sobota, 1 grudnia 2012

Rozdział 12.


     Obudził mnie pocałunek w policzek Harry'ego? Nie spodziewałam się tego po nim...Byłabym skłonna myśleć, że to tata mnie budzi czy coś, ale nie Loczek. Jednak to co zobaczyłam po otwarciu oczu zdziwiło mnie jeszcze bardziej. Nie często dostaje się śniadanie do łóżka.
-Dzień dobry śpiochu-przywitał się ze mną promiennie uśmiechający się chłopak pokazując przy tym szereg śnieżnobiałych zębów i swoje piękne i słodkie dołeczki.
-Ej, bez takich mi tutaj proszę!-zaprotestowałam popychając go lekko do tyłu.-A za co to śniadanie? I do tego do łóżka?-zapytałam zaintrygowana jego postawą.
-Czy już nie mogę zrobić śniadania dla swojej najlepszej przyjaciółki tak jak za dawnych lat-powiedział broniąc się. Przyznałam mu rację. Kiedy nocował u mnie zawsze spałam do późna, a on nie należał do śpiochów. Tak też razem z moją babcią przygotowywał śniadanie dla mnie i budził mnie koło 10 posiłkiem.
-Czy mówiłam ci jak bardzo cie lubię i jak jestem ci wdzięczna?-zapytałam połykając jajecznice.
-Niee-odpowiedział rzecz jasna niezgodnie z prawdą. Wiele razy potarzałam mu, że jest dla mnie najlepszym i najprawdziwszym przyjacielem.  Popchnęłam go lekko do tyłu, a ten się tylko uśmiechnął. Wrócił do swojej postawy i przyglądał mi się jak jem. Nie trwało to na moje szczęście długo, ponieważ bardzo szybko się uwinęłam ze śniadaniem.-Dopij jeszcze kawę i idź się myć. Za godzinę chcę cię widzieć na dolę piękną i pachnącą-powiedział, a ja na jego ostatnie słowo z dłoni zrobiłam łódkę i przystawiłam do buzi chuchnęłam w nią, by poczuć mój oddech. Nie był takie tragiczny. Uniosłam również ręce do góry, bo może spod pach śmierdziało. Harry przyglądał mi się bacznie, ale nie umiał powstrzymać swojego śmiechu.
-No i z czego się tak cieszysz?!-zapytałam nie widząc w tym nic śmiesznego.
-Z ciebie-powiedział nachylając się nade mną i pocałował mnie w skroń po czym opuścił mój pokój. Rzucona poduszka w jego kierunku odbiła się jedynie o drzwi, które szybko zamknął za sobą. Jęknęłam niezadowolona i wstałam z łóżka dopijając kawę. Odstawiłam tacę na stolik i pościeliłam łóżko. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam brązowe szorty, czarną koszulkę z sercem na środku, a na nim napisane 'LOVE' oraz brązową, koronkową bieliznę i poszłam do łazienki się odświeżyć. Prysznic zdecydowanie mnie postawił na nogi. Po wczorajszym dniu pełnym różnych emocji potrzebowałam tego i to bardzo.  Po wyjściu z kabiny prysznicowej owinęłam się ręcznikiem i zaczęłam malować. Po skończeniu make up'u przetarłam się jeszcze ręcznikiem i ubrałam w przyniesione ubrania. Wróciłam się do pokoju po jakieś drobiazgi. Na rękę założyłam bransoletkę, która połączona była z zegarkiem, czarny kapelusz i czarną torebkę, kuferek, przez której środek przechodził pasek ozdobnych dżetów. Po perfumowałam się jeszcze moimi ulubionymi słodkimi perfumami  Armani Code. Wyszłam już z pokoju, gdy przypomniałam sobie o tacy. Wróciłam się pośpiesznie, ponieważ z dołu dowoływał mnie Harry, mówiąc, że godzina minęła pół godziny temu. Śmieszyło mnie nawoływanie chłopaka, ponieważ doskonale mnie zna i wie, że zawsze długo się szykuję, nie zależnie czy to wyjście do szkoły, na impręze, na spacer, do kina, czy jeszcze gdzie indziej.
-Już jestem, odstawię tylko tacę po śniadaniu i możemy iść.-powiedziałam kiedy byłam już na piątym stopniu. Jednak postawiłam tak niefortunnie nogę, że spadłam ze schodów. Mimo tego zachowałam trzeźwy umysł i po upadku szybko się podniosłam z podłogi i otrzepałam. Jednak gdy podnosiłam potłuczony talerz z posacki przyszedł Harry.
-Co się stało? Spadłaś ze schodów? Taca ci wypadła z rąk?-zasypał mnie masą pytań. Nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć. Dalej klęcząc i zbierając pozostałości po talerzu myślałam nad udzieleniem odpowiedzi. Nie moge mu powiedzieć, że spadłam, bo zacznie się ze mnie śmiać i dzisiejsze wyjście zamieni się z miłego na pełne wyśmiewania się z mojej niezdarności.
