niedziela, 20 stycznia 2013

Rozdział 15.


*perspektywa Dulce*

     Siedziałam  na łóżku i włączyłam już sobie film po wcześniejszym zgraniu na pendriva. Prawdę mówiąc lubiłam oglądać ten początek. Ache się budzi i widzi Gabi, ale już po chwili wydaje się mu, że się utopiła i biegnie jej na ratunek. Kilka sekund później okazuje się, że to był tylko sen. Oglądając to pierwszym razem, myślałam, że on jednak jest z nią, nie rozstali się mimo tego wszystkiego co miało miejsce. Przewijając na początek po raz dziesiąty do pokoju wszedł Harry. Zamknął drzwi nogą i trzymając w jednej ręce paczkę chusteczek, a w drugiej pudełko pizzy. Podszedł do łózka, na którym położył oby dwa pudełka. Widać było, że jest tutaj tylko ciałem, ale nie umysłem. Coś musiało się stać, a ja nie wiem co. Muszę się dowiedzieć.
-Harry co jest?-zapytałam przysuwając się do niego i obejmując go od tyłu za ramiona i pocałowałam delikatnie w policzek.
-Musimy stąd szybko wyjechać!-powiedział jedynie Hazza, który nawet nie zareagował na moje zachowanie, co było dla niego bardzo dziwne. Gdy usłyszałam to co wydobyło się z jego ust oniemiałam. Odsunęłam się troszkę od niego i przekręciłam go w moją stronę. Pod taflą zaszklonych źrenic można było dostrzec strach, niepokój, troskę.-Michel tutaj był chyba...-dodał.
-Jak to był?-zapytała nie rozumiejąc tego co do mnie mówi. Wydawał się w tym momencie jak kosmita, który przyleciał na Ziemię, a ja nie mogę zrozumieć jego języka.
-Nie jestem pewien, ale ten dostawca był łudząco podobny do niego, a brata bliźniaka chyba nie ma?-odpowiedział nadal w dość dużym szoku, a ja dopiero teraz zrozumiałam o czym on do mnie mówi. W tym momencie byłam przerażona. Wiedziałam, że pojawienie się Michel'a w moim domu mnie nie minie, a kiedy to się już wydarzy będę musiała koniecznie stąd wyjeżdżać. Jednak nie chce teraz wylatywać. Jeszcze nie teraz, ale wiem, że Harry nie pozwoli mi tutaj długo zabawić.
-Ale..czy ty..Czy ty jesteś pewien, że to był Michel?-zapytałam jąkając się. Byłam przerażona!
-Jestem pewien na 99,99%-powiedział pewnym głosem przyjaciel.
-Musimy mieć pewność w 100%-powiedziałam dość niepewnym i zachrypniętym głosem.
-Ale mi ona nie jest potrzebna! I tobie też nie. Stu procentową pewność będziesz miała gdy on coś ci zrobi! A ja nie chce do tego dopuścić, bo nigdy sobie tego bym nie wybaczył.-powiedział schylając głowę powstrzymując łzy i przy ostatnich słowach mówił już szeptem. Zbliżyłam się do niego bliżej i chwyciłam jego policzki w moje  zimne dłonie. Chłopak drgnął nieznacznie gdy poczuł zimno. Podniosłam jego twarz i chciałam spojrzeć w jego zielone oczy. Chłopak kręcił głową i unikał mojego spojrzenia, ale w końcu zmusiłam go by na mnie zwrócił uwagę.
-Harry..Zostańmy tutaj jeszcze kilka dni. Nic mi się nie stanie. Bo co może mi się stać w domu siedząc ze złamaną nogą?-zapytałam ironicznie uśmiechając się przez łzy, które znalazły w końcu ujście. Chłopak zrobiła minę typu "Serio?!", ale nic nie powiedział, dalej słuchał, nie przerywając mojego poruszającego serca monologu-Będziesz zawsze ze mną, a będąc z tobą czuję się najbezpieczniejszą osobą na świecie. Wiem, że nie dasz mnie skrzywdzić. Mam też tutaj tatę, poza tym co on może zrobić nam w domu?-Hazza siedział tak jeszcze chwilę, a gdy sobie wszystko przemyślał, przysunął się do mnie i mocno mnie przytulił do siebie i zaczął kołysać mnie na prawo i lewo. Chyba chciał, żebym usnęła?
-Obiecaj mi, że będziesz na siebie uważała, gdy nie będzie mnie czy Enrique przy tobie, i że-dzisiaj jest środa-w Meksyku zostajemy do piątku -powiedział, a ja wybuchnęłam śmiechem, gdy zaczął rozmyślać nad dniem tygodnia. Mówiąc to wszystko bujał mną coraz mocniej, przez co w końcu się przewróciliśmy.
-Obiecuję-powiedziałam szeptem, gdy przestaliśmy się śmiać i powróciliśmy do rzeczywistości. Miło było zapomnieć choć na tak krótką chwilę o dotychczasowych problemach. Harry odpowiedział bezgłośne 'dziękuję' i wpatrywał się w moje oczy. Wreszcie to on przeszywał mnie spojrzeniem, a nie odwrotnie. Nie przeszkadzało mi to, ponieważ lubię czuć na sobie jego wzrok, lubię patrzeć się w jego zielone oczyska. Przytulił mnie do siebie bardzo mocno.-A co z filmem?-zapytałam, bo miałam ochotę go wypatrzeć, ale widziałam, że Hazza nie miał ochoty na oglądanie.
-Nie mam już ocho..-nie pozwoliłam mu dokończyć, tylko kiwnęłam w zrozumieniu głową. Przesunęłam głowę bliżej jego ramienia i ułożyłam ją tak bym miała wygodnie. Chciałam usnąć, ale nie mogłam. Nie byłam w stanie. Nie po dzisiejszym wieczorze. Miałam mętlik w głowie, który chciałam jak najszybciej sobie ułożyć. Musiałam to zrobić. Im szybciej tym lepiej. Wiem, że Harry ma dużo racji z tym, że muszę jak najszybciej wyjechać. Powinnam to zrobić już jutro, bo czas odgrywa tutaj ogromna rolę. Jednak nie mogę jeszcze zostawić dziewczyn. Mimo że nie rozumiemy się za dobrze, chcę spędzić z nimi jeszcze trochę czasu. Chcę się z nich pośmiać-tak to jest chyba najważniejszy powód chęci mojego pobytu tutaj. Nie chce także zostawiać tutaj mojego chorego ojca. Chyba, że pojedzie z nami? Dulce Mario! Wpadłaś na znakomity pomysł! Więc jedną sprawę mamy z głowy, Carlos jest więzieniu, a Michel..? Jeśli wyjadę to się niczego nie dowie, bo niby od kogo. No chyba, że mnie obserwuje...ale nie, nie posunąłby się do czegoś takiego!?-zastanowiłam się na chwilę, ale szybko stwierdziłam, że jest to człowiek nie przewidywalny i może posunąć się do wszystkiego. Z resztą nic mnie nie zdziwi. Więc nie mam wyjścia. Muszę wyjechać. Rozważyłam sobie wszystko już na spokojnie(?) i to będzie najlepsze rozwiązanie. Wybór niektórych decyzji jest ostatecznością, której nie chcemy podejmować. Tak jest ze mną, ale nie mam innego wyboru.
     Gdy podniosłam głowę, by powiedzieć chłopakowi, że jestem w stanie wyjechać chociażby jutro wieczorem, zobaczyłam jego słodką, niewinną i spokojną twarzyczkę, na której nie było już widać jego zielonych oczu, ponieważ chłopak spał. Żeby go nie zbudzić pozostałam w tej samej pozycji do czasu, aż sam chłopak mnie nie puści i sam się nie przekręci. I nie musiałam długo na to czekać. Jednak chłopak owszem, przekręcił się, ale nadal trzymał mnie bardzo mocno. Zdrową nogą podciągnęłam koc, który leżał na brzegu łóżka i przykryłam nas nim.

