcesz to mogę zaprowadzić cię do pustego pokoju i sobie go sama urządzisz, ale przez kilka dni musiałabyś spać na podłodze, bo jak na razie nie mam za dużo pieniędzy.-powiedział na poczatku się smiejąc. Miał wtedy minę zwycięzcy. Wiedział, że zostane i tak w tym pokoju. Jednka skrzywił sie gdy mówił o pieniądzach.<br />
-No dobra zostane w tym zielonym pokoju z białymi meblami. Masz szczęście, że podoba mi się łóżko i meble przy oknie! A wgl to co z pieniędzmi, nie mów, że wydałeś tak dużo na urządzenie pokoi dla nas?-zapytałam się, wiedziałam, że nie jest spłukany, bo zawsze zostawiał spory zapas pięniędzy na tzw. "czarną godzinę".<br />
-Niee..no coś ty, wyczarowałem je-powiedział śmiejąc się.<br />
-A też mam swoja łazienkę, czy już nie mam takich luksusów?-zapytałam już lekko zdołowana myślą, że może będe musiała ją z nim dzielić. Nie podbała mi się ta myśl, bo on w łazience siedzi dłużej ode mnie!<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjDmrJgykUnU1ovtPjRXlncEy0FJlPYh7XZrWvjwdqFo-Z-qEJ1qkslucN5SHkgj9eAnOXCSA7OI5EK9uuoHzmcpDBaneD8JSspcOZZSXZDHPavGiMJqCdlaVkkbxuKOQq6XTjYK_kX9b4/s1600/%C5%82azienkaDulce.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjDmrJgykUnU1ovtPjRXlncEy0FJlPYh7XZrWvjwdqFo-Z-qEJ1qkslucN5SHkgj9eAnOXCSA7OI5EK9uuoHzmcpDBaneD8JSspcOZZSXZDHPavGiMJqCdlaVkkbxuKOQq6XTjYK_kX9b4/s320/%C5%82azienkaDulce.jpg" width="254" /></a></div>
-Masz, masz. Otwórz te drzwi.-powiedział, a ja zrobiłam tak jak mi kazał.<br />
-No no braciszku..-powiedziałam z uznaniem poklepując go po ramieniu-postarałeś się-uśmiechnęłam się do niego i pocałowałam w policzek. Pomieszczenie było pięknie urządzone, czerowne ściany ze złotymi zasłonami i białą umywalką oraz wanną, która stała przy oknie. Wszytsko razem wyglądało ślicznie.<br />
-Ale masz tu ładnie, coś czuję, że na więcej niż pół godziny się będziesz tu zamykać-powiedziała Anahi lekko się usmiechając w moją stronę.<br />
-Możliwe.<br />
-Zaraz wam przyniose wasze walizki i sie rozpakujecie, a ja będe musiał na chwilę pojechac do wytwórni, bo coś się nie zgadza, sam nie wiem o co tak dokładniej chodzi.-pwoiedział drapiąc sie w głowę.<br />
-Dobra, dobra. Nami się nie przejmuj. My zaraz po rozpakowaniu pójdziemy pozwiedzać trochę Londyn-powiedziała promiennie uśmiechnięta Anahi.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh56GwyqGy6gOo8KWzSKVuywl_pSbja4kKP-H3TcDVli5TT98SIcjInrTJjiHVsy8mOYlrgFeS11oGrZyDiELk5z4Kho8Enfe3CDX2Liw0VP2q-sJbLbc_e4IUBZ3ADNxeShgQYyTQwbeI/s1600/garderoba1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh56GwyqGy6gOo8KWzSKVuywl_pSbja4kKP-H3TcDVli5TT98SIcjInrTJjiHVsy8mOYlrgFeS11oGrZyDiELk5z4Kho8Enfe3CDX2Liw0VP2q-sJbLbc_e4IUBZ3ADNxeShgQYyTQwbeI/s320/garderoba1.jpg" width="271" /></a></div>
-Zanim pójdę po wasze walizki, pokaże wam jeszcze waszą wspólną garderobę.-powiedział, a my z Any wymieniłyśmy się spojrzeniami, uśmiechając się znacząco pod nosem.<br />
Tutaj tym razem meble były czarne, a na środku stała czarmo-biała pufa. Całość ładnie współgrała z żyrandolem. Rozejrzałyśmy sie jeszcze chwile po pomieszczeniu, przejżałyśmy w lustrze, popraiwłyśmy makijaż, a Poncho poszedł po nasze bagaże.<br />
-Nie wiedziałam, że już będzie stać go na coś takiego..-rozmyśliłam się rozglądając się do okoła i wychylając się na korytarz-to jest coś pięknego!<br />
-Tak, masz rację-powiedziała, bardzo spokojnym, opanowanym głosem Anahi. Sprawiała wrażenie jakby to już widziała, albo miała wyobrażenie tego wszystkiego.<br />
-Any, czy ty wiedziałaś o tym domie wcześniej?-zapytałam lekko zdezorientowana tą sytuacją i jej zachowaniem. Gdy dziewczyna otworzyła usta, by wydobyć z siebie odpowiedzieć w drzwiach stanął brunet, który słyszał moje pytanie. Posłali sobie jakieś tajemnicze spojrzenie.<br />
-Otóż chodzi o to-zaczął nie pewnie poncho spoglądając się na dziewczynę i wystąpił lekko przed blondynkę-że Annie pomagała mi urządzić to wsyztsko. To głównie jej zasługa, że to wygląda tak jak wygląda.-powiedział bardzo, bardzo nie pewnie. Gdy Any to usłyszała stała z otwratą buzią-chyba ze zdziwienia-a po chwili się otrząsnęła i przytaknęła chłopakowi.<br />
-To teraz wszystko wyjaśnia, ale oglądając swój pokój wyglądałaś tak realnie. To nie możliwe, żebyś udawała-powiedziałam, przypominając sobie wyraz twarzy dziewczyny, gdy Poncho otworzył drzwi do pokoju.<br />
-No bo to nie ja już urządzałam. To sam Alfonso urządził-powiedziała zerkając kątem oka na bruneta.-A my teraz korzystając z tak ładnej pogody idziemy na miasto-szybko zmieniła temat blondynka, a ja pokiwałam twierdząco głową.<br />
-To ja zmykam do wytwórni. W kuchni na wyspie leżą dwie kopie kluczy, po jednej dla każdej z was-powiedział mój brat i uśmiechnął się, wychodząc z garderoby.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<i>*godzinę później*</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
Idąc w stronę London Eye przechodziłyśmy koło starego mieszkania Alfonsa. Nikt chyba go nie wynajmywał, ponieważ okna były powybijane i stare firanki wiewały na wietrze. Zauważyłąm czarny sportowy samochód stojący na przeciwko mieszkania, siedział w nim jakiś mężczyzna i się nam przyglądał.<br />
-Czy ten facet nam się przygląda?-zapytałam zaniepokojona.<br />