-Taca mi się jakoś wysunęła z rąk-odpowiedziałam, gdy pozbierałam szkło. Ze względu na moje kłamstwo nie spojrzałam się chłopakowi w oczy tylko wyminęłam go szybkim ruchem i ruszyłam do kuchni. Rzuciłam tace na blat wyspy i ruszyłam do przedpokoju, gdzie założyłam czarne botki na płaskim obcasie.
-Harry, ile można na ciebie czekać?-zapytałam dość poważnie, aczkolwiek powstrzymywałam się, żeby nie wybuchnąć dźwięcznym śmiechem. Wiedziałam, że taka gadka zdenerwuje chłopaka. Czekając na niego zaczęłam przeglądać się w lustrze. W między czasie przyszedł i założył buty.
-No i kto na kogo czeka?-zapytał się stojąc już na zewnątrz z uśmiechem zwycięscy.
-Oh..no dobrze, dobrze i tak zawsze szybciej się zbierasz-dodałam i wytchnęłam język w jego stronę. Przechodząc przez ogród przypomniało mi się jak jeszcze kilka lat temu razem z nim, wtedy jeszcze zwykłym chłopakiem, robiliśmy ognisko, pływaliśmy w basenie czy robiliśmy imprezy. Zawsze coś się działo. Kiedy wyleciał do Londynu mój świat się zmienił. Nic już nie było takie samo. NIC. Cieszył mnie fakt, że przynajmniej mogliśmy pogadać na skype, czy w wolnym czasie przylatywał tutaj w odwiedziny.
-Dulce, chyba powinniśmy wrócić się do domu jeszcze-przerwał moje rozmyślenia przez co wróciłam na ziemię.
-Dlaczego?-zapytałam, a Harry wskazał mi, że za drzewami widać postać Carlosa zbliżającego się do mojego domu. Mieliśmy dwa rozwiązania, albo schować się w domu, albo wyjść na spotkanie z moim dotychczasowym przyjacielem.-Nie żartuj sobie.-powiedziałam łagodnie-To nie problem-machnęłam ręką-Chodźmy, nie ma czym się przejmować. Poza tym jesteś ze mną ty, więc ja się nie boję-dodałam otwierając furtkę.
-To ja powinienem powiedzieć, że przy tobie czuję się bezpieczny-udał urażonego, ale też dumnego, że jest dla mnie oparciem i czuję się przy nim bezpiecznie. Szliśmy spokojnie w swoją stronę popychając się lekko na wszystkie strony. Mało brakowało, a Harry wepchnął by mnie pod samochód.
-Jak mogłeś? Wiesz? Cofam to co powiedziałam przed chwilą-powiedział i udałam urażoną.
-Daj spokój-powiedział, obejmując mnie w pasie i przyciągając do siebie.-Jesteś najważniejszą osobą w moim życiu, oczywiście zaraz po mamie, i nigdy, ale to nigdy bym cię nie skrzywdził-powiedział patrząc mi się prosto w oczy.
-Proszę, proszę. Kogo ja tu widzę?-usłyszeliśmy czyiś głos za nami. Odwróciliśmy się szybko i odskoczyliśmy od siebie, a naszym oczom ukazała sie postać nikogo innego jak naszego starego, serdecznego przyjaciela od serca. Cóż za ironia ze mnie kipi.
-Carlos, czy nie powiedziałam ci wszystkiego?-zapytałam lekko poirytowana już zachowaniem dawnego przyjaciela.
-Nie, nie przypominam sobie.-powiedział rozbawiony.
-On jest pijany-powiedziałam na ucho Loczkowi.
-Wiem, zauważyłem-odpowiedział równie szeptem.
-No to teraz powiem ci to dość dobitnie. Po wczorajszym twoim zachowaniu nie życzę sobie, żebyś się do mnie zbliżał! Nie chcę mieć z tobą już więcej niż wspólnego! Tyle lat przyjaźni, a ty to ot tak zniszczyłeś!-powiedział dobitnie robiąc krok w przód, bo tylko na tyle byłam w stanie, ponieważ Harry przytrzymywał mnie za rękę.
-A co takiego wczoraj ci się nie podobało? Przecież doskonale wiem, że tego pragnęłaś, ale jak widzę wolisz tego lalusia, gwiazdeczkę pop-prychnął z pogardą mierząc wzrokiem Harry'ego. Wiedziałam, że długo nie wytrzyma, ma słabe nerwy i nie lubi jak ktoś mu ubliża.
-Przynajmniej wiem, że jest moim PRAWDZIWYM przyjacielem, a nie się we mnie podkochuje tak jak ty i boi mi się do tego przyznać!-wygarnęłam prosto w twarz Carlosowi.
-No chyba nie myślisz, że cię wysłuchiwałem bez żadnych powodów?-odpowiedział z kpiną w głosie. Nie wytrzymałam i uderzyłam go w policzek. Chciałam uderzyć go po raz drugi, ale Carlos złapał mnie za nadgarstek. Widziałam, że jest zdenerwowany, ale nie wiedziałam, że pod wpływem alkoholu i złości podniósłby rękę na mnie. Jak widać wszystko jest możliwe. Gdyby nie 'mój obrońca' trzymając się za czerwony policzek leżałabym na chodniku, bo tak mocno by mnie Carlos uderzył. Już nie jeden raz miałam okazję zobaczyć do czego jest zdolny, dlatego cieszyłam się, że jest przy mnie Harry.

