środa, 10 lipca 2013

Rozdzial 19.

     Karetka przyjechała po 10 minutach od wezwania. Ratownicy zabrali ją nic nie mówiąc o jej stanie.
-Czy mogę jechać z wami?-zapytałem wycierając zapłakane oczy.-Proszę-powiedziałem, kiedy wyczułem, że pielęgniarz chce mi odmówić-Ja muszę z nią jechać. To jedna z nielicznych bliskich mi osób.-dodałem. Ratownik zgodził się.
-Dobrze, ale niech pan wie, że nie wolno zabierać mi nikogo więcej niż poszkodowanego.-powiedział i wskoczył do karetki, a ja za nim.
     Będąc w szpitalu lekarze szybko zabrali Dul na oddział. Nie wiadomo co on jej zrobił...Gdy tylko pomyśle o tym co jej się przytrafiło mam dreszcze i wyrzuty sumienia. Chodząc po korytarzu bez najmniejszego celu przypomniałem sobie, że chłopaki jak i Any nic nie widzą. Musiałem do nich zadzwonić, a nie wiem jak mam im o tym powiedzieć. Będzie to najtrudniejsza rozmowa w moim życiu. Jednak muszę ich zawiadomić. Any i Poncho na pewno się zamartwiają wraz z Enirque, a Sabine pewnie się cieszy, że coś takiego jej się przytrafiło.
-Hej Alfonso.-powiedziałem, kiedy ktoś odebrał telefon.
-Hej. Znalazłeś Dul?-zapytał z troską w głosie. Było w nim też słychać strach...Nic dziwnego.
-Tak...-wydukałem.-Możesz dać na głośny?-zapytałem.-Chcę, żeby każdy to usłyszał, bo nie mam siły powtarzać tego-i uwierz mi ty też nie będziesz chciał-zapewnił chłopaka.
-Dobra już możesz mówić. Chłopaki też do nas przyjechali i wszyscy siedzimy w salonie. Wiesz jak jesteśmy z nią blisko. Mów co z nią-poganiał mnie Poncho.
-Jestem z nią w szpitalu. Karetka ją zabrała. Ona...Ona została zgwałcona...-powiedziałem bardzo niewyraźnie przez mój płacz. W słuchawce nie słyszałem nic. Głucha cisza. Po chwili jednak usłyszałem płacz Any i tłuczenie jakiegoś przedmiotu.-Nie wiem dlaczego Josh z nią nie siedział. W końcu chce się z nią spotykać....Ale to też moja wina, jeśli widziałem, że nie bawi się z nim to powinienem do niej dojść, ale rozumiecie moją naturę nieustannego flirciarza. A teraz...Teraz Dul jest w szpitalu w ciężkim stanie, bo ten bydlak ją jeszcze pobił.-wycedziłem przez jeszcze większe łzy. Naprawdę jestem zły na siebie, że nie pilnowałem jej...Gdybym z nią był mogłoby się bez tego wszystkiego obyć.
-To nie jest twoja wina. Widocznie tak musiało być.-powiedziała jakaś kobieta, ale nie była nią Any ani też Vicky. Musiała to być Sabine...Wiedziałem, że nie zrobi to niej jakiegoś większego wrażenia.
-Niech pani wyjdzie z tego pokoju...Nie chcę z panią rozmawiać. To nie dotyczy pani!-powiedziałem krzycząc, przez co zostałem skarcony przez pielęgniarkę.
-Harry! To moja matka i ona tutaj zostanie-powiedziała Anahi. Domyślałem się, że tak będzie, że będzie trzymała jej stronę.
-Harry jedziemy już do was. Podaj w jakim szpitalu jesteście.-powiedział Liam. Podałem mu adres i się rozłączyłem. Usiadłem na krześle pod ścianą i czekałem, aż lekarz wyjdzie i mi coś powie. Jednak prędzej przyjechali moi przyjaciele niż wyszedł do nas doktor. Fakt, że mieszkamy dość blisko szpitala...Gdy ich zobaczyłem w korytarzu nie wiedziałem jak mam się zachować, czy mam przytulić Poncho czy może lepiej się przed nim gdzieś schować. W końcu jego kuzynka została skrzywdzona...Alfonso sam rozwiązał ten problem i podszedł do mnie i mnie przytulił. Chyba rozumiał, że i mi jest ciężko. Jednak nigdzie nie widziałem Josh'a. Ten to ma tupet. Teraz już miałem dowód, że chodzi mu tylko o zaliczenie Dulce- w końcu musi wygrać zakład...
-Panie doktorze, co z nią, co z Dulce?-zapytałem kiedy usłyszałem otwieranie drzwi i wyłaniającego się mężczyznę w białym fartuchu.
-Ocknęła się, ma kilka siniaków, wynikających z pobicia. No i należy zgłosić to na policję. Powinna zająć się tą sprawą.-powiedział.
-Czyli ona została zgwałcona...-zapytałem z malutka nadzieją, że może do niczego nie doszło..
-Niestety tak i o ile jej stan fizyczny jest w dość dobrym stanie-bo nie był to jakiś sadysta-o tyle gorzej może być z jej psychiką. Radzę zapisać ją na wizytę u psychologa-dodał jeszcze doktor.-A teraz może ją odwiedzić tylko jedna osoba, nadal jest dość osłabiona.-powiedział i odszedł.
-Ja pójdę-powiedziałem.-Czuję się odpowiedzialny za to...-dodałem ciszej i ruszyłem w kierunku jej sali. Otworzyłem drzwi i zobaczyłem dziewczynę, leżąco na łóżku. Jej twarz był cała posiniaczona. Łzy same napływały do oczu. Podszedł do jej łózka i usiadłem na stołku, które stało obok.
-Dulce...-zacząłem, ale się rozpłakałem. Nie byłem w stanie wydusić z siebie słowa. Miałem mocno zamknięte oczy. Poczułem jak dziewczyna dotyka mojej twarzy opuszkiem palców i ściera moje słone łzy z policzka.
-Harry. Nic się nie stało. Żyję, a to jest najważniejsze-powiedziała uśmiechając się blado. Zadziwiła mnie tą siłą. Wydawało mi się, że będzie załamana, będzie bała się dotyku mężczyzny, ale ona spokojnie pozwoliła się złapać za dłoń i w nią pocałować.
-Jak to nic ci się nie stało?! Dulce to wszystko moja wina. Ja cię tak bardzo przepraszam. Gdybym tylko mógł cofnąłbym ten cholerny czas i cały czas bym miał cię na oku-powiedziałem.
-Harry, ale Michel wszędzie mógłby mnie dopaść. I powinnam się cieszyć, że to się dla mnie tylko tak skończyło.-powiedziała, a jedyne co usłyszałem to jeden wyraz, jedno imię.  Nie byłem w stanie uwierzyć, że ten dupek mógł posunąć się do czegoś takiego. To jest straszne! Nie mogę tak tego zostawić.
-To ty widziałaś kto ci to zrobił?-zapytałem, żeby się upewnić, czy dobrze usłyszałem.
-No mówię ci przecież, że to był ten czubek-powiedziała Dulce. Na jej słowa wstałem nerwowo ze stołka.
-Przepraszam, muszę już iść. Przyjdę jeszcze do ciebie-powiedziałem, jakbym był w jakimś transie i nie zważając na odpowiedź dziewczyny wyszedłem z sali. Za drzwiami czekali na mnie znajomi. Nie odjechali beze mnie. Też się martwią o Dulce...Jednak dalej nigdzie nie widziałem Josh'a. Chłopak się założył o nią, ale pytanie brzmi z kim? Z jakim drugim głupim człowiekiem można zakładać się o dziewczynę?!
     Czułem na swoim ramieniu czyjąś dłoń. Nie zwracałem uwagi na to i minąłem przyjaciół, szukając doktora, który badał Dul. Po jakimś czasie znalazłem go.
-Dzień dobry, to jeszcze raz ja. Czy jeśli zgłoszę to na policję oni zamkną tego łajdaka?-zapytałem odrywając go od jakieś pielęgniarki, z którą rozmawiał. Trochę niegrzecznie, ale chciałem załatwić jak najwięcej dzisiaj zwłaszcza, że jest już chyba 6 rano.
-Tak mi się wydaję. Jeśli pan chce mogę dać panu telefon do mojego znajomego policjanta. Może on by coś przyspieszył.-powiedział lekarz, który jak widać ma bardzo dobre serce.
-Będę panu wdzięczny do końca życia-powiedziałem. Wraz z doktorem poszedłem do jego gabinetu i tam zapisał mi obiecany numer.-Dziękuję-powiedziałem wychodząc z pomieszczenia.
     W domu umyłem się i przebrałem, a kiedy to zrobiłem sięgnąłem po kartkę z numerem telefonu. Wykonałem odpowiedni telefon i teoretycznie mógłbym się przestać martwić, ale zdaję sobie, że to nie jest jeszcze koniec.
-Czyli widzimy się o 10? Jeszcze raz przepraszam jak cię obudziłem-powiedziałem i się rozłączyłem. Przechodząc koło kuchni złapałem jeszcze jedno jabłko i udałem się z powrotem do szpitala. Dzisiaj mieli wypuścić Dulce, żeby złożyła zeznania. Obawiam się, że będzie to dla niej ciężkie. Wydaje się być silna i udaję, że na nią nie odczuwa nic, ale wiem, że ona to przeżywa. Czekam tylko kiedy ona zrozumie, że nie może ukrywać w sobie swoich emocji. Nie może ich dusić. Ma mnie, Anahi, Alfonsa i tatę. Nie jest sama. Ma z kim porozmawiać.
     Idąc do szpitala, zauważyłem stojącego przed wejściem Malik'a. Chyba rozmawiał przez telefon. Stał tyłem więc mogłem podejść nie zwracając na siebie uwagi.
-Stary, weź przyjedź...-przechodziłem obok Zayn'a, ale chłopak w tym momencie odwrócił się w moją stronę i się trochę zaczerwienił. Chyba nie chciał, żebym usłyszał te rozmowę.-Tak słuchaj spotkajmy się dzisiaj w barze o 14, a teraz muszę kończyć-zakończył poważnie Mulat.-Siema, to ty wróciłeś?-zapytał się mnie.
-Tak, o 10 mamy spotkać się z policją. Przyjechałem załatwić sprawy z wypisaniem jej stąd-powiedziałem, przyglądając się chłopakowi, który coś najwidoczniej ukrywa.
-To leć. Ja jadę do domu, bo jestem jeszcze umówiony z Perrie, a później z kumplem. Na razie-powiedział, odchodząc.
     Pod salą dziewczyny nie widziałem już nikogo, gdy zajrzałem do sali zobaczyłem wszystkich w jej sali. Śmiali się tak głośno, że pielęgniarka im musiała zwrócić uwagę. Nie wszedłem do środka, tylko poszedłem załatwić wypis dla dziewczyny. Chyba już mi pozwolą zabrać ją do domu?
     Po wyjściu ze szpitala rozdzieliliśmy się. Ja z Dulce pojechałem jednym samochodem, a Liam, Lou i Niall oraz Poncho i Any pojechali drugim do domu. My natomiast pojechaliśmy na komisariat, gdzie mieliśmy się spotkać z policjantem. Mam nadzieję, że tym razem, to co przytrafiło się Dulce będzie wystarczające by złapać tego bydlaka. Oni muszą coś z tym w końcu zrobić, bo jeśli on po tym zdarzeniu pozostanie na wolności ani Dulce, ani nikt inny nie będzie czuł się w pełni bezpiecznie.
     Przed budynkiem komisariatu czekał na nas już policjant, z którym rozmawiałem kilka godzin wcześniej. Chłopak był mniej więcej w naszym wieku. Wysoki brunet o brązowych oczach. Karnację jak i rysy twarzy miał meksykańskie. Dulce mu się uważnie przyglądała. Z resztą on jej też. Mi też wydawał się być podobny, jakbym go już kiedyś spotkał, ale nie mogę sobie przypomnieć kiedy, gdzie i jak. Totalna pustka.
-Dulce?-zaczął nie pewnie policjant, podchodząc do nas. Dziewczyna skinęła mu jedynie lekko głową. Chyba nie wiedziała za bardzo o co chodzi i skąd ten młody mężczyzna może ją znać.-Nie poznajesz mnie?-zapytał chłopak odsuwając się od niej na wyciągnięcie ramion.
-Przepraszam, ale...-zaczęła, ale zawahała się-Ucker?! Co ty tu robisz?-powiedziała po chwili wpatrywania się w jego oczy. Teraz wszystkie wątpliwości zostały rozwianie. Owym policjantem okazał się nasz dawny znajomy i dawna miłość Dulce-chociaż nie wiem czy można nazwać to uczuciem. Na pewno chłopak coś do niej czuł, a ona była widocznie za młoda, by to zrozumieć. Dziwie się sobie, że pamiętam takie rzeczy?! Pamiętam, jak Dulce pisała do mnie, że znalazł dziewczynę dwa lata starszą od siebie, ale przy niej jest inny-zapomina o znajomych, nie odzywa się do starych znajomych, a zwłaszcza do dziewczyn, ale kiedy jej nie ma w pobliżu jest tym samym normalny, trochę nadpobudliwym chłopakiem. Zawsze mnie dziwiło, że tak może zmienić chłopaka dziewczyna, a jednak. Zdarzają się wyjątki. Dulce podczas każdej rozmowy o nim wydawała mi się zazdrosna...Ale mogłem się mylić. Chłopak poszedł do szkoły policyjnej. Kiedy wyjeżdżałem zaczynał pracę w policji w Meksyku, a jak widać teraz przenieśli go do Londynu, albo sam się tutaj przeprowadził.
-Możemy wejść i wyjaśnić ci wszystko?-przerwałem im te chwile wpatrywania sobie w piękne oczy. Przeczuwa co się święci, ale chciałbym się mylić. Naprawdę.
-Cześć Harry!-powiedział Christopher zauważając w końcu mnie.
-Tak, to bardzo dobry pomysł.-zauważyła Dul. Uckermann zaprowadził nas do swojego gabinetu, czy jak tam to się nazywa.
     Wraz z Dulce rozejrzeliśmy się po pomieszczeniu. Było dość normalnie urządzone, jak na policjanta przystało.
-Usiądźcie-powiedział Ucker, wskazując nam ręką na krzesła przed jego biurkiem. Sam usiadł po drugiej stronie.-To z czym do mnie przychodzicie, bo od Harry'ego się niczego nie dowiedziałem. Jak zwykle strzeże twoich sekretów-powiedział, patrząc się na mnie, lekko uśmiechając. Musze mu przyznać rację, zawsze zachowywałem dla siebie to co powiedziała mi Dulce. Wiem, że jeśli coś mi mówi to nie po to, żebym poszedł i zaraz to komuś wygadał. Dziewczyna spojrzała się na mnie i uśmiechnęła się również serdecznie. Do twarzy jej z uśmiechem, niestety teraz w jej życiu jest coraz mniej chwil, które wywołują uśmiech na jej twarzy. To jest przykre.
-Chciałam złożyć zeznania przeciwko Michelowi Grufi.-powiedziała stanowczo czerwonowłosa, kiedy odwróciła ode mnie spojrzenie.
-Dobrze, więc teraz zamieniam się w słuch. Opowiedz mi wszystko co chcesz.-powiedział poważnie Ucker. Doskonale znał Michela i wie do czego zdolny jest. Wie, że jest z niego typ spod czarnej gwiazdy. Kiedy rozmawiałem z nim po tym jak Dulce powiedziała mi, że się spotyka z Grufi zauważyłem, że też nie jest zadowolony z tego powodu.
-Najpierw chce ci powiedzieć, że Michel mnie prześladuje. Przyjechał za mną do Londynu. On usiłował mnie chyba zabić....To znaczy potrącił mnie, ale jak mam to inaczej odebrać, jak pisał do mnie groźby?-wystrzeliła dziewczyna wyrazami jak z jakieś procy.
-Dulce spokojnie-powiedziałem szeptem do dziewczyny, łapiąc ja za dłoń. Spojrzała się na mnie i kiwnęła w zrozumieniu głową. Odwróciła wzrok ode mnie i spojrzała się na Uckera, który sądząc po jego minie był zszokowany. Dziewczyna zrobiła parę wdechów i wydechów, by się uspokoić. Widocznie jej to pomogło, ponieważ mówiła zdecydowanie wolniej.
-Wczoraj chłopcy z One Direction zrobili imprezę, więc poszłam, by się odstresować od tego wszystkiego. Jednak już w trakcie zabawy, przed tym ważnym wydarzeniem było coś nie tak. Wtedy jakiś facet-nie zwracałam uwagi na twarzy-przystawiał się do mnie. Odepchnęłam go i poszłam szukać Vicky, ale znalazłam dziewczynę dobrze się bawiącą, więc nie chciałam jej przeszkadzać. Any i Poncho tańczyli razem, a chłopaki też byli czymś zajęci. Wyszłam na dwór ponieważ Josh napisał mi, że za chwilę będzie na miejscu. Postałam przez jakiś moment oparta o drzwi wejściowe, ale nie chciałam patrzeć się na tych pijanych, leżących w ich własnych wydzielinach ludzi. Poszłam się przejść. I nie wiem co mnie podkusiło, żeby wybrać tą stronę, która była najciemniejsza i nikt tam nie chodził. Przeszłam kilka metrów i usłyszałam czyjeś kroki. Odwróciłam się nie pewnie i zobaczyłam postać. Przyspieszyłam kroku, a on za mną. W końcu zaczęłam biec. Jednak on był szybszy i mnie dogonił....-Dulce przerwała. Schyliła głowę w dół. Czułem na swojej ręce krople jej łez. To było straszne, patrzeć jak się z tym męczy i nie móc nic zrobić. Usłyszałem, że Ucker odsuwa krzesło. Spojrzałem na niego. Wychylił się na zewnątrz i poprosił jakąś panią o zrobienie herbaty, po czym podszedł do Dul. Uklęk obok jej krzesła, złapał ja za wolną dłoń i starał się ją uspokoić. Widziałem, że coś się unosi w powietrzu.
Do pokoju wpada przemoknięty Ucker. Jest załamany, wściekły i zrozpaczony. Wszystkie te emocje są wymalowane na jego twarzy-nie jest dobrym aktorem. 
-Stary, co jest?-zapytałem się kiedy chłopak krążył po pokoju. Nic nie odpowiedział, był zamyślony.-Usiądź i sie uspokój!-powiedziałem nie co poważniejszym tonem. Byłem zdezorientowany. Nie wiedziałem co mam sądzić na ten temat, a Ucker nic nie mówi. 
Chłopak spojrzał się na mnie i nie pewnie skierował się na łóżko. Rozpłakał się. Rozpłakał jak małe dziecko. Wtedy zorientowałem się, że coś jest nie tak. Ostatni raz płakał tak na pogrzebie swojego dzidadka, którego bardzo kochał i z którym był zżyty. Wstałem z krzesła, stojącego przy biurku i podszedłem do niego. Przytuliłem go i poklepałem po plecach, by dodać mu otuchy. Na razie nic nie mówiłem, o nic się nie pytałem. Czekałem, aż chłopak sam zacznie coś mówić. 
-Ona mnie zostawiła...-wycedził. Nie musiałem na to długo czekać. Widziałem, że jest w opłakanym stanie i prędzej niż później powie co mu na sercu leży.-Dulce mnie rzuciła. Powiedziała, że tak będzie lepiej dla nas. Nie jest pewna swoich uczuć do mnie i nie chce mnie zraznić. Niestety zapomniała, że jestem w niej zakochany po uszy i zrywając ze mną mnie zrani.-Przyznam, że mnie tym zdziwił, każdy myślał, że są razem tylko dla jaj, że nie kochają się nawzajem. A tu jednak. Taka niespodzianka, ale prawde mówiąc odliczałem kiedy się rozstaną. Kilka dni temu Dulce napisała mi, że poznała kogoś, że jest świetny, i że się w nim zakochała. Nie mówiłem tego nikomu, ponieważ dziewczyna mnie o to prosiła, stwierdziała, że to nic pewnego. A jednak. Teraz Ucker przez nią cierpi. 
-Wiesz jakie są dziewczyny. Zawsze niezdecydowane. Może i Dulce nie wiedziała co chce. Poza tym kiedy zaczeliście się spotykać, byliście jeszcze młodymi łepkami. Nie wiedzieliście co to miłość. Ona  bardziej traktuje cię jak przyjaciela....
Z biegiem lat, doszedłem do wniosku, że ona też coś do niego czuła, to nie była miłość nieodwzajemniona. Widziałem jej wzrok na jego następne dziewczyny, jak o nich mówi, jak się zachowuję w jego towarzystwie. To zdecydowanie była miłość. Jednak na jej uratowanie było już za późno. Trudno mi o tym wszystkim myśleć, a co dopiero słuchać i rozmawiać o tym z przyjaciółką.
-Jesteś w stanie opowiedzieć co się stało?-spytał Ucker nie pewnym głosem. Dziewczyna kiwnęła głową, przetarła delikatnie oczy i podniosła głowę do góry.
-Chłopak mnie mocniej odwrócił. Zanim zaczął mnie natarczywie i nachalnie całować i dotykać po całym ciele zdążyłam zauważyć, że to Michel. A później wiecie co się stało.-dokończyła i zamilkła, jednak to nie była już ta sama dziewczyna sprzed sekundy. Jej głos stał się zimny. Wydawało się jakby nie czuła nic. Jakby wyłączyła swoje uczucia.-Wiecie co jest najgorsze? To że stało tam tyle osób, a żadna mi nie pomogła, oni stali i patrzyli. Mimo że miałam zamknięte oczy, czasami spoglądałam, czy nie ma nikogo w pobliżu. Dopiero Harry to powstrzymał, a ja gdy usłyszałam jego głos w tłumie straciłam przytomność.-dodała, patrząc się na mnie. Uśmiechnął się do niej lekko i spojrzałem na zamyślonego policjanta. Palcami stukał w biurko, a oczy miał skierowane w stronę szafki, stojącej po prawej stronie. Czułem dalej na sobie wzrok dziewczyny, która była ewidentnie roztrzęsiona. Jej ręka potwornie drżała, jednak dalej nie odwracałem wzroku od Uckera. Byłem ciekaw o czym tak zawzięcie myśli, co go tak zastanawia. Siedzieliśmy w takiej ciszy, która przerywana była stukotaniem o blat biurka.
-Czy chcesz, żebym się tym zajął?-zapytał w końcu chłopak.
-Jaszcze się pytasz?-zapytałem ironicznie.
-Dobra, dobra. Zajmę się tym, ale nie wiem czy będzie to łatwa sprawa..niestety-powiedział chłopak.
-Chcę to zrobić. Mam już dość tego wszystkiego. Chcę by to wszystko się skończyło.-zabrała głos w końcu dziewczyna, która jak na razie się przysłuchiwała naszej przepychance słownej.
     Po kilku godzinach wyszliśmy z komisariatu. Byłem szczęśliwy, że wreszcie ta sprawa została zgłoszona i wezmą się za nią tak jak należy. Z drugiej strony byłem zmęczony; nie spałem drugą noc z rzędu, i jeszcze kilka godzin spędziliśmy tutaj. Po powrocie, w domu panował spokój. Wszyscy siedzieli w salonie i oglądali jakiś program w telewizji. Gdy weszliśmy do środka, każdy skierował swój wzrok na nas. Było to trochę niezręczne, ale rozumiem to doskonale. Każdy chciał wiedzieć jak nam poszło. Jednak obawiam się czy to dobry pomysł mówić o doniesieniu w obecności Sabine. Ona może przekazać tą wiadomość Michelowi, a ten ucieknie, bojąc się sprawiedliwości. I ten koszmar się nie skończy nie tylko dla Dul, ale dla ans wszystkich.