Na jawie świat jest dla wszystkich jeden i ten sam; ale we śnie każdy ucieka do włas­ne­go świata. 

     Przez niezasłonięte rolety wpadały do pokoju promienie słońca, które padały na moją twarz. Nie chętnie przeciągnęłam się, bo wiedziałam, że jest już koło południa. Promienie sięgały łóżka koło 10-11. Rozejrzałam się po pokoju opierając się na łokciach. Mój wzrok utknął na ciele mojego przyjaciela. Uśmiechnęłam się na sam jego widok i najciszej jak to możliwe wstałam z miękkiego, ciepłego łóżka. Narzuciłam na siebie szlafrok i o kulach wyszłam ze swojego pokoju. Skierowałam się ku kuchni, z której dochodził aromatyczny zapach jajecznicy. Gdy wreszcie dotarłam na miejsce moim oczom ukazał się mój tata przy kuchni.
-Czyżby to śniadanie dla mnie?-zapytałam, doskakując do krzesła.
-Nie tylko dla ciebie, ale i dla Harry'ego-powiedział tata, odwracając się do mnie przodem, po czym znów się odwrócił wyłączył gaz i sięgnął po talerze i sztućce. Nałożył jedzenie każdemu z nas. Talerze postawił na tacy, do tego dostawił wypełnione sokiem pomarańczowym szklanki-zaniosę to wam, bo ty nie dasz rady-dodał odwracając się do mnie znów, tym razem trzymając już w rękach tacę.
-Tatku, jutro, albo jeszcze dziś wieczorem musimy wracać do Londynu-powiedziałam wchodząc po schodach.
-No to w czym problem?-zapytał zaskoczony mężczyzna.
-Chodzi o to, że chcę żebyś poleciał razem z nami. Nie chcę cię tutaj zostawiać-powiedziałam bardzo poważnie i stanowczo.
-No dobrze, zacznę się pakować. A mogę wiedzieć co się stało?-zapytał w woli zrozumienia tego.
-Chodzi o Michel'a. Muszę przed nim uciekać. Zgłosiłam już go na policję, ale nic z tym nie zrobili, a teraz pojawił się w Meksyku-powiedziałam już nie tak pewnie jak wcześniej. Było mi wstyd za to, że dałam się zakochać w facecie, który będzie mnie prześladował, i który jest nie przewidywalny.  Tata zrobił zdziwioną minę. Nie wiedział co się działo w trakcie pobytu w Londynie i o tym co miało miejsce przedwczoraj i wczoraj.-Później ci opowiem, najpierw zjem, ogarnę się i wtedy dopiero-dodałam cicho, kiedy tata otworzył drzwi do pokoju. Weszliśmy do środka po cichu, by nie zbudzić nadal śpiącego Loczka. Tata podszedł szybciej do stolika i położył na nim tace.
-Przychodzi do mnie dzisiaj wieczorem ojciec Jess, więc nie będę miał wtedy czasu-powiedział mi szeptem kiedy podeszłam do niego bliżej. Kiwnęłam głową w zrozumieniu i tata odszedł. Podeszłam do łóżka, od strony Harry'ego, by go obudzić.
-Harry, wstawaj-mówiłam delikatnym głosem. Jednak nawet nie wzdrygnął  Musiałam posłużyć się mocniejszą bronią. Poszłam do łazienki ze wcześniej złapanym wazonem, z którego wyjęłam kwiaty. Nalałam wodę i wróciłam do chłopaka, który nadal spał. Podeszłam bardzo cichutko bliżej. Stanęłam nad słodko wyglądającym Loczkiem i bez większych skrupułów wylałam na niego całą zawartość wazonu. Chłopak bardzo szybko się obudził.
-Dzieeeń dobry!-krzyknęłam, gdy przecierał mokre oczy.
-Czy nie ma bardziej cywilizowanych metod na budzenie?-zapytał z ironia w głosie chłopak.
-Mówiłam do ciebie, ale ty dalej twardo spałeś. Gdyby nie noga, za pewne bym skakała po łóżku, ale że nie mogłam musiałam  wylać na ciebie wodę-powiedziałam tłumacząc się, z miną zbitego psa.-Może śniadanie do łóżka na zgodę  kochanie?-zapytałam, gdy chłopak dalej niewzruszony siedział na białej pościeli ze złym wyrazem twarzy.
-Wiesz...Na zgodę to wolę co innego-zaśmiał się pod nosem, co było już dużym sukcesem. Nie wiedziałam, że tak bardzo go to zezłości. Gdybym wiedziała nie zrobiłabym tego, bo nie lubię go przepraszać. Zawsze się ze mną droczy i do samego końca udaje obrażone, mimo że to wszystko go bawi. Oszust jeden! I zawsze ma jeden i ten sam tekst, który wypowiada, gdy mam coś na zgodę. Seksoholik jeden!-No dobra, dobra, śniadanie też jest dobre.-powiedział śmiejąc się, gdy zobaczył moją minę, która nie była zachwycona jego zachowaniem.-O ile zjesz ze mną?-dodał na końcu podnosząc się z łóżka i podchodząc do stolika i zabrał tace z posiłkiem. I wrócił z powrotem na swoje miejsce. Poklepał ręką miejsce koło siebie i kiwnął głową bym wskoczyła do niego. Zaśmiałam się, gdy zrobił proszącą minkę i usiadłam koło niego.
-Leci samolocik, leci. Otwieramy szeroko buzię Dul, bo samolocik się nie zmieści!-mówił Harry z poważną miną, próbując mnie nakarmić. Widać, że się wczuł. Było to bardzo śmieszne, więc nic nie mogłam przełknąć.-Nie śmiej się, bo to nie jest śmieszne. Buzia musi być zawsze sprawna!-powiedział poważnie chłopak, a ja wyplułam wcześniej włożone do buzi jedzenie.-No dobra to mogło cię rozśmieszyć, ale teraz już jedz-powiedział chłopak uśmiechając się nie znacząco pod nosem i dalej mnie karmił. Postanowiłam również nakarmić go, by nie był głodny. Nie szło nam to najlepiej, ale bawiliśmy się dobrze.