*perspektywa Enrique*

Widziałem przez okno jak do Dulce i Harry'ego doszedł Carlos. Wiedziałem, że coś się tam stanie zwłaszcza po wczorajszym. Jednak nie ingerowałem w to, chciałem pozwolić załatwić im to samym. Poszedłem do salonu i już miałem siadać na kanapie, ale przypomniałem sobie, że zapomniałem wziąć ze sobą szklanki z sokiem. Wróciłem do kuchni i sięgnąłem po szklankę, która stała na blacie. Przez zwykłą ciekawość wyjrzałem przez okno. Zobaczyłem jak Dulce uderzyła Carlosa. Mądra dziewczyna-pomyślałem. Jednak zmartwiłem się, gdy Carlos podniósł rękę do góry. Na szczęście Harry zareagował. Co prawda dość porywczo i może obeszło by się bez rozwalania mu nosa, ale zawsze lepsze to niż pozwolenie uderzyć moją córkę. Za wiele przeszła w życiu, teraz zasługuje na samo szczęście. Rzuciłem szklankę i wybiegłem z domu. Gdy dobiegłem na miejsce, Harry siedział na Carlos'ie i okładał go pięściami, a po jego twarzy leciała krew. Dulce stała z dala, a w jej oczach zbierały się łzy. Krzyczała, by się rozdzieli jednak nie wiele to zdziałało.
-Zadzwoń po policję-krzyknąłem do córki, a sam chciałem rozdzielić chłopaków. Jednak udało mi się to zrobić na kilka chwil przed przyjazdem policji.
-Dzień dobry, co tu się dzieje?-zapytał pierwszy z funkcjonariuszy.
-Ten chłopak napadł na nas, gdy szliśmy do kawiarni-powiedziała Dulce, która była roztrzęsiona, nie wiedziała, że cała ta sprawa zajdzie aż tak daleko.
-Dobrze, pojedzie pan z nami na komendę -przechwycił go policjant ode mnie.-Oo i do tego ktoś tu jest nie trzeźwy. Posiedzi pan jeszcze w izbie wytrzeźwień-zwrócił się do Carlosa zakuwając go w kajdanki i sadzając na tylnym siedzeniu samochodu.-Dziękujemy za wezwanie. Zajmiemy się tą sprawą. Życzymy miłego dnia-zwrócił się do nas jeszcze i również wsiadł do auta, po czym odjechali.
-Dziękuje tato, że przyszedłeś. Nie byłabym w stanie sama ich rozdzielić-powiedziała Dulce i przytuliła się do mnie.-Tobie też dziękuję, Harry-dodała i przytuliła chłopaka.-Wracaj już do domu, a my idziemy w końcu na te lody-powiedziała i złapała chłopaka za rękę i zwinnym krokiem zaczęli odchodzić.