*perspektywa Dulce*

     Wchodząc do domu bałam się wzroku rodziny i przyjaciół. Bałam się ich pytań. Tego co zamierza zrobić z tym policja, czy może znów odpuści...Na szczęście wspiera mnie Harry i teraz jak się okazało mogę liczyć też na Christophera. Cieszy mnie to, że po tylu latach jest moim przyjacielem, który nie zostawia mnie w potrzebie.
     -Przepraszam, ale chce pójść do siebie-powiedziałam, ponieważ wiedziałam po spojrzeniach, że to nie będzie nic przyjemnego. Chciałam uniknąć pytań. Chciałam zostać sama. Wchodząc po schodach słyszałam, jak tata pyta się Harry'ego o wizytę na komisariacie, ale powiedział tylko 'nie teraz'. Domyśliłam się, że nie chce mówić tego przy Sabine. Muszę poprosić Uckera, żeby ją sprawdził i wszystko będzie jasne.
     W pokoju zdjęłam koszulkę i spodnie. W samej bieliźnie przeszłam do łazienki, gdzie odkręciłam wodę, by napełniła wannę. Odwróciłam się i przemyłam twarz zimną wodą i rozpuściłam włosy. Wróciłam jeszcze na chwile do pokoju po jakieś świeże ubrania. Gdy wróciłam wanna była już wypełniona wodą. Dolałam do niej trochę płynu oraz sól. Założyłam jeszcze na siebie szlafrok i poszłam do kuchni po kieliszek i sok pomarańczowy. Woda była bardzo gorąca, wiec było mi to na rękę. Na drodze na szczęście nikogo nie napotkałam więc byłam jeszcze szczęśliwsza. Po zabraniu soku i kieliszka pobiegłam szybko na górę. Przechodząc koło łóżka chwyciłam jeszcze telefon i poszłam do łazienki. Podczas kąpieli napisałam wiadomość do Uckera i Josha.
"Hej:) Przepraszam, ale nie możemy się dzisiaj spotkać."
do: Josh
"Hej;) Mógłbyś sprawdzić Sabine Moussiere? Harry podejrzewa, że ma coś wspólnego z Michelem. Chcę się upewnić:)"
do: Christopher
Odłożyłam telefon na bok i zanurkowałam. Leżałam pod woda dopóki nie dobiegł mnie dźwięk przychodzącej wiadomości. Myślałam, że to Josh, że chce mimo wszystko mnie odwiedzić po tym wszystkim. Myliłam się. To był Ucker.
"Dobrze postaram się to zrobić jak najszybciej. A co do Michel'a to mamy jego ślad. Okazało się ze wydział do spraw narkotyków tez go szuka."
Od : Ucker
"Dziękuję. Humor mi się trochę poprawił."
Do: Christopher
Na prawdę chłopak mi go poprawił. Pierwszy raz odkąd wróciłam do domu pojawił się na mojej twarzy uśmiech, prawdziwy uśmiech  Cieszę się, ze Harry zabrał mnie na policje. Przynajmniej mam teraz cień szansy, ze złapią Michel'a. Zwłaszcza  ze widziałam w oczach Uckera zaangażowanie. Widziałam, że ta sprawa nie jest mu obojętna tak jak i ja. Zdaje sobie sprawę, że go okropnie potraktowałam i gdybym mogła cofnąć czas zmieniłabym swoje decyzje.
"Dasz się dzisiaj gdzieś zabrać, zaprosić na kolację?"
od: Christopher
Wiadomość wyrwała mnie z rozmyśleń. Sięgnęłam jedną ręką po telefon, a drugą po sok. Napiłam się, odczytując sms.  Prawie się nim zachłysnęłam. Byłam zmieszana, ponieważ nie wiedziałam co mu odpisać. Jeśli odmówiłam Joshowi to teoretycznie powinnam odmówić i jemu. Jednak to może być druga szansa od Boga? Teraz rodzi się kolejne pytanie, co z Harrym? Jego też darze jakimś uczuciem; ale on ma dziewczynę. Nie mogę czekać na niego. Nie mogę pozwolić sobie na błędy, które będą mnie za pewne wiele kosztowały. Nie mogę też po raz kolejny zranić Uckera...
"Dobrze, więc może wpadniesz do mnie ok. 18-19?xx"
do: Christopher
Odłożyłam telefon. Zanurzyłam się jeszcze raz w wodzie i po chwili wyszłam z wanny, dopijając sok.
     Założyłam szlafrok, zrobiłam nowy makijaż i złapałam kieliszek. Schodząc po schodach usłyszałam czyjś głos. Był to Zayn. Rozmawiał przez telefon. Przystanęłam na chwilę, ponieważ ta rozmowa mnie zaciekawiła.
-Widzę, Josh, że przegrywasz! Zbieraj lepiej kasę! Wiedziałem, że nie będziesz miał z Dulce tak łatwo, jeśli Harry jej jeszcze nie zdobył, to tobie tym bardziej by się nie udało-powiedział Mulat, rozłączył się i poszedł do salonu-do reszty.  Zeszłam po cichu na dół, nie mogąc uwierzyć w  to co przed chwilą usłyszałam. odniosłam kieliszek do kuchni i zajrzałam do salonu.
-Harry, możesz przyjść do mnie?-powiedziałam, po znalezieniu wzrokiem przyjaciela i szybko się wykręciłam. Chłopak doszedł do mnie kiedy zdążyłam usiąść na łóżku.
-Wiedziałeś, że Josh założył się z Zayn'em?-zapytałam, patrząc przed siebie.
-Domyślałem się.
-No tak. Ostrzegałeś mnie, a ja głupia nie chciałam ci wierzyć.
-Dulce...-przysiadł się do mnie i mnie przytulił. Chwilę posiedzieliśmy tak, potrzebowałam tego dotyku.
-Pomożesz mi wybrać strój, mój osobisty stylisto?
     W łazience przebrałam się w wybrane przez Loczka ubrania. Koronkowa bluzka na krótki rękaw i szorty były całkiem dobrym pomysłem. Zrobiłam sobie niedbałego koczka. Poprawiłam sobie jeszcze makijaż i byłam już gotowa. Wróciłam do pokoju i trochę w nim posprzątałam. Poszłam jeszcze do ogrodu i ucięłam parę kwiatów do wazonu. Poprawiłam pościel i wraz z laptopem przeszłam na sofę. Przejrzałam parę stron plotkarskich, gdzie nie obyło się bez plotek. Oczywiście reputacja zespołu pogarszała się i to wszystko moja wina. Gdybym nie spotkała tutaj Harry'ego nic by się nie stało. Dziennikarze by nawet nie wiedzieli o moim istnieniu.  Czasami zastanawiam się, czy nie lepiej by było gdybym wyjechała. Nic nikomu nie mówiąc. Tak by było najlepiej. Nie pisano by o zespole, o Harrym, że zdradza dziewczynę, o naszym domniemanym romansie, o moich tajemniczych, częstych wypadkach, że Harry jest odpowiedzialny za to, że mnie zgwałcono. Czasami czytając takie plotki mam ochotę się rozpłakać. Tak po prostu. Jak mała dziewczynka. Może to nie odpowiednie przy moim wieku, ale czasami moja dusza i moje emocje nie odpowiadają mojemu wiekowi.