-Daj spokój, musi na kogoś czekać-uspokoiła mnie przyjaciółka.<br />
-Może i masz rację, ale chodźmy szybciej, już prawie jesteśmy na miejscu-powiedziałam z uśmiechem i przyspieszyłam kroku. Na London Eye chodziłyśmy w każde wakacje dwa razy, pierwszego dnia przyjazdu i ostatniego dnia. To taka nasza tradycja. Przez 6 minut-bo tyle szłyśmy-czułam, że ktoś nas śledzi. Nie chciałam już niepokoić towarzyszki, dlatego nic jej nie mówiłam. Na szczęście w tłumie ludzi stojących pod celem naszej dzisiejszej wycieczki zgobiłysmy go.<br />
-Jadę tym już 3 raz, a za każdym razem boję się wsiadać..-powiedziała Anahi z kwaśną miną.<br />
-Nie przejmuj się, za każdym razem dawałaś radę, więc i tym razem dasz rade-pocieszyłąm ją i popchnęłam lekko w strone kapsuły.<br />
-Wiesz, dzięki, lepiej bym nie weszła-powiedziała blondynka zakładjąc ręce na klatce piersiowej.<br />
-Ależ nie ma za co-usmiechnęłam się uroczo do niej, specjalnie na złość, za to, że nie powiedziała, że Poncho się przeprowadził i pobudował dom. Widok na miasto był piękny. Za kżdym razem czuję się jakbym oderwała się od rzeczywistości, nie myślała o dzsiaj, ani o jutrze. Niestety to co piękne szybko sie kończy. Nie da się tego zmienić, bo jest to niemożliwością. Nawet zapomniałam o tym typku, co za nami chodził. Na szczęście zgubił nas. Te przyjemną chiwlę nie myślenia przerwał sms.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<i>"Wiem gdzie jesteś, nie ciesz się tak za bardzo.."</i></div>
<div style="text-align: right;">
od:Michel</div>
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
Zamarłam, nie wiedziałam co zrobić, gdzie się spojrzeć, co powiedzieć. Nie wiedziałam co się dzieje.<br />
-Ej, Dul co jest grane?-zapytała Anahi. Nie odpowiedziałam jej nic, tylko pokazałąm wyświetlacz i terść wiadomości. Jej mina po przeczytaniu była bardzo podobna do mojej, tylko że ona nie musi się bać, bo to nie onią mu chodzi. Wystarczy jeden sms, żeby popsuć humor. Ale nie jest to byle jaka wiadomość, to w sumei groźba jest. Znam Michela i zdaję sobie sprawe z tego co może zrobić, gdy nie idzie cos po jego myśli. Nie raz zdażyło się podnieść na mnie rękę, gdy powiedziałam coś nie tak, albo nie smakowało mu to co przygotowałam gdy mnie odwiedzał. Prawde mówiąc przyzwyczaiłam się do bicia-o ile można się do czegoś takiego przywyknąć. Z ojcem też nie miałam lekko, też podniósł na mnie rękę i często kończyło się to jakimś siniakiem.-Nie martw się, będzie dobrze-powiedziała i przytuliła mnie. Banalny tekst 'będzie dobrze', ale wypowiedziany prze moją przyjaciółkę nabiera mocy. Wiem, że tak będzie. Musi tak być.<br />
Wysiadłyśmy z kapsuły i udałyśmy sie prosto do domu Alfonsa. Nie miałam siły już nawet na drobne zakupy. Nie po tym co przeczytałam. Gdy przechodziłyśmy kolejny raz koło strafgo mieszkania bruneta puknęłam Any w ręke i wskazałam palcem na ten sam czarny sportowy smaochód. Za kierownicom siedział chłopak i chyba czytał mapę, ale nie jestem pewna.<br />
-To nie jest juz normalne. Chodźmy troche szybciej-powiedziała Anahi, nie oglądając się za siebie.<br />
-On znowu nas śledzi-powiedziałam po kilku minatch szybkiego marszu.<br />
-Jak to znowu?-zapytała przyjaciółka. Nie mogła krzyczeć, bo nie chciałysmy, żeby nas usłyszał, ale wiem, że gdyby mogła krzyczeć to właśnie teraz by to zrobiła.<br />
-Nie chciałam ci nic mówić i psuć dnia, ale jak szłyśmy w strone LE to czułam, że ktos nas śledzi.-wyrzuciłam to z siebie i nie pewnie spojrzałam na towarzyszkę, wyczekując jej reakcji. Nic nie powiedziała tylko szarpnęła mnie, bym jeszcze bardziej przyspieszyła kroku. Do domu brata zostało nam jakieś 3-10 minut drogi, ale w takim tępie pokonamy ja jeszcze szybciej.<br />
-Nie możemy tam iść.-stanęłam-Dowie się gdzie mieszkamy.-dodałam, gdy zauważyłam, że Any nie wie o co chcodzi.<br />
-A wiesz gdzie możemy iść?-zapytała.-Może zadzwonimy po Alfonsa?-dodała.<br />
-A co jesli przeszkodzimy mu w czymś ważnym?<br />
-Nie przyszło ci do głowy, ze to ty jestes dla niego najważniejsza?!-warknęła na mnie przyjaciółka.<br />
-Wiem, że jestem dla niego najważniejsza..Mam pomysł-krzyknęłam po chwili i wyciagnęłam telefon z kieszeni spodni. Wykręciłam numer po jakąś taksówkę. Umówiłam się, że będzie stała w jakimś dobrze zaludnionym miejscu.-Musimy przejść pod Nado's tam będzie czekała na nas taksówka, która zawiezie nas do wytwórni.-wytłumaczyłam przyjaciółce, która stała koło mnie i nie wiedziała, co planuje.<br />
-No ok, widzę, że wybrałaś dobre miejsce, a ten typek musiałby sie wracać po samochód, a wtedy to już na pewno nas zgubi.-powiedziała Any, kiedy znów przyspieszyłysmy kroku. Wybrałam takie miejsce, które jest niedaleko domu brata i jest wiecznie zatłoczone. Zaraz po dojściu na miejsce podjechała taksówka. Wsiadłyśmy i podałyśmy nawze wytwórni, bo pech chciał, że konkrtenego adresu niestety nie znałyśmy. Odjeżdżając widziałam wysokiego mężczyznę, ubranego w czarną bluzę z kapturem, który gapił się spod łba na nas.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
~*~</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://i47.tinypic.com/2598rab.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="194" src="http://i47.tinypic.com/2598rab.gif" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