*perspektywa Harry'ego*

Dulce wyrwała z prędkością światła spod jej domu, a ja za nią. Jednak długo to nie trwało, ponieważ, gdy postawiła prawą nogę na chodniku prawie upadła i zawyła z bólu.
-Dul, nic ci nie jest?-spytałem podbiegając do niej.
-Niee. Po prostu źle stanęłam to tyle.-odpowiedziała uśmiechając się. Wiem jednak, że był to sztuczny uśmiech, umiem już go rozpoznać. Wiem, że spadła ze schodów i to wtedy mogła sobie coś zrobić w kostkę. Gdy usłyszałem, że coś huknęło ruszyłem szybko do korytarza, stanąłem w progu bacznie przyglądając się dziewczynie. Widziałem jak szybko się podniosła i otrzepała tyłek. Nie zauważyła mnie stojącego tam, bo inaczej by nie skłamała z 'upadkiem tacy'. Nigdy nie umiała się przyznać do błędu, czy jakieś porażki.
Dulce podniosła się z chodnika z moją pomocą, ale dalej kulała.
-Dulce, czy ta noga cię boli od tego upadku ze schodów?-zapytałem, bo nie mogłem już dłużej wytrzymać, patrząc się jak biedactwo cierpi kuśtykając.
-Co? Ale jak..? Z resztą nie ważne. Chyba tak, ale zaraz przejdzie muszę to rozchodzić-powiedziała i przestała kuleć. Jednak widziałem jak na jej twarzy maluję się grymas bólu.
-Wiem, że nie będzie chciała z własnej woli pójść do szpitala, by sprawdzić co z tą nogą. Musze coś szybko wykombinować, by tak nie cierpiała.-myślałem cały czas bacznie przyglądając się dziewczynie.-Już wiem!
-Dulce, zatrzymaj się tutaj. Mam dla ciebie niespodziankę, zawiąże ci oczy i zabiorę w pewne piękne miejsce, co ty na to?-zapytałem z nadzieję, że się zgodzi.
-W sumie co mi zależy, a mogę wiedzieć co to za miejsce?-zapytała dociekliwie.
-Nie mogę powiedzieć, to niespodzianka, wiem jak je kochasz-powiedziałem choć tak na prawdę Dul nie lubi niespodzianek. Lubi wiedzieć co ją czeka. Jednak w tym wypadku muszę  być nieustępliwy i nie mogę się dać zwieść jej słodkiemu spojrzeniu. Zawiązałem dziewczynie oczy chustką i złapałem taksówkę. Podałem kierowcy po cichu adres gdzie ma nas zawieźć. Po kilku minutach byliśmy na miejscu. Posadziłem Dul na krześle w recepcji, a sam udałem się do pielęgniarki, by zapytać się gdzie mogę się udać jeśli podejrzewam, że przyjaciółka ma zwichniętą kostkę. Kobieta udzieliła mi odpowiedzi i wróciłem się do Dul.
-Za chwilę ci zdejmę chustkę, ale musisz jeszcze wytrzymać.-powiedziałem ciepło.  Weszliśmy do odpowiedniego gabinetu i znów posadziłem Dul na łóżku i rozwiązałem jej oczy. Wiedziałem, że będzie na mnie zła i pośle mi gniewne spojrzenie, dlatego za raz po rozwiązaniu chustki odwróciłem się i usiadłem na krześle na przeciwko lekarza.
-Harry zabije cię jak stąd wyjdziemy!-powiedziała oburzona Dulce.
-Spokojnie-powiedziałem do niej-Panie doktorze, chodzi o to, że uważam, iż Dul ma zwichniętą kostkę, a nie chce się do tego przyznać-zwróciłem się do doktora, podkreślając ostatni wyraz tak, by dziewczyna zrozumiała mój przekaz.
-Dobrze już patrze, co się stało.-powiedział doktor, wstając ze swojego fotela i podszedł do brunetki. Zbadał jej stopę i odszedł z powrotem do swojego biurka.
-Podejrzewam, że ma pani złamaną kość łódkowatą. Ma pani tutaj skierowanie na badania do ortopedy i on pani powie czy będzie trzeba wkładać stopę w gips. Ja na razie usztywnię ją i proszę, by wspierała się pani o kule, by nie nadwyrężać stopy.-dodał doktor i znów wrócił do Dulce, by usztywnić stopę.-I jeszcze raz proszę, żeby pan jak najszybciej ją zabrał do ortopedy-zwrócił się do mnie lekarz, gdy już wychodziliśmy z jego gabinetu.
-Harry, zabije cię, nie wiem jak, ale wiem, że to zrobię. Szykuj się na śmierć!-powiedziała ze złością w głosie Dulce. I do tego to jej zabójcze spojrzenie. Od niego samego można było stracić życie.
-Ej, nie złość siś na mnie. Przynajmniej wiemy co ci jest.-próbowałem się bronić.
-Tsa. Dziękuję ci bardzo za zmarnowanie mi dzisiejszego dnia jak i miesiąca wakacji-powiedziała oburzona i podpierając się o kule i udała się do wyjścia, a ja stałem i patrzyłem się na nią, jak daje sobie radę i jak śmiesznie jej to wychodzi.
-To co masz jeszcze ochotę na lody?-zapytałem gdy wyszliśmy już ze szpitala. Dziewczyna jedynie zgromiła mnie wzrokiem-Ok. Nie to nie. Jedziemy do domu, ale zahaczymy jeszcze o sklep i tam skocze po 2 pudełka lodów-powiedziałem. W końcu obiecałem jej te lody dzisiaj, więc muszą być. Dotrzymuję swoich obietnic.
     Dość szybko znaleźliśmy się pod domem Dulce. Pomogłem jej wysiąść z samochodu, ale ta tylko zbiła mnie jedną z kul i odszedłem. Zrozumiałem, że nie chce pomocy. Jednak nie dziwie się. Wiem, że Dulce nie lubi przyjmować pomocy. Uważa, że to przyznanie się do słabości, dlatego nigdy jej nie chciała. Szła chodnikiem, prowadzącym do wejścia do domu, podpierając się o kule. Słyszałem jak kilka razy zaklęła pod nosem, a mnie to wszystko rozbawiało.
-Już jesteśmy!-krzyknęliśmy razem w głąb domu, rozbierając się w przedpokoju.
-Tato, gdzie jesteś?-krzyknęła Dulce, gdy zdjęła już buty. Słysząc bicie kul o podłogę wybiegł z kuchni. Stanął znieruchomiały, gdy ją zobaczył. Widać było, że jest przerażony i zdziwiony całym tym obrazkiem.
-Nic mi nie jest, to Harry mnie tak urządził-powiedziała zanim Enrique zdążył o cokolwiek zapytać. Ten spojrzał się na mnie, bo pewnie pomyślał, że to ja ją tak załatwiłem-zabrał mnie do szpitala-sprostowała dziewczyna, kiedy zauważyła, że jej ojciec przeszywa mnie złowieszczym wzrokiem.
-To bardzo ci dziękuję Harry-powiedział mężczyzna podchodząc do mnie i klepiąc mnie w ramię.-A ty uparciuchu jeden ciesz się, że masz takiego przyjaciela jak on.-zwrócił się srogo do córki.
-Oj daj mi już spokój. Nic mi nie jest, a wy jak zawsze robicie z igły widły!-krzyknęła oburzona brunetka-Idę na górę-dodała kuśtykając po schodach. Poszedłem z lodami do kuchni zostawiając Enrique samego w korytarzu.
-Co się jej stało?-zapytał ojciec Dul, kiedy sięgałem łyżeczki.