~*~

I oto 19 rozdział!:) Mam nadzieję, że się wam spodoba i nie możecie się doczekać już kolejnego rozdziału!:) Niestety nie wiem kiedy dodam 20, ale postaram się to zrobić dość szybko:)

+postać Uckera została dodana już do 'Bohaterowie':)

Informacja.

     Witajcie po bardzoo długiej przerwie. Są wakacje, a ja mam trochę czasu, więc pomyślałam, że mogę wrócić do pisania. Jednak wszystko zależy od was. Od tego czy będziecie tutaj wchodzić, czytać i komentować bloga:) Mam nadzieję, że znajdzie się chociaż kilka osób:)?
     Niedługo dodam kolejny rozdział, 19. Zbliżamy się już do końca tego opowiadania. I wielu z was zmartwię, ale nie będzie tutaj happy endu-dla nikogo, no może dla Any i Poncho:)

Zapraszam!

wtorek, 12 marca 2013

Informacja.

Podjęłam wreszcie decyzję. Nie będę na razie pisała nic na blogu. Zostanie on zawieszony, ponieważ nie chce stracić nazw. Jednak niestety nie wiem kiedy i czy w ogóle wrócę z kolejnymi rozdziałami.  
Nadal będę go czasami odwiedzała, żeby sprawdzić wasze nowe rozdziały i oczywiście nadal będę starała się je czytać i komentować. 


Tak więc do napisania-nie wiem kiedy;) xx

niedziela, 3 marca 2013

Rozdział 18.

Ważne!!!
Zastanawiam się nad usunięciem blogów. Przyczyn jest kilka. Jedną najważniejszą jest coraz mniejsza ilość komentarzy pod rozdziałami, a mówi to tylko o jednym, mianowicie:coraz mniej osób czyta to nad czym ja siedzę 2 tygodnie...To jest przykre. Kolejną przyczyną jest brak czasu, szkoła itp. Sami chyba rozumiecie co jest zawarte w słowie 'szkoła'(dużo prac domowych, nauki). 
Ale jeśli pod tym rozdziałem znajdzie się w dwa tygodnie min. 15 komentarzy nie usunę blogów. 
   


     Chłopak bez najmniejszych problemów znalazł odpowiedni strój dla mnie. wyciągnął czarną bluzkę, która lekko prześwitywała, niebieskie legginsy. Sama nie zdecydowałabym się na takie zestawienie.
-Dziękuję-powiedziałam i pocałowałam go w policzek-a teraz już możesz wyjść. Muszę iść się umyć-dodałam wyganiając go z pomieszczenia.
-Już, już-powiedział, śmiejąc się. Poczekałam, aż chłopak wyszedł z pokoju i wróciłam do komody, w której trzymałam bieliznę. Wybrałam bordowy, koronkowy zestaw i wraz z ubraniami wybranymi przez Harry'ego poszłam do łazienki. Tam wzięłam szybką kąpiel, ponieważ brak czasu nie pozwalał mi na moją ulubioną długą kąpiel. Po odświeżeniu swojego ciała po całym dniu, który był zakręcony wytarłam mokre ciało. Następnie wysuszyłam włosy. Nałożyłam na nie odpowiedni żel, by ułatwić prace lokówki. Podkręciłam je lekko, poprawiłam makijaż i wyszłam w przygotowanym ubraniu z łazienki. W pokoju stała zdesperowana blondynka z dwiema stylizacjami. W prawej ręce trzymała czarną skórzaną spódnice, która było lekko plisowana oraz czarną, prześwitującą, na długi rękaw bluzkę. Natomiast w lewej ręce trzymała czarną sukienkę, na ramiączka w róże. Obydwa zestawy były piękne, ale Any musiała się zdecydować.
-Muszę przyznać, że bardzo trudny wybór. Na twoim miejscu wybrałabym prawą rękę. Ta skórzana spódniczka mnie urzekła-powiedziałam zgodnie z prawdą.
-Dziękuję kochanie-powiedziała szczęśliwa dziewczyna.-A ty już gotowa?-dodała.
-Tak, Harry mi pomógł-powiedziałam, uśmiechając się do niej.
-Jak widać lubi proste, ale seksowne stroje-powiedziała Anahi uśmiechając się.
-Tak. Masz rację. Ale przyznaj, że on potrafi wybierać ubrania-zaśmiałam się. Wiedziałam, że to może zdenerwować Anahi, ponieważ uważała, że nie ma lepszej stylistki czy stylisty od niej.
-Wiesz..Polemizowałabym tutaj, ale nie mam ochoty i przede wszystkim czasu na to. Tak więc dziękuję za pomoc, ale może jeszcze pójdę do Harry'ego-w końcu jest dobrym stylistą-powiedziała wychodząc z pokoju. Rzuciłam w nią szybko złapaną poduszką, jednak ta obiła się o zamykające się drzwi. Po sekundzie zostały one otworzone i wychyliła się zza nich blondynka wywieszając mi język.
-Wynoś się już małpo!-krzyknęłam i ruszyłam w stronę garderoby. Weszłam do środka i od razu skierowałam się do szafki z biżuterią. Wybrałam złote serce na tego samego odcieniu łańcuszku. Do tego kilka złotych bransoletek. Wyszłam z pomieszczenia i złapałam telefon. Sprawdziłam godzinę i gdy chciałam go schować uświadomiłam sobie, że potrzebuję jeszcze torebkę, ponieważ leginsy nie miały kieszeń. Wróciłam się szybko do garderoby, ponieważ była już 18.30, chwyciłam niebieską kopertówkę i założyłam niebieskie buty na obcasie. Wyszłam z pokoju i na korytarzu przyjrzałam się w lustrze.
-Wyglądam nieziemsko-powiedziałam.
-Tak masz rację, a to wszystko zasługa pana w bujnych lokach-powiedziała Anahi, stając obok mnie i równie przeglądając się w lustrze ze wszystkich stron. Wybrała strój wskazany przeze mnie, ale podejrzewam, że wiele w tym zasługi Poncho.  Stylizacja od początku mi się bardzo podobała, ale w pełni strój wyglądał cudnie. Buty na wysokiej koturnie dodały wzrostu blondynce, biżuterii nie miała w cale. Nawet to i dobrze, ponieważ nie komplet nie potrzebował aż tylu dodatków. Uroku dodawały pończochy. Anahi wyglądała jak seksbomba-mi do niej daleko.
-Dziewczyny! Pospieszcie się! Musimy już wychodzić!-krzyknął z dołu Harry. Przejrzałyśmy się ostatni raz w lustrze, dokonując ostatnich poprawek i zeszłyśmy na dół.
     Na miejscu przywitała nas grupka ludzi, która już widocznie była napita. Widać, że się trochę spóźniliśmy  ale ja z Any musimy wyglądać perfekcyjnie zanim wyjdziemy z domu, a do czego potrzeba dużo czasu. Harry chyba się nawet nie złości, więc zabawy nie będę miała zepsutej-a to najważniejsze. Przez cały czas czułam wzrok Hazzy na sobie, więc na pewno mu sie podobam dzisiaj, a może tylko podziwia jak dobrze wybrał dla mnie strój?
     Harry wszedł pierwszy do domu, w końcu to jego mieszkanie. Ludzi było już pełno. Zauważyłam resztę chłopaków z zespołu oraz Josh'a i recepcjonistkę Vicky. Harry i Poncho odeszli od nas do chłopaków, a ja z Any podeszłam do Vicky, które siedziała sama na kanapie i popijała drinka.
-Cześć!-zwróciłam się do dziewczyny-Możemy się przysiąść?-zapytałam. Dziewczyna skinęła głową i usiadłyśmy koło niej. Jednak Any długo nam nie towarzyszyła, ponieważ przyszedł po nią jej Romeo i porwał do tańca.
-Piękna z nich para-powiedziała Vicky, obserwując tańczącą parę.
-Tak wiem. Odkąd się poznali coś ich do siebie ciągnęło, a oni się tego wypierali.-powiedziałam do dziewczyny.-Skąd ja to znam?-powiedziałam pod nosem. Ja powtarzałam to Any, a ona teraz powtarza to mi. Jednak ja wiem swoje-ja z Harrym nie pasujemy do siebie, może i się rozumiemy, ale to wszystko.
-Mówiłaś coś?-zapytała się blondynka. Pokiwałam przecząco głową.
-Wiesz może, gdzie mogę dostać drinka?-zapytałam, bo w końcu przyszłam na imprezę jakiś czas temu, a ja jeszcze nic nie wypiłam.-Z czego się śmiejesz?-zapytałam kiedy dziewczyna się zaśmiała.
-Z niczego. Po prostu nie spodziewałam się, że jeszcze nic nie piłaś. Chodź zaprowadzę cię-powiedziała i wstała. Szła w kierunku kuchni. Droga, która musiałyśmy pokonać była dość ciężka, ponieważ znalazł się na niej wielu pijanych osób, a godzina była młoda. W kuchni nie było lepiej. Na stole było już wiele porozlewanych trunków, poprzewracane kubki, porozwalane paczki chipsów. Jednym słowem chlew. Znalazłyśmy z Vicky jakieś czyste kubki i nalałyśmy sobie drinki. Wypiłyśmy jeszcze kilka i poszłyśmy na parkiet. Dopiero teraz zaczęła się dobra zabawa. Muzyka puszczana przez Malik'a zawładnęła mym ciałem. Nic oprócz bitów z głośników nie słyszałam, ani nie czułam. Vicky gdzieś odeszła i zostałam sama na parkiecie. Nagle poczułam jak ktoś mnie obłapia od tyłu. Nie było to przyjemne, odwróciłam się do niego i odepchnęłam. Nie życzę sobie czegoś takiego. Chłopak zniknął w tłumie tańczących, a ja wyszłam na zewnątrz  Chciałam się trochę przewietrzyć. Zimne powietrze dobrze mi zrobi.
     Stanęłam przed wejściem, opierając się plecami o framugę. Obserwowałam towarzystwo, które paliło, piło, całowało się. Postałam tam jeszcze chwile cały czas przyglądając się towarzystwu i po chwili poszłam się przejść. Szłam ciemną ulicą i jak na moje nieszczęście lampy się nie paliły. Było to trochę przerażające, ale chciałam się przejść, byłam też wypita więc nic nie było dla mnie straszne.
     Mój spacer był tylko i wyłącznie moją zachcianką. Kiedy byłam jakieś 500 metrów od domu chłopaków usłyszałam, że ktoś idzie za mną. Odwróciłam się szybko jednak nie mogłam dostrzec twarzy, wiedziałam tylko, że to mężczyzna. Przyspieszyłam kroku, by sprawdzić czy chłopak mnie śledzi, czy to zbieg okoliczności, że idzie w tą samą stronę co ja. Niestety okazało się, że chłopak mnie śledzi. Nie było mi już do śmiechu, zaczęłam biec. Tajemniczy chłopak również przyspieszył kroku. Chciałam do kogoś zadzwonić. Wyjęłam w pośpiechu telefon z kopertówki i wybrałam numer do Harry'ego. Kiedy chciałam już przyłożyć urządzenie do ucha napastnik mnie złapał. Przyciągnął mnie i zaczął całować. Dotykał mnie po całym ciele. To było coś obrzydliwego. Zaczęłam krzyczeć, ale chłopak mnie uderzył, na tyle mocno, że upadłam. Mężczyzna patrzył się na mnie rozpinając spodnie. Zsunął je lekko i usiadł na mnie. Zaczął rozdzierać mi bluzkę, a później próbował zdjąć moje spodnie. Znów zaczęłam krzyczeć i znów skończyło się to uderzeniem. Tym razem zemdlałam.

*perspektywa Harry'ego*

     Dobrze się bawiłem na zabawię, ale w pewnym momencie zauważyłem, że nie ma tutaj Dulce. Przeszukałem cały dom, by ją znaleźć. Niestety w domu jej nie było. Zacząłem gorączkowo szukać Any i Poncha.
-Dulce nigdzie nie ma-powiedziałem nerwowo, kiedy ich znalazłem tańczących w rogu pokoju.
-Jak to nie ma jej?!-krzyknął Alfonso. Widać, że chłopak się zdenerwował. Nie dziwie się mu, ponieważ to samo czuje.
-No normanie. Nie ma jej nigdzie!-krzyknął poddenerwowany.
-Siedziała z Vicky. Idź do niej, może ona coś wie-powiedziała równie zdenerwowana Anahi.
-Dobra. Bawcie się, dam wam znać, jak ją znajdę-powiedziałem i odszedłem. Zatrzymało mnie czyjeś mocne szarpnięcie.
-Proszę cię. Znajdź ją! Będziemy czekać u siebie w domu, bo nie mamy teraz ochoty na zabawę, nie po zniknięciu Dul...-powiedział Poncho, kiedy mnie złapał za przedramię  Pokiwałem twierdząco głową i ruszyłem na poszukiwania Vicky. Nie trwało to długo, ponieważ znalazłem ją w kuchni, popijającą kolejnego drinka.
-Hej Vick! Widziałaś gdzieś Dulce, bo zniknęła i nie mogę jej nigdzie znaleźć-powiedziałem, kiedy do niej podszedłem.
-Jakieś pół godziny temu tańczyłyśmy razem, ale mnie poprosił jakiś chłopak i od niej odeszłam i później już nie widziałam.-powiedziała Vicky równie zaskoczona zniknięciem Dulce.-Ale widziałam ją jak wychodziła na zewnątrz. Tam jej poszukaj. Może tam ci się uda znaleźć-powiedziała dziewczyna, kiedy odwróciłem się tyłem do niego w stronę wyjścia. Kiwnąłem jeszcze głową i ruszyłem na dwór. Gdy tylko otworzyłem drzwi zacząłem się szybko i nerwowo. Nigdzie jej nie było.
-Dulce!-krzyczałem jak oszalały, ale nikt nie odpowiadał. Wybiegłem na ulicę, rozglądałem się jak oszalały we wszystkie strony dalej krzycząc. NIGDZIE JEJ NIE BYŁO! Byłem załamany i zły na siebie, ale tez i na Josh'a. On też powinien mieć na nią oko.
-Ej! Patrzcie coś tam się dzieje!-krzyknął ktoś wskazując w prawą stronę ulicy. Spojrzałem tam i zobaczyłem jakieś cienie. Chyba ktoś kogoś uderzył. Kilka osób pobiegła w tamtą stronę. Sam zrobiłem to samo. Może to była Dulce i potrzebowała mojej pomocy? Na miejscu zobaczyłem dziewczynę, leżąca na asfalcie. Miała twarz zakrytą włosami, ale jej ubrania, a raczej to co z nich zostało świadczyło o tym, że jest to Dulce. Nie panowałem w tej chwili nad sobą. Rzuciłem się na tego typa, który znęcał się nad moją małą Dul... Zacząłem okładać go pięściami. Nie panowałem nad sobą, nad ilością zadanych ciosów, nad tym czy mogę go zabić, ale w tej chwili tylko tego pragnąłem. Za to co zrobił Dulce. Niestety ktoś musiał mnie od niego odciągnąć. Wyrwałem się temu komuś i podbiegłem do dziewczyny. Była nieprzytomna. Uklęknąłem obok niej i płacząc potrząsałem jej ciałem. Nic nie powiedziała. Dalej była nieprzytomna, a ja byłem już w kompletnej rozsypce.
-Niech ktoś zadzwoni na pogotowie!-krzyczałem kilka razy ten sam zwrot.-Dul, proszę, powiedz coś!-mówiłem płacząc trzymając jej głowę na kolanach. Tłum był coraz większy, a  karetki niestety jeszcze nigdzie nie było słychać, ani widać. Nie było słychać też muzyki dobiegającej z naszego domu. Było słychać tylko ciszę, a w niej szepty ludzi stojących wokół ciała Dulce i mnie. Tego chłopaka gdzieś zabrano, nawet nie wiem gdzie. Przez te wszystkie minuty, które spędziłem czekając na ambulans byłem tam, ale nie umysłem. Byłem tam tylko ciałem. Moje myśli gdzieś uleciały. Skupiały się tylko wokół Dulce, wokół naszych wspólnych przeżyć, wycieczek, kłótni, spotkań...To wszystko spowodowało kolejny przypływ, świeżych, słonych łez...
~*~
Witajcie po 2 tygodniach!:)
Nie jestem przekonana co do rozdziału, więc możliwe jest, że mogę go usunąć i wstawić nowy rozdział, ale nie wiem czy czas mi na to pozwoli...Szkoła już mi się zaczęła, więc zabiera mi strasznie dużo czasu, zwłaszcza, że chce poprawić się w nauce-czekam z niecierpliwością kiedy to się skończy, a ja stąd wreszcie wyjadę!  
Dziękuje za te 15 komentarzy pod 17 rozdziałem, ale wiem, że stać was na więcej, bo szczerze mówiąc-pomału tracę chęci na  pisanie, co mi się nie podoba, bo mam wiele pomysłów  nie tylko na to opowiadanie. I jeśli tak dalej pójdzie to zakończę to opowiadanie tylko na jednej części, a nie na 3 tak jak planowałam...
Do napisania!:)