No i wreszcie pojawił się 3 rozdział. Z lekkim opóźnieniem, ale jest;d sądziłam, że wyrobie się do piątku..no ale jest jak jest;p </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Moim zdaniem rozdział do najciekawszych nie należy, no ale i takie muszą być:)</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Szkoda trochę, że zmalała ilość odwiedzin jak i komentarzy..;< ale mam nadzieję, że się to trochę poprawi xD bardzo dziękuję też za 3 obserwatorów;) jak i tym, którzy komentują i odwiedzają mojego bloga;)</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<h3 style="text-align: center;">
15komentarzy = nowy</h3>
<h2 style="text-align: center;">
<b>Czytasz=Komentujesz</b></h2>
Ciruellaahttp://www.blogger.com/profile/01050219848943733364noreply@blogger.com15tag:blogger.com,1999:blog-1138216261664372339.post-70533528261882308742012-09-22T19:46:00.000+02:002012-09-22T19:46:01.128+02:00InformowaniChcesz, żebym informowała cie o nowym rozdziale? nic prostszego! Wystarczy, że zostawisz w komentarzu pod ta notką adres swojego bloga albo nick na twitterze, a ja będę powiadamiała o każdym nowym rozdziale.Ciruellaahttp://www.blogger.com/profile/01050219848943733364noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-1138216261664372339.post-66068540943281557082012-09-15T11:37:00.000+02:002012-09-15T11:37:01.901+02:00Rozdział 2<br />
Wyszłam z domu i pojechałam do przyjaciółki. Całą drogę powtarzała sobie w myślach słowa ojca. To było dziwne. Często wyjeżdżałam, ale nigdy mi nie mówił podobnych rzeczy. W ogóle po dzisiejszej sytuacji w salonie<wtedy kiedy wróciłam z zakończenia roku> zachowywał się inaczej. Zastanawiałam się również kim był ten siwy mężczyzna, który był dzisiaj na grobie u babci. Moje rozmyślenia przerwał dźwięk przychodzącej wiadomości. Nie odczytywałam jej, bo po pierwsze kierowałam, a po drugie zaraz będę u Anahi.<br />
Na podjeździe przywitała mnie blondynka, która robiła jakieś porządki w ogródku. Podbiegła do mnie i nim wysiadłam z samochodu moje walizki były już prawie wystawione. Z lekkim trudem je wniosłysmy do ganka i tam je zostawiłyśmy.<br />
-Idziesz dalej pielić w ogrodzie?-zapytałam, gdy stałysmy w kuchni i piłysmy sok.<br />
-A chcesz mi pomóc?-odpowiedziała pytaniem na pytanie uśmiechając się pod nosem.<br />
-Noo wiesz...-przerwał mi sms. Dzięki niemu przypomniałam sobie, że ktoś w drodzew do mnie pisał. Sięgnęłam do torebki, by go poszukać.<br />
<div style="text-align: center;">
<i>'Co powiesz, żebysmy jutro poszli do kina?'</i></div>
<div style="text-align: right;">
od: Michel</div>
Nic nie odpisałam na niego. Byłam wkurzana. Chciałam dzisiaj mu powiedzieć o tym, że wyjeżdżam, ale skoro miał coś ważniejszego ode mnie to się dowie kiedy już będę w samolocie.<br />
-Kto przypomniał mi o Michel'u?-zapytałam.<br />
-Co?-nie wiedziała o co chodzi, nie dziwie się jej nie wiedziała o sms-ie od mojego chłopaka.<br />
-Kto do ciebie pisał?-zaśmiałam się.<br />
-Aa..pisał Poncho, o której dokładnie będziemy na miejscu.-odpwoiedziała wreszcie. Alfonso to mój brat cioteczny ze strony ojca. 2 lata temu wyprowadział się do pracy. Przed wyjazdem zdążył poznać Any. Od arzu złapali dobry kontakt. Dobrze się dogadywali, a gdy się już pokłócili zawsze chłopak pierwszy przepraszał po góra 10 minatch od kłótni. Po jego wyjeździe dalej utrzymują ze sobą kontakt.<br />
-Będzie czekał na nas na lotnisku?-zapytałam<br />
-Raczej tak.-powiedziała pisząc sms-a<br />
-Raczej?-zapytałam<br />
-Tzn. postara się być po nas, ale jeśli przedłuży mu się w wytwórni to mamy zamówić taksówke, a adres napisze mi jeszcze-wytłumaczyła szybko i odłożyła telefon-a teraz chodźmy dokończyć to co zaczęłam, bo nie zostawie go w takim stanie na 2 miesiące-powiedziała i w mgnieniu oka wyszła z domu. Po dopiciu soku dołączyłam do niej. W trakcie porządków opowiedziałam jej o kłótni z ojcem, o tajemniczym facecie na cmentarzu i o sms-ie od Michel'a. A czas leciał nie ubłaganie szybko i gdy spojrzałam na zegarek wskazówki wskazywały już 19.<br />
-No świetnie! Jak ten czas zasówa!-zaśmiałam się-Ale na szczęście wszystko mamy już skończone-dodałam, a Anahi pokiwała głową.<br />
-No to teraz idziemy się umyć i idziemy spać-powiedziała Any. Poszłyśmy do domu. Są 2 łazienki więc obeszło się bez kłótni, która ma być pierwsza-co mnie bardzo ucieszyło. Zamiast skorzystać z prysznica, żeby było szybciej, wybrałam długą kąpiel w wannie. W łazience stoi radio więc włączyłam sobie jakieś piosenki, żeby umilić sobie czas. Gdy już woda była chłodna zdecydowałam się na koniec kąpieli. Wytarłam swoje ciało i udałam się do swojego tym czasowego pokoju. Po położeniu się od razu usnęłam.<br />
-Mam nadzieję, ze Anahi ma nastawiony budzik, bo mi się juz nie chce oczu otwierać-pomyślałam jeszcze i odpłynełam do krainy snów.<br />
-Matko, zaspałyśmy! Nie zdążymy!-obudziły mnie wrzaski dobiegające zza drzwi,<br />
które po chwili się otworzyły.-Dulce!Dul! Wstawaj!Zaspałyśmy!-krzyczała skacząc po łóżku.<br />
-Co się stało?-zapytałam przecierając zaspane oczy.<br />
-Zaspałyśmy!-powiedziała spanikowana blondynka.<br />
-Jak to? Która godzina?<br />
-No tak to. A jest 8, a to znaczy, że mamy tylko godzine na wyszykowanie! Wiesz, że to mi nie wystarczy!<br />