-Dzisiaj rano, tj. przedpołudniem kiedy schodziła na dół, by wyjść na te lody spadła ze schodów, tylko, że się nie przyznała. Powiedziała, że to taca jej z rąk wyleciała, a później jak policja zabrała Carlosa ona zaczęła kuleć. Więc w tajemnicy przed nią zabrałem ja do szpitala. Wiedziałem, że jej się to..
-Harry! Kiedy zamierzasz wczłapać swoje cztery litery na górę?-przerwał mi wypowiedź krzyk Dul i jej dopominanie się o te cholerne lody.
-Że się jej to nie spodoba, a teraz przepraszam idę do tego niecierpliwego człowieka-powiedziałem kończąc wcześniej przerwaną mi wypowiedź i opuściłem kuchnię.
-Idź do niej, bo później może cię do pokoju nie wpuścić-zaśmiał się Enrique. Tak w ogóle jak on może być chory, jak po nim nie widać tej choroby? Zachowuje się jak zdrowy i pełny życia człowiek. Może on tylko udaję, by nikogo nie martwić swoją chorobą? Jednak mam nadzieję, że nie jest taki jak Dulce i nie odtrąca osób, które chcą mu pomóc.
-Dzisiaj raczej nici z mojej gry w siatkę. Mam prawdopodobnie złamaną kość łódkowatą-usłyszałem wchodząc do pokoju rozmowę Dulce, z którąś z dziewczyn. Dulce kiwnęła głowa bym usiadł na łóżku z lodami i łyżkami, i żebym nie zaczynał jeść przed nią.
-May, a jeśli tak bardzo chcecie pójść na te plażówkę to zadzwońcie po Marię, a ja najwyżej będę się wam przyglądać.
-No to widzimy się o 15 na boisku-powiedziała i tym samym zakończyła rozmowę i się rozłączyła, chowając telefon do kieszeni swoich szortów.
-Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że nawet z taką nogą chcesz iść na boisko?-zapytałem zdziwiony.
-A co w tym takiego dziwnego?-zapytała zdziwiona moim pytaniem, otwierając swoje pudełko lodów.
-Yyy..no chyba wszystko...Jak ty to sobie wyobrażasz?-nasza rozmowa polegała na samych pytaniach, ale padała w nich odpowiedź na wcześniejsze pytanie.
-Normalnie? Przecież nie będę siedziała w domu tylko dlatego, że mam jak na razie usztywniona nogę i to tylko przez ciebie. Gdybyś nie wtrącał się w moje życie nie musiałabym wspierać się tymi głupimi kulami.-powiedziała ze złością rzucając kulami o ścianę.
-Dobra, jak chcesz! mogę się wcale nie wtrącać w twoje życie. Pójdę tez na policje wycofać zeznania przeciwko Carlos'owi, bo to też przecież było wtrącenie się w twoje życie, on mi nic nie zrobił, bo jestem przyzwyczajony do wyzwisk-powiedziałem równie ze złością i wstałem z łózka-Rób jak ci się podoba. Ja już idę, bo chyba nie ma sensu, żebym dłużej tutaj siedział.-kiedy chciałem już wychodzić usłyszałem jak Dulce się rozpłakała. Nie wiedziałem jak mam na to zareagować. Wiedziałem, że wcześniejsza wymiana zdań była wymówiona pod wpływem złych emocji, ale za bardzo jestem związany z nią, żeby się nie angażować w jej życie. Chcę dla niej jak najlepiej. Widziałem, że jest to dla niej trudna chwila. Dopiero co odzyskała przyjaciółki, chciała z nimi spędzać jak najwięcej czasu, a tu ta stopa. Też bym się wściekł.
Podszedłem do niej i kucnąłem przy łóżku, przytulając ją mocno do siebie. Ta cisza była nam najbardziej potrzebna. Bez zbędnych słów. Musiałem pozwolić jej się wypłakać. Tego było jej trzeba. Nie można być zbyt długo silnym i dusić w sobie wszystkich złych emocji. Można udawać przed innymi, że jest dobrze, ale przed najbliższymi nigdy tego się nie da zamaskować. Tak jak Dul. Za dobrze ją znam, by móc ją zostawić w takim stanie. Musiałbym nie mieć serca. Sam mam nie raz dołki i potrzebuję bliskości drugiej osoby, więc wiem jakie jest to ważne.
-Przepraszam za swoje słowa-powiedziała Dulce odsuwając się ode mnie na kilka centymetrów. Widziałem jej oczy pełne bezsilności, smutku, żalu, smutku, złości.
-Nic się nie stało. Znam cie nie rok, by wiedzieć, że masz takie napady-zaśmiałem się, by rozluźnić atmosferę panującą w pokoju.-Zjedzmy w końcu te lody. Do 15 mamy jeszcze trochę czasu-zaśmiałem się przesuwając Dul na łóżku, by samemu móc na nim usiąść. Przez kolejna godzinę siedzieliśmy na dużym wygodnym łóżku i jedliśmy lody i smarowaliśmy się nimi na zmianę po twarzy, a do tego wszystkiego leciał jej ulubiony film 'The Notebook'.
-Chodźcie na obiad!-zawołał nas mężczyzna z dołu. Po jakiś 5 minutach zeszliśmy na obiad. W jadalni na stole czekał na nas talerz zupy pomidorowej.
-Wie pan co dobre-powiedziałem, gdy spróbowałem zupy. Dawno jej nie jadłem. No chyba, że odwiedzam mamę, wtedy jem naprawdę pyszne rzeczy.
-Już się tak nie podlizuj tacie-zaśmiała się Dul, która jeszcze nie spróbowała posiłku-Ale masz rację, to jest cholernie pyszne. Kto nauczył cię gotować?-zapytała wyraźnie zdziwiona kulinarnymi zdolnościami jej ojca.
-Internet córciu, internet-zaśmiał się siwy pan i wyszedł z pomieszczenia
-A pan nie je?-zapytałem
-Zjadłem wcześniej-powiedział z salonu.
-Zjadaj szybko i leć się przebrać jak chcesz to podwiozę cie na to boisko, żebyś nie kulała tyle. Poza tym lekarz ci wyraźnie powiedział, żebyś jej nie nadwyrężała, a ty dzisiaj cały dzień na niej chodzisz.-zauważyłem, na co dziewczyna wywróciła oczami.
-Spokojnie. To nic poważnego, pewnie ortopeda powie, że to zwykłe obicie, a ty latasz koło mnie jakby nie wiadomo co się mi stało.-powiedziała nie robiąc sobie z nic z jej urazu.
     -Jestem gotowa-krzyknęła Dulce schodząc po schodach. Wyszedłem z salonu, gdzie oglądałem jakiś film razem z Enrique.
-Dobra, to pakuj dupę do samochodu-zaśmiałem się zakładając buty.
-Taa i zajmie mi to kilka sekund, niee?-zapytała ironicznie odwracając głowę w moją stronę. Zmierzyła mnie wzrokiem i wyszła na dwór. O dziwo szybko uporała się z wejściem do samochodu.-I co zatkało?-zapytała ucieszona, kiedy to ona pierwsza siedziała w aucie.
-A żebyś wiedziała-zaśmiałem się pod nosem i poprawiłem się w fotelu i odpaliłem silnik. Droga nie była długa, ale minęła nam w milczeniu, przez co dłużyła się w nieskończoność.