15komentarzy = nowy rozdział

niedziela, 17 lutego 2013

Rozdział 17.


     Wychodząc z knajpki Harry był bardzo zły. Otwierając drzwi szarpnął nimi tak, że odbiły się prawie od ściany, a gdy je zamykał huknął nimi jakby to one najbardziej zawiniły w tej całej sprawie.
-A tobie co?-zapytałam, nie rozumiejąc zachowania chłopaka.
-Nic, a co ma mi być.-powiedział zdenerwowany.
-Harry!-powiedziałam trochę podniesionym głosem, zatrzymując się-O co ci chodzi?! Możesz mi wytłumaczyć, dlaczego jesteś taki zły?
-Ja zły?! Wydaje ci się!-powiedział parskając śmiechem. Nie wiele myśleć podeszłam do niego bliżej i stanęłam na przeciwko niego.
-Spójrz mi prosto w oczy i powiedz, że nie jesteś zły.-chłopak starał się patrzeć mi w oczy, ale widocznie widział w nich nieustępliwość. Zrezygnowany spuścił głowę w dół.-Powiedz mi o co ci dzisiaj chodzi?-zapytałam łapiąc go za rękę i prowadząc w stronę parku, gdzie można będzie usiąść.-Więc powiesz mi?-powtórzyłam pytanie siadając na pierwszej z brzegu ławce.
-Chodzi o to, że nie podoba mi się to, że umówiłaś się z Josh'em. Znam go dłużej od ciebie i wiem, że nie jest ciebie wart, ale..-powiedział chłopak w końcu patrząc się mi w oczy.
-Wiesz co..Wiedziałam, że ci się to nie spodoba, ale zrobiłam to tobie specjalnie na złość. Chociaż nie. Źle to rozegrałam. Powinnam może chodzić z nim na potajemne randki i powinien  być moim potajemnym chłopakiem...-powiedziałam i wstałam z ławki szybko, idąc w stronę domu. Zapomniałam nawet o złamanej nodze, na którą muszę uważać. W tym momencie było mi wszystko jedno.

*perspektywa Harry'ego*

     Dlaczego ona tak zareagowała? Przecież to normalne, że chce dla niej jak najlepiej, a Josh nie jest najlepszą partią. Podobna sytuacja była z Michel'em, a po rozstaniu wyżalała mi się jak ja mogłem jej nie powstrzymać. Tym razem będzie tak samo. Jestem tego pewien. Widziałem w knajpce spojrzenia i uśmieszki Zayn'a i Josh'a. Oni coś kombinują i wcale się nie zdziwię jeśli założyli się o nią....A jeśli to zrobili to im coś zrobię....Zastanawia mnie tylko o co chodziło Dul mówiąc potajemnym chłopaku czy potajemnym umawianiu się? Czy ona słyszała moją rozmowę z Kat? Nie. To niemożliwe. Zanim odebrałem telefon od niej dobrze się upewniłem czy jej nigdzie nie ma w pobliżu. To prawda. Nie chce by wiedziała o niej, bo gdyby się dowiedziała musiałbym jej powiedzieć co mnie do tego zmusiło...
     Moje rozmyślenia przerwał pisk opon niedaleko mnie. Szybko podbiegłem na miejsce. Zebrała się już dużo ludzi..Przepychałem się przez zebranych, przypominając sobie, że Dulce tędy przechodziła. Gdy dotarłem na brzeg chodnika pierwsze co rzuciło mi się w czy, to dziewczyna leżąca na drodze. Dopiero po chwili do mnie dotarło, że jest to Dulce. Ruszyłem do niej nie zwracając uwagi na osoby stojące po boku. Najważniejsza w tej chwili jest Dul. Gdy się już do niej zbliżyłem zobaczyłem, że jest przy niej Josh...Nie powiem, że mnie to nie zdenerwowało, bo okazałbym się kłamcą. Nie zwracając uwagi na niego podbiegłem do dziewczyny. Odepchnąłem lekko klęczącego przy niej chłopaka.
-Dul! Maleństwo! Nic ci nie jest?-zapytałem ze strachem w głosie. Za cały ten wypadek jestem winny tylko i wyłącznie ja. Gdybym się z nią nie pokłócił ona nie wpadła by w złość i nie odchodziła zdenerwowana....Rozejrzałem się dookoła, ponieważ chciałem iść do kierowcy. Niestety nigdzie nie mogłem go znaleźć. Wychodzi na to, że sprawca uciekł z miejsca przestępstwa...
-Już to sprawdzałem.-wtrącił Josh. Odwróciłem się, mierząc go wściekłym wzrokiem.
-Pytał się ktoś ciebie?-zapytałem patrząc na niego ze złością. Równie dobrze, można obwiniać i jego. Gdyby nie jego chamskie przystawianie się do mojego maleństwa nie byłoby całej tej przykrej i niemiłej sytuacji. Chłopak podniósł ręce w geście poddania się i cofnął się lekko do tyłu.
-Nie nic mi nie jest.-powiedziała spokojnie dziewczyna.
-Możesz wstać?-zapytałem podnosząc się lekko ku górze. Dziewczyna kiwnęła głową, więc wziąłem ją na ręce i zaniosłem ją do domu, który był nie daleko parku.-Do zobaczenia na próbie Josh..-powiedziałem na odchodne do chłopaka, który przyglądał nam się.
-Pa Josh...Do jutra-powiedziała Dulce, co znów mną zagotowało...Czy to takie dziwne, że chce jak najlepiej dla swojej przyjaciółki? Ona jest najważniejszą osobą w moim życiu...Nie chce by ktoś zrobił jej krzywdę...

*perspektywa Michel'a*

     Jechałem jak oszalały. Nie mogę się tutaj zatrzymać. Jeszcze nie teraz. To nadal za blisko. Ktoś może rozpoznać samochód. Pomyśleć, że zrobiłem to nie umyślnie, a okazało się czymś czego potrzebowaliśmy. Muszę się jeszcze upewnić, czy Dulce nie żyje. Ona musi zginąć. Nie poprzestanę dopóki nie zapłaci za swoje....Kara i ją dopadnie po mimo cało dobowej opieki jej strażnika, ale jaki z niego opiekun, skoro wpadła mi pod koła?! Po prostu śmiać się chce. A może to kolejna z ich słynnych kłótni. Będąc z nią w 'związku' wiele się dowiedziałem o tej dwójce. Mimo tak dobrych kontaktów często się kłócą, o najdrobniejszą rzecz. Jednak też szybko się godzą. To jest ich słaby jak i zarazem mocny punkt...Najlepiej ma Sabine, bo mieszka z nią, a Harry nie siedzi u nich cały czas..Chyba.
-Muszę jeszcze zadzwonić do Sabine-pomyślałem i docisnąłem pedał gazu, ruszając szybciej przed siebie.