-O matko..Faktycznie nie zdążysz się wyrobić! A przez ciebie i ja się spóźnie.-zaczęłam panikować wraz z Anahi.-Jadłaś już?<br />
-Tak.<br />
-Poranna toaleta za tobą?<br />
-Tak.<br />
-To idź się ubierać, czesać i malować to może jakoś zdążymy.-powiedziałam już bardziej opanowanym głosem. Szybko wstałam z łóżka i poszłam do kuchni zrobić sobie kanapki. Już nawet herbaty sobie nie robię, bo mi nie wystygnie. Zjadłam je i posprzątałam na blacie, po czym pobiegłam do łazienki. Po pół godzinie byłam gotowa.-Na szczęście ubrania sobie przygotowałam wczoraj-pomyślałam schodząc po schodach. Zatrzymałam się w kuchni i czekałam na Any. Po jakiś pięciu minutach pojawiła się na dole. Taksówka zamówiona w między czasie już na nas czekała. Kierowca włożył za nas bagaże. Odjeżdżając widziałam jak moja przyjaciółka spogląda jeszcze przez tylne okno, by ostatni raz spojrzeć na dom.<br />
Nie byłam pewna czy dobrze zrobię pisząc do Michel'a w samolocie, ale z drugiej strony i tak byśmy nie mieli kiedy się spotkać. Poza tym już mu keidyś napąknełam o tym, że na wakacje wyjeżdżam. Moje rozmyślenia przerwały wibracje w kieszeni. Ktoś do mnie dzwonił. A ten Ktoś to nikt inny jak ojciec. Z lekkim wahaniem odebrałam telefon.<br />
-Tak?<br />
-Chciałem ci życzyć udanych wakacji.-powiedział i się rozłączył.<br />
-Kto dzwonił?-zapytała Anahi patrząc się na widok za szybą.<br />
-Tata.-odpowiedziałam zmieszana całą tą sytuacją związaną z nim.<br />
-I co chciał?<br />
-Życzył mi udanych wakacji. Ale zupełnie nie wiem po co? Teraz widzisz, że coś jest z nim nie tak, coś się z nim dzieje. Wiem, że to głupio zabrzmi, ale boję się go zostawiać.-powiedziałam spoglądając na dziewczyne wyczekując jej reakcji.<br />
-Trudno jest mi tobie doradzać, zwłaszcza jeśli chodzi o twojego ojca. - powiedziała Any ze smutkiem w oczach. Wiem, że chce mi pomóc, ale nie umie. Z tym 'problemem' sama muszę sobie pomóc.<br />
-Wiem.-wymamrotałam pod nosem odwracając głowe w stronę szyby, by zatopić się w widoku za nią. Pogoda w Meksyku o dziwo nie była zachwycająca. Przez całą drogę na lotnisko towarzyszył nam deszcz. Zawsze kiedy padało miałam ochotę płakać, tak było i tym razem. Cisza panująca w taksówce jeszcze bardziej mnie przygnębiała, ale nie chciałam jej przerywać. Potrzebowałam jej. Siedziałam gabiąc się w szybę i zastanawiając się, która kropla szybciej spłynie, ale była to taka 'przykrywka' do moich rozmyślań. Myślałam teraz głównie o moim życiu, o ojcu, o moim związku, o mojej przyszłości...Ojciec się jakby zmienił, tak jakby coś przede mną ukrywał. Jego zachowanie nie dawało mi spokoju. Najpierw mnie policzkuje, a potem jest tak cholernie miły...Myśli, że tak szybko można wymazać złe uczynki? Myli się ja je doskonale pamiętam, każdą krzywdę, każde uderzenie, wszystko! Nie zapomne o tym tak łatwo, to zawsze gdzieś tam w mojej głowie będzie siedziało. A Michel? Hmm...to też jest ciężki przypadek. Ostatnio w naszym związku nie dzieję się za ciekawie. Bardzo pogorszył się nasz kontakt. Dobrze jak się w tygodniu spotkamy z te dwa-trzy razy...Czuję, że on coś przede mną ukrywa, ale jeszcze nie wiem co. Słyszałam wile złego na jego temat, ale nigdy nie chciałam w to uwierzyć. Z biegiem czasu zaczynam zdawać sobie sprawę z tego, że byłam zaślepiona jedo osobą. Chyba nawet specjalnie nie chciałam mu powiedzieć, że wylatuję z Any dzisiaj z kraju..Trudno, bedzię zły to będzie ja to jakoś przeżyje. Jednak moją uwagę przykuł też fakt, iż zaczął się zadziwiająco dobrze dogatywać z moim ojcem. Kilka miesięcy temu skakali sobie gardeł, a dziś? Dziś sobie słodzą jak tylko się da...To jest okropne...Czasami mam wrażenie, że woli przychodzić do niego niż do mnie. Spędzają kilka godzin zamknięci sami w gabinecie ojca, a gdy przynoszę im kawę to mierzą mnie tylko i posyłają groźne spojrzenie, bym więcej im nie przeszkadzała...<br />
-Duul!! Już jesteśmy! Słyszysz mnie?!-z zamyśleń przerwał mnie krzyk przyjaciółki i jej machająca dłoń przed moimi oczyma.<br />
-Co? Przepraszam, ale się zamyśliłam-powiedziałam.<br />
-No co ty nie powiesz. Dało się zauważyć, że cię nie ma tutaj duchem-powiedziała z sarkamem Any. Wysiadłam z auta i czekałam aż kierowca wyjmie nasze walizki.<br />
W samolocie nadal panowała znów martwa cisza między mną a Anahi. Tak jak poprzednio nie przeszkadzała mi, ale moja towarzyszka miała inne zdanie.<br />
-Dul, o czym ty tak myślisz?-zapytała w końcu. Widziałam doskonale, że nie daje jej to spokóju. Była osobą dosć dociekliwą.<br />
-Juz o niczym. Od początku lotu przyglądam się tylko chmurom i tym jak potrafią się zmieniać i tworzyć tak piękne widoki.-powiedziałam. W sumie taka była prawda. Już nie myślałam o niczym. Miałam wakacji i chciałam zapomnieć o moich problemach.-Poczekaj bo czuję wibracje.-dodałam, wystawiając koleżance język.<br />
<div style="text-align: center;">
<i>"Gdzie jesteś? Martwie się o ciebie, bo nawet mi nie odpisałaś na poprzednią wiadomość i nie odbierasz mich telefonów"</i></div>
<div style="text-align: right;">
od:Michel</div>
<div style="text-align: center;">
<i>"Przepraszam, ale właśnie lece na wakcje. Chciałam ci o tym powiedzieć na spotkaniu, ale ty nie miałeś czasu sie spotkać..."</i></div>
<div style="text-align: right;">