     Po jakże wspaniałym śniadaniu i obiedzie, który nie był już taki ekscytujący jak pierwszy posiłek, przyszedł czas na odpoczynek. Położyłam się wygodnie na jednej z kanap i zaczęłam skakać po kanałach. Na HBO była 'Żona na niby' zostawiłam to sobie, bo lubię te komedię. Jednak nie było dane mi nacieszyć się błogim leniuchowaniem i beztroskim oglądaniem filmu, ponieważ usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Dulce, dziewczyny przyszły do ciebie-powiedziała tata, wchodząc do salonu, a zza jego pleców wyłoniły się sylwetki moich znajomych.-To ja was zostawię. Muszę pomóc Harry'emu-dodał i poszedł na górę.
-Siema, jak się czujesz-zapytała Maria.
-Siema, już o wiele lepiej-powiedziałam uśmiechając się.-A gdzie jest May?-zapytałam orientując się, że jej brakuję.
-Jak zwykle jest u babci-powiedziała z wyrzutem All. Zmierzyłam ją ze złym wzrokiem, gdy to wypowiedziała, ale nic się nie odezwałam. Jednak nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego jej się to tak bardzo nie podoba?-Wpadłyśmy tylko na chwilę, chcemy się zapytać  czy pojedziesz z nami do Obrera? Maria ma tam znajomych, a chcemy zapoznać się z nimi, co ty na to?-zapytała All, która przeszła bardzo szybko do konsensusu. Wiedziałam, że chce tam pojechać tylko po to, by poderwać chłopaków. To jest takie oczywiste.
-Ale dlaczego to jest takie bardzo ważne dla ciebie?-zapytałam nie wiedząc po co się mnie o to pyta skoro doskonale wie, że nie pojadę z nią, bo raz, że nie jestem zdolna, dwa, że dzisiaj wyjeżdżam.
-Moja mama uważa, że będziesz nas pilnować, bo nas samych nie puści bo nie ma do nas zaufania..i takie tam-powiedziała zdenerwowana All.
-Ale przecież ja nie jestem, aż tak grzeczna!-wyprostowałam to co przed chwilą powiedziała All-A co z May?
-Maite nie jedzie, ma wesele-powiedziała z obojętnością w głosie.
-Wybacz, ale nie mogę jechać. Ale nie rozumiem dlaczego nie chcą cię puścić rodzice?-zapytałam z niezrozumieniem w głosie.
-To jest skomplikowane-zaśmiała się Jess, a All jej zawtórowała.
-Mamy chwilę czasu, więc możesz mówić-zaśmiałam się, a Maria powtórzyła za mną  Widocznie i ona nie wie o co takiego się stało.
-No więc, All, może opowiedz dziewczyną co zrobiłaś-zaśmiała się Jess, spoglądając na brunetkę.
-No dobra. To było rok temu. Razem z mamą byłam u rodziny no i tam razem z kuzynami poszłam na zabawę. Razem z nimi wracając pod wpływem zatrzymała nas policja. Zostałam zabrana na izbę wytrzeźwień, a w domu wyczekiwałam wezwania, które miało przyjść, ale jak widać nie przyszło. Jedynie co to tata się bardzo zdenerwował tym wszystkim. On nie umie się cieszyć życiem. Stary zgred!-powiedziała Jess, bardzo szybko tak by jak najszybciej skończyć opowiadać tę historię.
-No nie gadaj!-powiedziałam, gdy brunetka wypowiedziała ostatnie zdanie. Nie mogłam się powstrzymać. Wiedziałam, że jest jaka jest, ale nie sądziłam, że aż tak poniosła ją zabawa.
-No i teraz tata, ma zastrzeżenia jak wychodzę na zabawę-powiedziała zła-Ale na szczęście mam mamę, która mi na wszystko pozwala-mówiąc to od razu poprawił się jej humor
-A dlaczego teraz nie może cię ona puścić?-zapytałam znów nie rozumieć.
-Bo wyjechała do rodziny-powiedziała nie zadowolona.
-To wszystko wyjaśnię-powiedziałam kiwając głową.
-To nie możemy na ciebie liczyć?-zapytała wstając z kanapy.
-Niestety nie, gdyby nie noga chętnie bym z wami pojechała-powiedziałam patrząc się ze złością na swoją nogę, która była schowana po warstwą białego gipsu.
-Nic się nie stało przecież. Najważniejsze jest teraz żebyś jak najszybciej doszła do siebie-powiedziała Maria i poklepała mnie po ramieniu.
-Dulce, już cię spakowałem-powiedział Harry, kiedy odprowadziłam dziewczyny do drzwi. Posłałam chłopakowi wściekłe i zabijające spojrzenie-upss-dodał tylko ruchem warg i się wycofał z powrotem na górę.
-Wyjeżdżasz?-zapytała Maria trochę zaniepokojona tym faktem. Nie wiedziałam dlaczego, przecież nie byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami by się tym aż tak przejmować.
-Tak, wyjeżdżam, nie mogę tutaj przebywać już dłużej.-powiedziałam otwierając drzwi, dając dziewczynom znak, żeby opuściły już mój dom.
-Michel?-zapytała Sol, a ja spojrzałam zdezorientowana na nią, zastanawiając się skąd może ona mieć pojęcie o nim. Spojrzałam się zakłopotana na dziewczyny, ale one były tak samo zdziwione jak ja. Może May jej coś napomkła?