*perspektywa Dulce*

     Po otworzeniu drzwi przez pana Zazdrosnego dobiegł mnie krzyk domowników. Wiedziałam, że będą zaniepokojeni. Już przez telefon dało się usłyszeć smutny i przepełniony płaczem głos. W domu, gdy zobaczyłam, przepychającego się przez Sabine, Any i Ponch'a widziałam strach. Ten mężczyzna w podeszłym wieku bał się stracić kolejną najważniejszą osobę w swoim życiu. A nie ma dla rodziców nic gorszego niż przeżyć własne dziecko.
-Dulce, kochanie nic ci nie jest?-zapytał zatroskany ojciec, stając koło mnie.
-Nie, nic. Wszystko jest w porządku.-odpowiedziałam spokojnie, zeskakując z rąk Harold'a. Mimo że może i wyglądałam dobrze, ale w środku czułam się fatalnie. Moja psychika jest totalną ruiną. Wypadek tylko na chwile pozwolił mi zapomnieć o tym co tak na prawdę siedzi w mojej głowie, co nie daje mi normalnie funkcjonować. Wszystkie moje problemy skupiają się wokół jednej osoby-Harry'ego Styles'a! Nic nie mogę z tym poradzić. Mimo, że jest to mój przyjaciel doprowadza mnie do czegoś, czego nie umiem rozpoznać, ale też robi spustoszenie w mojej psychice, która już wystarczająco zubożała-zwłaszcza przez to co przeszłam z ojcem. Teraz cieszę się, że się zmienił. Nie spodziewałam się takiej zadziwiającej przemiany.-Przepraszam, ale chciałabym iść do siebie. Jestem troszeczkę zmęczona.-powiedziałam i ruszyłam w stronę góry. Oczywiście mój bodyguard do mnie podbiegł, żeby mi pomóc. Odepchnęłam go znacząco i sama poszłam do siebie.-Nie jestem już dzieckiem, Harry-dodałam będąc już na górze. Słyszałam śmeich dobiegający z korytarzu. Czyli nikt się jeszcze nie rozszedł...
     Wchodząc do łazienki usłyszałam jak drzwi się otwierają. Czyżby Harry nie zrozumiał mojego przekazu? Wychyliłam się zza drzwi i zobaczyłam Anahi, która stała jak zbity piesek pod drzwiami. Chciało mi sie z niej śmiać. Wyglądała komicznie, aczkolwiek nie dziwie się jej. Ona wie, że jak jestem zła to lepiej się do mnie nie zbliżać. A dzisiejszy dzień można zaliczyć do najgorszych....
-Wejdź, przecież nie na ciebie się złoszczę.-powiedziałam uśmiechając się do niej, wychodząc z łazienki przebrana w pidżamę.
-Wiem, zauważyłam na kogo kierujesz całą tą swoją złość...-powiedziała Any. Gdyby nie to, że widać to z daleka mogłabym powiedzieć, że czyta mi w myślach.-Co cię tak zdenerwowało? Przecież wszystko było w porządku w knajpce..-zapytała się blondynka, siadając obok mnie na łóżku.
-Zdenerwował mnie później, jak wyszliście.-widocznie nie wystarczyła jej taka odpowiedź, ponieważ gestem ręki kazała mi mówić dalej.-Jestem umówiona z Josh'em jutro o 16. No i panu Zazdrosnemu się to nie spodobało z niewiadomych przyczyn.-dokończyłam. Widziałam, że dziewczynę to nie zdziwiło.
-Dulce. Obiecaj mi coś. Proszę, nie angażuj się tylko w to coś z Josh'em....-powiedziała tylko, co mnie zaintrygowało. Nie wiedziałam o co jej chodzi.
-Możesz mi to wyjaśnić?
-Chodzi o to, że się martwię o ciebie. Jesteś moją przyjaciółką i jest to coś naturalnego.
-Czy tylko o to chodzi? Na pewno -zapytałam dla pewności. Wyczułam w jej głosie, że coś przede mną ukrywa. Nie mówi mi całej prawdy, która może być ciekawa.
-No dobra. To nie wszystko. Usłyszałam jak Josh się przechwalał, że się z tobą umówi....Ale nie wiem ile w tym prawdy. Może to tylko głupie gadanie i faktycznie czuje coś do ciebie?
-Serio?! Czyli Harry słusznie się denerwował. A ja, głupia, uparta, samolubna, egoistka nie uwierzyłam mu.  Jestem beznadziejna. Jak można nie uwierzyć przyjacielowi, który lepiej ode mnie zna Josha?! -powiedziałam opadając bezwładnie na poduszkę.
-Hej, Dul. Nie wiedziałaś, że to tak może wyglądać..-powiedziała moja przyjaciółka i się do mnie przytuliła.
     Drzwi po raz kolejny się uchyliły i wyłoniła się zza nich postać Loczka. Uśmiechnęłam się nieznacząco, gdy tylko go dostrzegłam.
-Anahi możesz nas zostawić?-zapytałam podnosząc się.
-Nie, niech ona tutaj zostanie. Musze wam w końcu to powiedzieć. A najważniejsze, żebyście we dwie wiedziały to. Reszta może się później dowiedzieć.-powiedział, nie ruszając się z miejsca.
-Możesz nam wreszcie powiedzieć, co tak bardzo chcesz nam przekazać przez pół dnia?-zapytałam.
-Chodzi o Sabine.-wydusił z siebie w końcu.-Ona coś knuje. Coś złego. Chce się zemścić na tobie Dul. I chyba współpracuje...-chłopak nie dokończył, ponieważ został popchnięty przez-po raz kolejny-otwierane drzwi. Widać było, że się zezłościł. Nie dokończył mówić czegoś bardzo ważnego, ale najwyżej powie innym razem. Do pokoju wpadł zdyszany Zayn. Uśmiech nie schodził z jego ciemniejszej twarzy.
-Robimy dzisiaj imprezkę. Przyjdziecie do nas do domu?
-Chętnie się wybiorę! Pójdę powiedzieć Poncho-powiedziała zadowolona Any. Zeskoczyła z łóżka i wybiegła z pokoju, wymijając po kolei chłopaków.
-No jasne, czemu nie? Trochę przyda mi się rozrywki-powiedziałam zadowolona.-Tylko powiedz, o której i razem z Harrym pojedziemy.
-Koło 19? To do zobaczenia-powiedział i wyszedł z pokoju. Zostałam sama z Harry'm. W pokoju zapanowała niezręczna cisza.
-Przepraszam-powiedziała, przerywając ciszę. Podeszłam do niego i mocno go do siebie przytuliłam. Chłopak bez wahania odwzajemnił mój uścisk.
-To jak wybierzesz się ze mną na imprezkę?-zapytałam, uśmiechając się cwaniarsko do chłopaka.Ten kiwnął tylko głową. -Muszę zadzwonić do May i jej się spytać o ten gips. Nie chce w nim dzisiaj iść na imprezę.-powiedziałam i poszłam do stolika, gdzie leżał mój telefon. Gdy się odwróciłam, trzymając przy uchu telefon i wsłuchując się w dźwięk sygnału, Harry'ego już nie było.
-Cześć May. Możesz mi powiedzieć jak długo powinnam jeszcze nosić gips?
-Cześć. A czy to było coś poważnego?
-Nie, raczej nie.
-A jak długo to nosisz?
-Z jakiś tydzień...Tak chyba coś koło tego będzie.
-Wydaję mi się, że powinnaś pójść do lekarza i się zapytać kogoś, kto już skończył szkołę i ma trochę lepsze doświadczenie-powiedziała śmiejąc się.
-No dobra, a ty co o tym myślisz?
-Jak dla mnie powinnaś jeszcze to ponosić przez minimum tydzień.
-Dobra, dobra. Ale nic się nie stanie jeśli zdejmę je teraz?
-Teoretycznie nie, ale w praktyce może odbić się to na twoim późniejszym zdrowiu.
-To znaczy co? Jak doskonale wiesz, nie studiowałam medycyny..
-To znaczy, możesz mieć słabszą, narażoną na częstsze uszkodzenia kostkę, czy co tam masz uszkodzone.
-Dobra. Dzięki ci! A co tam u was słychać?
-W sumie to po staremu. Dziewczyny szaleją, jak to one.-powiedziała znów się śmiejąc
-Czyli norma. Dobra ja już uciekam, muszę jechać do lekarza, a później szykować się na imprezę. Paa!-pożegnałam się i rozłączyłam. Odłożyłam telefon i poszła z powrotem do łazienki.
-Czyli nici z mojej drzemki..-pomyślałam i się przebrałam w świeże ubrania. Poprawiłam jeszcze szybko pościel i zeszłam na dół. Rozejrzałam się po pomieszczeniach, szukając Harry'ego. Znalazłam go leżącego na kanapie w salonie, oglądającego jakiś teledysk.
-Serio nie masz czego słuchać?-zapytałam siadając koło niego, po wcześniejszym podniesieniu jego nóg.
-Nie podoba ci się coś?
-Nie no skądże. Wszystko jest w jak najlepszym porządku-powiedziałam się śmiejąc.
-Co chcesz? Chyba nie jesteś już gotowa na zabawę?-zapytał się nie odwracając wzroku od ekranu telewizora.
-Nie. Chce, żebyś mnie zawiózł do szpitala.-powiedziałam wychylając się tak, by zasłonić mu ekran.
-Po co? Stęskniłaś się za tym klimatem?
-Chcę zapytać się, czy mogę zdjąć gips. Nie chcę iść na zabawę z tym czymś na nodze.-powiedziałam robiąc smutną minkę. Z doświadczenia wiem, że Harry jej nie lubi i zawsze kiedy ją robię, chłopak się na wszystko zgadza. Mimo że nie zawsze się mu chce. Taki mój sposób na Loczka.-To jak zawieziesz mnie, czy mam prosić tatę..?
-Dobra już wstaję. Masz szczęście, że skończył się ten piękny, dobrze zrobiony i śmieszny teledysk.
-Jakiś ty skromny. A teraz zbieraj ten swój ciężki tyłek-powiedziałam, a ten jak na zawołanie wstał i ruszył do wyjścia-ale za to jak seksowny-dodałam do siebie.
-Dziękuję.-powiedział Harry, a ja poczułam na swoich policzkach rumieńce. Wstałam i także ruszyłam ku wyjściu.
     Wizyty w szpitalu nie należą do najprzyjemniejszych  ale w tym przypadku cieszę się, że tutaj jestem. Muszę się tego koniecznie pozbyć. Impreza z nogą w gipsie nie jest czymś, czego bym chciała...
      W recepcji wskazali nam sale, do której powinnam się udać.
-Harry, zostań tutaj. Dam sobie radę-powiedziałam, uśmiechając się do niego. Udałam się do wyznaczonego miejsca. Lekarz siedział za biurkiem i czekam na mnie. Usiadłam przed nim i uśmiechnęłam się lekko.
-Dzień dobry. Chciałabym się zapytać czy jest możliwość zdjęcia gipsu. Mam już go od tygodnia, a z nogą jest już dobrze.-powiedziałam, żeby nie przedłużać tego.
-A czy ma pani przy sobie zdjęcie rentgenowskie?
-Tak, już podaje-powiedziałam, sięgając po zdjęcie. Doktor wziął je w dłonie i wyciągnął je do okna, by móc zobaczyć, co mi się stało.
-Wygląda na to, że gips może być zdjęty, ale nadal będzie musiała pani nosić bandaż. No i oczywiście odradzam noszenie butów na wysokim obcasie, bo nie wykluczone, że możemy się tutaj szybko zobaczyć-powiedziałam, odłożywszy papiery. Uśmiechnął się do mnie i mówił dalej-Zapraszam na kozetkę. Zaraz zdejmiemy panie te kłodę-powiedział śmiejąc się. Chyba uważał, że to ma być żart? Nie chcąc wyjść na niegrzeczną uśmiechnęłam się.
     Po kilku minutach wyszłam z gabinetu bez gipsu. Jedynie z małym opatrunkiem wokół stopy.
-Możemy jechać-powiedziałam, podchodząc do Harry'ego. Wyminęłam go i szłam w kierunku wyjścia. Harry po chwili do mnie dołączył. I razem szliśmy do samochodu. Byłam zadowolona, że nie mam tego ciężaru na nodze. Wreszcie mogę się poruszać, jak normalna  zdrowa osoba. Brakowało mi tego przez ten cały czas. Poczucie zdrowia zdobyłam tylko przez chorobę, ale i tak potrwa to krótka. Człowiek stworzony jest do narzekania, więc przy najbliższej okazji będę narzekała na wszystko, na swoje życie, na problemy, na rozterki miłosne, na przyjaciół, na szkołę  Ale czy da mi to jakąś satysfakcję? Nie! W pewnym stopniu pomoże mi to, ale nie całkowicie, a mi chodzi o pomoc całkowitą. Dlatego muszę zacząć stawiać czoło problemom.
     Droga do domu minęła bardzo szybko, ale to może przez to, że jest blisko domu? Tak, to pewnie dzięki temu. Gdy Harry zaparkował szybko pobiegłam do domu i skierowałam się od razu do swojej garderoby. Była już 17, a ja byłam w proszku. Jeszcze do tego ktoś przyszedł mnie denerwować.
-Co chcesz Harry?-zapytałam, kiedy chłopak stanął w progu pomieszczenia, opierając się o futrynę.
-Nic, tak tylko przeszedłem, bo nie chciałem się patrzeć na Sabine.
-A ty znów o tym?!
-No chyba nie będziesz jej broniła i mówiła, że to dobra kobieta, zwłaszcza po tym co wam powiedziałem dzisiaj..?
-Że niby z kimś spiskuje? Harry proszę..Za dużo kryminałów się na oglądałeś i teraz zmyślasz teorie spiskowe, które nie istnieją.-powiedziałam wstając z podłogi, na której siedziałam.
-Czyli mi nie wierzysz? Tak myślałem...-powiedział, smutniejąc i spuszczając głowę w dół.
-Harry to nie tak, że ci nie wierzę-powiedziałam podchodząc do niego i podnosząc jego podbródek.
-Tak? A jak niby jest? Nie oszukasz mnie tak łatwo. Widzę, że mi nie wierzysz i mnie to boli-powiedział chłopak smutnym głosem. W tym momencie powinnam mu uwierzyć, ale mimo wszystko nie potrafiłam. Sabine wydawała się miłą kobietą, a nie jakimś spiskowcem...A co jeśli ona spokrewniona jest...Nie! To nie może być prawdą.-Dulce co jest grane?
-Co? Nie. Wszystko w porządku.
-Nie wyglądasz na 'wszystko w porządku..Powiedz, o czym pomyślałaś.
-A z kim kojarzy ci się nazwisko Moussiere?-zapytałam pełna strachu.
-Nie. Chyba nie z nim. Oni nie mogą być spokrewnieni! Bo jeśli są, to masz rację-powiedziałam, prawie płacząc.
-Dulce. Chodź do mnie-powiedział Harry czule i mnie przytulił.-Nic ci się nie stanie. Jestem i będę przy tobie cały czas.-powiedział, podnosząc mnie na duchu. Minimalnie, ale mu się udało. Zawsze lepsze to niż nic.
-Dziękuję. Pomożesz mi coś wybrać, bo sama się nie zdecyduje.-powiedziałam uśmiechając się do niego. Chłopak złapał mnie za rękę, kiedy się odwróciłam i przyciągnął do siebie. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy. Nasze twarze się zbliżały. Byłam już przygotowana, że mnie pocałuje. Nawet bym się nie zdziwiła, taki typ. jednak chłopak mnie zaskoczył. Nasze twarze były na tyle blisko, by mógł mnie pocałować, jednak chłopak podniósł leciutko głowę do góry i pocałował mnie w czubek głowy. Wolną ręką dotknęłam jego policzka i go po nim pogładziłam.
-Chodź.-powiedziałam i pociągnęłam go w głąb mojej garderoby.

~*~

Witajcie!;) 
Jak widzicie pojawił się nowy rozdział. Mam nadzieję, że się wam spodoba:)
Czekam na wasze komentarze. A jeśli doszliśmy do tego tematu....Zaniepokoiła mnie ta ilość komentarzy. Niestety jestem zmuszona do ustawienia wam limitu...:(
15 komentarzy=nowy rozdział

Zapraszam Was też na mój nowy blog!

niedziela, 3 lutego 2013

Rozdział 16.


     Taksówka zawiozła nas na lotnisko bez jakiś zbędnych komplikacji. Cieszyłam się, ponieważ Michel oprócz spuszczenia powietrza z kół nie posunął się do niczego innego. Droga trwała krótko, co mnie zadowoliło, ponieważ nikt nic nie powiedział w aucie-co było jeszcze bardziej dołujące. 
     Będąc już na lotnisku miałam jakieś zwidy. Wydawało mi się, że widzę jak stoi w kolejce po bilet Michel...Ale nie. To nie możliwe. Skąd by wiedział, że wylatuje? A może to zwykły zbieg okoliczności? Ale koła i bilet nie wyglądają mi na to. Myśląc, że to moje majaki, wynikające z przemęczenia odwróciłam się i usiadłam na krześle czekając na nasz samolot.

*perspektywa Michel'a*

     Stałem w tej głupiej kolejce tylko po to, by usłyszeć, że wszystkie bilety są już wyprzedane, a następny lot jest dopiero jutro i to do tego późnym wieczorem. Po prostu świetnie! Nic niestety na to nie poradzę i będę musiał tutaj jeszcze trochę pobyć. Najważniejsze jest bym jak najszybciej dostał się do Londynu. Jeśli zacząłem coś to muszę to dokończyć. A ta sprawa wymaga jak najszybszego dokończenia! Nie mogę tego tak zostawić. Poza tym nawet jeśli bym chciał to nie mogę, bo to nie ode mnie zależy. Jest jedna osoba, która to wymyśliła i odpowiada za powodzenie tej 'misji'. Mogę się domyślać, że nie spodoba się jej opóźniony przylot...Jednak nic na to nie mogę poradzić.
     Poczułem w kieszeni spodni wibracje i sięgnąłem szybkim i zdecydowanym ruchem po telefon. Bez chwili namysłu odebrałem połączenie nie patrząc się na wyświetlacz.
-Halo? Tak już są na lotnisku. Za kilka godzin będą w Londynie  Ja muszę czekać do jutra na kolejny lot. Tak, tak wiem. Rozumiem doskonale, ale jeśli tutaj zostanę  wszyscy pomyślą, że dałem za wygraną. Widzisz, czasami zdarza mi się mieć dobre pomysły. Tak, tak widzimy się na miejscu, a ty teraz będziesz miała większą widownie, więc lepiej poćwicz grę aktorską-powiedziałem i się rozłączyłem chowając telefon do kieszeni. Odwróciłem się na pięcie i udałem się w stronę wyjścia. Gdy stałem na zewnątrz zadzwoniłem po kuzynkę, by po mnie przyjechała. W końcu muszę się gdzieś zatrzymać na tę noc, bo wymeldowałem się z hotelu.
     Po kilku minutach zauważyłem jak nadjeżdża swoim samochodem blondo włosa dziewczyna, której głowę ledwo było widać zza kierownicy. Jest osobą strasznie niską i do tego szczuplutką. Dziewczyna mimo rodziców znalazła zajęcie dla siebie. Dzięki swoim kształtom magazyny dla panów chcieli mieć z nią sesje. Zgodziła się i po pierwszej sesji była kolejna i kolejna, itd. Dzięki temu mają za co jeść....
Dziewczyna zatrzymała się i kiwnęła w moją stronę. Wrzuciłem torbę na tylne siedzenie, a sam usiadłem obok niej i w milczeniu odjechaliśmy do jej domu.