*perspektywa Dulce*

     Harry podwiózł mnie pod samo miejsce, gdzie czekały na mnie dziewczyny. Była też Mari, ale ku mojemu zdziwieniu nie było May. Trochę się zmartwiłam, bo w jej towarzystwie czuję się najlepiej.
-Już jesteśmy. Teraz na jakiś czas nie będziesz nade mną naskakiwał-zaśmiałam się, chwytając ja klamkę, by otworzyć drzwi.
-Poczekaj. Pomogę ci wysiąść-powiedział i jednocześnie wyskoczył z samochodu, by jak najszybciej dotrzeć do moich drzwi. Wiedział, że nie będę czekała i sama bym to zrobiła, bo nie lubię jak ktoś traktuje mnie jak dziecko.

*perspektywa Alison*

     Dulce ktoś przywiózł  Słyszałam, że ma coś z nogą. Myślałam, że to jej tata, w końcu się pogodzili. Jednak bardzo się zdziwiłam, kiedy od strony kierowcy wyszedł sam Harry Styles. Nie wierzyłam jej, że utrzymują nadal kontakt i w ten sms wczorajszego dnia też nie uwierzyłam. Stwierdziłam, że nas okłamuję, by wzbudzić w nas zazdrość. Dzisiaj zmieniłam zdanie.
-Widzicie to co ja?-zapytała Jess zdziwiona równie mocno jak ja.
-Czy oni utrzymywali ze sobą kontakt przez cały czas odkąd wyjechał do Anglii?-zapytała najbardziej zdziwiona z nas wszystkich Maria.
     Harry podbiegł do drzwi od strony pasażera i pomógł wysiąść z samochodu Dulce. Kiedy stali już na bruku podbiegła do nich zdyszana May. Przywitała się i coś do nich powiedziała po czym całą trójką ruszyli w naszym kierunku. Harry przez całą drogę podpirał kulejącą Dulce. Zazdrościłam jej tego, że nadal z nim utrzymywała kontakt. I w dodatku tak dobry. W prawdzie nie pałaliśmy do siebie wielką sympatią, ale nie uprzykrzaliśmy sobie życia. Byliśmy dla siebie obojętni. Ale mogło to wynikać z tego, że mieszkaliśmy od siebie dość daleko, a z Dulce mieszkał po sąsiedzku.
-Zamknijcie te buzie, bo dziwnie wyglądacie-powiedziała do nas May wyprzedzając dwójkę. Popatrzyła się po dziewczynach i rzeczywiście-każda z nas miała lekko rozchylone wargi, co za pewnie wyglądało śmiesznie. Dobrze, że Maite podeszła do nas szybciej i zwróciła nam uwagę, bo nie chce wiedzieć, jaki ubaw mieli by z nas Dul i Harry.