-Tak, ale nie będę was zanudzała. Bawcie się dobrze. Odezwę się do was za parę dni-powiedziałam z uśmiechem na twarzy, po czym pożegnałam się z dziewczynami. Odwróciłam się na pięcie i krzyknęłam w stronę schodów imię mojego przyjaciela. Ten jakby nic się nie stało przyszedł do mnie złapał mnie i już chciał mnie zanosić na górę, ale go odepchnęłam.
-Co ty najlepszego zrobiłeś!-krzyknęłam, gdy się do niego odsunęłam. Chłopak miał zdziwiona minę, ale tylko przez chwilę, bo po chwili przypomniał sobie o co mi chodzi.-I proszę cię nie udawaj głupiego.-zaczęłam krzyczeć na niego, w sumie nawet to nie wiem dlaczego. Moje emocje się skumulowały i musiałam je z siebie wyrzucić. Widziałam, że tata wyjrzał co się dzieję, ale gdy tylko zauważył jaka jestem zdenerwowana to się wycofał.
-Dulce, a co ja ci niby takiego zrobiłem? To że się przez przypadek przy dziewczynach wygadałem? O to ci tylko chodzi?-zapytał, będąc złym na moje zachowanie w stosunku do niego. Zaczął coś do mnie jeszcze mówić, ale go nie słuchałam. Wyłączyłam się. Za to zaczęłam płakać. Stałam jak głupia na schodach i płakałam. W pewnej chwili poczułam dotyk chłopaka. Biła od niego troska i ciepło.
-Ja..Przepraszam, nie chciałam, ale to tak jakoś wyszło. Gdyby nie ta głupia noga pojechałabym z dziewczynami na podryw jakiś fajnych chłopaków, a gdyby nie Michel nie musiałabym uciekać z rodzinnego miasta...-powiedziałam stojąc wtulona w przyjaciela, brudząc mu tuszem koszulkę, która była dość jasnego koloru.-Przepraszam-powiedziałam uśmiechając się przez łzy, podnosząc głowę do góry, trzymając skrawek brudnego materiału.
-Kocie, za nogę podziękuj tylko i wyłącznie sobie. Nikomu więcej. A Michel'a sobie nie wymyśliłem, stojącego wczoraj w  domu. Boję się o ciebie. Zrozum to!-powiedział wnosząc mnie na górę.-Nadal masz ochotę na 'Tylko ciebie chcę'?-zapytał chłopak, sadzając mnie an łóżku. Spojrzałam na niego zaskoczona, tym że sam z siebie zaproponował oglądanie filmu, TEGO filmu.
-Chętnie, ale za chwilę. Muszę iść powiedzieć o czymś tacie i zaraz wracam. Możesz włączyć już pomału film-powiedziałam uśmiechając się i pomału chowając się za drzwiami. Skierowałam się do sypialni mojego taty, z której dobiegały odgłosy pakowania się. Zapukałam po czym weszłam do pokoju.
-Nie przeszkadzam?-zapytałam, siedzącego na skraju łózka siwego mężczyznę.
-Nie, skądże-powiedział z uśmiechem na pomarszczonej twarzy.-Dziewczyny już poszły?-zapytał
-Tak. Przyszły się zapytać czy bym nie pojechała z nimi gdzieś tam..-powiedziałam-Ale też nie mają w sobie za grosz taktu. Przecież doskonale wiedzą, ze mam nogę w gipsie i się z nią ciężko porusza, to te jeszcze przychodzą z taką propozycją. A wszystko dlatego, że All się tak spiła rok temu, że ojciec nie chce jej teraz puścić i uważa, że ja jestem najbardziej odpowiedzialna z nich wszystkich.-powiedziałam to co chciałam mu powiedzieć i co leżało mi na sercu. Było mi przykro, że przez nogę nie mogę nigdzie jechać, a one chociaż mogłyby nic mi nie mówić o tym wyjeździe wtedy nie byłoby mi tak szkoda.
-Masz rację, trochę głupio zrobiły, a to że nie mają taktu wiadome jest nie od dziś-zaczął mówić, ale przerwał mu dzwonek domofonu.-To pewnie ojciec Jess. A ty idź na ten film do Harry'ego-dodał uśmiechając się i wychodząc z pokoju. Słyszałam już tylko oddalające się kroki. Sama po chwili wstałam i poszłam do swojego pokoju. Pod drzwiami, które były nie domknięte znów usłyszałam rozmowę mojego przyjaciela.
-Tak miśku, dzisiaj wracam. Spokojnie. Jutrzejszą noc spędzimy razem. Obiecuję ci to..
Nie mogłam tego słuchać, dlatego chcąc skończyć jego rozmowę weszłam do pokoju jak gdyby nigdy nic. Chłopak powiedział tylko, że musi kończyć i odezwie się później. Spojrzałam na niego zdziwionym, smutnym wzrokiem(?) Sama nie wiedziałam co czuję. Teraz jestem pewna, że rozmawiał z dziewczyną, a nie z Lou, jak podejrzewałam kiedyś. Jednak nie rozumiem, dlaczego ukrywa ja przede mną? Wstydzi się mnie?
-To jak, możemy już zacząć oglądać?-zapytał Harry, sprowadzając mnie tym samym na ziemię. Kiwnęłam głową twierdzącą i usadowiłam się wygodnie na łóżku, a Harry obok mnie.  Włączył film i po raz tysięczny siedziałam i z zaciekawienie w oczach oglądałam poszczególne sceny.