do:Michel</div>
-Przepraszam, ale to Michel..podobno denerwuję się, bo mu nie odpisałam i nie odbierałam od niego telefonów...-powiedziałam dość obojętnie.<br />
-Oo..rozumiem.-ucięła temat. Wiedziała doskonale, że nie chcę go dalej ciągnąć. Z resztą ona też od poczatku lotu pisała pewnie z Alfonsem.-Aa..i jednak będzie mógł nas odebrać z lotniska.-dodała spogladjąc się po raz pierwszy od kilku minut na mnie a nie na wyświetlacz, ale zaraz to się zmieniło.<br />
-To fajnie-powiedziałam i znów poczułam wibracje.<br />
<div style="text-align: center;">
<i>"Hej;* Jak tam wakacje? No i oczywiście jak Ci poszedł wsytęp? xx"</i></div>
<div style="text-align: right;">
od: Harry</div>
<div style="text-align: center;">
<i>"Hej;* Wakacje CHYBA dobrze, a wsytęp bardzo dobrze;d mam nadzieję, że zostałam zauważona:) xx"</i></div>
<div style="text-align: right;">
do:Harry</div>
<div style="text-align: center;">
<i>"Na pewno Cię zauważą:) Nie da się Ciebie nie zauważyć! x"</i></div>
<div style="text-align: right;">
od:Harry</div>
<div style="text-align: center;">
<i>"hahahaha xD Obyś miał rację:) xx" </i></div>
<div style="text-align: right;">
do:Harry</div>
<div style="text-align: center;">
<i>"A całe wakacje spędzasz w słonecznym Meksyku, czy gdziesz wyjeżdzasz?"</i></div>
<div style="text-align: right;">
od:Harry</div>
<div style="text-align: center;">
<i>"aa..powiem Ci kiedy indziej;) Na razie to ty jesteś w trasie;p"</i></div>
<div style="text-align: right;">
do:Harry</div>
<div style="text-align: center;">
<i>"No dobra, ale za 2 tygodnie wracam do Londynu, więc liczę, że wtedy coś napiszesz;p"</i></div>
<div style="text-align: right;">
od:Harry</div>
<div style="text-align: center;">
<i>"Do Ciebie? Zawsze!;) Pierwszy, no dobra, może nie pierwszy, ale też nie ostatni się dowiesz, obiecuję!:) xxxx"</i></div>
<div style="text-align: right;">
do:Harry</div>
<div style="text-align: center;">
<i>"Trzymam za słowo!;) a teraz przepraszam, ale muszę uciekać na próbę. Louis już chce wyrwać mi telefon z dłoni..hahahah xD"</i></div>
<div style="text-align: right;">
od:Harry</div>
No i znowu zaczęła się nuda. Z Harrym zawsze mogłam pogadać o wszytskim, ale nie szczędziliśmy sobie wyzwisk...Pamiętam jak zawsze drwił z mojego wzrostu..Przez kilka lat się złościłam się za to, ale później już stwierdziłam, że to się nie zmieni. I dzięki niemu nie denerwują mnie już docinki na temat mojego niskiego wzrostu.<br />
Znowu przyszedł jakiś sms, mysiałam ze to Harry o czymś zapomniał czy coś, ale niee..to była osoba, z którą najbardziej chciałam w tej chwili pisać.<br />
<div style="text-align: center;">
<i>"To nawet nie mogłaś mi o tym napisać?!"</i></div>
<div style="text-align: right;">
od:Michel</div>
<div style="text-align: center;">
<i>"Zebyś wiedział, że nie mogłam...Niee ja mogłam, ale ja po prostu nie chciałam!;o"</i></div>
<div style="text-align: right;">
do:Michel</div>
<div style="text-align: center;">
<i>"Radziłbym ci sie dobrze zastanowić, czy jesteś pewna tego co robisz...Wiesz co mam na myśli."</i></div>
<div style="text-align: right;">
od:Michel</div>
<div style="text-align: center;">
<i>"I już myślisz, że się ciebie boję? Oj mój kochany jesteś w grubym błędzie. Nigdy się ciebie nie bałam i nigdy nie będę bać, zapmiętaj to!"</i></div>
<div style="text-align: right;">
do:Michel</div>
<div style="text-align: center;">
<i>"Jeszcze zobaczymy..."</i></div>
<div style="text-align: right;">
od:Michel</div>
Wraz z ostatnim sms-em rozległ się po pokładzie spokojny głos stewardessy, która informowała, że właśnie wylądowaliśmy. Lot minął zaskakująco szybko. Teraz nie mogłam się doczekać kiedy wysiądę z samolotu i uściskam Poncha! Tak dawno się z nim nie widziałam, tzn piszemy ze sobą, gadymy na skype, ale to nie to samo. Ostatnio widzieliśmy się w zeszłe wakcje. Jego dom nie wyglądał wtedy zadawalająco..no ale czego można było się spodziewać, był tam zaledwie rok, więc wynajął to na co było go stać. Poza tym nie od początku przyjazdu pracował na tak wysokim stanowisku. Dopiero kilka miesięcy temu udało mu się awansować.<br />
I tak jak myślałam, Alfonso czekał na nas przed lotniskiem. Nic się nie zmienił przez ten rok. Jedynie co to nie chodzi już w zwykłych T-shirtach i jeansach tylko elegancko i schludnie ubrany. W końcu teraz musi sobą coś reprezentować..Podbiegłam do niego i rzuciłam mu się na szyję, a Anahi poszła w moje ślady tyle że ona dostała jeszcze buziaka w policzek.<br />
-Ej..! A ja nie dostanę?-krzyknęłam oburzona.<br />
-Oj przepraszam. Już się poprawiam.-powiedział uśmiechając się do mnie i też pocałował mnie w policzek.<br />
-No tak od razu lepiej.-odpowiedziałam puszczając do niego oczko.<br />
-To co może nie będziemy tutaj tak stać tylko pojedziemy do mnie?-zaproponował Alfonso.<br />
-Jasne, tylko mam nadzieję, że masz sporo miejsca w samochodzie, bo mamy sporo walizek.-powiedziała Anahi lekko się drapiąc w tył głowy i wbijając spojrzenie w ziemie.<br />
-Hahahaha-wybuchnął śmiechem-doskonale znam waszą dwójke i wiem, że na 2 walizkach by nie stanęło, więc jestem przygotowany.-powiedział cały czas się śmiejąc. Anahi słysząc to podniosła szybko oczy do góry tak by widzieć robawiona twarz chłopaka.<br />