*perspektywa Dulce*

     Lot minął bardzo szybko. Nawet nie zauważyłam kiedy wylądowaliśmy na londyńskim lotnisku. Gdy byliśmy niedaleko drzwi wyjściowych dało się już słyszeć głosy fanek Harry'ego jak i całego zespołu, a w drzwiach w towarzystwie ochroniarzy stała pozostała 4 One Direction. Widziałam jak Harry się ucieszył z ich widoku. Dawno ich nie widział, a zżyli się ze sobą bardzo przez te 2 lata. Podbiegł do nich i rzucił się na nich. Ja natomiast podeszłam spokojnie do nich i stanęłam na uboczu nie chcąc im przeszkadzając.
-Czy oni tak zawsze?-zapytałam mężczyznę, który do mnie podszedł. Chyba to ten cały Paul, ale nie jestem pewna. Mężczyzna skinął twierdząco głową i podszedł do chłopców rozdzielając ich.-Zostawcie trochę energii na później, a teraz musimy dostać się do samochodu-powiedział i przeszedł przez środek w kierunku wyjścia-tędy nie wyjdziemy, za dużo fanek...Musimy wyjść tylnym wyjściem-powiedział i sięgnął po krótkofalówkę i powiedział chyba coś do kierowcy. Pewnie żeby przejechał czy coś...
     Chłopaki zupełnie nie zwracali na mnie uwagi, co mnie trochę już denerwowało. Rozumiem, na początku się musieli poprzytulać, poskakać, bo dawno się nie widzieli, a rozmowy na skype dużo nie dają, ale ludzie...Ja tu nadal jestem! Chciałam do nich podejść jeszcze bliżej, jednak gdy zrobiłam jeden krok w przód zrozumiałam, że źle bym na tym wyszła. Za bardzo zaczęli gestykulować rękoma. Odchrząknęłam nie pewnie, ale oni tego nie usłyszeli.
-Helloooo! Ja tu jestem!-powiedziałam zdenerwowana. Nie wytrzymałam już. No ile można?! Gdy doszło do nich, że coś powiedziałam, odwrócili się w moją stronę i spojrzeli na mnie, mierząc mnie od stóp do głów. Spojrzałam na siebie czy nie poplamiłam się czy coś takiego, ale moje jasne dżinsy są w stanie idealnym, tak samo jak sweter w poziome paski granatowo-beżowe. Top mi nie wystawał koło szyi.  Pewnie ich wzrok przykula noga w gipsie i trampek na jednej nodze. Dla pewności poprawiłam sobie kucyka, ale musiałam przez to puścić kule. Harry szybko podbiegł do mnie i mnie podtrzymał, po czym schylił się po upuszczone wcześniej rzeczy. Uśmiechnęłam się lekko i podniosłam głowę.-Dziękuję.-Chłopak uśmiechnął się, ale szybko zakrył swoje perliście białe zęby i podniósł mnie i szybko poszedł ze mną w stronę tylnego wyjścia kiwając na chłopaków, pokazując im coś za mną. Gdy szliśmy w stronę wyjścia odwróciłam się by zobaczyć o co chodzi. Okazało się, że na lotnisko znaleźli się już paparazzi  którzy robili nam zdjęcia. Już wyobrażam sobie nagłówki jutrzejszych wydań tutejszych brukowców.

"Harry Styles ze swoją nową dziewczyną?!"
"Czy nowa dziewczyna Styles'a usidli go na dobre?"
"Co takiego się stało dziewczynie Harry'ego Styles'a?"

Na samą tą myśl przeszły przeze mnie dreszcze. Harry musiał to poczuć, bo spojrzał się na mnie i jego mina sama mówiła "Co jest?" Kiwnęłam głową za siebie, a chłopak chyba musiał zrozumieć. Niósł mnie aż nie znaleźliśmy się na zewnątrz tuż przed ich dużym, czarnym vanem. Harry pomógł mi wejść, a potem sam się wgramolił niezdarnie, przez moje kule, które niekiedy zahaczały się o fotele  Wyglądało to komicznie. Po nim wsiedli chłopcy i już mogliśmy ruszać. Jednak wyjechanie z terenu lotniska nie było łatwym zadaniem, ponieważ fanki zorientowały się, że jesteśmy z tyłu i przyszły tutaj. Jednak nie trwało to aż tak bardzo długo.
    Kiedy samochód stanął zauważyłam, że jesteśmy już pod domem Alfonsa, gdzie kierowca miał nas na razie zawieść. Gdy wysiadałam usłyszałam, że drzwi się otwierają i biegnie w moją stronę. Poczułam jak mnie obejmuję. I to dość mocno.
-Hej. Możesz mnie już puścić. Jeszcze chwila i mnie udusisz.-zaśmiałam się odpychając dziewczynę lekko od siebie. Spojrzałyśmy się po sobie i wybuchnęłyśmy śmiechem. Gdy się trochę już uspokoiłyśmy Any odeszła ode mnie i podbiegła do Harry'ego i się z nim przywitała. Do reszty się jedynie uśmiechnęła. Widać było, że się już znają, ale co się dziwić. W końcu jej chłopak pracuje z nimi. Ścisnęli dziewczynę w środku i razem trzymając się za ramiona podeszli do mnie. Harry oczywiście pomógł mi wejść do domu. Przeniósł mnie przez prób niczym pan młody panią młodą. Słyszałam tylko ciche gwizdy oraz szepty, ale nie zwracałam na nie uwagi, ponieważ było mi zbyt wygodnie, by zeskoczyć na podłogę. Chłopak zaniósł mnie do salonu, gdzie na kanapie siedziała Sabine. Wstała i się przywitała z każdym z nas.
-Idę wnieść twoje walizki na górę.-wyszeptał mi na ucho chłopa i zniknął na korytarzu.

*perspektywa Harry'ego*

     Gdy wyszedł po walizki przechodziłem obok kuchni, w której usłyszałem, że ktoś jest. Zajrzałem do środka po cichu. Okazało się, że jest tam matka Anahi i rozmawia przez telefon.  Mimo, że nie powinienem, stanąłem pod drzwiami i się przysłuchiwałem owej rozmowie. Gdy nie to, że mnie zaciekawiła, bym nie podsłuchiwał.
-Tak. Już jest. Tak..I cały ten boysband też. A weź daj spokój ten jeden to nie odstępuje jej na krok-chyba, że na sekundę  Przed nami dość trudne zadanie, ale musimy się zemścić. Kiedy masz lot? A to dobrze, czyli niedługo się widzimy. Wiem.... Będę musiała uważać, jak będę wychodzić z domu, ale spokojnie...nie takie numery mam już na swoim koncie-powiedziała dumnie. Odchodząc przez przypadek nadepnąłem nogą na fragment podłogi, która skrzypi-co za pech! Szybko udałem, że niby przechodziłem tędy, żeby nie nabrała oczywiście żadnych podejrzeń. Głosy umilkły i już myślałam, że wyjdzie, ale jednak nikt nie wyszedł na korytarz. Zaskoczyło mnie to i to bardzo. Jednak bardziej zaintrygowała mnie jej rozmowa. Była jakaś taka dziwna. Muszę porozmawiać z resztą o tym co usłyszałem, ale nie mogę tego zrobić w domu...Już wiem! Zabiorę chłopaków, Any, Dul i Poncho do kawiarni i tam im wszystko powiem. Boję się, że mi nie uwierzą....Zwłaszcza Any...

*perspektywa Dulce*

     Harry po zaniesieniu moich bagaży przyszedł do salonu. Widać było po nim, że coś go trapi. Mimo, ze udaję dobrego aktora-nie jest nim. Ale ja jako dobra przyjaciółka nie chce wyprowadzać go z błędu, bo za każdym razem owej próby kończy to się malutką sprzeczką..Sama nie wiem, czemu go wtedy tak ponosi...Widać nie lubi być krytykowany. Z resztą kto to lubi. Ja sama nie znoszę kiedy ktoś wytyka mi błędy.
     Chłopak szybkim krokiem znalazł się obok mnie, nie opierając się o oparcie, patrząc się w podłogę. Pewnie nie wie jak ubrać w słowa to co chce nam powiedzieć. Może wreszcie wyjawi coś o tej swojej dziewczynie?!
-Możemy dzisiaj wyjść do jakieś Nando's albo gdzieś na spacer, wszyscy?-zapytał ni stąd ni zowąd. Nadal spoglądał na dywan, jakby tam miał napisane wszystko to co ma nam powiedzieć. Spojrzałam na resztę zebranych, którzy byli równie zdezorientowali jak ja. Mimo wszystko kiwnęliśmy twierdząco głowami.
-O której chcesz wyjść?-zapytał Liam.
-Nie wiem, jak najszybciej-powiedział Harry, lekko zdenerwowany.
-Wyjdźmy może teraz?-zapytałam się.
-Jeśli teraz to ja nie mogę. Jestem umówiony z Danielle-powiedział Liam spoglądając na zegarek.
-A ja z El-powiedział Louis.
-No dobra, najbardziej zależy mi, żeby Dul, Any i Poncho poszli ze mną. Wy, chłopaki nie musicie.-powiedział Harry, spoglądając znacząco na mnie i pozostałych wymienionych.
-To dobrze, że nie musimy iść, ale wiesz, że ja zawsze jestem chętny do Nando's-powiedział Niall, szczerząc się głupio.
-Ja też mogę się przejść z wami-powiedział Zayn.
-No to mamy ustalone. Harry pomóż mi wstać.-powiedziałam podnosząc rękę w jego stronę, by pomógł mi.
     Po jakiś 10 minutach byliśmy na miejscu. Droga mimo ciszy, która nam towarzyszyła całą podróż, minęło o dziwo szybko. Oprócz Any i Poncha nie odzywał się nikt. Aczkolwiek gołąbeczki zlizywały sobie miód z dzióbków. To było obrzydliwe, ale rozumiem ich. Po otworzeniu drzwi do knajpki do moich nozdrzy dostał się zapach kurczaka. Dobre miejsce wybrał Harry, zwłaszcza, że jest pora lunchu. Podeszliśmy wszyscy do wolnego stolika i wpatrywaliśmy się, czekając aż Hazza powie nam czemu nas tu ściągnął.
-Harry. Nie mamy tyle czasu ile tobie się wydaje-powiedział Poncho. Jednak nie było dane odpowiedzieć mojemu przyjacielowi, ponieważ zauważył nas Josh, ich perkusista. Oczywiście dosiadł się do nas. Zayn i Niall zaczęli z nim żartować. Rzecz jasna i ja w końcu dołączyłam do ich dyskusji, ponieważ siedziałam koło Josh'a. To było nie do uniknięcia. Josh to fajny chłopak, ale bardzo gadatliwy i żartobliwy-a to są cechy, które między innymi lubię u chłopaków. Lubię osoby, które mnie potrafią rozśmieszyć, a Josh to potrafi. Jest także przystojny, co też się liczy, nie ma co się oszukiwać. Ilekroć rozmawiałam na skype czy przez telefon z Harrym, który był na próbie albo w domu z resztą chłopaków zawsze z Hazzą i Josh'em dogadywałam się najlepiej. To jest dwoje chłopaków, którzy są dla mnie ideałem męskości, choć nie do końca jeszcze rozwiniętej. Do nich pasuje jeszcze Zayn, ale z wiadomych przyczyn nie interesuję się nim. Może gdybym nie miała takich zasad jakie mam bym z nim flirtowała...jednak wiem, że kocha Perri i nie chciałabym tego w jakikolwiek sposób zniszczyć. Natomiast Harry i Josh to inna historia. Nie. Przepraszam. Josh to inna historia. Harry ma tajemniczą dziewczynę, a której wątpię  ze powiedział komuś z zespołu...Boli mnie to, nie powiem, że nie...Ale jeśli Loczek nie mówi mi czegoś to kierują nim jakieś powody. On nigdy nie zrobiłby czegoś o czym by mi nie powiedział. Byłam jedną z pierwszych osób, którym mówił o swoim podbojach miłosnych, o swoich rozczarowaniach, o przemyśleniach. Zawsze mówił mi co jest prawdą a co kłamstwem w gazetach o nim czy o zespole. Byłam jego psychologiem...Tak. Można tak spokojnie powiedzieć. I nadal tak jest z tym jednym drobnym wyjątkiem. Cieszyło mnie to bardzo. Nie każdy mógł być takim powiernikiem Harry'ego jak ja. Dla mnie jest to swego rodzaju zaszczytem, z którego ja jestem bardzo dumna i cieszy mnie to, że mi ufa. Jednak z drugiej strony, wiem o nim tyle, że nie powinien mnie interesować jako ktoś z kim mogłabym się spotykać. W końcu wiem jak obchodzi się z dziewczynami...Mimo wszystko ma w sobie coś, co działa na mnie jak płachta na byka.
-Harry przepraszamy, ale my już musimy zmykać. Powiesz nam to najwyżej później-powiedział Poncho wstając od stołu, a za nim Anahi. Dziewczyna, gdy była gotowa do wyjścia z lokalu podeszła jeszcze do Hazzy, położyła dłoń na jego ramieniu i powiedziała coś na ucho. Po jej słowach, chłopak uśmiechnął się lekko, ale po chwili znów pogrążył się w smutku...To jest dla mnie straszny widok. Nie lubię takiego Harry'ego. Mam wyrzuty sumienia, gdy widzę go w takim stanie. Widzę, że coś go trapi, ale nie jestem w stanie mu pomóc, bo zamiast tego flirtuje z jedynym wolnym ideałem. Jednak cały czas zaprząta mi myśli to po co Loczek ściągnął nas wszystkich tutaj. Co takiego ważnego ma nam do powiedzenia, że nie chciał tego robić w domu?
-Dulce!-krzyknął Josh razem z Malik'iem. Widocznie musiałam się zamyślić  tak że troszeczkę odpłynęłam od ich rozmowy. Otrząsnęłam się lekko, wyprostowałam i wpatrywałam na chłopaków na przemian.-Chodzi o to, że chciałbym cię jutro wyciągnąć na jakiś spacer-spojrzałam się znacząco na swoją nogę w gipsie-A może na kolacje?-zapytał Josh. Przyznam, ze pytanie postawiło mnie w dość niezręcznej sytuacji.
-Ja z Niall'em już się zmywamy. Zostawiamy was-powiedział zadowolony od ucha do ucha Mulat.
-To jak?-zapytał się Josh ponaglając mnie z odpowiedzią. Spojrzałam ukradkiem na zamyślonego przyjaciela. Jednak nie był już zamyślony. Teraz wyczekiwał mojej odpowiedzi. Widziałam, że się gotuje ze złości.
-W porządku. To o której przyjdziesz po mnie?-odpowiedziałam na przekór Hazzie. Mi tez się coś od życia należy!
-O 16? Pasuje ci to?
-Jasne.-powiedziałam uśmiechając się do niego słodko.
-Dulce musimy już iść-powiedział Harry, podnosząc się szybko od stołu. Tym sposobem mam pewność, że jest zły na mnie. Harry chciał pomóc mi wstać jednak Josh go uprzedził. Gdy już stałam uśmiechnęłam się do niego dziękując za pomoc.
-Dziękuję. Do jutra-powiedziałam i chciałam już się odwrócić, ale Josh zatrzymał mnie pocałunkiem w policzek. Zaskoczyło mnie to, ale było to miłe z jego strony.
-Tak, to my sobie już poradzimy Josh-powiedział ze złością do chłopaka przy okazji mierząc go gniewnym wzrokiem. Ni podobało mi się to. Kim on jest, żeby tak się zachowywać? On może mieć kogoś, a ja już nikogo nie mogę mieć, bo książę Harry jest zły....
~*~

Wreszcie dotarłam z nowym rozdziałem. Nie jest on tak długi jak poprzedni, ale lepsze to niż nic:) Mam nadzieję, że chociaż wam on się spodoba, bo ja uważam, że jest do dupy;< ale niestety nie mogłam nic lepszego wymyślić;/ Do tego końcówkę rozdziału pisałam jeszcze przed wyjściem na połowinki..no i jest jaka jest. 
Przepraszam za jakiekolwiek błędy:)

Ostatnio zauważyłam, że trudno jest wam przekroczyć próg 15 komentarzy....Niepokoi mnie to troszeczkę;( Jednak liczę, że weźmiecie się w garść:) Jeśli to się nie zmieni i będzie ich coraz mniej nie będę pisała kolejnej części historii, a tym bardziej 3, która dotyczy najbardziej Harry'ego. Decyzja należy do was. 