*perspektywa Dulce*

     -Przepraszam, pójdę do dziewczyn-powiedziała Mai, przyspieszając kroku. Wiedziałam, że chce powiedzieć dziewczyną, żeby przestały być takie zszokowane.
-Jakbym widział swoje fanki-wtrącił Harry. Na jego słowa wybuchłam śmiechem i uderzyłam go lekko w ramię. Doskonale widzieliśmy, że przypatrywały nam się od samego początku i do tego z otwartą buzią.
-Cześć wam.-przywitałam się podchodząc do nich.
-Siema.-powiedziały wszystkie na raz.
-Podobno miałeś nie przylatywać, a tu proszę taka niespodzianka-powiedziała Alison. Maite szturchnęła ją w plecy, ale ta sobie nic z tego nie zrobiła podeszła bliżej do Harry'ego.-Bardzo się cieszę, że odwiedziłeś nas-powiedziała przejeżdżając palcem wskazującym po jego klatce piersiowej. Zerknęłam kątem oka na chłopaka, któremu, jak widać podobało się to, ponieważ w żaden sposób nie zareagował. Musiałam wziąć sprawy w swoje ręce, bo doskonale rozpoznałam po Alisson, że zaczyna flirtować z moim Loczkiem.
-Alison i dziewczyny-położyłam szczególny nacisk na imię brunetki-może byśmy już poszły na boisko.-dokończyłam wbijając się pomiędzy All i Harry'rgo. Może to i śmieszne wyglądało, ale musiałam jakoś zareagować. Brunetka pozwoliła sobie na za dużo.-Harry musi coś jeszcze załatwić-dodałam odwracając się przodem do Loczka. Nie zwrócił uwagi na mnie więc musiałam chrząknąć. Wtedy z wielkim oporem oderwał wzrok od mojej koleżanki i spojrzał się na mnie pytająco.
-Tak?-zapytał.
-Tak. Miałeś pomóc mojemu tacie-wymyśliłam coś na poczekaniu.Robiąc śmieszną minę, by zrozumiał, że chcę, żeby już odjechał.
-No tak, zapomniałem. To cześć. Zadzwoń po mnie to przyjadę po ciebie.-powiedział w końcu, gdy zrozumiał mój przekaz.
-Może zadzwonię po tatę-wtrąciłam, kiedy się odwrócił, by odejść do samochodu.
-Po co będziesz męczyć tatę, który do tego jest schorowany. Harry na pewno z miłą chęcią cię odbierze-wtrąciła All, uśmiechając się dziwnie. Widziałam, jak wymieniają się tymi swoimi zalotnymi spojrzeniami. Obydwoje sie dobrali, bo każdy z nich tak samo uwielbia flirtować z płcią przeciwną.
-Ciekawie kiedy go zaliczysz? Jak myślisz?-zapytała Allise Jess. Myślałam, że uduszę je w tym momencie. Jak mogła Allison traktować Harry'ego jak kolejną zabawkę, którą po nocy zostawi. Jednak podejrzewam, że Harry'emu wpadła w oko All, zwłaszcza na jednorazowy numerek.
-Nie macie wstydu, dziewczyny-zauważyła  Maite. Była z nas wszystkich najpoważniejsza. Umiała utrzymać naszą paczkę na ziemi. Jednak nigdy nie umiała załagodzić sporu, nie chciała się mieszać w nasze poszczególne sprzeczki. W takich chwilach trzymała się na uboczu, nie angażując się i nie opowiadając za żadną stroną.
-No co? Przecież każdy wie, jaki jest Harry i jaka jestem ja. Czy to powód do wstydu?-zażartowała All. Ja wraz z Mai zgromiłyśmy ją wzrokiem, na co tylko podniosła ręce w górę na znak poddania się.
     Na boisku podzieliły się dziewczyny, Maite była z Marią, a All z Jess-niezmienna dwójka. Usiadłam sobie gdzieś na uboczu i przyglądałam się grze dziewczyn. W pewnym momencie poczułam wibracje w kieszeni. Myślałam, że to Harry piszę, by się o coś zapytać czy coś innego.

~*~
Takie tam zdjęcie świątecznej Anglii xd Niestety nie mojego autorstwa..;< Ile bym dała, żeby się tam znaleźć...
Wreszcie pojawił się nowy rozdział. Przepraszam was za moją dość długą nie obecność, ale nie miałam czasu w tygodniu, żeby dokończyć ten rozdział. Od poniedziałku do piątku też mam już zapowiedziane sporo kartkówek i popraw, prawie codziennie coś...nie wiem jak ja się nauczę na wszystkie sprawdziany..
  Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba? Pisałam go i pisałam i nie wiedziałam, w którym momencie skończyć. Jednak znalazłam odpowiedni moment. Przynajmniej tak mi się wydaję;p Pozostawiam was z pytaniem: Kto napisał do Dulce? Ciekawie czy zgadniecie? 

19 komentarzy:

  1. Rozumiem cię, sama mam mało czasu ;)
    A kto napisał...szczerze nie mam pojęcia, ale licze na wyjaśnienie w następnym rozdziale ^^
    Obserwuję i zapraszam do siebie ;*
    http://mrocznetajmnice.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział ;D
    Dobrze, że Carlos'a zatrzymała policja. Może da w końcu spokój Dulce.
    Aj Harry i te jego flirty ;D Ciekawe czy coś z tego wyniknie ;)
    To napewno nie Harry napisał do Dul chociaż wolałabym się mylić.
    Czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Weszłam na twój blog przypadkowo, może to i dobrze, raczej tak bo dzięki temu poznałam genialne opowiadanie! Fantastycznie piszesz :)

    Chciałabym również zaprosić do odwiedzenia swojego bloga, do wyrażenia swojej opinii, do zaobserwowania jak się spodoba, by być na bieżąco! - Vicky <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejciu... ale dłuuuugi *.*
    Patrzę, patrzę i nie mogę uwierzyć :D
    Przybędę wieczorem ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Genialny ten rozdział! Zdecydowanie najlepszy z najlepszych. :D :D
    Głupia Alison, och co ona sobie wyobraża? -.-
    Nie mam pojęcia kto napiszę.. może Carlos? xd
    + Uwieeeeeeelbiam takie długie. *.*