     "Kiedy kończy się miłość, można spodziewać się wszystkiego poza odpowiedzią na pytanie dlaczego?"

Ten film zawsze zmusza mnie do refleksji. Często zatracam się w rozmyślaniach nad własnym życiem przez co gubię wątek w filmie. Jednak po obejrzeniu cieszę się tym, że główny bohater znalazł sobie miłość swojego życia i jest z nią szczęśliwy. Zwłaszcza, że przeszedł w życiu dość dużo.
-Mówiłem, że będziesz płakać!-krzyknął, gdy usłyszał moje pochlipywanie i pociąganie nosem.
-No to skoro to wiesz, to po co mi to wypominasz?!-zapytałam się zdziwiona przecierając rękoma zapłakaną twarz.
-Oj no dobrze, przepraszam.-powiedział zmartwiony, tym co powiedziałam wcześniej.
-Oj no dobrze, ale zrozum, że jest to piękna historia i bardzo mi szkoda w tej części Ache.-powiedziałam smutnym głosem, przypominając sobie niektóre sceny z filmu.
-Czy ty uważasz, że ja nie mam serca i nie poruszają mnie takie historie?-zapytał urażony, ale szczerze mówiąc to powątpiewałam te kwestie. Harry miał małe trudności z okazywaniem tego co mu leży na sercu, ale stara się jak może, by to zmienić.
-Tak, tak właśnie uważam-powiedziałam bardzo poważnie, po czym wybuchnęłam śmiechem. Przyjaciel rzucił we mnie poduszką,a  ja mu oddałam i zaczęła się wojna na poduszki. Niestety z moją nogą zabawa była troszkę mniej ruchliwa, nie skakaliśmy po łóżku  tylko okładaliśmy się miękkimi poduszkami  siedząc na przeciwko siebie.
-Dulce! Harry!-dobiegł nas krzyk mojego taty-Czas już na nas-dodał, a  my spojrzeliśmy po sobie i odłożyliśmy poduszki na swoje wcześniejsze miejsce. Wstaliśmy z łóżka, poprawiliśmy ubrania i Harry wziął nasze walizki, a ja nie czekając na niego udałam się na dół. Jednak nic to nie dało, że wyszłam wcześniej, ponieważ chłopak mnie dogonił, a nawet wyprzedził.
-Aaała! Za co to?!-zapytał się chłopak, kiedy oberwał kulą, za to że mnie wyprzedził.
-Hmm-udawałam chwilę zastanowienia-w sumie to za nic-powiedziałam przez śmiech. Chłopak zostawił walizki w przedpokoju i wrócił biegiem do mnie. Gdy do mnie dobiegł złapał mnie w pasie jedną ręką, tak że nie mogłam się mu wyrwać, a drugą ręką łaskotał mnie, a ja jak jakiś opętany człowiek wykrzywiałam się we wszystkie możliwe strony i krzyczałam wniebogłosy, by przestał.
-Dzieci-powiedział z politowaniem tata, który wyszedł z gabinetu, chyba.-Przestańcie już i zbieramy się, jeśli mamy być na czas na lotnisku.-powiedział i skierował się do wieszaka, na którym wisiały kurtki, w tym taty.
-Co tam ojciec Jess opowiadał, znów żalił się na swoją córeczkę?-zapytałam śmiejąc się wychodząc z domu.
-Mówiłem mu o All, i podobno Jess powiedziała mu o tym już rok temu, ale tak. Narzekał jak diabli.-powiedział zamykając drzwi wejściowe i chowając klucze do kieszeni. Zaśmiałam się słysząc jego odpowiedź i ruszyłam w stronę samochodu. Gdy doszłam, a raczej do skakałam do auta, zauważyłam, że opony zostały przebite.-No to mamy problem-powiedział tata, gdy zauważył co się stało. Wyjął telefon i wykręcił jakiś numer.-Za chwilę przyjedzie po nas taksówka-powiedział, gdy zakończył rozmowę. Harry w tym czasie chodził w okół samochodu i lamentował nad tym co się stało. Czekając na pojazd, który miał nas zawieźć na lotnisko śmiałam się z Loczka, który nie wiedział co ze sobą zrobić, a cały czas pisał z kimś. Pewnie ze swoją dziewczyną. Jestem rozczarowana postacią chłopaka, tym że mnie okłamuje. Ile czasu zajmie mu to, by powiedzieć mi o swojej nowej miłości? Jak dotąd o każdej mi mówił, a teraz? Nie rozumiem tego. Mam nadzieję, że kiedyś mi to wyjaśni...Albo sama się pod pytam.
-A ty co? Z nową laską flirtujesz?
-O patrz taksówką przyjechała. Musimy wpakować walizki-powiedział Harry, tak jakby chciał uciec od zadanego przeze mnie pytania. Po tym co przed chwilą zrobił, wiem, że coś ukrywa. A ja muszę się dowiedzieć, o kim nie chce mi mówić...
~*~
Więc jest nowy rozdział! Dulce wraz z Harrym i tatą wraca do Londynu. Teraz już będzie z górki:) I mamy bliżej niż dalej do końca tej części. 
Przyznam, że trochę się zawiodłam na ilości komentarzy pod poprzednim rozdziałem....Liczę, że teraz będzie lepiej:)!
Każdej Directioner dziękuję za akcje! To wielki sukces, zwłaszcza, że mówili o nas w Teleekspressie. Tutaj możecie zobaczyć: 
Na blogu pojawiła się ankieta. Bardzo was proszę o głosowanie w niej, ponieważ nie wiem czy chcecie czytać dalsze losy Anahi i Harry'ego.

niedziela, 6 stycznia 2013

Rozdział 14.