Zapraszam was też na mojego tumblr'a. WWW.CIRUELLAA.TUMBLR.COM Znajdziecie tam głównei ikonki i tła na twitter'a! 

niedziela, 20 stycznia 2013

Rozdział 15.


*perspektywa Dulce*

     Siedziałam  na łóżku i włączyłam już sobie film po wcześniejszym zgraniu na pendriva. Prawdę mówiąc lubiłam oglądać ten początek. Ache się budzi i widzi Gabi, ale już po chwili wydaje się mu, że się utopiła i biegnie jej na ratunek. Kilka sekund później okazuje się, że to był tylko sen. Oglądając to pierwszym razem, myślałam, że on jednak jest z nią, nie rozstali się mimo tego wszystkiego co miało miejsce. Przewijając na początek po raz dziesiąty do pokoju wszedł Harry. Zamknął drzwi nogą i trzymając w jednej ręce paczkę chusteczek, a w drugiej pudełko pizzy. Podszedł do łózka, na którym położył oby dwa pudełka. Widać było, że jest tutaj tylko ciałem, ale nie umysłem. Coś musiało się stać, a ja nie wiem co. Muszę się dowiedzieć.
-Harry co jest?-zapytałam przysuwając się do niego i obejmując go od tyłu za ramiona i pocałowałam delikatnie w policzek.
-Musimy stąd szybko wyjechać!-powiedział jedynie Hazza, który nawet nie zareagował na moje zachowanie, co było dla niego bardzo dziwne. Gdy usłyszałam to co wydobyło się z jego ust oniemiałam. Odsunęłam się troszkę od niego i przekręciłam go w moją stronę. Pod taflą zaszklonych źrenic można było dostrzec strach, niepokój, troskę.-Michel tutaj był chyba...-dodał.
-Jak to był?-zapytała nie rozumiejąc tego co do mnie mówi. Wydawał się w tym momencie jak kosmita, który przyleciał na Ziemię, a ja nie mogę zrozumieć jego języka.
-Nie jestem pewien, ale ten dostawca był łudząco podobny do niego, a brata bliźniaka chyba nie ma?-odpowiedział nadal w dość dużym szoku, a ja dopiero teraz zrozumiałam o czym on do mnie mówi. W tym momencie byłam przerażona. Wiedziałam, że pojawienie się Michel'a w moim domu mnie nie minie, a kiedy to się już wydarzy będę musiała koniecznie stąd wyjeżdżać. Jednak nie chce teraz wylatywać. Jeszcze nie teraz, ale wiem, że Harry nie pozwoli mi tutaj długo zabawić.
-Ale..czy ty..Czy ty jesteś pewien, że to był Michel?-zapytałam jąkając się. Byłam przerażona!
-Jestem pewien na 99,99%-powiedział pewnym głosem przyjaciel.
-Musimy mieć pewność w 100%-powiedziałam dość niepewnym i zachrypniętym głosem.
-Ale mi ona nie jest potrzebna! I tobie też nie. Stu procentową pewność będziesz miała gdy on coś ci zrobi! A ja nie chce do tego dopuścić, bo nigdy sobie tego bym nie wybaczył.-powiedział schylając głowę powstrzymując łzy i przy ostatnich słowach mówił już szeptem. Zbliżyłam się do niego bliżej i chwyciłam jego policzki w moje  zimne dłonie. Chłopak drgnął nieznacznie gdy poczuł zimno. Podniosłam jego twarz i chciałam spojrzeć w jego zielone oczy. Chłopak kręcił głową i unikał mojego spojrzenia, ale w końcu zmusiłam go by na mnie zwrócił uwagę.
-Harry..Zostańmy tutaj jeszcze kilka dni. Nic mi się nie stanie. Bo co może mi się stać w domu siedząc ze złamaną nogą?-zapytałam ironicznie uśmiechając się przez łzy, które znalazły w końcu ujście. Chłopak zrobiła minę typu "Serio?!", ale nic nie powiedział, dalej słuchał, nie przerywając mojego poruszającego serca monologu-Będziesz zawsze ze mną, a będąc z tobą czuję się najbezpieczniejszą osobą na świecie. Wiem, że nie dasz mnie skrzywdzić. Mam też tutaj tatę, poza tym co on może zrobić nam w domu?-Hazza siedział tak jeszcze chwilę, a gdy sobie wszystko przemyślał, przysunął się do mnie i mocno mnie przytulił do siebie i zaczął kołysać mnie na prawo i lewo. Chyba chciał, żebym usnęła?
-Obiecaj mi, że będziesz na siebie uważała, gdy nie będzie mnie czy Enrique przy tobie, i że-dzisiaj jest środa-w Meksyku zostajemy do piątku -powiedział, a ja wybuchnęłam śmiechem, gdy zaczął rozmyślać nad dniem tygodnia. Mówiąc to wszystko bujał mną coraz mocniej, przez co w końcu się przewróciliśmy.
-Obiecuję-powiedziałam szeptem, gdy przestaliśmy się śmiać i powróciliśmy do rzeczywistości. Miło było zapomnieć choć na tak krótką chwilę o dotychczasowych problemach. Harry odpowiedział bezgłośne 'dziękuję' i wpatrywał się w moje oczy. Wreszcie to on przeszywał mnie spojrzeniem, a nie odwrotnie. Nie przeszkadzało mi to, ponieważ lubię czuć na sobie jego wzrok, lubię patrzeć się w jego zielone oczyska. Przytulił mnie do siebie bardzo mocno.-A co z filmem?-zapytałam, bo miałam ochotę go wypatrzeć, ale widziałam, że Hazza nie miał ochoty na oglądanie.
-Nie mam już ocho..-nie pozwoliłam mu dokończyć, tylko kiwnęłam w zrozumieniu głową. Przesunęłam głowę bliżej jego ramienia i ułożyłam ją tak bym miała wygodnie. Chciałam usnąć, ale nie mogłam. Nie byłam w stanie. Nie po dzisiejszym wieczorze. Miałam mętlik w głowie, który chciałam jak najszybciej sobie ułożyć. Musiałam to zrobić. Im szybciej tym lepiej. Wiem, że Harry ma dużo racji z tym, że muszę jak najszybciej wyjechać. Powinnam to zrobić już jutro, bo czas odgrywa tutaj ogromna rolę. Jednak nie mogę jeszcze zostawić dziewczyn. Mimo że nie rozumiemy się za dobrze, chcę spędzić z nimi jeszcze trochę czasu. Chcę się z nich pośmiać-tak to jest chyba najważniejszy powód chęci mojego pobytu tutaj. Nie chce także zostawiać tutaj mojego chorego ojca. Chyba, że pojedzie z nami? Dulce Mario! Wpadłaś na znakomity pomysł! Więc jedną sprawę mamy z głowy, Carlos jest więzieniu, a Michel..? Jeśli wyjadę to się niczego nie dowie, bo niby od kogo. No chyba, że mnie obserwuje...ale nie, nie posunąłby się do czegoś takiego!?-zastanowiłam się na chwilę, ale szybko stwierdziłam, że jest to człowiek nie przewidywalny i może posunąć się do wszystkiego. Z resztą nic mnie nie zdziwi. Więc nie mam wyjścia. Muszę wyjechać. Rozważyłam sobie wszystko już na spokojnie(?) i to będzie najlepsze rozwiązanie. Wybór niektórych decyzji jest ostatecznością, której nie chcemy podejmować. Tak jest ze mną, ale nie mam innego wyboru.
     Gdy podniosłam głowę, by powiedzieć chłopakowi, że jestem w stanie wyjechać chociażby jutro wieczorem, zobaczyłam jego słodką, niewinną i spokojną twarzyczkę, na której nie było już widać jego zielonych oczu, ponieważ chłopak spał. Żeby go nie zbudzić pozostałam w tej samej pozycji do czasu, aż sam chłopak mnie nie puści i sam się nie przekręci. I nie musiałam długo na to czekać. Jednak chłopak owszem, przekręcił się, ale nadal trzymał mnie bardzo mocno. Zdrową nogą podciągnęłam koc, który leżał na brzegu łóżka i przykryłam nas nim.

Na jawie świat jest dla wszystkich jeden i ten sam; ale we śnie każdy ucieka do włas­ne­go świata. 

     Przez niezasłonięte rolety wpadały do pokoju promienie słońca, które padały na moją twarz. Nie chętnie przeciągnęłam się, bo wiedziałam, że jest już koło południa. Promienie sięgały łóżka koło 10-11. Rozejrzałam się po pokoju opierając się na łokciach. Mój wzrok utknął na ciele mojego przyjaciela. Uśmiechnęłam się na sam jego widok i najciszej jak to możliwe wstałam z miękkiego, ciepłego łóżka. Narzuciłam na siebie szlafrok i o kulach wyszłam ze swojego pokoju. Skierowałam się ku kuchni, z której dochodził aromatyczny zapach jajecznicy. Gdy wreszcie dotarłam na miejsce moim oczom ukazał się mój tata przy kuchni.
-Czyżby to śniadanie dla mnie?-zapytałam, doskakując do krzesła.
-Nie tylko dla ciebie, ale i dla Harry'ego-powiedział tata, odwracając się do mnie przodem, po czym znów się odwrócił wyłączył gaz i sięgnął po talerze i sztućce. Nałożył jedzenie każdemu z nas. Talerze postawił na tacy, do tego dostawił wypełnione sokiem pomarańczowym szklanki-zaniosę to wam, bo ty nie dasz rady-dodał odwracając się do mnie znów, tym razem trzymając już w rękach tacę.
-Tatku, jutro, albo jeszcze dziś wieczorem musimy wracać do Londynu-powiedziałam wchodząc po schodach.
-No to w czym problem?-zapytał zaskoczony mężczyzna.
-Chodzi o to, że chcę żebyś poleciał razem z nami. Nie chcę cię tutaj zostawiać-powiedziałam bardzo poważnie i stanowczo.
-No dobrze, zacznę się pakować. A mogę wiedzieć co się stało?-zapytał w woli zrozumienia tego.
-Chodzi o Michel'a. Muszę przed nim uciekać. Zgłosiłam już go na policję, ale nic z tym nie zrobili, a teraz pojawił się w Meksyku-powiedziałam już nie tak pewnie jak wcześniej. Było mi wstyd za to, że dałam się zakochać w facecie, który będzie mnie prześladował, i który jest nie przewidywalny.  Tata zrobił zdziwioną minę. Nie wiedział co się działo w trakcie pobytu w Londynie i o tym co miało miejsce przedwczoraj i wczoraj.-Później ci opowiem, najpierw zjem, ogarnę się i wtedy dopiero-dodałam cicho, kiedy tata otworzył drzwi do pokoju. Weszliśmy do środka po cichu, by nie zbudzić nadal śpiącego Loczka. Tata podszedł szybciej do stolika i położył na nim tace.
-Przychodzi do mnie dzisiaj wieczorem ojciec Jess, więc nie będę miał wtedy czasu-powiedział mi szeptem kiedy podeszłam do niego bliżej. Kiwnęłam głową w zrozumieniu i tata odszedł. Podeszłam do łóżka, od strony Harry'ego, by go obudzić.
-Harry, wstawaj-mówiłam delikatnym głosem. Jednak nawet nie wzdrygnął  Musiałam posłużyć się mocniejszą bronią. Poszłam do łazienki ze wcześniej złapanym wazonem, z którego wyjęłam kwiaty. Nalałam wodę i wróciłam do chłopaka, który nadal spał. Podeszłam bardzo cichutko bliżej. Stanęłam nad słodko wyglądającym Loczkiem i bez większych skrupułów wylałam na niego całą zawartość wazonu. Chłopak bardzo szybko się obudził.
-Dzieeeń dobry!-krzyknęłam, gdy przecierał mokre oczy.
-Czy nie ma bardziej cywilizowanych metod na budzenie?-zapytał z ironia w głosie chłopak.
-Mówiłam do ciebie, ale ty dalej twardo spałeś. Gdyby nie noga, za pewne bym skakała po łóżku, ale że nie mogłam musiałam  wylać na ciebie wodę-powiedziałam tłumacząc się, z miną zbitego psa.-Może śniadanie do łóżka na zgodę  kochanie?-zapytałam, gdy chłopak dalej niewzruszony siedział na białej pościeli ze złym wyrazem twarzy.
-Wiesz...Na zgodę to wolę co innego-zaśmiał się pod nosem, co było już dużym sukcesem. Nie wiedziałam, że tak bardzo go to zezłości. Gdybym wiedziała nie zrobiłabym tego, bo nie lubię go przepraszać. Zawsze się ze mną droczy i do samego końca udaje obrażone, mimo że to wszystko go bawi. Oszust jeden! I zawsze ma jeden i ten sam tekst, który wypowiada, gdy mam coś na zgodę. Seksoholik jeden!-No dobra, dobra, śniadanie też jest dobre.-powiedział śmiejąc się, gdy zobaczył moją minę, która nie była zachwycona jego zachowaniem.-O ile zjesz ze mną?-dodał na końcu podnosząc się z łóżka i podchodząc do stolika i zabrał tace z posiłkiem. I wrócił z powrotem na swoje miejsce. Poklepał ręką miejsce koło siebie i kiwnął głową bym wskoczyła do niego. Zaśmiałam się, gdy zrobił proszącą minkę i usiadłam koło niego.
-Leci samolocik, leci. Otwieramy szeroko buzię Dul, bo samolocik się nie zmieści!-mówił Harry z poważną miną, próbując mnie nakarmić. Widać, że się wczuł. Było to bardzo śmieszne, więc nic nie mogłam przełknąć.-Nie śmiej się, bo to nie jest śmieszne. Buzia musi być zawsze sprawna!-powiedział poważnie chłopak, a ja wyplułam wcześniej włożone do buzi jedzenie.-No dobra to mogło cię rozśmieszyć, ale teraz już jedz-powiedział chłopak uśmiechając się nie znacząco pod nosem i dalej mnie karmił. Postanowiłam również nakarmić go, by nie był głodny. Nie szło nam to najlepiej, ale bawiliśmy się dobrze.