-Ej to nie jest smieszne! Wiesz, że potrzebuję ubrań.-próbowałą się bronić blondynka.<br />
-Dobra, dobra..to gdzie te wasze bagaże?-zapytał.<br />
-Tam są-pokazała Anahi palcem miejsce, w którym stały. Chłopak się udał po nie i przy pomocy jakiegoś chłopaka przytachał je do samochodu.<br />
-Ej Dul co jest?-zapytała się mnie dziewczyna.<br />
-Nic..tzn...tak..nie..-nie mogłam się zdecydowac jak jej odpowiedzieć, w końcu nic takiego sie nie stało.<br />
-To w końcu jak jest?-zapytała dociekliwie blondynka<br />
-No dobra stało się..-kiedy miałam jej powiedzieć przyszedł Poncho z chłopakiem i zaczęli wkładać nasze walizki.-Później-powiedziałam jedynie do Anahi. Po zapakowaniu naszych bagaży udaliśmy się do domu mojego brata.<br />
<div style="text-align: center;">
~*~</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://i48.tinypic.com/51c12b.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="145" src="http://i48.tinypic.com/51c12b.gif" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Tak więc jest i drugi rozdział, mam nadzieję, że się nie zanudzicie czytając go;p Wydaje mi się, że jest w nim trochę więcej przemyśleń bohaterki niż w poprzednim. Opinie pozostawiam Wam.</div>
<div style="text-align: left;">
Bardzo chciałabym podziękować Wam za tyle komentarzy pod poprzednim rozdziałem. Jesteście wspaniałe xx</div>
Ciruellaahttp://www.blogger.com/profile/01050219848943733364noreply@blogger.com12tag:blogger.com,1999:blog-1138216261664372339.post-35462851715025872342012-09-07T16:23:00.002+02:002012-09-07T16:23:36.927+02:00Rozdział 1<br />
Właśnie dzisiaj jest zakończenie roku. Wstałam jak nigdy wypoczęta i uśmiechnieta. Cieszę sie z tegorocznych wakacji. Usiadłam na łóżku i wyjrzałam za okno. Pogoda piękna. Po chwili przyglądania się pogodzie poszłam do łazienki. Wziełam szybki prysznic. Wychodząc z łazienki poszłam zajrzeć do sypialni taty.<br />
-Jak zwykle go nie ma. Żadna nowość.-pomyślałam i zamknęłam drzwi. Przehcodząc koło schodów usłyszałam pukanie do drzwi. Szybko zbiegłam ze schodów mało z nich nie spadając. Otworzyłam drzwi i moim oczom ukazała się Anahi. Wyglądała bardzo ślicznie.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiHqZnaxFaLPMooLWAm3HRMLRugI_mhdG7Qcy4daKl8rGTcBvsW5iECWGNW1P-Jeh6pMWZXNOnZwGnTbyc1QS1MiwT2z4VlA-1FGcK-WR1qPOWCjBW3OOON3paK3pJ8JmEjeTXtbPtfLbg/s1600/any.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiHqZnaxFaLPMooLWAm3HRMLRugI_mhdG7Qcy4daKl8rGTcBvsW5iECWGNW1P-Jeh6pMWZXNOnZwGnTbyc1QS1MiwT2z4VlA-1FGcK-WR1qPOWCjBW3OOON3paK3pJ8JmEjeTXtbPtfLbg/s320/any.jpg" width="213" /></a></div>
Zaprosiłam ją do środka. Na schodach zauważyłam, że nie idzie za mną. Stanęłam rozglądając się za nią.<br />
-Any!-krzyknęłam, gdy nie mogłam jej odnaleźć. A ta wyleciała z kuchni. Gdy ja zobaczyłam wybuchnęłam śmiechem. Posłała mi spojrzenie 'wtf?', a ja pokazałam ręką tylko na nią. W buzi trzymała bułkę, a w ręku szklankę z nalanym sokiem. -Teraz już możemy iść do mnie?-zapytałam, a dziewczyna kiwnęła mi głową twierdząco.<br />
-Twojego taty już nie ma, prawda?-zpaytała się moja przyjaciółka po wyjęciu bułki z buzi.<br />
-Jaka spostrzegawcza jesteś, brawo!-powiedziałam z ironią.<br />
-Oj no nie gniewaj się-powiedziała, ale nie byłam zła za to pytanie, po prostu zła byłam na ojca. Nigdy nie był na zakończeniu roku, rozpoczęciu roku, na moich występach. NIGDY. Kiedy babcia jeszcze żyła chodziła zawsze tam, gdzie jej kochana i jedyna wnuczka miała występ. Tak byłam jej jedyną wnuczką. Pewnie dlatego tak mnie kochała i opiekowała się za syna. Zakończenie 1 roku było najgorszym moim dniem w życiu. Właśnie miałam wchodzić na scenę i zaśpiewać piosenkę dla babci, która leżała w szpitalu, gdy dostałam telefon z tego miejsca. Wiadomość jaką mi przekazali była tragiczna. Wyszłam na scenę, ale nie dokończyłam pisoenki. Była to dla mnie wielka szansa, bo miałam do zaśpiewania jedną ze swoich piosenek, a występ obserwowali ludzie z tutejszych wytwórni. Gdy zaczęłam śpiewać 'Canciones que pronto he de escribir por ti, por ti' upadłam na kolana. Zawsze każde piosenki pisałam dla babci. W tej chwili doszło do mnie, że jej już nie ma. Z moich rozmyśleń wyrwała mnie machająca ręka Any. Wytarłam szybko ręką swoje oczy, w których pojawiły się łzy.-Wszystko w porządku, Dulce?-zapytała się dziewczyna. Trochę była zaniepokoja moją zmianą nastroju.<br />
-Zapomniałaś co dzisiaj jest?-zapytałam.<br />
-Ah..no tak, przepraszam, zapom..-nie dał jej dokończyć mój dzwoniący telefon. Spojrzałam na wyświetlacz.<br />
-No fajnie, tatuś sobie o mnie przypomniał, ciekawie co chce?<br />
<div style="text-align: center;">
<i>~rozmowa telefoniczna~</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>(ja-J, tata-t)</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>J-Co tam?</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>T-A gdzie 'hej' albo 'cześć'?</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>J-Taa siema... to jak powiesz co chcesz?</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>T-Myślisz, że dzownię do ciebie tylko dlatego, że mam jakąś sprawę?</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>J-Powiesz czy nie? Nie mam za bardzo czasu. Jakbyś nie wiedział mam dziś zakończenie roku i bardzo ważny występ, na którym cię nie będzie...</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>T-Wypadło mi bardzo ważne spotkanie.</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>J-Ta jasne, a jak na imie ma to 'twoje ważne' spotkanie?</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>T-Nie będziemy tak rozmawiać. Chciałem ci tylko powiedzieć, że jutro rano masz lot, a bilet lezy tam gdzie zawsze.</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>~koniec rozmowy telefonicznej~</i></div>