*perspektywa Dulce*

     Czekanie na Loczka mnie zmęczyło, poza tym i tak byłam dość wyczerpana po graniu i po tej wizycie w szpitalu. Zmuszałam się do oglądania jakieś kiepskiej komedii, gdy moje oczy dłużej nie wytrzymały. Usnęłam.
-Nie krzycz Enrique, bo ją obudzisz!-obudził mnie stłumiony krzyk Harry'ego. Podniosłam się na łózka na łokciach, by się rozejrzeć, ale w pokoju nie było śladu chłopka. Dopiero jego sylwetkę zauważyłam stojącą za drzwiami, które przymykał. Gdy zauważyłam, że ma zamiar wchodzić już do pokoju położyłam się znów na łóżku jakbym spała dalej. Przyjaciel podszedł do łóżka, a po chwili czułam jak brzeg łóżka się zapada pod ciężarem jego osoby  Następnie czułam jego oddech na twarzy. Przybliżył dłoń do mojej twarzy i palcami muskał mój policzek. Uśmiechnęłam się na sam jego dotyk.
-Ej. Ty udajesz!-krzyknął oburzony i przyciągnął rękę do siebie. Po jego słowach i tonie głosu wybuchłam nie pohamowanym  szczery i głośnym śmiechem-Wiesz, że dawno się tak nie śmiałaś?-zapytał i po chwili znów wyciągnął rękę w stronę mojej twarzy. Tym razem ja uciekłam głową. Ta sytuacja nas trochę zawstydziła. Czułam, że na moich policzkach robią się czerwone plamki zwane rumieńcami. Bałam się odwrócić w stronę Harry'ego, więc nie widziałam jak on się zachował. Na pewno był zmieszany. Nie raz widziałam, jak w taki sam sposób na zabawach kręcił z dziewczynami, najpierw palcem gładził jej policzek, a po chwili odległość między nimi malała, aż kończyła się pocałunkiem. Nie chciałam po prostu, żeby do czegoś takiego doszło. To jest mój przyjaciel. Kiedyś nie był mi obojętny. Czułam do niego coś więcej. Jednak z czasem 'wyleczyłam' się z tego i niech tak będzie. Nie chce się wdawać w jakieś chore akcje, zwłaszcza, że znam go i wiem jak lubi bawić się dziewczynami, a ja nie chce stracić takiego przyjaciela.
-Gdzie byłeś?-zapytałam zmieniając temat, wstając gwałtownie z łóżka i udając, że szukam czegoś na stoliku.
-Byłem na boisku, u dziewczyn-powiedział spokojnym, opanowanym i takim ciepłym, czułym głosem.
-Chłopaku, który był na boisku, że co?-zapytałam na jednym wydechu, będąc w dużym szoku. Odwróciłam się gwałtowanie, by spojrzeć na niego. To był błąd, bo gdy to zrobiłam moje spojrzenie utknęło na jego koszulce.Chłopak nie wiadomo kiedy podszedł mnie od tyłu.Patrzyłam się na jego koszulkę, po czym dość nie pewnie podniosłam głowę do góry. Harry przyglądał mi się bacznie z uśmiechem na twarzy. Przybliżył twarz do mojej i pocałował mnie w policzek i odszedł z powrotem na łóżko. Położył się na plecach, jedną rękę położył pod głową, a drugą położył na brzuchu i przyglądał się moim ruchom. Okrążyłam pokój i wróciłam na łóżko. Nawet nie wiem dlaczego tak zrobiła. Głupia ja. Ha! Usiadłam na nim i przyglądałam się Harry'emu.
-Gdzie byłeś?-zapytałam po chwili przyglądania się chłopakowi. Niepokoiłam się o niego. Nie było go ponad godzinę. Moja głowa dalej była ciężka, a oczy mi się same zamykały. Po zadaniu pytania zerknęłam szybko na przyjaciela. Widziałam, że był troszeczkę zmieszany moim pytaniem. Szukał odpowiedniej odpowiedzi na zadane pytanie. Położyłam się. Nie mogłam dłużej walczyć z moim ciałem. Swoją ciężką głowę bezwładnie ułożyłam na torsie Harolda-Tylko proszę nie kłam mnie.-dodałam przypominając sobie, że próbuje zataić prawdziwy cel wyjścia z domu. Przekręciłam głowę w jego stronę i patrzyłam się na niego wyczekując odpowiedzi.
-Musiałem pozałatwiać parę spraw, pogadać z kimś-powiedział Hazza, bawiąc się moimi włosami. Uwielbiam gdy ktoś się nimi bawi, to jest takie odprężające, przyjemne.
-Z kim?-dopytywałam się dalej. Z kim on mógł rozmawiać? Chyba nie z dziewczynami?
-Pojechałem na boisk..
-Proszę nie mów, że rozmawiałeś z dziewczynami?!-powiedziałam, nie pozwalając mu dokończyć.  Ze zdenerwowania szybko podniosłam się do pionu. Jak on mógł mi to zrobić?! Prosiłam go przecież, ale do niego nic nie dociera. Jak się uprze przy czymś to za nic nie zmieni zdania.