     Po jakże wspaniałym śniadaniu i obiedzie, który nie był już taki ekscytujący jak pierwszy posiłek, przyszedł czas na odpoczynek. Położyłam się wygodnie na jednej z kanap i zaczęłam skakać po kanałach. Na HBO była 'Żona na niby' zostawiłam to sobie, bo lubię te komedię. Jednak nie było dane mi nacieszyć się błogim leniuchowaniem i beztroskim oglądaniem filmu, ponieważ usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Dulce, dziewczyny przyszły do ciebie-powiedziała tata, wchodząc do salonu, a zza jego pleców wyłoniły się sylwetki moich znajomych.-To ja was zostawię. Muszę pomóc Harry'emu-dodał i poszedł na górę.
-Siema, jak się czujesz-zapytała Maria.
-Siema, już o wiele lepiej-powiedziałam uśmiechając się.-A gdzie jest May?-zapytałam orientując się, że jej brakuję.
-Jak zwykle jest u babci-powiedziała z wyrzutem All. Zmierzyłam ją ze złym wzrokiem, gdy to wypowiedziała, ale nic się nie odezwałam. Jednak nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego jej się to tak bardzo nie podoba?-Wpadłyśmy tylko na chwilę, chcemy się zapytać  czy pojedziesz z nami do Obrera? Maria ma tam znajomych, a chcemy zapoznać się z nimi, co ty na to?-zapytała All, która przeszła bardzo szybko do konsensusu. Wiedziałam, że chce tam pojechać tylko po to, by poderwać chłopaków. To jest takie oczywiste.
-Ale dlaczego to jest takie bardzo ważne dla ciebie?-zapytałam nie wiedząc po co się mnie o to pyta skoro doskonale wie, że nie pojadę z nią, bo raz, że nie jestem zdolna, dwa, że dzisiaj wyjeżdżam.
-Moja mama uważa, że będziesz nas pilnować, bo nas samych nie puści bo nie ma do nas zaufania..i takie tam-powiedziała zdenerwowana All.
-Ale przecież ja nie jestem, aż tak grzeczna!-wyprostowałam to co przed chwilą powiedziała All-A co z May?
-Maite nie jedzie, ma wesele-powiedziała z obojętnością w głosie.
-Wybacz, ale nie mogę jechać. Ale nie rozumiem dlaczego nie chcą cię puścić rodzice?-zapytałam z niezrozumieniem w głosie.
-To jest skomplikowane-zaśmiała się Jess, a All jej zawtórowała.
-Mamy chwilę czasu, więc możesz mówić-zaśmiałam się, a Maria powtórzyła za mną  Widocznie i ona nie wie o co takiego się stało.
-No więc, All, może opowiedz dziewczyną co zrobiłaś-zaśmiała się Jess, spoglądając na brunetkę.
-No dobra. To było rok temu. Razem z mamą byłam u rodziny no i tam razem z kuzynami poszłam na zabawę. Razem z nimi wracając pod wpływem zatrzymała nas policja. Zostałam zabrana na izbę wytrzeźwień, a w domu wyczekiwałam wezwania, które miało przyjść, ale jak widać nie przyszło. Jedynie co to tata się bardzo zdenerwował tym wszystkim. On nie umie się cieszyć życiem. Stary zgred!-powiedziała Jess, bardzo szybko tak by jak najszybciej skończyć opowiadać tę historię.
-No nie gadaj!-powiedziałam, gdy brunetka wypowiedziała ostatnie zdanie. Nie mogłam się powstrzymać. Wiedziałam, że jest jaka jest, ale nie sądziłam, że aż tak poniosła ją zabawa.
-No i teraz tata, ma zastrzeżenia jak wychodzę na zabawę-powiedziała zła-Ale na szczęście mam mamę, która mi na wszystko pozwala-mówiąc to od razu poprawił się jej humor
-A dlaczego teraz nie może cię ona puścić?-zapytałam znów nie rozumieć.
-Bo wyjechała do rodziny-powiedziała nie zadowolona.
-To wszystko wyjaśnię-powiedziałam kiwając głową.
-To nie możemy na ciebie liczyć?-zapytała wstając z kanapy.
-Niestety nie, gdyby nie noga chętnie bym z wami pojechała-powiedziałam patrząc się ze złością na swoją nogę, która była schowana po warstwą białego gipsu.
-Nic się nie stało przecież. Najważniejsze jest teraz żebyś jak najszybciej doszła do siebie-powiedziała Maria i poklepała mnie po ramieniu.
-Dulce, już cię spakowałem-powiedział Harry, kiedy odprowadziłam dziewczyny do drzwi. Posłałam chłopakowi wściekłe i zabijające spojrzenie-upss-dodał tylko ruchem warg i się wycofał z powrotem na górę.
-Wyjeżdżasz?-zapytała Maria trochę zaniepokojona tym faktem. Nie wiedziałam dlaczego, przecież nie byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami by się tym aż tak przejmować.
-Tak, wyjeżdżam, nie mogę tutaj przebywać już dłużej.-powiedziałam otwierając drzwi, dając dziewczynom znak, żeby opuściły już mój dom.
-Michel?-zapytała Sol, a ja spojrzałam zdezorientowana na nią, zastanawiając się skąd może ona mieć pojęcie o nim. Spojrzałam się zakłopotana na dziewczyny, ale one były tak samo zdziwione jak ja. Może May jej coś napomkła?
-Tak, ale nie będę was zanudzała. Bawcie się dobrze. Odezwę się do was za parę dni-powiedziałam z uśmiechem na twarzy, po czym pożegnałam się z dziewczynami. Odwróciłam się na pięcie i krzyknęłam w stronę schodów imię mojego przyjaciela. Ten jakby nic się nie stało przyszedł do mnie złapał mnie i już chciał mnie zanosić na górę, ale go odepchnęłam.
-Co ty najlepszego zrobiłeś!-krzyknęłam, gdy się do niego odsunęłam. Chłopak miał zdziwiona minę, ale tylko przez chwilę, bo po chwili przypomniał sobie o co mi chodzi.-I proszę cię nie udawaj głupiego.-zaczęłam krzyczeć na niego, w sumie nawet to nie wiem dlaczego. Moje emocje się skumulowały i musiałam je z siebie wyrzucić. Widziałam, że tata wyjrzał co się dzieję, ale gdy tylko zauważył jaka jestem zdenerwowana to się wycofał.
-Dulce, a co ja ci niby takiego zrobiłem? To że się przez przypadek przy dziewczynach wygadałem? O to ci tylko chodzi?-zapytał, będąc złym na moje zachowanie w stosunku do niego. Zaczął coś do mnie jeszcze mówić, ale go nie słuchałam. Wyłączyłam się. Za to zaczęłam płakać. Stałam jak głupia na schodach i płakałam. W pewnej chwili poczułam dotyk chłopaka. Biła od niego troska i ciepło.
-Ja..Przepraszam, nie chciałam, ale to tak jakoś wyszło. Gdyby nie ta głupia noga pojechałabym z dziewczynami na podryw jakiś fajnych chłopaków, a gdyby nie Michel nie musiałabym uciekać z rodzinnego miasta...-powiedziałam stojąc wtulona w przyjaciela, brudząc mu tuszem koszulkę, która była dość jasnego koloru.-Przepraszam-powiedziałam uśmiechając się przez łzy, podnosząc głowę do góry, trzymając skrawek brudnego materiału.
-Kocie, za nogę podziękuj tylko i wyłącznie sobie. Nikomu więcej. A Michel'a sobie nie wymyśliłem, stojącego wczoraj w  domu. Boję się o ciebie. Zrozum to!-powiedział wnosząc mnie na górę.-Nadal masz ochotę na 'Tylko ciebie chcę'?-zapytał chłopak, sadzając mnie an łóżku. Spojrzałam na niego zaskoczona, tym że sam z siebie zaproponował oglądanie filmu, TEGO filmu.
-Chętnie, ale za chwilę. Muszę iść powiedzieć o czymś tacie i zaraz wracam. Możesz włączyć już pomału film-powiedziałam uśmiechając się i pomału chowając się za drzwiami. Skierowałam się do sypialni mojego taty, z której dobiegały odgłosy pakowania się. Zapukałam po czym weszłam do pokoju.
-Nie przeszkadzam?-zapytałam, siedzącego na skraju łózka siwego mężczyznę.
-Nie, skądże-powiedział z uśmiechem na pomarszczonej twarzy.-Dziewczyny już poszły?-zapytał
-Tak. Przyszły się zapytać czy bym nie pojechała z nimi gdzieś tam..-powiedziałam-Ale też nie mają w sobie za grosz taktu. Przecież doskonale wiedzą, ze mam nogę w gipsie i się z nią ciężko porusza, to te jeszcze przychodzą z taką propozycją. A wszystko dlatego, że All się tak spiła rok temu, że ojciec nie chce jej teraz puścić i uważa, że ja jestem najbardziej odpowiedzialna z nich wszystkich.-powiedziałam to co chciałam mu powiedzieć i co leżało mi na sercu. Było mi przykro, że przez nogę nie mogę nigdzie jechać, a one chociaż mogłyby nic mi nie mówić o tym wyjeździe wtedy nie byłoby mi tak szkoda.
-Masz rację, trochę głupio zrobiły, a to że nie mają taktu wiadome jest nie od dziś-zaczął mówić, ale przerwał mu dzwonek domofonu.-To pewnie ojciec Jess. A ty idź na ten film do Harry'ego-dodał uśmiechając się i wychodząc z pokoju. Słyszałam już tylko oddalające się kroki. Sama po chwili wstałam i poszłam do swojego pokoju. Pod drzwiami, które były nie domknięte znów usłyszałam rozmowę mojego przyjaciela.
-Tak miśku, dzisiaj wracam. Spokojnie. Jutrzejszą noc spędzimy razem. Obiecuję ci to..
Nie mogłam tego słuchać, dlatego chcąc skończyć jego rozmowę weszłam do pokoju jak gdyby nigdy nic. Chłopak powiedział tylko, że musi kończyć i odezwie się później. Spojrzałam na niego zdziwionym, smutnym wzrokiem(?) Sama nie wiedziałam co czuję. Teraz jestem pewna, że rozmawiał z dziewczyną, a nie z Lou, jak podejrzewałam kiedyś. Jednak nie rozumiem, dlaczego ukrywa ja przede mną? Wstydzi się mnie?
-To jak, możemy już zacząć oglądać?-zapytał Harry, sprowadzając mnie tym samym na ziemię. Kiwnęłam głową twierdzącą i usadowiłam się wygodnie na łóżku, a Harry obok mnie.  Włączył film i po raz tysięczny siedziałam i z zaciekawienie w oczach oglądałam poszczególne sceny.

     "Kiedy kończy się miłość, można spodziewać się wszystkiego poza odpowiedzią na pytanie dlaczego?"

Ten film zawsze zmusza mnie do refleksji. Często zatracam się w rozmyślaniach nad własnym życiem przez co gubię wątek w filmie. Jednak po obejrzeniu cieszę się tym, że główny bohater znalazł sobie miłość swojego życia i jest z nią szczęśliwy. Zwłaszcza, że przeszedł w życiu dość dużo.
-Mówiłem, że będziesz płakać!-krzyknął, gdy usłyszał moje pochlipywanie i pociąganie nosem.
-No to skoro to wiesz, to po co mi to wypominasz?!-zapytałam się zdziwiona przecierając rękoma zapłakaną twarz.
-Oj no dobrze, przepraszam.-powiedział zmartwiony, tym co powiedziałam wcześniej.
-Oj no dobrze, ale zrozum, że jest to piękna historia i bardzo mi szkoda w tej części Ache.-powiedziałam smutnym głosem, przypominając sobie niektóre sceny z filmu.
-Czy ty uważasz, że ja nie mam serca i nie poruszają mnie takie historie?-zapytał urażony, ale szczerze mówiąc to powątpiewałam te kwestie. Harry miał małe trudności z okazywaniem tego co mu leży na sercu, ale stara się jak może, by to zmienić.
-Tak, tak właśnie uważam-powiedziałam bardzo poważnie, po czym wybuchnęłam śmiechem. Przyjaciel rzucił we mnie poduszką,a  ja mu oddałam i zaczęła się wojna na poduszki. Niestety z moją nogą zabawa była troszkę mniej ruchliwa, nie skakaliśmy po łóżku  tylko okładaliśmy się miękkimi poduszkami  siedząc na przeciwko siebie.
-Dulce! Harry!-dobiegł nas krzyk mojego taty-Czas już na nas-dodał, a  my spojrzeliśmy po sobie i odłożyliśmy poduszki na swoje wcześniejsze miejsce. Wstaliśmy z łóżka, poprawiliśmy ubrania i Harry wziął nasze walizki, a ja nie czekając na niego udałam się na dół. Jednak nic to nie dało, że wyszłam wcześniej, ponieważ chłopak mnie dogonił, a nawet wyprzedził.
-Aaała! Za co to?!-zapytał się chłopak, kiedy oberwał kulą, za to że mnie wyprzedził.
-Hmm-udawałam chwilę zastanowienia-w sumie to za nic-powiedziałam przez śmiech. Chłopak zostawił walizki w przedpokoju i wrócił biegiem do mnie. Gdy do mnie dobiegł złapał mnie w pasie jedną ręką, tak że nie mogłam się mu wyrwać, a drugą ręką łaskotał mnie, a ja jak jakiś opętany człowiek wykrzywiałam się we wszystkie możliwe strony i krzyczałam wniebogłosy, by przestał.
-Dzieci-powiedział z politowaniem tata, który wyszedł z gabinetu, chyba.-Przestańcie już i zbieramy się, jeśli mamy być na czas na lotnisku.-powiedział i skierował się do wieszaka, na którym wisiały kurtki, w tym taty.
-Co tam ojciec Jess opowiadał, znów żalił się na swoją córeczkę?-zapytałam śmiejąc się wychodząc z domu.
-Mówiłem mu o All, i podobno Jess powiedziała mu o tym już rok temu, ale tak. Narzekał jak diabli.-powiedział zamykając drzwi wejściowe i chowając klucze do kieszeni. Zaśmiałam się słysząc jego odpowiedź i ruszyłam w stronę samochodu. Gdy doszłam, a raczej do skakałam do auta, zauważyłam, że opony zostały przebite.-No to mamy problem-powiedział tata, gdy zauważył co się stało. Wyjął telefon i wykręcił jakiś numer.-Za chwilę przyjedzie po nas taksówka-powiedział, gdy zakończył rozmowę. Harry w tym czasie chodził w okół samochodu i lamentował nad tym co się stało. Czekając na pojazd, który miał nas zawieźć na lotnisko śmiałam się z Loczka, który nie wiedział co ze sobą zrobić, a cały czas pisał z kimś. Pewnie ze swoją dziewczyną. Jestem rozczarowana postacią chłopaka, tym że mnie okłamuje. Ile czasu zajmie mu to, by powiedzieć mi o swojej nowej miłości? Jak dotąd o każdej mi mówił, a teraz? Nie rozumiem tego. Mam nadzieję, że kiedyś mi to wyjaśni...Albo sama się pod pytam.
-A ty co? Z nową laską flirtujesz?
-O patrz taksówką przyjechała. Musimy wpakować walizki-powiedział Harry, tak jakby chciał uciec od zadanego przeze mnie pytania. Po tym co przed chwilą zrobił, wiem, że coś ukrywa. A ja muszę się dowiedzieć, o kim nie chce mi mówić...
~*~
Więc jest nowy rozdział! Dulce wraz z Harrym i tatą wraca do Londynu. Teraz już będzie z górki:) I mamy bliżej niż dalej do końca tej części. 
Przyznam, że trochę się zawiodłam na ilości komentarzy pod poprzednim rozdziałem....Liczę, że teraz będzie lepiej:)!
Każdej Directioner dziękuję za akcje! To wielki sukces, zwłaszcza, że mówili o nas w Teleekspressie. Tutaj możecie zobaczyć: 
Na blogu pojawiła się ankieta. Bardzo was proszę o głosowanie w niej, ponieważ nie wiem czy chcecie czytać dalsze losy Anahi i Harry'ego.