I się rozłączyć. Musiałam mu to powiedzieć, co powiedziałam, bo doskonale wiedziałam, że jest z jakąś babką. Spotyka się z nią i jeszcze jakąś inną od smierci babci...<br />
-Co chciał?-zapytała się Any.<br />
-Głównie to chodziło mu o to, że bilety już są i jutro z samego rana wylatujemy!-krzyknęłam głośno podskakując. Po chwili przyjaciółka się do mnie przyłączyła.-Ej dobra, bo ja jestem jeszcze nie gotowa, a została nam godzina, a musze jeszcze piosenke przecwiczyć. Tym razem nie zawiode nauczycielki od śpiewu. Dała mi drugą szansę-mówiłam, idąc w kierunku garderoby.<br />
-Masz rację, a jeszcze make up, fryzura..z tym się trochę może zejść. Ale dobra, pokazuj, co chcesz założyć.-powiedziała, gdy dołączyła do mnie. Zaczęłam wyrzucac po kolei jakieś sukienki albo zestawy.<br />
-Dobra.-powiedziała Anahi, ale jej nie usłyszałam.-Dobra!-tym razem krzyknęła i dzięki temu ją usłyszałam.-Mam już wybrane coś dla ciebie.-wstałam i do niej podeszłam.<br />
-Pokaż mi co tam wybrałaś.-powiedziałam do niej.<br />
-Dobra. Załozysz ją i zaraz znajde do tego jakieś fajne buty i jesteś gotowa.-powiedziała energicznie Any.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg0eUprJq8mNDFvllX0zLTKQQ6neS5Pvak1MVOM_TUiCmfuWdIdeCO_CuVt3WyaKyU8KNekSPDgf09DE0KmkwyT2hXsNFOS7p220PTBIEPrTctkUl6jM-ZzxvALIgMhgVD2Fx0_uq_aRzc/s1600/dul.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg0eUprJq8mNDFvllX0zLTKQQ6neS5Pvak1MVOM_TUiCmfuWdIdeCO_CuVt3WyaKyU8KNekSPDgf09DE0KmkwyT2hXsNFOS7p220PTBIEPrTctkUl6jM-ZzxvALIgMhgVD2Fx0_uq_aRzc/s320/dul.jpg" width="242" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
-Ok, to ja ide się przbrać, a ty szukaj jakiś butów.-powiedziałam i znikłam za parawanem.-Any! Włosy zostawie rozpruszczone nie?<br />
-Oczywiście, że tak-powiedziała. Gdy wyszłam już gotowa, dziewczyna nadal przebierała w moich butach. Mam ich sporo więc dziewczyna ma nie lada wyzwanie. W końcu je wybrała, a ja z Any już całkowicie wyszykowane wyszłyśmy przed dom. Gdy miałam wsiadać już do samochodu ktoś mnie powstrzymał. Nie był to nikt inny jak Michel.<br />
-Hej kochanie-przywitał się całując mnie w policzek.-Cześć Any.<br />
-Cześć. Co tam?-zapytałam się, bo nie bardzo wiedziałam co tutaj robie. Mieliśmy się spotkać koło 16.<br />
-Wiesz, przepraszam, ale chciałem ci powiedzieć, że dzisiaj nie mogę się z tobą spotkać. Wypadło mi coś bardzo ważnego.-gdy to powiedział mina mi trochę zzedła, no ale cóż różnie bywa. Z jednej strony to dobrze, dłużej będę mogła posiedzieć u babci na cemnatrzu. Lubię tam przesiadywać i z nią rozmawiać. Wiem, że to dziwne, ale tak właśnie robię.<br />
-No trudno kiedy indziej, a tera zprzepraszam cię, ale bardzo nam się spieszy.-powiedziałam po czym go pocałowałam i wsiadłam do samochodu.<br />
Gdy byłyśmy na miejscu zaparkowałam samochód na sowim stałym miejscu.<br />
-Nie martw się, na pewno musi to być coś pilnego skoro nie może się z tobą spotkać.-powiedziała Anahi. Widocznie musiała zauważyć, że to mnie trochę zdenerwowało.<br />
-Pewnie tak-powiedziałam-musimy już iść, muszę się przygotować jeszcze-dodałam posłałając przyjaciółce uśmiech. Wysiadłysmy z auta i każda udała się w swoją strone. Ja poszłam poszukać nauczycielki od śpiewu, by powiedziała gdzie jest próba. Niestety nie należała do świetnych. Było pare niedociągnięć, które musieliśmy poprawić już na scenie przed wszystkimi. Mam zaśpiewać piosenkę, której nie zaśpiewałam 2 lata temu. Musiałam dać z siebie wszystko. Od tego zależało moje dalsze życie. Może tym razem uda mi się zwrócić na siebie uwagę łowców gwaizd? Gdy dyrektorka zapowiedziała mój występ słyszałam piski, ale najabradziej dało się usłyszeć głos Anahi. Drobna dziewczyna, ale głosik to ma! Zaśpiewałam piosenke bez żadnego najmniejszego błędu wszystko poszło jak należało. Ładnie się ukłoniłam i zeszłam ze sceny. Dobrze jeszcze nie zeszłam, a już złapała mnie przyjaciółka, a zaraz za nia przyleciała nauczycielka.<br />
-Dul to było coś pięknego! Prawda Any?-krzyczała strasza pani, bardzo ją lubiłam.<br />
-Cieszę się, starałam się jak mogłam. Ale to też dzięki zespołowi-powiedziałam pokazując ręką w stronę chłopaków.-a teraz przperaszam panią, ale my wrócimy już na swoje miejsca.-powiedziałam, uśmiechnęłam się i razem z Anahi wróciłysmy na widownie, by dalej obserwować przebieg uroczystości.<br />
Na szczęście nie trwało to bardzo długo i koło południa pożegnaliśmy się ze szkołą na 3<br />
miesiące. Uznacie mnie za dziwną, ale nie cieszę się z tego faktu. Całe dnie w domu. Chciaż jutro wylatuję, więc przez ok dwóch miesięcy nie będzie mnie w domu. Bardzo mnie to cieszy, że w końcu mój kochany olczulek zabukował nam te bilety. Po roku cigłęgo chodzenia i proszenia go o nie. W samochodzie Anahi włączyła radio, podgłosiła je na maxa. Całą drogę pod dom Any śpiewłyśmy piosenki. Szło to nam na prawde fajnie. No ale co fajne szybko się kończy.<br />