    OdpowiedzUsuń
  6. Aww, jaki długi piękny rozdział <3 Tak miło mi się go czytało <3 Swietnie piszesz <3 KOCHAM CIĘ ZA TO ! <3
    http://beautifulmoments221.blogspot.com/
    http://make-me-happy8.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Trochę cię nie było, to racja, ale odpokutowałaś swój grzech długością rozdziału. :D
    Jej, takie powitanie na rozpoczęcie dnia mogłabym przyjmować codziennie. Ewentualnie mogłabym zmienić Harry'ego na Zayna, no ale... Myślałam, że w poprzednim rozdziale Carlos przeszedł samego siebie, ale teraz. Dam sobie chyba spokój ze skomentowaniem jego zachowania. -.- Współczuję Dul. Chodzenie o kulach nie jest wcale takie przyjemne i łatwe, wiem coś o tym. W każdym bądź razie fajnie, że nie zrezygnowała ze spotkania z dziewczynami. Poza tym zdenerwowało i zarazem zaskoczyło zachowanie Alison i Harry'ego. Mam tylko nadzieję, że nic z tego złego nie wyniknie, że na takiej akcji się tylko zakończy. Prawda? Hm, kto? Obstawiam na Anahi albo jej eks. W końcu dawno się nie pojawiali. ;D
    Czekam na następny rozdział. :*

    www.trzynasty-dzien-milosci.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj kochanie, kochanie...;p spodziewaj się nie spodziewanego xd hahahahhahahahhahahahahhahahhahhaha^^

      Usuń
  8. Harry, ludzie, jak dużo Harrego! :D Cieszę się na samo wyobrażenie ich przyjaźni. Takie coś to wielkie szczęście. I nie powiem All mnie nieco poirytowała tym zachowaniem. Ja rozumiem może jej się podobać, może mieć jego nieme przyzwolenie do działania, ale trochę taktu, błagam xD
    Kto do niej napisał? Hm... Mam dziwne przeczucie, że to może być Michael. Jakoś tak dawno nic o nim nie było. Bo Carlos raczej nie. Chociaż w sumie on nie ma wstydu, więc nawet po tej akcji na chodniku i krótkich wakacjach na posterunku, mógłby coś takiego odwalić i dalej nie dawać jej spokoju, ale mimo wszystko ja i tak stawiam na Michaela. Dobrze by było jakby się wreszcie pojawił, bo jak doskonale wiesz - drań i w ogóle, ale go lubię. xD
    Pozdrawiam i czekam na trzynastkę. Oby była tak samo długa ;**

    OdpowiedzUsuń
  9. Na kulach ;(
    no współczuję...
    I Harry *.* like it !
    Świetnie jest :))

    P.S. zapraszam na nowy rozdział http://look-i-love-you.blogspot.com/2012/12/czesc-vi.html#comment-form

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej ;* nie bd długiego komentarza bo nadrabiam a jest tego dużo ;D przepraszam.
    Przeczytałam i bardzo mi się podoba. Czekam na nowy ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. Długi ci wyszedł ten rozdział, ale fajny :)

    Zapraszam na 3 rozdział, w którym główna bohaterka zmaga się z problemem ucieczki. Czy zostanie na odtruwaniu czy jednak narkotyki wygrają? Tego dowiesz się czytając http://life-is-a-slut.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Wreszcie Carlos dostał to na co zasłużył. Co za tupet! Ehh, dobrze, że Dul miała u boku Herry'ego, który trochę utarł nosa panu C. :D
    Allison mnie zdenerwowała. Co ona sobie wyobraża?! Szkoda, że Harry tak bardzo wydaje się być nią zafascynowany. Oj, szybko zmieni zdanie. Super, że rozdział taki długi :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  13. oj, też chętnie pojechałabym do Anglii ;d
    całkiem fajny rozdział. tylko znowu scena z policją wyszła taka... sztuczna. :/ też miałam kiedyś złamaną kość w stopie. są tam małe kostki, więc 3 tygodnie w gips i starczy ;D - tak mówię, jakby się okazało, że faktycznie ma złamaną :D bo zwykle mówi się, że gips to na miesiąc i w ogóle, ale to bywa przy większych kościach tylko ;d
    w ogóle nie rozumiem - jak mogłam przeoczyć ten rozdział i dopiero teraz ogarnęłam, że go nie czytałam? o.O chyba jestem za bardzo zakręcona...

    OdpowiedzUsuń
  14. Wspaniały rozdział!
    Wiem że długo nie pisałam i w ogóle ale musiałam nabrać trochę pomysłów jeżeli chodzi o mojego bloga a wtedy także nie czytałam innych blogów, jednak teraz powróciłam i mam nadzieję będę regularnie pozostawiać komentarze pod twoimi rozdziałami. A wracając do rozdziału to jest on bardzo interesujący i dłuugi ;)
    Świetnie piszesz ale to pisałam ci już chyba ze 100 razy;P
    Zapraszam do mnie na nowy rozdział: http://mysecretsaresecret.blogspot.co.uk/

    OdpowiedzUsuń
  15. Świetny jak zwykle <3


    Ps. Zostałaś nominowana do LIEBSTER ADWARDS , więcej szczegółów u mnie na blogu , zapraszam . http://tell-me-a-lie-o-d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  16. Zapraszam na http://love-pain-addiction.blogspot.com/ gdzie pojawił się 11 rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  17. smak-uczucia.blog.onet.pl nowy

    OdpowiedzUsuń
  18. U mnie jest nowy rozdział: http://mysecretsaresecret.blogspot.co.uk/
    Zapraszam :D

    OdpowiedzUsuń