-No nie...-zaczął. Ulżyło mi, ale gdy znów spojrzałam na jego twarz, widziałam, że to nie koniec jego wypowiedzi i powie jeszcze coś, co za pewne mnie zdenerwuje.-Nie rozmawiałem ze wszystkimi dziewczynami. Rozmawiałem tylko z Allison-dokończył bardzo spokojnie. Poczułam, że wstał z łóżka. Słyszałam jego kroki, zbliżał się do mnie, a ja siedziałam na łóżku nie wiedząc co o tym wszystkim myśleć. Z jednej strony cieszę się, że zachował się jak prawdziwy przyjaciel. Pojechał załatwił sprawę, ale z drugiej-prosiłam go o coś, a on mnie nie posłuchał.-Dulce ja przepraszam, że nie posłuchałem cię-powiedział klękając przede mną.-Ale ja musiałem powiedzieć tej całej All do słuchu.
-Nie powinieneś-powiedziałam, przerywając mu tym samym jego wstęp do monologu.-Ona się zmieniła. Nie jest już tą samą, słodką All, którą znałeś. JEJ JUŻ NIE MA-powiedziałam głośniej, uśmiechając się tylko po ty, by się nie rozpłakać. Szkoda mi jej i bardzo tęsknie za tamtą All. Rozwód rodziców ją zmienił. Zamknęła się w sobie i zaczęła stawać się z dnia na dzień coraz bardziej bezczelna, chamska dla innych, nie miła. Chciała sobie wszystkich podporządkować, nawet całą szkołę.  My jako przyjaciółki musiałyśmy to znosić. Niestety mi nie szło to za dobrze. Wiele razy dochodziło między mną a All do sprzeczek. Niby tylko wymiana zdań, ale słowa wypowiedziane przez nas w każdej takiej 'sprzeczki' utkwiły nam w głowie. Pamiętając wszystkie te oszczerstwa rzucane w moją stronę coraz trudniej było mi się z nią przyjaźnić. Najgorsze było w niej to, że uważa się za lepszą ode mnie, od wszystkich, a tak naprawdę w niczym nie jest lepsza. Nie jesteśmy w stanie do niej dotrzeć z dziewczynami. Maite dała spokój tak jak ja, a Jess jest w nią ślepo wpatrzona i uważa, że z All jest wszystko w porządku, że się nie zmieniła...
-Wiem...Dzisiaj się o tym przekonałem-powiedział Harry smutnym głosem.-Zdecydowanie wolałem poprzednią All-dodał stanowczym głosem.
-Jak każdy. Nikomu nie podoba się ta zmiana, ale nie można do niej dotrzeć  Odcięła się kompletnie ode mnie i od May. Jedynie z Jess się dogaduje, ale to na zasadzie 'zrób bo ci każe wszechmocna Allison, a głupia Jess się jej słucha. Chyba każdy pogodził się z ta zmianą, a All stała się królową szkoły. Jest teraz niczym te wszystkie wredne dziewczyny w filmach, jak Sharpey w HSM, jak Sol w Zbuntowanych.-gdy zaczęłam podawać przykłady chłopa zaczął się śmiać-A z czego ty się śmiejesz? W sumie to masz rację. Nic już poza śmianiem nie można zrobić, ale mimo wszystko nie powinieneś. Kiedyś byłeś jej kumplem-powiedziałam wszystko na jednym wydechu.
-Nie śmieję, się z niej tylko z twojego porównania All do Sharpey czy Soll no i z samych przykładów. Ale dobrze, że powiedziałaś 'kiedyś byłeś'. Teraz nim nie jestem, więc jakby nie było mogę się z niej śmiać, obgadywać ją, bo dla mnie po dzisiejszej sytuacji nic nie znaczy i mogę śmiało powiedzieć, że stała się wręcz zupełnie obcą osobą-powiedział Hazza poważniejąc przy tym.
-Jutro przychodzą do mnie po południu.-powiedziałam smutniejąc trochę. A wszystko dlatego, że nie lubiłam jak All do mnie przychodziła. Zawsze mi dogryzała. Zawsze znalazła coś do czego mogła się przyczepić.
-To co robimy teraz? Raczej nigdzie nie wyjdziemy przez nogę-powiedział śmiejąc się pod nosem.
-Idziemy na dół na telewizję, czy zostajemy u mnie?-zapytałam
-No raczej zostaniemy tutaj, nie mam zamiaru cie znosić i wnosić po tych schodach-zaśmiał się chłopak.-Zamawiamy pizze?
-I jeszcze się pytasz?-powiedziałam wesoło-Podaj laptop. Co oglądamy?
-A co ty chcesz?-odpowiedział pytaniem na pytanie. Mogłam się go nie pytać o to, bo znałam to. Zawsze tak jest. Gdy się pytam 'co oglądamy' odpowiada 'a na co masz ochotę'. Nigdy nie poda tytułu tylko ja muszę wymyślać co będziemy oglądać.  Doprowadza mnie to do szału, bo zazwyczaj po obejrzeniu wybranego przeze mnie filmu stwierdza, że mu się nie podoba. Wtedy dostaje białej gorączki pokrzyczę na niego i zostawiam go samego.
-Może 'Tylko ciebie chcę'?-zapytałam po zastanowieniu się co mogłoby mu się spodobać.
-A czy nie oglądałaś tego z jakieś setki razy?-zapytał ze śmiechem zaraz gdy usłyszał tytuł.-Ty go szukaj u siebie, a ja zamówię pizze-dodał i wykręcił numer do najbliższej pizzeri.
     Po 15 minutach usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
-To pewnie koleś od pizzy, pójdę odebrać i zapłacić-powiedział wstając z łóżka-a przy okazji wezmę paczkę chusteczek-dodał stojąc w drzwiach. Odruchowo rzuciłam w niego poduszkę, ale ta zatrzymała się na zatrzaskiwanych białych drzwiach.