-Zacznij się już pakować, bo znając ciebie na jednej walizce się nie skończy.-pwoiedziałam, gdy stałyśmy już na podjeżdzie.<br />
-Ha ha ha..Bardzo śmieszne!-powiedziała, po czym pokazała mi język i wysiadła z auta.<br />
-Będę u ciebie..-zaczęłam się zastanawiać ile mi zajmie pakowanie, później jeszcze na ten cmentarz<br />
-jak będziesz-dokonczyła za mnie blondynka i razem się roześmiałyśmy. Zamknęła drzwi, a ja odjechałam. Od Any do mnie daleko nie ma, więc droga minęła mi szybko. Wbiegłam do domu. Udałam się do kuchni, by czegoś się jeszcze napić. Zajrzałam do salonu, miałam nadzieję, że ojciec już będzie w domu. Nic bardziej mylnego. Siedział w salonie, na fotelu ze szklanką whiskey i oglądał jakieś badziewie.<br />
-O której wróciłeś?-zapytałam zmieniając się z wesołej na poważną. Przy nim nie można być uśmiechniętym.<br />
-A co cię to intersuje?-odpowiedział pytaniem na pytanie. Nawte nie spojrzał się na mnie. Nie obchodziło go nawet to jak byłam ubrana, uczesana, umalowana. Nic zero jakiegokolwiek zainteresowania moja osobą z jego strony. Teraz już się przyzwyczaiłam, ale najbardziej bolało gdy byłam małą dziewczynką i nie rozumiałam za wiele. Na szczęście te czasy minęły już dość dawno temu. Nie tak łatwo jest dać mi wmówić kłamstwo.<br />
-No wiesz, skoro nie miałeś czasu pofatygować swojego du*ska na moje zakończenie roku i ważne wystąpienie, a gdy przychodzę do domu ty w nim jesteś to nic dziwnego, że jestem ciekawa o której wróciłeś.-powiedziałam bardziej dosadniej,co pomogło zyskać jego uwagę. Zmierzył mnie od stóp do głów, ale nic nie skomentował. Wstał z fotela i wolnym, ale zdecydowanym krokiem podchodził do mnie. Nie zaprzecze byłam lekko zdezorientowana. Nie wiedziałam co zamierza.<br />
-Nie będziesz mnie kontrolować, zrozumiano?-powiedział stając tuż przede mną, poczym wymierzył cios w policzek. Bolało nie samowicie. Pod wpływem siły odsunełam się do tyłu łapiąc się za policzek. Nie płakałam, nauczyłam się już, że to jest dla niego największy sukces. Poprawiłam włosy, które miałam na twarzy, ręcę opuściłam wzdłuż ciała. Podeszłam do niego i najzwyczajniej w świecie plunęłam mu w twarz.<br />
-Jesteś nikim, jesteś śmieciem jeśli bijesz własną i do tego jedyną córkę.-powiedziałam, gdy odsunęłam się na bezpieczniejszą odległlość. Myślałam, że dostane jeszcze raz czy coś, ale ten odwrócił się i poszedł z powrotem na fotel, a ja szybko pobiegłam na górę do siebie. Naszykowałam sobie jakieś luźniejsze ciuchy i razem z nimi poszłam do łazienki. Tam przemyłam sobie twarz zimną wodą. Od razu lepiej-pomyślałam. Poprawiłam makijaż. Założyłam szare rurki, biały T-shirt, a włosy związałam w kucyk. Schodząc na dół trochę się bałam, nie wiedziałam, czego mam się spodziewać. Spojrzałam w strone salonu, ale nikogo nie było w fotelu. Zdziwiłam się trochę.<br />
-Gdzie on już pojechał?- powiedziałam na głos. Przed drzwiami założyłam trampki i wyszłam zamykając za sobą drzwi.<br />
<br />
Po zaopatrzeniu się w wkład do znicza dojechałam na cmentarz. Nie było za dużo samo-<br />
chodów- z resztą nigdy ich tutaj nie ma za wiele. Dochodząc do miejsca gdzie została pochowana babci, zauważyłam, że stoi tam siwy mężczynza. Nie podchodziłam bliżej tylko mu się przyglądałam. Niestety jestem krótko widzem i jedyne co wyraźnie widziałam to właśnie jego siwa czupryna i nic więcej. Poczekałam aż odejdszedł i podeszełam do grobu. Ten facet postawił bukiet czerwonych róż w wazonie.<br />
-Kochałaś te kwaity.-powiedziałam. Zawsze w kuchni stały świeże czerwone róże ścięte od nas z ogrodu. Przychyliłam się i zapaliłam jeden ze zniczy, bo nie tylko przynósł ten bukiet, ale też zapalił jedną ze świeczek. Posiedziałam jeszcze chwilę, streściłam babci to co u mnie się działo przez kilka dni. I odeszłam.<br />
<br />
Wbiegłam szybko do domu, nawet butów nie zdjęłam i wbiegłam do salonu. Nikogo nie<br />
było w nim. Gdy chciałam się odwrócić ktoś dotknął mojego barku.<br />
-Nie bój się to tylko ja twój niedobry ojciec-powiedział w końcu. Widocznie musiał poczuć, że się przestraszyłam gdy połozył dłoń na moim ciele. Odwróciłam się i spojrzałam mu w oczy. Były teraz pełne miłości, ale też obaw? Nie wiedziałam dlaczego akurat to widziałam w jego oczach. Urwałam wymiane spojrzeń i szybkim krokiem skierowałam się do swojego pokoju. W garderobie wyjęłam walizkę i zaczęłam się pakować. Jak się okazało jedna walizka to za mało. Po ponad godzinnym pakowaniu się stałam w progu pokoju z trzema walizkami. Odwróciłam się jeszcze na chwilę i pożegnałam się ze swoim pokojem.<br />
-Uważaj na siebie-powiedział ledwo słyszalnie ojciec z salonu gdy wychodziłam.<br />
<div style="text-align: center;">
~*~</div>
<div style="text-align: left;">
No i pojawił się pierwszy rozdział. Jest długi, nawet bardzo długi.;d Kolejny rozdział będzie raczej krótszy, ale nie jestem pewna xD Nawet mi się podoba ten rozdział, a najbardziej sceny z ojcem.;p Piszcie co wy o nim sądzicie.</div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;">Czytasz=Komentujesz</span></div>
Ciruellaahttp://www.blogger.com/profile/01050219848943733364noreply@blogger.com21