*perspektywa Harry'ego*

     Zbiegłem dość szybko po schodach i podszedłem do drzwi wejściowych. Stał tam już Enrique. Odebrałem od niego pizze i zapłaciłem dostawcy. Był bardzo podobny do Michel'a, jak dwie krople wody. Mogę spokojnie powiedzieć, że to jego brat bliźniak, ale wiem, że nie ma żadnego rodzeństwa. Dziwnie się patrząc na mężczyznę pożegnałem się z nim i zamknąłem drzwi. Cała ta sytuacja była dziwna, zwłaszcza, że Michel jest w Meksyku. Podszedłem do okna, z którego mogę zobaczyć podjazd i dalej przyglądałem się chłopakowi, który zaraz po zamknięciu przeze mnie drzwi wyciągnął telefon i gdzieś zadzwonił.

*perspektywa Michel'a*

     -Tak jak mówiłaś jest jeszcze w Meksyku. Tak mieszka z nią ten gwiazdorzyna cały i ojciec, masz rację jest tępy jak but. Tak jestem jeszcze pod jej domem, ale zaraz jadę spotkać się...tak, tak, właśnie z nią. Tak do zobaczenia!
~*~

Wreszcie napisałam ten rozdział! Nie jestem przekonana co do samej końcówki, ale opinię pozostawiam wam:) Mam nadzieję, że nie jest ona aż taka tragiczna? Ogólnie to nic się nie dzieję w nim i jest tutaj bardzo dużo Dul i Harry'ego. I to pewnie się wam podoba, co?
Więc podjęłam decyzję co do dodawania rozdziałów. Będą one pojawiały się co 2 tygodnie i będą one dłuższe.
Zmieniałam wygląd bloga. Jak wam się podoba? Będzie tutaj dość długo, dopóki nie zechce wstawić mi się kolejnego szablona, bo mam ich kilka przygotowanych xd 
Przepraszam z góry za wszelkie błędy jakie się pojawiły:)